Uczczono 20-lecie Związku Polaków na Litwie

Jak sięgam pamięcią, wiosna-1989 nie miała w naturze znamion szczególnych. Podobnie jak doroczne kuzynki tonęła w zieleni i ptasich trelach, buszowała w kwiatach. A jednak była to pora niezwykła, zaiste historyczna, gdyż znaczona jakże imponującym naszym narodowym odrodzeniem, czego kołem zamachowym był Związek Polaków na Litwie. Po tym, gdy na zjeździe w dniach 15-16 kwietnia zostało weń przekształcone działające od 5 maja 1988 roku Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polaków na Litwie.

Nietrudno więc obliczyć, że ta sztandarowa organizacja w połowie kwietnia doliczyła się jakże krągłych 20 lat istnienia. Żeby dodać jubileuszowi splendoru, związkowe kierownictwo zdecydowało przenieść jego obchody na 2 maja. I nie bez kozery: przecież tego dnia wszędzie tam, gdzie biją serca potomków legendarnego Lecha, obchodzony jest Światowy Dzień Polonii i Polaków za Granicą oraz święto tak nam drogiej biało-czerwonej flagi.

Tę rangę jubileuszu miał ponadto spotęgować uroczysty przemarsz ulicami Wilna. Jakże dobitnie dowodzący, że Polacy na Litwie mimo tylu dziejowych prób nie dali się wynarodowić, heroicznie warując przy mowie, tradycjach i wierze przodków. Warto przypomnieć, że po raz pierwszy taki przemarsz z inicjatywy Związku Polaków na Litwie zorganizowano u nas w roku 2004. Wtedy to po uroczystym złożeniu kwiatów i wieńców przy grobie Matki i Serca Syna na wileńskiej Rossie i Mszy św. pod otwartym niebem u stóp Tej, co w Ostrej świeci Bramie, liczący ponad 10 tysięcy osób tłum wileńską Starówką podążył w kierunku Pałacu Sportu, pod którego sklepieniami przez kilka godzin trwał maraton koncertowy na jakże swojskiej sercu ojczystej nucie.

W roku ubiegłym doszło do powtórki rzeczonej manifestacji polskości, kopiującej w lwiej części scenariusz tej sprzed czterech lat. Znów więc Serce Marszałka na wileńskiej Rossie dosłownie utonęło w wieńcach i kwiatach, doczekało się głęboko natchnionych, przetkanych patriotyzmem przemówień. A potem Ostrobramska Pani musiała rzucać jakże rozległe spojrzenie, by ogarnąć polską wspólnotę narodową, własny lud Boży, przybyły, by pojednać się z Chrystusem Panem w modlitwie. Pokrzepione nią tłumy przemaszerowały natomiast Starówką wileńską do Ogrodu Bernardyńskiego, by do późnego wieczora uczestniczyć tam w majówce o biało-czerwonych barwach.

Tego roku mieliśmy po raz trzeci odpowiedzieć na apel Związku Polaków na Litwie „Abyśmy byli jedno...”. Że nie pozostał on li tylko pobożnym życzeniem i wołaniem na puszczy, jakże dobitnie dowodzi około 8 tysięcy rodaków, jacy w pierwszą sobotę maja zgromadzili się na Placu Niepodległości przy litewskim Sejmie. Czyli tu, gdzie ostatnio mają miejsce liczne akcje protestacyjne zdesperowanych niemożliwością wiązania przysłowiowego końca z końcem obywateli wobec władz, jakoś niezdolnych, by im cokolwiek ulżyć.

Jeśli jednak któryś z decydentów miał noc bezsenną, czy aby Polacy, mający – jako mniejszość narodowa – swój dodatkowy rachunek krzywd, nie zechcą rzucanymi jajkami znieważyć majestat litewskiego parlamentu – to naprawdę niepotrzebnie. Bo myśmy – mimo kryzysowego brzemienia tego dnia jakoś szczególnie rozprostowani fizycznie i duchowo – przybyliśmy tu jedynie po to, by uformowawszy szeregi ruszyć główną arterią Wilna – aleją Giedymina i dalej ulicami Wileńską i Niemiecką ku Tej, co w Ostrej świeci Bramie. Wzorem pielgrzymów, jakże wytrwale zdążających krok po kroku, by stanąć sam na sam przed Jej cudownie świętym Obliczem.

Krocie biało-czerwonych flag, transparenty o patriotycznej treści, stroje ludowe, mundury kombatantów i harcerzy – wszystko to stanowiło jakże czytelny znak naszej obecności w Anno Domini 2009 na ojczystej ziemi. Mimo tego, że po II wojnie światowej zostaliśmy jakże dotkliwie przetrzebieni wywózkami i tzw. repatriacją, choć próbowano nas rusyfikować, lituanizować, asymilować, ateizować. Bok o bok w kolumnie, jaka rozciągnęła się na dobrych kilkaset metrów, kroczyli rodacy z Wilna, Niemenczyna, Bujwidz, Solecznik, Ejszyszek, Trok, Święcian, Szyrwint, Kiejdan, Jeziorosów, Turmont, Kłajpedy…

Jej szpicę, jak i podczas obu poprzednich przemarszów, tworzyła dziarsko grająca orkiestra „Trimitas” oraz urocze podtańcowujące i wymachujące kolorowymi pomponami dziewczęta. Tuż za nimi defilowało kierownictwo Związku Polaków na Litwie w osobach posła na Sejm RL, prezesa Michała Mackiewicza oraz wiceprezesów Stanisława Pieszki i Pawła Biełousa, prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm RL Waldemar Tomaszewski. Dostojnego kroku dotrzymywali im przybyli do Wilna, by uczestniczyć w uroczystościach goście z Macierzy: wicemarszałek Sejmu RP Jarosław Kalinowski, senator Maria Pańczyk-Pozdziej oraz korpus dyplomatyczny RP w Wilnie na czele z ambasadorem Januszem Skolimowskim.

Co tam mówić, na pewno bynajmniej nie wszystkim ta imponująca manifestacja polskości przypadła do gustu. Kogo niczym korniki drewno toczą wciąż nacjonalistyczne fobie i antypolskie uprzedzenia, ten stojąc na chodniku do złudzenia przypominał słupy solne, mruczące coś tam z dezaprobatą pod nosem. Choć na pewno też niejednemu przyglądającemu się przemarszowi ręce mimowolnie złożyły się do oklasków na znak podziwu. Brawami i gorącymi okrzykami witali natomiast kroczących turyści z Polski, którzy w okolicach Święta Konstytucji 3 Maja zwykli jakże tłumnie nawiedzać Wilno.

Po Mszy św. przed wizerunkiem ostrobramskiej Madonny, celebrowanej przez księdza prałata Jana Kasiukiewicza w intencji zamieszkałych na Litwie Polaków, obchody jubileuszu 20-lecia ZPL oraz Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą przeniosły się do stołecznej hali koncertowej „Utenos arena”, gdzie miała miejsce uroczysta gala.

Zgodnie z tradycją, zainaugurowało ją wykonanie na stojąco „Roty” – hymnu, który każe się rozprostować i wcale nie wstydzić się łzy, co to w oku zawiruje. Zaraz potem głos zabrał prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz. Po serdecznym przywitaniu zgromadzonych nawiązał on do początków organizacji, oddając dań wdzięczności wszystkim, kto w przekroju 20 lat nie szczędził sił, by ta wzrastała w potęgę. Nie omieszkał przywołać też tych, kogo już nie ma na liście żyjących, wymieniając imiennie odeszłego niedawno w zaświaty naszego wielkiego Przyjaciela i Orędownika prof. Andrzeja Stelmachowskiego, wieloletniego przewodniczącego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Zaproponowana przez prezesa Mackiewicza symboliczna minuta ciszy stała się jakże wymownym znakiem pamięci i wdzięczności obecnych na sali dla zmarłych członków, przyjaciół i sympatyków organizacji, utożsamianej z lokomotywą naszego narodowego odrodzenia w końcu lat 80. ubiegłego stulecia. W słowa niezwykle serdeczne oprawił też mówca podziękę dla Macierzy za zrozumienie naszych potrzeb, Jej wsparcie moralne i materialne.

Jakże nośnymi wyrazami tego „pokrzepiania serc” były odczytane listy gratulacyjne prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Marszałka Sejmu RP Bronisława Komorowskiego, Marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza oraz prezesa Rady Ministrów RP Donalda Tuska. A – przyznać trzeba – we wszystkich niczym refren przeplatała się podzięka za patriotyczną postawę, podziw dla dorobku, uznanie dla podtrzymywania tożsamości narodowej, życzenia sukcesów na przyszłość.

W podobnej tonacji było też utrzymane niezwykle emocjonalne wystąpienie obecnego na sali wicemarszałka Sejmu RP Jarosława Kalinowskiego. Na jego wstępie dostojny gość pozwolił sobie zadać pytania: co to jest Ojczyzna, miłość do niej, do ziemi ojczystej, co to jest tożsamość narodowa, co to jest przywiązanie do tradycji i kultury narodowej? Odpowiadając na pierwsze z nich mówca przytoczył napis znad bramy najstarszego cmentarza Pękowe Brzysko w Zakopanem, sprowadzający się do twierdzenia, że „Ojczyzna – to ziemia i groby”. „A jeżeli tak – to znajdujemy się na ojczystej ziemi, bo tu są groby przodków. Przodków, którzy przez pokolenia tej ziemi bronili, dla której oddawali całego siebie włącznie z życiem. Żeby natomiast poznać odpowiedź na wszystkie pozostałe pytania albo inaczej, żeby ją poczuć całym sercem, trzeba 2 maja przyjechać do Wilna” – mówił wicemarszałek polskiego parlamentu, nie kryjąc wzruszenia i dziękując rodakom za „tak gorące polskie serca, które tu biją”.

Mimo zdecydowanie uroczystej treści listów gratulacyjnych prawie wszystkie zahaczały też jednak o problemy, z jakimi się borykamy. Wyraz tego dał chociażby prezes Rady Ministrów RP Donald Tusk:

„Znam trudności, z jakimi spotykacie się na co dzień. Szczególną troskę budzą problemy polskiej oświaty, której rozwój słusznie ustanowili Państwo priorytetem swoich działań. Problemem pozostają także trudności w relacjach z władzami Litwy, związane z pisownią imion i nazwisk w dokumentach tożsamości, umieszczaniem tablic z nazwami w języku mniejszości, nierozwiązane od wielu lat kwestie zwrotu ziemi byłym właścicielom czy ostatnio podważanie lojalności posiadaczy Karty Polaka wobec Republiki Litewskiej.

Mój Rząd i ja osobiście przedstawiamy postulaty poprawy warunków funkcjonowania mniejszości polskiej podczas wszystkich spotkań z władzami Litwy. Chciałbym Państwa zapewnić, że dokładam starań, by strategiczne partnerstwo pomiędzy Polską i Litwą rozwijało się przy pełnym poszanowaniu praw mniejszości polskiej na Litwie”.

Stanowcze zatroskanie wyraźnym marudzeniem strony litewskiej w załatwianiu żywotnie ważnych postulatów zamieszkałych na Litwie rodaków wyraził też w swym przemówieniu cytowany już wicemarszałek Sejmu RP Jarosław Kalinowski mówiąc:

„W kwietniu minęło 15 lat od podpisania Traktatu polsko-litewskiego, bardzo dobrego dokumentu, regulującego relacje między naszymi bratnimi państwami. Ale nie można uciekać od prawdy. Trzeba powiedzieć, że 5 lat po wejściu Polski i Litwy do Unii Europejskiej i po 15 latach od podpisania Traktatu polsko-litewskiego na bardzo dobre relacje międzypaństwowe cieniem kładzie się niezrealizowanie przez naszych przyjaciół litewskich zapisów dotyczących gwarancji dla mniejszości polskiej na Litwie. Tak dalej być nie może. Z tego miejsca zwracam się więc z gorącą prośbą do naszych kolegów – parlamentarzystów litewskich, aby wreszcie te sprawy uregulować. Bo przecież źle by o nas, o naszych wzajemnych relacjach świadczyło, gdybyśmy zaczęli dochodzić tych praw przed europejskim trybunałem. Wierzę, że do tego nie dojdzie. Będziemy dyskutować o tych kwestiach na najbliższym zgromadzeniu Sejmu litewskiego oraz Sejmu i Senatu polskiego, które już za tydzień odbędzie się tu, w Wilnie. Będziemy podsumowywać 15-letnią realizację Traktatu polsko-litewskiego i zapewniam Was, że sprawy mniejszości polskiej na Litwie zajmą w tej debacie absolutnie pierwsze miejsce”.

Chyba każdy siedzący na widowni wyraził życzenie, by słowa te nareszcie znalazły praktyczne wcielenie. Trafiając wprawdzie raczej do ucha Panu Bogu, gdyż na sali, mimo zaproszenia do udziału w uroczystościach całej litewskiej „wierchuszki”, nikt nie pofatygował się zaszczycić je swoją obecnością, co jakże dobitnie dowodzi o iście macoszym nastawieniu rodzimych mężów stanu do największej na Litwie mniejszości narodowej. Pytanie, ile lat jeszcze musi upłynąć, by owe nastawienie się zmieniło, pozostaje otwarte.

Na szczęście, zgromadzeni tego dnia na sali byli zdecydowanie bardziej skłonni bawić się i świętować niż rozpamiętywać „gorzkie żale”. Ledwie więc ponad 80-osobowy chór łączony w towarzystwie orkiestry kameralnej „Mezzo” oraz zespołu instrumentalnego LRT pod wprawną batutą Edwarda Trusewicza (notabene na co dzień sekretarza ZPL) intonował którąś z pieśni patriotycznych bądź biesiadnych, a już głosy wypadło mnożyć na grube setki, gdyż chętnych do wspólnego śpiewania naprawdę nie brakowało. Nie szczędzono też braw wykonawcom, a gwoli ścisłości wypada nadmienić, że we wspólny ton zlały się głosy zespołów „Mejszagolanki”, „Legenda”, „Melodia”, „Plotki”, „Połuknianie”, „Wilenka”, „Zgoda”, a w tańcu wirowały pary ze „Zgody”, „Wilenki” i „Wilii”.

Po przerwie, w części drugiej koncertu, wystąpił znany polski aktor i piosenkarz Łukasz Zagrobelny, co stało się wspaniałą ucztą rozrywkową dla tych, komu naście. Kropką nad „i” w obchodach była natomiast uroczysta kolacja w sali Domu Kultury Polskiej w Wilnie, na którą wstęp za zaproszeniami miało 400 osób.

W ten to sposób społeczność polska na Litwie po raz kolejny na celująco złożyła egzamin z tożsamości narodowej, godnie uczciła jubileusz 20-lecia Związku Polaków na Litwie. Zresztą, ta okrągła data zostanie zapewne nieraz jeszcze przywołana podczas obrad wyznaczonego na 30 maja br. jego XII zjazdu, kiedy nadarzy się jakże dobra okazja, by ponownie przywołać dotychczasowy dorobek, podziękować wszystkim, kto natchniony patriotyzmem pomnażał go i pomnaża, nakreślić przyszłościowe perspektywy.

Henryk Mażul

Wstecz