Odbywał się w tym roku nie na imieniny Kazimierza, lecz w dniach 6-8 marca. Przebiegał pod znakiem marnej pogody. Szczególnie w niedzielę, od południa lało. Kiermasz zmienił w tym roku organizatora. Jest nim spółka „Concept Events & Media”. Wydaje się, że wyszło to na dobre, gdyż dotrzymano słowa zapowiedzianej wojnie napływowi „chińszczyzny”. A choć coś niecoś udało się przemycić z tego odległego kraju, dominowały tzw. wyroby rzemiosła ludowego.

Wzorem dawnego Kaziuka byli przybysze z innych krajów, w tym – z Polski. Szczególnie piękna, o wesołych, jaskrawych barwach była tamtejsza ceramika. 1000 stoisk, kilkadziesiąt godzin maratonu koncertowego, blisko 40 występujących zespołów. W sobotę – pochód z okazji koronacji św. Kazimierza – patrona Litwy.

Przebierańcy prezentowali stroje i chorągwie dawnych cechów rzemieślniczych, artyści paradowali w strojach ludowych, mistrzowie ze swoimi wyrobami. Wszystko to ruszyło od al. Giedymina w kierunku Placu Ratuszowego (Plac Katedralny tym razem wyłączony został z imprez kaziukowych. Jest to pewnie dmuchanie na zimne po ekscesach nocy noworocznej).

Wyrobów – dużo, przeważały ciekawe i gustowne (szczególnie ceramika, wikliniarstwo, kowalstwo), kupujących – mniej. Pewnie wpływ aury i wymuszonego oszczędzania. Ale przy stoiskach z artykułami spożywczymi – ogonki, szczególnie kupowano chleb wiejski. Wesoło było w okolicach Akademii Sztuk Pięknych przy dawnej ul. św. Anny – obecnej Maironio, gdzie królowała młodzież akademicka z własnym programem. Wzruszająco wypadła ekspozycja z wyrobami osób niepełnosprawnych, zrzeszonymi w dziennym centrum „Šviesa” („Światło”). Ukłon w stronę tych, którzy pracują z tymi ludźmi, jakże utalentowanymi i wrażliwymi na piękno. Po al. Giedymina snuły się dwa zaprzęgi konne, ale chętnych przejażdżki było niewielu.

Kochają na Litwie rekordy. Jest specjalna księga, do której wpisano już ponad 2 tysiące niesamowitych rzeczy i wydarzeń. Podczas tegorocznego Kaziuka padły kolejne: na kiermasz przywieziono kłódkę (metalowy zamek) o wadze 70 kg, siekierę – 30 kg, 4-metrową piłę, sporządzono 6-metrową wycinankę z papieru, uwito palemkę, liczącą 5 cm i palmę wysokości 6 m 40 cm. Ta ostatnia jest dziełem podwileńskiej palmiarki Teresy Michalkiewicz. Uwita (pomagała pani Teresie córka) z prawdziwych ususzonych kwiatów jest piękna i imponująca. Najprawdopodobniej trafi też do światowej księgi rekordów Guinnessa.

Halina Jotkiałło

Wstecz