15. międzynarodowe targi turystyczne

Zwiedzić, poznać, wypocząć!

Czy aby jak „rekin” z „płotką”?

Ilekroć z dziennikarskiego obowiązku byłem obecny na turystycznych targach „Vivattur”, za każdym razem opuszczałem je w poczuciu niedosytu, a nawet zażenowania, że nasza Macierz, czyli Polska, tak skromnie tu wypada. Nie kryłem podziwu, a po części też zazdrości dla prezentacji z jakże wielką pompą egzotycznych wybrzeży Adriatyku czy Hawajów, „sideł” zastawianych na ewentualnego przybysza do Grecji, Francji, Czech lub Słowacji, rozdawanych na grube tony materiałów reklamowych, ukazujących piękno i możliwości wypoczynku w krajach położonych od Litwy naprawdę za siedmioma morzami i siedmioma górami.

Tymczasem nasz bezpośredni sąsiad zza południowo-zachodniej „miedzy” jakoś nie chciał turystycznie się sprzedać, oferując to, co naprawdę warte obejrzenia, albo miejscowości, gdzie ciałem i duszą wypocząć można. Tym bardziej, że pozostali zza „miedzy” – Łotwa, Estonia, Białoruś bądź Rosja dwoiły się i troiły wręcz, by wykorzystać wileńskie targi do promocji własnych krajów poprzez turystykę, która ma przecież to do siebie, że może stać się źródłem jakże znaczących dochodów budżetowych.

Denerwując się takim stanem rzeczy, płodziłem pytania „czemu tak jest”? I nie zadowalały mnie jakoś odpowiedzi samemu sobie, że Polska raczej skłonna otwierać się na Zachód niż na Wschód, oczekując stamtąd przybyszy ze znacznie bardziej pękatymi portmonetkami, albo że Litwa terytorialnie i ludnościowo stanowi zbyt małą „płotkę”, by turystyczny „rekin” znad Wisły miał potrzebę zabiegania o jej względy. Olewając zdecydowanie krocie zamieszkałych tu od dziada pradziada rodaków, dla których podróże do Macierzy niosą jakże znaczący dodatkowy ładunek emocjonalny.

Toż dopiero prezentacja!

Tak to niepocieszony byłem przez kolejne „Vivattury”, aż stało się: tego roku podczas piętnastych z kolei targów, które na przełomie lutego i marca br. miały tradycyjnie miejsce w Wileńskim Centrum Wystawienniczym „Litexpo”, i na moim podwórzu „zaświeciło słońce”. A to przede wszystkim za sprawą stoiska, urządzonego w jakże widocznym miejscu (bo to też jest tak ważne!) wspólnie przez Podlasie, Lubelszczyznę oraz Warmię i Mazury, czyli przez tę połać Polski, dokąd z Litwy naprawdę ręką sięgnąć.

Natomiast brawa szczególne należą się Krainie Tysiąca Jezior, za jaką uchodzą Warmia i Mazury. Bo, żeby je turystycznie promować, pofatygował się przybyć sam Jacek Protas, marszałek województwa ze stolicą w Olsztynie, mając u boku dyrektora wojewódzkiego Departamentu Turystyki Stanisława Harajdę, starostę ostródzkiego Włodzimierza Brodiuka, przewodniczącego Rady powiatu ostródzkiego Bogdana Purzyckiego oraz członka zarządu tegoż powiatu – Jerzego Adamowicza.

Korzystając z pobytu w Wilnie, wyżej wymienieni skrzyknęli oraz zaszczycili swą obecnością konferencję dla wszystkich chętnych, kogo temat mógł zainteresować. A – przyznać trzeba – na sali było naprawdę ludno, przy czym znaczny odsetek stanowili przedstawiciele mass mediów oraz litewskich biur turystycznych, co rokuje naprawdę obiecujące nadzieje, że prezentacja ta może w przyszłości dać dobre wschody. W postaci większych i mniejszych grup zorganizowanych jak też osób indywidualnych, chcących zażyć odpoczynku na łonie tutejszej przyrody, której urok naprawdę potrafi zniewolić. Przecież 30 proc. powierzchni województwa stanowią lasy, a 6 proc. tworzące gigantyczną sieć wodną jeziora, rzeki, strumienie i kanały. Warmia i Mazury – to cicha ziemia, gdzie czas płynie jakże nieśpiesznym rytmem, pozwalając cokolwiek wytchnąć od szalonego tempa życia we współczesnym świecie.

Można tu się zaszyć w dziewicze zakątki natury, złapać wiatr w żagle na Wielkich Jeziorach Mazurskich, pretendujących zresztą do miejsca na liście geograficznych współczesnych cudów świata. Co zresztą tak chętnie czynią miłośnicy tej romantycznej formy wypoczynku na wodzie z Polski i Europy. Zimą natomiast, gdy tafle wodne skuwa mróz, żeglarzy luzują amatorzy bojerów, lodowego windsurfingu, ścigania się na wyścigowych sankach.

Słowem, na brak atrakcji nie da się tu narzekać przez okrągły rok. Tym bardziej, że czym bogate, tym rade przybyszom są campingi, pensjonaty, domy wypoczynkowe albo luksusowe hotele, wśród których na czoło wysuwa się ten w Karnitach, oferujący noclegi z klasą nie lada, gdyż po części w romantycznym neogotyckim XIX-wiecznym zamczysku. Dla uciekających od miejskiego zgiełku jak znalazł są natomiast liczne zagrody, wyspecjalizowane w turystyce wiejskiej. Wtopione nieraz w zupełne odludzie, gdzie racząc się zdrową żywnością można zawrzeć przyjaźnie z bocianami, żubrami, kormoranami, wilkami bądź rysiami.

Wyjątkowa w swym pięknie flora i fauna – to wcale nie jedyny „magnes”, ściągający turystów na północny wschód Polski. O długich i burzliwych dziejach tych ziem zaświadcza krocie pomników bytności tu człowieka od jakże zamierzchłych czasów. Kurhany sprzed 2500 lat, grodziska staropruskie i jaćwieskie, tajemnicze ołtarze ofiarne i tzw. baby kamienne z czasów pogańskich, liczne zabytki okresu średniowiecza, renesansu i baroku, sanktuaria i miejsca kultu religijnego ze Świętą Lipką włącznie, gdzie widok organów mimowolnie dech zapiera – to wszystko stanowi niepowtarzalną wizytówkę Warmii i Mazur.

Kto chce wtopić się w historię, koniecznie musi też zahaczyć o Grunwald, gdzie 15 lipca 1410 roku miała miejsce największa z bitew średniowiecza, przypieczętowana klęską zakonu krzyżackiego i zarazem wspólnym triumfem Orła Białego, Pogoni tudzież całej antykrzyżackiej koalicji, o Frombork, gdzie 46 lat swego życia spędził i znalazł spoczynek wieczny największy astronom świata Mikołaj Kopernik – ten, który „wstrzymał słońce, a ruszył ziemię”, albo o złowieszczo brzmiący Gierłoż, gdzie w czasach II wojny światowej faszystowskie Niemcy urządziły w bunkrach imponującą kwaterę dla samego Adolfa Hitlera, tzw. „Wilczy szaniec”. Unikatową na skalę światową wizytówką Warmii i Mazur jest też liczący 147 km, a zbudowany 150 lat temu Kanał Ostródzko-Elbląski, uchodzący za inżynieryjny majstersztyk malowniczy ciąg wodny, skonstruowany tak, że równa 99 metrom różnica poziomów wód między jeziorami niwelowana jest poprzez 5 pochylni, którymi statki i żaglówki przewożone są na specjalnie skonstruowanych szynowych wózkach-platformach, połączonych linami (poprzez koła zamachowe) z turbinami napędzanymi energią spadającej wody.

Jeśli do powyższych atrakcji dorzucić niepowtarzalne specjały regionalnej kuchni, a rozkosze dla podniebienia ubogacić ofertą kulturalną w postaci festynów ludowych, festiwali muzyki rozrywkowej i poważnej, widowisk teatralnych i kabaretowych, spotkań poetyckich albo spektakli operowych, naprawdę trudno się oprzeć, by nie wybrać się w bliższe i dalsze okolice Olsztyna, skąd po kilku, kilkunastu albo kilkudziesięciu dniach naprawdę żal będzie odjeżdżać.

Otwarci na siebie

Wypada też pamiętać, że Warmia i Mazury okazały się niezwykle gościnne dla wielu rodaków, których z szeroko pojętych naszych stron po drugiej wojnie światowej zmiotły fale repatriacyjne. Nic więc dziwnego, że wilniuków można tu spotkać na każdym kroku. Ściągają oni też tłumnie na imprezy kulturalne z Kresami w tle, czego przykładem festiwale w Mrągowie albo doroczne Kaziuki. Gościnność tych tak wielce doświadczonych losem ludzi, co szczególnie dotyczy starszej generacji, naprawdę nie zna granic. Niczym z rogu obfitości mnożą się tu też odruchy serc, kiedy trzeba zorganizować akcje pomocy dla rodaków mieszkających dziś na Litwie. Zresztą, nie brak owocnie współpracujących ze sobą poszczególnych gmin, szkół bądź placówek kulturalnych.

Ostatnio współpraca ta znalazła kolejny przejaw. Chodzi o to, że w przededniu targów „Vivattur” w siedzibie samorządu rejonu wileńskiego jego mer Maria Rekść wraz ze starostą gminy ostródzkiej Włodzimierzem Brodiukiem sygnowali podpisami umowę o współpracy. Jak twierdzi gość z Macierzy, współpraca ta zyska naprawdę niejedno imię, gdyż zahaczy o kulturę, oświatę, wymianę młodzieży, do czego mają też dopingować pozyskiwane na podstawie wspólnie opracowanych projektów fundusze z Unii Europejskiej, sprzyjające zacieraniu granic poprzez kontakty międzyludzkie.

„Możemy wam nawet desant bocianów przysłać, żeby cokolwiek wyż demograficzny na Wileńszczyźnie spowodować – żartuje pan Brodiuk. Wie zresztą, co mówi, gdyż na Warmii i Mazurach w okresie letnim gnieździ się aż około 12 proc. europejskiej populacji tych ptaków, a w najbardziej zapewne „zabocianionej” w Polsce wsi Żywkowo doliczyć się można nawet 40 (!) gniazd klekocących okazów. Na serio dodaje natomiast, iż zbliżeniu Wileńszczyzny z gminą, której ster dzierży, będzie też wielce sprzyjała jakże pomocna, by się poznać, turystyka.

Rejon wileński zaprasza

A w tym miejscu wypada wyrazić wielką radość, że rejon wileński nie szczędzi wysiłku, by nie być białą plamą na turystycznej mapie Litwy, czemu też służy stała (tego roku znaczona już numerem 14) obecność na targach „Vivatturu”. Z inicjatywy wydziału kultury, sportu i turystyki organizowane są stoiska, mające ukazać warte zwiedzenia bądź wypoczynku okoliczne Wilnu miejscowości. Tego roku do udziału zaproszono Regionalny Park Wilii oraz Zrzeszenie Zagród Turystyki Wiejskiej.

Żeby było bardziej poglądowo, przez trzy dni trwania targów własny kunszt na żywo prezentowali słomkarze – bracia Jonas i Viktoras Kutkowie z Bezdan, palmiarka z Krawczun Ola Kunicka oraz mistrzyni wycinanek Joana Imbrasiene z Glinciszek. Było na co popatrzeć, oj było! A i chętnych, żeby naocznie się przekonać, jak te cuda ludowego rękodzieła powstają, nie brakowało.

Wielce chwalebne, że ostatnio zabrano się do eksponowania walorów wypoczynkowych „naszej strumieni rodzicy” – Wilii, o co usilnie zabiega Regionalny Park jej imienia, który na początku bieżącego roku w podwileńskich Duksztach otworzył Centrum Zwiedzających Regionalny Park Wilii, pomagające (również dzięki łączom internetowym) uzbroić się w wyczerpującą informację o tym, co sobą przedstawia ten unikalny zakątek.

Coraz śmielej po opornym początku w okolicach Wilna poczyna sobie agroturystyka. Dzisiaj swe oferty na specjalnie wydanym prospekcie reklamowym zgłasza już 17 zagród, a ich liczba – zdaniem prezesa branżowego zrzeszenia Vincasa Kuncy – będzie stale wzrastała. Cóż, trzeba mieć nadzieję, że wśród nich znajdą się kolejni nasi rodacy, gdyż jak na razie gościć w swych progach tych, kto pragnie zażyć cokolwiek spokoju, uciekając z jakże rozedrganej codzienności litewskiej stolicy, chęć wyrażają jedynie Teresa i Zygmunt Matukańscy z Mejszagoły.

By bardziej turystycznie wypromować rejon wileński, wydano ostatnio dwa kolejne foldery. Jak wyjaśnia Grażyna Gołubowska – st. specjalistka wydziału kultury, sportu i turystyki stołecznego rejonowego samorządu, pierwszy z nich pomocny jest w poznaniu dziedzictwa sakralnego, w czym opisowi poszczególnych świątyń towarzyszy mapka, na której zostały one zlokalizowane, a drugi, nosząc mówiący sam za siebie tytuł „Rejon wileński zaprasza”, ukazuje to, co jest poniekąd jego wizytówką: m. in. palmy, Borejkowszczyznę, jako miejsce pobytu „lirnika wioskowego” Władysława Syrokomli, letnią rezydencję Marszałka Józefa Piłsudskiego w Pikieliszkach, regionalny park Oświe, ulicową wieś Szyłany, tatarskie meczety, geograficzne centrum Europy w Purnuszkach i założony tam park rzeźb pod otwartym niebem, unikatowy kościół w Suderwie czy też dwa punkty Południka Struvego. Trzeba przyznać, że te wydawnicze nowinki cieszyły się dużym zainteresowaniem odwiedzających pomysłowo urządzone stoisko rejonu, gdzie można też było otrzymać wyczerpującą informację o bazie noclegowo-żywieniowej, trasach pieszych, rowerowych bądź kajakowych.

Tegoroczny „Vivattur”, uchodzący za największą tego typu imprezę wystawienniczą w całej Nadbałtyce, mimo kryzysowej rzeczywistości mógł imponować rozmachem. Na powierzchni ponad 2 tys. metrów kwadratowych swe oferty turystyczne zaoferowało 210 uczestników z 23 zakątków świata, nieraz jakże egzotycznych. Na grube tony wypadło też liczyć materiały reklamowe, jakie otrzymywał każdy chętny. Cóż, teraz wypada tylko życzyć, by przełożyły się one wprost proporcjonalnie na rzesze turystów, zdradzających tak zakorzenioną w człowieku chęć poznania, zwiedzania bądź treściwego wypoczynku.

Henryk Mażul

Wstecz