Refleksja z okazji 300 numerów naszego pisma

W przyszłość – z optymizmem

Kolejny rok mamy za sobą. Minęły święta, a wraz z nimi – bale i przyjęcia, radosne podniecenie i serdeczne życzenia przyjaciół oraz najbliższych. Przeżywając radość świąt, przyjmując i składając życzenia pogodniej zaglądaliśmy w nowy rok, zachowując optymizm jak też wierząc, że przynajmniej w jakimś stopniu te z serca płynące życzenia się spełnią. I na pewno się spełnią, jeżeli zachowamy w sobie chociaż odrobinę optymizmu, jeżeli w to uwierzymy. Uwierzymy, mimo nienajlepszych prognoz gospodarczych, mimo zapowiedzi kryzysu. Przecież jako Polacy, tu, na Wileńszczyźnie, nie takie kryzysy i nie takie zawieruchy dziejowe potrafiliśmy przetrwać...

Z optymizmem usiłuje patrzeć w przyszłość, śmiało stawiając czoło nowym wezwaniom, również redakcja naszego pisma. Chociaż dla mnie osobiście jest trochę smutno. Dzisiejszy, jubileuszowy – 300. – numer „Magazynu Wileńskiego”, po raz pierwszy nie podpiszę do druku jako redaktor naczelny, bo wszystkie 299 numerów podpisałem. Praca w Sejmie RL, którą podjąłem z woli wyborców-Polaków, ustawowo nie daje się pogodzić z żadną inną działalnością zawodową... Jestem zmuszony więc obarczyć odpowiedzialnością za dalszy los „Magazynu Wileńskiego” kolegów i koleżanki redakcyjne.

Z radością jednak muszę przyznać, że mój okres19 lat pracy, mimo wielu poświęceń i wyrzeczeń, był jednak wspaniałym czasem. Powołane do życia w 1989 roku pismo – w całkiem odmiennych od dzisiejszych warunkach, w innym ustroju, faktycznie w innym państwie – razem z całym społeczeństwem przeszło wszystkie zmiany i przekształcenia. Gorycz i radość, rozczarowania i nadzieje Polaków na Litwie, wszystkie etapy przekształceń z ich sukcesami oraz porażkami, zawsze znajdowały odzwierciedlenie na łamach pisma.

Zawsze też usiłowaliśmy zachować niezależność sądów, nigdy niczego nie powielaliśmy z cudzych ust. Zawsze pamiętaliśmy o swym podstawowym przeznaczeniu – być pismem polskim, pisać o tym, co nas boli, czego chcemy, do czego zmierzamy. Przez 19 lat znajdowaliśmy się w gąszczu wszystkich wydarzeń w środowisku polskim na Litwie. Nieobce nam były także tematy historyczne, ukazujące dorobek kulturowy i społeczny mieszkańców Wileńszczyzny. W jakim stopniu udawało się nam sprostać oczekiwaniom Czytelników? Najlepiej to oni sami mogą ocenić.

Ale jedno wiemy na pewno – zdołaliśmy zdobyć wielu wiernych i naprawdę oddanych Przyjaciół oraz Sympatyków „Magazynu”, pozostających z nami od pierwszego numeru. Nie tylko zresztą na Litwie, ale też w Polsce i wszędzie tam, dokąd w przeszłości los wilniuków rzucił. To dzięki nim pismo, powołane praktycznie na pustym miejscu, bez środków finansowych, bez pomieszczeń do pracy, nie posiadające niczego, prócz dobrych chęci zespołu, przetrwało, istnieje i się rozwija. Nasze roczniki, oprawiane w twardą okładkę, też z roku na rok stają się coraz bardziej poszukiwane w świecie. Natomiast ogólny nakład wydań książkowych z serii „Biblioteka Magazynu Wileńskiego” zamyka już liczba sześciocyfrowa...

Wspominam o tym, gdyż traktujemy jubileusz 300. numeru pisma jako dobrą okazję do pewnych podsumowań, rozważań nad tym, co minęło i na czym mamy skupić uwagę w najbliższej przyszłości. Niebawem bowiem – kolejny jubileusz: 20-lecie naszej działalności edytorskiej. A planów wydawniczych na powitanie tej rocznicy mamy sporo. Wierzę, że zmiany, wynikające z pewnych przetasowań w redakcyjnym składzie osobowym, ani też kryzys w państwie, nie przeszkodzą w ich urzeczywistnieniu.

Chociaż osobiście nie pełnię już funkcji redaktora naczelnego, wcale się nie żegnam ani z Czytelnikami, ani z redakcją. Wiem, że działalność edytorska „Magazynu Wileńskiego” nie ustanie. Ufam ludziom, którzy pracują w redakcji etatowo czy też stale współpracują. Mają dobry warsztat dziennikarski, są szczerze oddani sprawie. Wiem, że po opuszczeniu ławy poselskiej będę mógł tu powrócić. Stanie się to może trochę wcześniej, może trochę później. Wiele będzie zależało od tego, jak szybko zostanie „zalegalizowana” na Litwie Karta Polaka, jak się potoczą relacje rządzącej ekipy Kubiliusa ze społeczeństwem... Wierzę też, że nigdy ani „Magazynowi”, ani redagowanym tu i wydawanym książkom nie zabraknie wrażliwych oraz wdzięcznych Czytelników.

A więc – do nowych spotkań na łamach „Magazynu Wileńskiego”!

Michał Mackiewicz

Wstecz