Notatnik wileński

Na Górze Bekieszowej

Jak śpiewa Maryla Rodowicz, cudnie jest. Cudnie, bo z Góry Bekieszowej na miasto roztacza się przepiękny widok. Ale biednie jest – tak samo jak w dawnym Ogrodzie Bernardyńskim, leżącym u podnóża tej góry. Ma natomiast być inaczej, tzn. – lepiej.

Ojcowie miasta wraz z ambasadą Węgier w Wilnie uradzili, że należy Bekieszówkę (tak tubylcy czasem ją nazywali), jeśli nie doprowadzić do dawnej chwały, to przynajmniej uporządkować. Dlaczego Węgrzy? Bo Kasper Bekiesz Węgrem był, dowódcą i mężem stanu, przeciwnikiem, a później zagorzałym stronnikiem Stefana Batorego.

„O niebo nie stoję, piekła się nie boję” – miał wypowiedzieć po łacinie umierający w Grodnie Bekiesz. Rozzłościło to jezuitów, a ponieważ w dodatku był arianinem, nie pozwolono pochować go na cmentarzu katolickim. Stefan Batory kazał pogrzebać przyjaciela nad Wilenką. Odtąd góra, na której spoczął, nazywa się Górą Bekieszową. Na ośmiobocznym nagrobku wykute zostały ostatnie słowa Bekiesza. W latach 30. XIX w. zbocza góry podmyła Wilenka i nagrobek runął. Dziś stojąca w jego miejscu betonowa altana nie ma nic wspólnego z pomnikiem Bekiesza.

Odrodzony Święty Stefan

Kościół św. Stefana (znajduje się za dworcem autobusowym, w pobliżu dworca kolejowego) został oddany wiernym. Do granic możliwości zrujnowana świątynia w ciągu minionych czterech lat była restaurowana.

Powstała w latach 1600-1612 pod kierunkiem księdza Szymona Wysockiego. Na początku swoich dziejów wsławiła się tym, że właśnie stąd wyruszył w kierunku katedry słynny pochód wilnian, opisywany przez historyków, w związku z kanonizacją św. Kazimierza – patrona Litwy. Kościół miał bogaty wystrój wnętrza. Niestety, do naszych czasów prawie nic z tego nie dotrwało.

Żeby wyobrazić ogrom dewastacji, wystarczy przypomnieć, że po wojnie przez pewien czas w świątyni mieścił się oddział produkcji betonu i w tym celu w zabytkowych murach wybito otwory, kędy do wnętrza wjeżdżały ciężarówki.

Zaskoczeniem dla restauratorów i konserwatorów zabytków było natomiast odkrycie bogatych dekoracji murów zewnętrznych. Odnowiono je bardzo starannie. Teraz pozostaje wyposażenie wnętrza. Bez mała 3 mln litów na restaurację kościoła wyasygnowało państwo, 0,5 mln – Kuria Biskupia.

Do naszych dni prawie nie przetrwały materialne ślady po przykościelnym cmentarzu (został całkowicie zniszczony w latach 50. XX wieku), na którym najprawdopodobniej pochowany był jeden z najsłynniejszych architektów wileńskich – Wawrzyniec Gucewicz, wielu profesorów Uniwersytetu Wileńskiego.

W soboty „u Mickiewicza” – bez książek

Jedna z największych wileńskich bibliotek publicznych, nosząca imię Adama Mickiewicza nie pracuje w soboty. Z braku funduszy. Jest to spory zawód dla jej czytelników, którzy w dniu wolnym od pracy stale i gremialnie wypełniali tutejszą czytelnię (nie bez znaczenia dogodny punkt lokalizacji – ul. Trocka) lub wypożyczali literaturę do domu.

Średnio w wolnym od pracy dniu bibliotekę odwiedzało 600-1000 osób. Czytelnictwo wzrosło, zwłaszcza po zdrożeniu literatury w księgarniach. Ponadto biblioteka Adama Mickiewicza stale prowadzi działalność wystawienniczą, obejrzenie więc przy okazji wystawy sztuki było sporą atrakcją dla czytelników.

l X W tym roku kiermasz Kaziuka odbędzie się w Wilnie w dniach 7 i 8 marca. Tradycyjnie – w okolicach Placu Katedralnego, na ciągu ulic: Zamkowa – Wielka – Ostrobramska i nad Wilenką – w kwartale Tymo.

Tym razem urządzenie stoisk jest znacznie tańsze. W ten sposób próbuje się przyciągnąć szersze grono twórców ludowych, choć, jak wiadomo, ich wyroby skutecznie wypycha tzw. chińszczyzna. Na placyku przy ul. Odminiu (Garbarska) królować będą szaszłyki i piwo.

l Ogromny plac przed muszlą koncertową w Zakrecie prezentuje się obecnie jak zaorane pole, wokół którego leżą hałdy czarnoziemu. Do wiosny teren z przyległościami ma być uporządkowany, bowiem w lipcu park stanie się jednym z najgłówniejszych miejsc przeprowadzania imprez z okazji 1000-lecia wymienienia Litwy w źródłach historycznych. Plac ma być przy okazji poszerzony, a w tym celu zostaną wycięte stare i, jak się twierdzi, nieodpowiednio rosnące drzewa.

l Na al. Giedymina – centralnej oraz ponoć reprezentacyjnej arterii stolicy – smutno jest i nudno. Gdy się zwała ulicą Adama Mickiewicza, kwitło tu życie rozrywkowo-intelektualno-kawiarniane. Na potwierdzenie tego wystarczy sięgnąć do dziejów kawiarni Rudnickiego. Ale to już przeszłość…

Mer miasta zwrócił się obecnie do wilnian, aby zgłaszali swoje propozycje, dotyczące ożywienia alei. A że ci chcą głośnej muzyki, dyskotek, urządzenia przybytków „spod czerwonej latarni”, jest to, zdaniem ojców miasta, nie do przyjęcia. By jakoś wyjść z honorem z kłopotliwej sytuacji, postanowili więc, że z nastaniem ciepłych dni aleją (jej rekonstrukcja trwała sześć lat i zakończona została jesienią ub. roku) będą kursowały dwie konne karety: od dawnego sklepu braci Jabłkowskich (dziś hiszpańska Zara) do Sejmu i od Placu Katedralnego na Safianiki – obecnie kwartał Tymo.

Halina Jotkiałło

Wstecz