Obserwacje

Szept Ojczyzny

i oszołomyBarbara Wachowicz, która niedawno gościła w Wilnie, po powrocie do Warszawy kwestowała w Dniu Wszystkich Świętych na Powązkach. Przy okazji przygotowała sympatyczny druk-ulotkę, w której z właściwą sobie żarliwością dziękowała darczyńcom spieszącym na odsiecz zabytkom warszawskiej nekropolii. Cytuję fragment: „Przypominam zawsze na Powązkach słowa mego umiłowanego pisarza – Stefana Żeromskiego, który jako młody student warszawski zapisał w Dzienniku, że na tym niezwykłym cmentarzu słychać „szept Ojczyzny”. W ten szept wplatają się głosy żywe – Was Drodzy, Kochani Ofiarnicy, którzy przybywacie tutaj tłumnie z ognikiem wierności dla spoczywających tu Rodaków – skromnych i szarych, wielkich i wspaniałych, wpisanych w karty naszej historii”.

„Szept Ojczyzny” słychać było w tymże Dniu na wileńskiej Rossie. Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą, kierowany przez Alicję Klimaszewską, zadbał o to, żeby zapłonęły ogniki wierności dla spoczywających tu Rodaków – skromnych i szarych, wielkich i wspaniałych, wpisanych w karty naszej historii. Tysiące zniczy rozświetliły nekropolię wileńską. Tak bywało przed i po zakończeniu wojny, aż do czasu, gdy wilnianie zostali wygnani ze swych domów. Piękna inicjatywa, z udziałem wileńskich polskich harcerzy, uczniów szkół polskich i ich nauczycieli, wilnian...

...Kilka tygodni temu grupka chuliganów, proponujących za odpowiednią opłatą swe usługi przewodników, zaatakowała polskich księży, którzy zwiedzali cmentarz. Nie chcieli skorzystać z oferty, zostali więc poturbowani. Wezwana policja sprawców nie złapała, choć są jej znani. Stróże porządku odjechali, chuligani wyjrzeli zza nagrobków i znów zaatakowali duchownych. Wiadomo nie od dziś, że nasza policja sprawnie działa, gdy chodzi o zaaresztowanie i dostarczenie do komisariatu babuleńki, sprzedającej pod ryneczkiem dwa litry malin...

...W drugiej dekadzie października na murze, tuż za Mauzoleum z sercem Marszałka, znalazł się potężny napis: Hitler = Piłsudski. Policja była tym razem bardzo operatywna. Tekst zniknął momentalnie.

...28 października żurnalista dziennika litewskiego, tytułującego się jako największy, warował przy Mauzoleum. Zaczepiał ludzi i wypytywał, dlaczego zapalają znicze i składają kwiaty. Byli to głównie turyści z Polski, którzy zawsze odwiedzają to miejsce i nie mieli zielonego pojęcia z jakiego powodu są nagabywani.

„Pismak” doszedł do wniosku, że Polacy przelewają łzy w rocznicę przyłączenia Wilna i Wileńszczyzny do Litwy. Nawet na ten temat porozmawiał z dyżurnym prowokatorem, stetryczałym moralnie i fizycznie niejakim Šimelionisem. Plótł coś na temat Piłsudskiego. Lepiej by było, gdyby opowiedział jak entuzjastycznie dziękował Sowietom za podarowanie Wilna w dniu 28 paździenika 1939 roku.

...Tak zwany „tevelis” (co znaczy: ojczulek) narodu tuż po odzyskaniu przez Litwę niepodległości wymarzył sobie panteon narodowy na Górze Bouffałowej (Tauro). To by nawet pasowało. Kiedyś znajdował się tam zniszczony niemal doszczętnie cmentarz ewangelicki, a jego nagrobki rozrzucone zostały po innych nekropoliach, albo posłużyły jako materiał budowlany. Ojczulek jednak nie zdążył (a może już nie chciał, bo łakomym wzrokiem spoglądał na zachód Europy) zrealizować swego marzenia, bo ktoś przedsiębiorczy wybudował tam zespół drogich domów mieszkalnych.

Sprawa panteonu jednak jest wciąż żywa. Niedawno dziennik „Lietuvos žinios” zorganizował dyskusję na ten temat, z udziałem osób odpowiedzialnych za ochronę zabytków i tzw. społeczności. Jeden z jej reprezentantów malarz Aloyzas Stasiulevičius stwierdził, że Rossy nie będą odwiedzać Litwini dopóty, dopóki nie będzie pozwolenia na grzebanie tam zasłużonych jego rodaków. Rossa powinna być zlituanizowana...

Panie Aloyzy, chcę przypomnieć panu, że w Wilnie, na Uniwersytecie Stefana Batorego wykładał znakomity profesor Stanisław Kościałkowski, który zwykł mawiać mniej więcej tak: „Panoczku, wie pan, abo nie wie, jak nie wie, niech się przyzna...” Otóż, wypada, aby malarz wybrał się na Rossę, odwiedził groby Litwinów, coraz liczniejsze. A ponadto – niech pan lepiej maluje obrazy i częściej wraca myślami do rodzinnej Ariogaly.

Halina Jotkiałło

Wstecz