Jego Wysokość SŁOWO

Znów się spotykamy z profesorem Miodkiem

W przekonaniu, że czytelnikami niniejszej rubryki są moi rodacy na Litwie, którzy się językiem ojczystym interesują, chronią tę swoją wierną mowę jak potrafią, uważając ją za jedną z najważniejszych cząstek składowych osobowości człowieka, cieszę się wspólnie z nimi z tego, że od 15 stycznia TVP Polonia rozpoczęła nowy cykl poświęcony poprawności językowej. Ten program edukacyjny nazywa się Słownik polsko-polski i zastępuje emitowany w roku ubiegłym cykl Kurs języka polskiego – Profesor Smok i przyjaciele. Obiecuje być bardziej ciekawy od poprzedniego ze względu – jak podają jego twórcy – na nowoczesną formułę edukacji językowej.

Kilka programów już obejrzałam i wydaje mi się, że są atrakcyjne przede wszystkim ze względu na uczestnictwo w nich wybitnego językoznawcy, profesora Jana Miodka – członka Rady Języka Polskiego, członka Komitetu Językoznawstwa PAN, dyrektora Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Przy tym – co dla nas jest szczególnie przyjemne – doktora honoris causa Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.

Czytelnikom tej rubryki nie muszę chyba przypominać, że w cyklu Ojczyzna polszczyzna Profesor przez szereg lat uczył Polaków wrażliwości na piękno naszego języka, dbałości o jego poprawność. Rozległa wiedza wraz z ogromnym urokiem osobistym i charyzmą sprawiają, że dla niejednego telewidza każde spotkanie z Nim jest prawdziwą ucztą duchową. Używam czasu teraźniejszego „jest”, po pierwsze, wierząc, że jednak Ojczyzny polszczyzny do nas wrócą, a po drugie, dlatego, że w nowym cyklu znów mamy okazję spotykać się i ze słowem polskim, i z największym jego znawcą oraz orędownikiem. Emisja programu Słownik polsko-polski – w każdą niedzielę o 11.30, powtórka – we czwartki o 18.45 (czas litewski).

Właśnie przed chwilą obejrzałam kolejny program Słownika polsko-polskiego i po raz któryś stwierdziłam, że angielszczyzna coraz aktywniej wkracza do naszego języka. Jest to – użyję słów profesora Miodka – znakiem czasu i proces ten będzie się stale rozszerzał. Oczywiście, nie ma powodu do trwogi nad dalszym losem polszczyzny. Pod warunkiem jednakże, że będzie się to odbywało w ramach rozsądku.

Prowadząca program dziennikarka przytoczyła następujące przykłady: Nie trzeba autować roli ojca oraz Zabukowałem bilet. Ten, kto nie zna angielskiego, nie bardzo wie, o co chodzi. A chodzi o to, że nie trzeba lekceważyć, degradować, pomniejszać tej roli. Skoro więc mamy odpowiedniki polskie czy też z pochodzenia obce, jednak dawno przyswojone (degradować), to autowanie z całą pewnością nie jest nam potrzebne.

Przykład z zabukowaniem biletu, rodowodem ze Stanów, jest nieco inny. Zabukować znaczy: zarezerwować. Coraz więcej Polaków jeździ po świecie i kto wie, czy za lat parę ludzie ze zdziwieniem nie będą patrzeć na osobnika, który jeszcze, jak pisał poeta, „po tamtej stronie Wielkiej Wody” nie był. A tam każdy, Polak również, bukuje bilety. Po powrocie do Polski ludzie też zaczynają tak mówić. Wyraz ten, rzec można, jest poręczny, bez porównania łatwiejszy do wymówienia niż – też przecież nie rodzima, bo pochodząca z łaciny – rezerwacja. Bardzo możliwe, że to bukowanie na stałe zagnieździ nam się w języku.

Była też mowa o „epidemii zaimkowej”. Cóż to takiego? Otóż w ostatnich latach – na Litwie również – coraz częściej zaczęto, nie wiadomo dlaczego, stawiać zaimek mi na pierwszym miejscu w zdaniu. Przy czym również w mowie pisanej. Mam w swoim notesie wypisane takie oto zasłyszane i przeczytane – zwłaszcza na forach internetowych – przykłady z użyciem tego jednosylabowego zaimka enklitycznego, inaczej mówiąc, skróconego - mi: Mi się to nie podoba. Mi to nie pasuje. Mi się nie chce czytać takich postów. Mi brakuje rzeczowej rozmowy. Mi spodobała się ta puenta. Dziwne, ale tak mówią również ludzie wykształceni.

Tego rodzaju konstrukcje zdaniowe są oczywiście niepoprawne. Profesor Miodek uważa je za rażące błędy. Pierwszy wyraz w zdaniu musi być pod akcentem, tymczasem skrócona postać zaimka (mi) nie może mieć akcentu, bo ma tylko jedną sylabę. Nie mając własnego akcentu takie zaimki tworzą całość akcentową z wyrazem, który stoi przed nimi. A przed pierwszym wyrazem, jak wiadomo, nie stoi żaden inny. Nie pozostaje więc nic innego, jak te skrócone formy zaimków osobowych mi, ci, go, mu umieścić w środku zdania lub co najmniej na drugim miejscu.

Poprawnie zdania te brzmiałyby: To mi się nie podoba. Nie podoba mi się to. To mi nie pasuje. Nie pasuje mi to. Nie chce mi się czytać takich postów. Takich postów nie chce mi się czytać. Brakuje mi rzeczowej rozmowy. Rzeczowej rozmowy mi brakuje. Spodobała mi się ta puenta (tradycjonalistom pewnie bardziej się podoba również poprawna pointa). Ta puenta mi się spodobała. Zaznaczmy jednak, że znaczenie obu wersji powyższych zdań nie jest identyczne. Chociaż język polski jest językiem fleksyjnym, to znaczy opartym na odmianie wyrazów, ich szyk w zdaniu nie jest bez znaczenia.

Powyższe zdania można też zbudować inaczej, używając pełnej formy zaimka osobowego – mnie. Wtedy mogą się one znajdować na pierwszym miejscu: Mnie się to nie podoba. Mnie to nie pasuje. Mnie się nie chce czytać takich postów. Pamiętajmy jednak, że ten stojący na pierwszym, a więc eksponowanym miejscu zaimek również zmienia sens zdań, bowiem pada na niego akcent logiczny. Zgódźmy się, że o czym innym informuje nas zdanie: Mnie się nie chce czytać takich postów (ktoś inny niech sobie czyta, a ja nie chcę), a o czym innym: Takich postów nie chce mi się czytać (inne posty to może bym czytał, ale takich nie chcę; być może chodzi o wulgarne, których, niestety, na forach nie brakuje).

Od lat niemal alergicznie reaguję na wszelkie posiadanie rzeczy małych, znikomych, nieistotnych. Co i rusz słyszę i czytam, że ktoś posiada bilet, zaproszenie, nowe ubranie, dobry kontakt z kimś, modne buty, że samochód posiada system wentylacyjny, a pies posiada dobry węch.

Prawdopodobnie tak mówiący i piszący sądzą, że wyrazy posiadam, posiadać są bardziej eleganckie niż zwykłe mam, mieć i nie zdają sobie sprawy z tego, że taki błąd stylistyczny naraża na śmieszność. Nie chodzi tu bowiem o jakąś elegancję, lecz o niedostosowanie uroczystej formy do błahej treści. Dlatego szczególną przyjemność sprawiła mi pierwsza lutowa emisja Języka polsko-polskiego, w której profesor Miodek na przykładzie informacji z Wikipedii o tym, że kręgowce posiadają rozwinięte oczy, odniósł się do tego błędu stylistycznego, nazywając takie uroczyste, niezgodne z sytuacją posiadanie jako nieszczęsne.

A teraz zajrzyjmy do mojej skrzynki pocztowej, w której się znalazło wiele ciekawych nowości językowych. Chcąc przekazać Państwu jak najwięcej, postanowiłam nieco zmodyfikować ten przekaz. Myślę, że streszczenie pytań i odpowiedzi, których udzielają pracownicy naukowi z PWN i Uniwersytetu Śląskiego, pozwoli na znaczne zwiększenie tego materiału.

Jak akcentujemy Afryka, Ameryka, kronika, muzeum?

Wyrazy pochodzenia obcego na - ika, -yka, zgodnie ze zwyczajem językowym – należy akcentować na drugiej sylabie od końca (Afryka, Ameryka, kronika). W mowie starannej można akcentować trzecią sylabę od końca (Afryka, Ameryka, kronika). Wyraz muzeum akcentujemy na drugiej sylabie od końca (muzeum).

Jak brzmią w liczbie pojedynczej nazwy butów: japonki, klapki, oficerki, juniorki, tenisówki, walonki?

Coraz bardziej popularne sandałki o rodowodzie japońskim, z rzemykiem między pierwszym i drugim palcem, w liczbie pojedynczej mają żeńską formę: ta japonka. Podobnie żeńską formę mają pionierki: ta pionierka (wygodne buty sportowe o gumowej rowkowanej podeszwie i krótkiej cholewce) i tenisówki: ta tenisówka (płytkie sznurowane obuwie płócienne). Natomiast oficerki (buty o wysokiej sztywnej cholewce) w liczbie pojedynczej mają formę męską: ten oficerek. Jeśli chodzi o walonki, mają one formy oboczne, męską i żeńską: ten walonek i ta walonka. Również oboczne formy mają trampki (sportowe obuwie płócienne z krótką cholewką): ten trampek i ta trampka. Należy jednak zaznaczyć, że formy żeńskiej ta trampka niektóre słowniki nie rejestrują, inne dają jej kwalifikator potoczna.

Który zapis liczb jest poprawny, z kropką (20.000; 100.000; 5.000.000) czy ze spacją (20 000; 100 000; 5 000 000)?

W liczbach, które składają się z więcej niż czterech cyfr, oddziela się dla większej czytelności odstępem w postaci spacji tysiące, miliony, miliardy itd., np. 25 634; 104 958; 8 629 876. Do dzielenia liczb na grupy trzycyfrowe nie należy stosować kropki, przecinka. Liczb stojących po przecinku nie dzieli się na grupy trzycyfrowe (8,2462).

Czy należy mówić mimo to, że..., czy też mimo tego, że...?

Mirosław Bańko z PWN obie formy uważa za poprawne, choć pierwszeństwo daje formie mimo tego, że...

Jak poprawnie odmienić liczebnik milion w takich wyrażeniach, jak 1,8 miliona (milionów); 3,46 miliony (milionów); 8,47 miliony (milionów) ludzi.

We wszystkich wymienionych przykładach należy zastosować formę miliona (i czytać: trzy i czterdzieści sześć setnych miliona). Inna rzecz, czy nazwy ułamków w ogóle łączyć z rzeczownikiem osobowym? Trzy i czterdzieści sześć setnych miliona ludzi brzmi niezręcznie i niejasno. Lepiej by było powiedzieć trzy miliony czterysta sześćdziesiąt tysięcy ludzi, a zapisać 3 mln 460 tys. ludzi lub 3 460 tys. ludzi.

Co oznacza symbol ( – ) przed imieniem i nazwiskiem, np. prof. ( – ) Jan Kowalski?

Symbol taki zastępuje odręczny podpis na odpisach dokumentów.

Jak jest poprawnie: Nasza misja ma na celu zbadać niebo czy Nasza misja ma na celu zbadanie nieba?

Mieć na celu łączy się z biernikiem, a więc Nasza misja ma na celu zbadanie nieba. Przykłady połączeń z bezokolicznikiem trafiają się rzadko.

Coraz częściej słyszymy i czytamy o dealerach. Czy jest to osoba lub firma przeprowadzająca transakcje handlowe, jak podają podręczniki dla szkół handlowych, czy osoba sprzedająca na ulicach narkotyki?

W podręcznikach dość często uczymy czegoś, co nie znajduje odzwierciedlenia w języku potocznym. Na przykład przedmiot, który zwykły człowiek nazywa niewypałem, dla specjalisty jest niewybuchem, a o tym, co każdy Polak nazywa akacją specjaliści mówią robinia albo grochodrzew. Język oddaje inny, codzienny, zwykły obraz świata, który zmienia się wolno, ponieważ służy innym celom niż naukowy opis rzeczywistości. Dlatego dla wielu z nas jeszcze długo Pluton będzie planetą, królik – gryzoniem (a nie, jak chcą teraz zoologowie, zajęczakiem). Ważne jest, że naukowy obraz świata nie jest lepszy od potocznego. One po prostu służą różnym celom. Dziś wyraz dealer ma oba znaczenia.

Jak brzmi słowo magister w liczbie mnogiej – magistrzy czy magistrowie?

Forma magistrzy brzmi nieprzyjemnie, a magistrowie nie dość, że są fonetycznie łatwiejsi, to jeszcze zawierają końcówkę -owie, która uchodzi za godnościową. Mimo to magistrowie i magistrzy występują w polszczyźnie jednakowo często. Natomiast profesorowie są w Korpusie Języka Polskiego przeszło dwadzieścia razy częstsi niż profesorzy.

Tyle na dziś. Wdzięczna będę Czytelnikom za jakiekolwiek propozycje, a także opinie na temat nieco zmodyfikowanej rubryki „Jego Wysokość SŁOWO”.

Łucja Brzozowska

lucjab@takas.lt

Wstecz