Klub sportowy „Polonia” Wilno powołał szkółkę piłkarską

Niech nam urośnie Lubański, Deyna, Boniek...

Prezes klubu sportowego „Polonia” Wilno Stefan Kimso, jak też ci, co to obecnie, broniąc barw piłkarskiej jedenastki o identycznej nazwie, uchodzą za weteranów, nie kryli, że taki dzień marzył się im od dawna. Tym z większą radością powitali więc 14 marca br., na kiedy wyznaczono powołanie do życia szkółki piłkarskiej dla szkolenia narybku dla drużyny. Mający w nogach jakże niejeden mecz i strugi przelanego na treningach potu Wiktor Filipowicz, Roman Kuncewicz, Tadeusz Jurgielewicz, bracia Witold i Andrzej Rudziańcowie potraktowali – widać – powagę chwili z namaszczeniem szczególnym. Na długo przed wyznaczoną godziną przybyli bowiem do sali sportowej Wileńskiej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II albo w galowych klubowych dresach z dynamicznym orłem na piersiach, albo nawet w garniturach i pod krawatami.

By co się odwlekło, nie uciekło, w sposób szczególny przyczynił się wspomniany Witold Rudzianiec. Świadomy, że przeciętna wieku w drużynie stromo pnie się wzwyż, a ciążące na karkach krzyżyki powodują coraz większą zadyszkę, gdy wypada walczyć z wiekowo znacznie bardziej młodszymi rywalami, po naradzie ze Stefanem Kimsą podjął się on jakże szczególnego zadania. Polegającego na odłowieniu ze stołecznych polskich szkół młodszej i starszej wiekiem dziatwy, by następnie poprzez systematyczne treningi wychować tych, kto po pewnym czasie godnie zastąpi ich na boisku.

Nim 15 nastolatków udało się do sali sportowej i na dobre zbratało się z futbolówkami, na korytarzu, gdzie zawieszono atrybuty klubowe i wystawiono zdobyte dotąd przez drużynę największe trofea, przechowywane na co dzień w siedzibie klubu w popiwnicznych pomieszczeniach Domu Kultury Polskiej w Wilnie, miałem zaszczyt wraz ze Stefanem Kimsą przywołać w pigułce dzieje Klubu Sportowego Polaków na Litwie „Polonia”, który notabene 18 marca przyszłego roku ukończy równe 20 lat.

Po części uroczystej przyszła natomiast ta bardziej prozaiczna, choć kto wie, czy nie oczekiwana z największą niecierpliwością przez młodych futbolowych adeptów chwila. Chwila, kiedy mogli dotknąć piłki, by spróbować ulokować ją w siatce bramek. Żeby upewnić się, co przybyli potrafią w piłkarskim kunszcie, zarządzono na początku „egzamin” z żonglerki, po czym każdy otrzymał szansę wcelowania do obręczy przymocowanych u spojenia słupków z poprzeczką bramek, a więc znakujących trafienia idealne, czyli tzw. „dziewiątki”, czemu towarzyszyły emocje szczególne. Zaraz potem prowadzący zajęcie Andrzej Rudzianiec i Edward Tuczyński podzielili przybyłych na cztery drużyny, urządzając między nimi rywalizację w slalomowym dryblingu, a uroczyste otwarcie szkółki piłkarskiej wieńczył mini-turniej drużyn w 5-osobowych składach, pozwalający rwącym się do walki chłopakom zostać strzelcami pierwszych goli i poczuć smak zwycięstw.

„Te chęci i gorliwość w poznawaniu piłkarskich arkanów zadecydują o wszystkim. Nie jest przecież tajemnicą, że każdy, nawet największy talent, wypada podbudować pracą. Z tego, co zauważyłem, kilku chłopaków zdradza zadatki na naprawdę dobrych graczy. Jeśli się nie zniechęcą, w przyszłości możemy mieć z nich wielką radość” – oto jak lakonicznie skomentował „pierwsze koty za płoty” Tadeusz Jurgielewicz.

21 marca w sali sportowej „u Jana Pawła II” zarządzono pierwszy trening, który, podobnie jak kolejne, poprowadził Edward Tuczyński. Na razie odbywają się one raz tygodniowo. Potem za zgodą jak młodych adeptów futbolu tak też ich rodziców te mogą być zagęszczone nawet do 4-5 zajęć. Otwarta też jest oczywiście lista chętnych. A więc każdy, komu marzy się kariera Włodzimierza Lubańskiego, Kazimierza Deyny bądź Zbigniewa Bońka, może tu przyjść, a zostanie przyjęty.

Henryk Mażul

Wstecz