Dożynkowe święta na Wileńszczyźnie

Z ziarnka do ziarnka...

Wtenczas, gościu, bywaj u mnie,

Kiedy wszystko najdziesz w gumnie...

– tak to językiem wiejskiego gospodarza w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” przemawia do nas ojciec literatury polskiej Jan Kochanowski z Czarnolasu. Będąc rad każdemu, kto w jego progi zawita, pod warunkiem wszak, że ten każdy uczyni to dopiero po tym, kiedy zostaną sprzątnięte plony. Inaczej bowiem przeszkadzałby w pracach, które rolnikowi, nim na polach zboża, ziemniaki i warzywa, naprawdę strząsają sen z powiek.

A – przyznać trzeba – to wsparte warunkiem zaproszenie bynajmniej nie straciło na aktualności, mimo że liczy dobrych kilka wieków. Bo przecież znojny kierat tego, kto produkuje żywność, pozostaje w swej istocie niezmienny. Podobnie jak pokora wobec Nieba, od którego w znacznym stopniu zależy, na ile zasobnie wypełnią się spichlerze, magazyny czy przechowalnie, w jakim stopniu wieśniacze twarze będą promieniowały podczas dożynek. Których tradycja ucieka zresztą w zamierzchłą przeszłość, a przetrwała do naszych dni. Znajdując mimo XXI wieku doroczne przejawy: w Świętach Plonów jak pomniejszych, lokalnych, tak też poszczególnych rejonów, w czym stołeczny wyraźnie rej wiedzie, gdyż w roku bieżącym towarzyszył mu już porządkowy numer 14. Warto przy tym nadmienić, że nim od lat ośmiu dożynki obrały sobie stałe miejsce – teren przed dworkiem Józefa Piłsudskiego w Pikieliszkach, początkowo koczowały po poszczególnych gminach jak rejon wileński długi i szeroki.

W dniu 26 września już od wczesnych godzin porannych „u Marszałka” trwała gorączkowa ruchawka, a pot z czół raz za razem ścierali przede wszystkim ci, co puszczając wodze wyobraźni szykowali stoiska poszczególnych gmin. By zaistniały w całej krasie, nim pojawią się tu ci, kto po raz enty albo pierwszy zechce się zanurzyć w niepowtarzalną dożynkową atmosferę. Tych chętnych wypadło zresztą liczyć na grube setki. Przybyłych jak z Wilna oraz z różnych zakątków Wileńszczyzny tak też z Macierzy: jakże drogich przyjaciół, z którymi poszczególne gminy stołecznego rejonu łączą wieloletnie więzy przyjaźni i współpracy. Nie trzeba mówić, że frekwencji splendoru szczególnego dodawali goście honorowi – europosłowie Janusz Wojciechowski oraz Waldemar Tomaszewski, senatorowie RP Grzegorz Wojciechowski oraz Łukasz Abgarowicz, poseł na Sejm RL, prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz i jego koledzy z ławy poselskiej: Juozas Olekas, Algirdas Sysas i Jonas Pinskus, doradca premiera RL Czesław Okińczyc, ambasador RP na Litwie Janusz Skolimowski, członek Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Mariusz Grudzień, kierownictwo rejonu solecznickiego w osobach mera Leonarda Talmonta oraz wicemera Zdzisława Palewicza, dyrektor Domu Kultury Polskiej w Wilnie Artur Ludkowski, liderzy naszych organizacji społecznych.

Zgodnie z tradycją poprzednich lat dożynkowe święto zainaugurowała parada 23 gmin i posiadającego status miasta Niemenczyna, połączona ze składaniem na ręce mer Marii Rekść darów w postaci bochnów chleba i wszelakiego mimowolnie wydzielającego ślinę pieczywa, wyrobów masarskich, rybnych, wszelakich specjałów z owoców i warzyw, od których można było oczopląsu dostać. Jako pierwsi uczynili to tegoroczni współgospodarze dożynek – przedstawiciele gminy mariampolskiej ze starostą Andrzejem Żabiełowiczem na czele. W szeregi paradujących radośnie wtopili się też goście z Polski. W przypadku gminy mejszagolskiej poczet tych tworzyli delegacje z Olsztynka, Wysokiego Mazowieckiego oraz z Krotoszyna, którym przewodzili: zastępca burmistrza Olsztynka Stanisław Poluszczyk, zastępca przewodniczącego rady miasta Wysokie Mazowieckie Ryszard Flanc oraz prezes Towarzystwa Przyjaźni Krotoszyn – Mejszagoła Marek Wachelko.

Bez wątpienia w centrum uroczystości dożynkowych znalazła się Msza św. pod otwartym niebem, której tym razem przewodził ksiądz Mirosław Balcewicz z parafii Przemienienia Pańskiego w Porudominie. W homilii celebrans nawiązał do tak koniecznej spójni pracy rolnika z Opatrznością Bożą, złożył hołd tym, którzy nie szczędzą wysiłku w mocowaniu się z ziemią-żywicielką, wyraził zatroskanie, że na Wileńszczyźnie zbyt wiele pól zalega odłogiem, życzył rolnikom naszych stron dobrych urodzajów i wszelkiej pomyślności. Te tudzież podobne szczere życzenia niczym refren przeplatały się w wystąpieniu mer Marii Rekść oraz kilku gości. Jak tradycja każe, poświęcono też zniesione tegoroczne dary ziemi, a z namaszczeniem szczególnym – bochen chleba, który następnie został przez gospodynię dożynek podzielony między zgromadzonych.

Zaraz za oficjalną częścią Święta Plonów wybiła godzina wesołej zabawy. Jedni zasiadali więc nadal na ustawionych przed estradą ławkach, by podziwiać występy artystyczne w wykonaniu jak naszych rodzimych zespołów tak też gości z Polski. Spory odsetek zgromadzonych dał się unieść natomiast tak błogo pieszczącym nozdrza zapachom, dolatującym od poszczególnych stoisk albo zostać świadkiem, jak poszczególne gminy prezentowały się przed komisją, której przewodniczył wicemer rejonu Jan Mincewicz, a która miała ustalić, czyje stoiska urządzono najokazalej.

Zresztą, przyznać trzeba, musieli jurorzy srodze w głowę się drapać na znak zakłopotania, gdyż fantazja i pomysłowość w wyczarowywaniu istnych dzieł sztuki, którym za tworzywo służyły dary pól, ogrodów i sadów, naprawdę ulatywały nad poziomy. Ostatecznie, zgodnie zresztą z regulaminem, wyłoniono najlepszych w 6 kategoriach. Za najbardziej pomysłowe uznano stoisko gminy niemenczyńskiej; za najbardziej nawiązujące do tradycji – gminy mejszagolskiej; za najweselszych gospodarzy – ławaryszczan; za najbardziej gościnną – gminę rukojńską i wreszcie za niespodziankę roku 2009 – stoisko gminy kowalczuckiej, gdzie ułożona z ziarnek łódź zda się łapać miała wiatr w żagle dla pokonania tak uciążliwego kryzysu.

Z dożynkowego uginania się stołów od wszelakiego dobra Natury i przetkanej radością atmosfery można było odnieść wrażenie, że gospodarcza zapaść, jaka trapi Litwę, szczęśliwie ominęła rolnictwo, że wieśniak ma się niczym pączek w maśle. A tymczasem – to tylko pozory. Klepie bowiem on biedę tak gromko jak niegdyś przodkowie kosy przed wyjściem na łan, a co smutniejsze, jest traktowany przez państwo wyraźnie po macoszemu. O czym niezbicie przekonały mnie rozmowy z Władysławem Zinkiewiczem oraz Władysławem Czekanem.

Pierwszy z Władysławów od lat 9 stoi na czele spółki rolnej „Naujoji Rudamina”. Jest ta pewnym ewenementem, gdyż ostatnią w rejonie wileńskim, albowiem wszystkie inne już splajtowały. A oni się jakoś nadal trzymają na dzierżawionych w całości od okolicznych mieszkańców 150 hektarach, nie pozwalając, by te zadyrwaniały. Tego roku siali zboże, sadzili ziemniaki i warzywa na areale 102 hektarów. Z tym odnajmem mają wszak kłopot nie lada. Przecież arendujący w każdej chwili mogą powiedzieć „nie”. I wtedy poniekąd na wiatr pójdą pieniądze, włożone w uprawę ziemi, w jej nawożenie. Bo cudze – to przecież nie swoje.

Jak twierdzi Zinkiewicz – zakrawa paradoksem nad paradoksy, że przy galopujących cenach na traktory i kombajny, na paliwo i nawozy to, co pracowitymi rękoma wytworzy rolnik, skupowane jest za bezcen. I wnet na potwierdzenie tego zderza dwie liczby: za litr paliwa dieslowego wypada zapłacić 2,68 lita, podczas gdy kilo żyta w skupie kosztuje zaledwie 18-20 centów, a na domiar z realizacją – problem nie lada. Opychają więc zboże, gdzie się da, część plonu kartofli i warzyw trafia natomiast na stoły ich stołówki w Rudominie. Słowem, taka to proza niewdzięcznego rolniczego żywota.

Będący z zawodu melioratorem Władysław Czekan ze wsi Czekany pod Rudominem prowadzi 5-hektarowe gospodarstwo. Wykorzystując po części sprzęt, w jakiego posiadanie wszedł, kiedy sowiecka branża osuszania i nawadniania brała wyraźnie w łeb. Wiele z tego sprzętu stoi wprawdzie bezczynnie. Ot, chociażby jednoskibowy pług-olbrzym, przeznaczony do głębokiej orki pól, które latami leżały odłogiem. Tymczasem takim właśnie pługiem wypadłoby zapewne przeorać pół Wileńszczyzny, która, odkąd padły kołchozy i sowchozy, zalega odłogiem. Bo jak wieśniak na zimno kalkuluje, wychodzi mu, że nie opłaca się siać i sadzić. Smutne to, choć prawdziwe.

W tej sytuacji doroczne dożynki przypominają promyk słońca, co się przedziera przez pochmurne niebo. Żeby, padając na spracowane rolnicze dłonie, przypominać o szacunku, jakim winniśmy je darzyć. Nie tyle zresztą od święta do święta, ile z dnia na dzień, kiedy nasze podniebienia anielskim smakiem pieści razowiec.

Henryk Mażul

* * *

Solczanie podziękowali za plony

Ciepła słoneczna pogoda towarzyszyła tegorocznemu Świętu Plonów w Solecznikach. W głównej rejonowej imprezie dożynkowej wzięły udział tysiące solczan oraz gości miasta.

Pierwsze „zagrody” zostały ustawione na stadionie Gimnazjum im. J. Śniadeckiego we wczesnych godzinach niedzielnego poranka. Ich gospodarze oraz gospodynie szykowali się do dorocznej imprezy, umieszczając na stoiskach plony rolniczego trudu oraz kulinarne specjały. Jak co roku starostwa rejonowe prześcigały się w pomysłowości dekorowania własnych zagród, wykorzystując po temu warzywa i owoce z tegorocznego plonu, słomiane baby oraz tańczące i śpiewające manekiny.

Dożynki rozpoczęły się od Mszy św. w solecznickim kościele. Czytanie liturgiczne i wezwania modlitwy wiernych nawiązywały tematyką do obchodzonego święta. Podczas nabożeństwa ks. Witold Zuzo poświęcił przyniesione do świątyni wieńce dożynkowe. Po zakończeniu modłów uczestnicy święta uroczystym przemarszem wyruszyli na miejsce uroczystości. Na jego czele stanęli jeźdźcy klubu sportowego „Pasaga” oraz orkiestra dęta Szkoły Sztuk Pięknych im. St. Moniuszki w Solecznikach. Za orkiestrą kroczyły delegacje starostw, które niosły wieńce dożynkowe, oraz zespoły artystyczne.

– Mieszkańcy naszego rejonu zawsze byli i pozostają przywiązani do pracy na roli. Dożynki – to uwieńczenie pracy rolników i okazja do podziękowania za zebrane plony. Zawsze staramy się, aby było to święto sute i wesołe, wierząc, że przez cały następny rok dla nas wszystkich nie zabraknie chleba – powiedział, witając uczestników i gości rejonowych dożynek, mer Leonard Talmont.

Wśród gości tegorocznej imprezy dożynkowej byli: ambasador RP na Litwie Janusz Skolimowski, poseł na Sejm RL Michał Mackiewicz oraz dyrektor administracji samorządu rejonu wileńskiego Lucyna Kotłowska.

Na początku imprezy sportowcy klubu sportowego „Pasaga” ze starostwa jaszuńskiego przedstawili publiczności krótki pokaz sztuki jazdy konnej, zbierając razem ze swoimi rumakami głośne brawa od zauroczonej pięknym występem publiczności.

Rejonowe dożynki stanowią nie tylko okazję do wspólnej zabawy, ale też do uhonorowania najlepszych. Tego roku w konkursie na najlepsze gospodarstwo rolne zwyciężyli Joanna i Tadeusz Rudzisowie z Dojlid (starostwo butrymańskie). Właśnie im przypadł zaszczyt zaprezentowania uczestnikom święta dożynkowego bochna chleba, upieczonego ze zboża nowego urodzaju. Drugie miejsce w konkursie na najlepsze gospodarstwo rolne przypadło gospodarstwu Jana Bandalewicza z Butrymańc, dyplom za miejsce trzecie otrzymał natomiast Jan Wanagiewicz z Dajnowy. Na scenie dożynkowej swoje nagrody odebrali tego dnia także laureaci rejonowego konkursu na najładniejszą zagrodę. Wszyscy laureaci – zarówno konkursu na najlepszego rolnika, jak też właściciele najładniejszych zagród – otrzymali od władz rejonowych cenne nagrody.

Po zakończeniu ceremonii honorowania najlepszych rolników oraz właścicieli najładniejszych posesji rozpoczęła się wielka wędrówka gości i uczestników święta od stoiska do stoiska. Ich gospodarze hojnie częstowali kulinarnymi specjałami: domowym kwasem, gryczanymi blinami, babciną nalewką. Jaszunianie raczyli gości wyśmienitymi wypiekami i wędlinami. Mężczyźni rozkoszowali się natomiast wyłowionymi w Mereczance rakami. Starostwo białowackie „zasadziło” na terenie swojej posesji… kawałek Puszczy Rudnickiej z prawdziwymi borowikami.

Za najlepsze stoisko tegorocznych dożynek zostało uznane przygotowane przez starostwo jaszuńskie, na drugim miejscu znalazło się zaimprowizowane podwórko gminy gierwiskiej, trzecie miejsce zajęło „obejście” gminy koleśnickiej.

W koncercie dożynkowym jako pierwsza wystąpiła orkiestra dęta Szkoły Sztuk Pięknych im. St. Moniuszki, a dalej – zespoły folklorystyczne: „Połuknianie”, „Solczanie”, litewska kapela ludowa „Periodas” oraz białoruski zespół folklorystyczny „Horoszki”.

Andrzej Kołosowski

* * *

Dożynki w Magunach

Z wieńcem, z kłosów zboża splecionym, chlebem i piosenką świętowano w Magunach zakończenie prac polowych. Kiedy urodzaj pracowitego roku jest w spichlerzach i stodołach, piwnicach i kopcach, dopiero wtedy prawdziwy rolnik może sobie pozwolić na zabawę. Zorganizowania dożynek podjął się Święciański Oddział Rejonowy Związku Polaków na Litwie. A że o święto urodzaju chodzi, czynnie włączył się też do pomocy największy rolnik rejonu święciańskiego – Antoni Jundo. Właśnie na ręce pana Jundy i starosty maguńskiego Jonasa Vaivilavičiusa rolnicy złożyli wieniec i bochen z tegorocznego plonu. A w tym geście był szacunek ludzi do gospodarzy: starosty, który nie jest obojętny na ludzkie troski, i pana Jundy, nie tylko największego, ale też najlepszego gospodarza.

O niełatwej pracy na roli, o życzliwości i dobroci ludzkiej, tradycjach i otwartych sercach tych, kto pracę łączy z piosenką, mówił do zebranych mieszkańców Magun, Pren, Podbrodzia, Nowych Święcian i okolic poseł na Sejm RL, prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz – honorowy gość święta. Na dożynki do Magun przybyli też: starosta Podbrodzia Łucja Tuniewicz, prezes oddziału AWPL w rejonie święciańskim Zbigniew Jedziński, prezes koła ZPL w Nowych Święcianach, kierownik „Ferumasu” Wacław Wiłkojć, wicedyrektor gimnazjum „Żejmiana” w Podbrodziu Teresa Kuźmicka, dyrektor Maguńskiej Szkoły Podstawowej Łucja Kuleszo i wiele innych zacnych osób. A wśród nich na szczególne wyróżnienie zasługują panie Leokadia Urbanowicz, Zyta Skłodowska, Danuta Stępień, które przygotowały do występów zarówno przedszkolaków jak i uczniów.

Święto – serdecznym słowem i modlitwą rozpoczął ksiądz Jan Czerniawski, który życzył ludziom z Bogiem żyjącym dobrego urodzaju i wesołej zabawy. Na pięknie udekorowanej scenie domu kultury wystąpiły: „Sużanianka”, „Magunianka”, dziecięce zespoły z przedszkola i szkoły podstawowej w Magunach; goście z Podbrodzia: uczniowie gimnazjum, duet Haliny Ingielewicz i Danuty Czepułkowskiej, a także wielce tu popularny zespół estradowy „Wiza”.

Uroczy prowadzący – Ejnor Paukšte i Ola Rudowicz – zapowiadanie kolejnych występów przeplatali żartami, wierszami, dygresjami na temat miejscowych obyczajów. A, jak się okazało, Ejnor nie tylko potrafi dowcipnie bawić publiczność, ale też pięknie śpiewać. Zarówno on jak też urocza Maja Babicz, posiadająca ogromny potencjał wokalny, dali możność słuchaczom się przekonać, jak wspaniałe talenty można odnaleźć w tych okolicach. Scenariusz koncertu wraz z prezes Święciańskiego Oddziału Rejonowego ZPL Ireną Bejnar ułożyła Ryta Słoboda. Tradycyjne „sto lat” dla organizatorów wieńczyło ten kilkugodzinny popis talentów.

A na zakończenie pani Irena Bejnar dziękowała wszystkim: artystom, współorganizatorom i, oczywiście, sponsorom: Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska”, Zarządowi ZPL na czele z Michałem Mackiewiczem, radnemu samorządu święciańskiego z ramienia AWPL, gospodarzowi Antoniemu Jundzie, samorządowi rejonu święciańskiego, staroście maguńskiemu, kierownikom placówek oświatowych i zespołów za wspólny wysiłek, który zaowocował przepięknym świętem, jakie zgromadziło z okolicznych miejscowości tak wiele ludzi. Każdy z gości i artystów otrzymał z rąk organizatorów upominek, a dzieci na dodatek – czekoladki. Nie zapomniała też pani prezes podziękować rodzicom, potrafiącym pięknie wychowywać swoje dzieci i wspólnie z nauczycielami pielęgnować ojczystą kulturę i tradycje.

Po koncercie zabawa dożynkowa trwała nadal. Na jej uczestników czekała prawdziwa wojskowa kasza z konserwą i piwo – ufundowane przez sponsorów. Dla młodzieży była dyskoteka, a kto chciał, mógł się zabawić: potańczyć i pośpiewać wraz z „Sużanianką” i „Magunianką”. Ludzie nie śpieszyli do domów, bo wszak świąt nie mają na wsi za dużo.

Janina Lisiewicz

Wstecz