Chociaż od zakończenia drugiej woj-ny światowej minęło ponad 60 lat, jednak jej echa, niezabliźnione rany i bezimienne mogiły wymagają od nas – dziś żyjących na tej ziemi – spłacenia długu, oddania hołdu tym, kto o nią walczył, bronił przed kolejnymi okupantami, stanął do nierównej walki z dwoma totalitaryzmami XX wieku: faszyzmem i stalinizmem. Tragizm ich walki i losu – nawet tego po śmierci – polegał na tym, że Ojczyzna zniewolona przez Sowietów, zdradzona przez aliantów przesunąć musiała swe granice, wyrzec się narodowych haseł i ich obrońców na długie, długie lata. Tak długie, że już zdawało się, iż nigdy prawda historii na tej ziemi nie będzie wypowiedziana… Jednak, na szczęście, Ojczyzna nasza potrafiła obalić kolejny reżim i wespół z Rodakami z Kresów oddać należny hołd tym, co na Jej wolności ołtarzu złożyli skarb najdroższy – własne życie

Takim odkłamaniem historii, odrodzeniem pamięci i aktem chrześcijańskiej powinności stały się w przededniu Święta Niepodległości akty pochówku szczątków bestialsko zamordowanych przez sowieckie NKWD i hitlerowców żołnierzy AK na cmentarzu w Ejszyszkach i wileńskiej Rossie.

7 listopada dzięki staraniom Solecznickiego Oddziału Rejonowego ZPL na czele z prezesem Zdzisławem Palewiczem i trosce Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na czele z sekretarzem Andrzejem Przewoźnikiem w nowo powstałej na cmentarzu w Ejszyszkach kwaterze, położonej w jego centralnej części, spoczęły szczątki, niestety, anonimowych żołnierzy Armii Krajowej, zabitych przez sowieckie NKWD w styczniu 1945 roku. Zostały one ekshumowane z terenu grodziska Majak koło Ejszyszek.

Na podstawie świadectw miejscowych mieszkańców ustalono, że w styczniu 1945 roku oprawcy sowieccy wrzucili do nieczynnej studni ciała zamordowanych żołnierzy AK, którzy walczyli przeciwko sowieckim okupantom. Sprawdzano hipotezę, czy w studni, dokąd trafiły też niewypały pocisków, znajdują się zwłoki legendarnego dowódcy, porucznika Jana Borysewicza ps. „Krysia”, konspiratora Tamulewicza, Józefa Kwietnia ps. „Mucha” oraz nieznanego żołnierza AK. Niestety, wyniki ekspertyz, w tym DNA, nie pozwoliły stuprocentowo ustalić, że to właśnie ich szczątki wydobyto ze studni na grodzisku. Ustalono jedynie, że ofiary miały ślady postrzelin oraz pchnięć typowym sowieckim trójgraniastym bagnetem.

Warto przypomnieć, że por. „Krysia”, walczący na terenach Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego, poległ 21 stycznia 1945 roku pod Kowalkami. Sowieci jego ciało wozili po okolicznych wsiach i miasteczkach – m. in. Ejszyszkach, Raduniu, Naczy, Koleśnikach, by zastraszyć mieszkańców przed udzielaniem pomocy akowcom. Nie pozwolono jego ciała godnie pochować. Przypuszczalnie zwłoki porucznika „Krysi” i kilku innych zamordowanych akowców wrzucono do nieczynnej studni.

Po 64 latach zwłoki te zostały uroczyście pogrzebane. W ejszyskim kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego Mszę św. celebrował biskup polowy Wojska Polskiego gen. dywizji Tadeusz Płoski. Następnie z żołnierskimi honorami – przy udziale pocztu sztandarowego kampanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego, członków klubu 8 pułku strzelców konnych w Działdowie, odprowadzone przez wysokich gości, wśród których byli: przedstawiciele placówek dyplomatycznych RP, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Maciej Płażyński, sekretarz Rady OPWiM Andrzej Przewoźnik, prezes ZPL, poseł na Sejm RL Michał Mackiewicz, prezes AWPL, europarlamentarzysta Waldemar Tomaszewski, władze rejonu na czele z merem Leonardem Talmontem i wicemerem, prezesem Solecznickiego Oddziału Rejonowego ZPL Zdzisławem Palewiczem, miejscową młodzież gimnazjalną i okolicznych mieszkańców, zwłoki żołnierzy złożono w kwaterze wojskowej. Tu też stanął Krzyż Pamięci wszystkich żołnierzy AK, którzy spoczywają w bezimiennych mogiłach na ziemi wileńskiej i nowogródzkiej. Ich zwłoki będą według możliwości przenoszone na ten cmentarz.

Natomiast w kwaterze żołnierskiej AK na wileńskiej Rossie spoczęły szczątki Juliana Szweda ps. „Grzegorz” – żołnierza AK, profesora Szkoły Handlowej w Wilnie, kierownika komórki „N” Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Wileńskiego AK, zamordowanego przez hitlerowców i ich miejscowych pomagierów. Zastrzelony we wsi Gulbiny, tam też został po kryjomu pochowany. Dopiero dziś, po upływie 65 lat, udało się godnie pogrzebać szczątki konspiratora. A to dzięki Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz ludziom – rodzinie państwa Geglisów, którzy pamiętali o tej mogile. W godnym pogrzebie Juliana Szweda, który poprzedziła Msza św., celebrowana przez ks. Tadeusza Jasińskiego w kościele pw. św. Rafała, wzięli udział przedstawiciele Ambasady RP w Wilnie, JE ks. Tadeusz Płoski, biskup polowy Wojska Polskiego, kombatanci, wilnianie oraz przybyła z Polski rodzina bohatera.

Janina Lisiewicz

Wstecz