Jego Wysokość SŁOWO

Kłopot z frazeologią i logiką Kalego

Chcąc nawiązać bliższy kontakt z czytelnikami Słowa, podałam w poprzednich numerach swój adres elektroniczny. Od kilku Czytelników otrzymałam korespondencję, za którą dziękuję. Do niektórych poruszonych tematów chciałabym się ustosunkować. Korespondent podpisujący się Wiktor pisze:

„W marcowym numerze „Magazynu” pisała Pani o tym, że niektórzy Litwini odmawiają nam prawa bycia Polakami i nazywają nas jakimiś Wiczami o nieokreślonej narodowości. Pisała Pani, że fałszywi naukowcy spod znaku Vilnii twierdzą, że wileńska polszczyzna wcale nie jest językiem polskim, tylko jakimś „wiczowskim”. Ten żartobliwy wierszyk o „wiczach”, który Pani zamieściła, jest bardzo ładny. Jednak problem wcale nie jest ładny, a odwrotnie, brzydki. Żeby nie było, że mam coś przeciw Litwinom, to wyjaśniam, że nie. Mam żonę Litwinkę i bardzo ją szanuję. Rodzinę żony też, bo nie oceniam ludzi według ich narodowości. Ale stykam się też z innym stosunkiem do nas. Było mi bardzo nieprzyjemnie czytać wypowiedź litewskiej pisarki Renaty Šerelyte o Polakach z Wilna. Ten wywiad nazywał się „Samogon z żyta” i był wydrukowany 5 sierpnia 2006 roku w polskim czasopiśmie „Polityka”, który kupiłem sobie goszcząc u krewnych w Polsce. Ta pisarka mówiła, że w Wilnie nie ma Polaków, tylko są „tutejsi”.

Tyle nasz Czytelnik. Udało mi się dotrzeć do tego numeru „Polityki”. Oto fragment wypowiedzi pani Šerelyte: „W Wilnie istnieje zjawisko tzw. tutejszych, którzy mają się za Polaków, choć nie używają poprawnego języka polskiego, a raczej mieszanki gwar białoruskich, trochę litewskich. Ta ich polskość jest dość ciekawa”.

Autorka tej wypowiedzi pochodzi ze wsi Simoniai w rejonie kupiskim, gdzie, jak mówi, w jej gwarze ojczystej jest wiele polonizmów. Ciekawą mi się wydaje taka logika pisarki, poetki, krytyka literackiego. Logika Kalego z powieści Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”. Oto interesujący nas fragment, w którym czternastoletni bohater powieści rozmawia z Murzynem Kalim o dobrych i złych uczynkach:

– Powiedz mi – zapytał Staś – co to jest zły uczynek?

– Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy – odpowiedział po krótkim namyśle – to jest zły uczynek.

– Doskonale! – zawołał Staś – a dobry?

Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:

– Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.

Tu również jest podobnie. Kiedy mieszkańcy Auksztoty używać polonizmów, to dobrze, ale jeśli Polacy Wileńszczyzny używać lituanizmów i białorutenizmów – to bardzo źle, bo już nie być Polakami. Być jakimiś tutejszymi.

Kilka słów o tutejszych. Określenia „tutejszy Polak”, „miejscowy Polak” nie są wcale obraźliwe. Są po prostu w opozycji do określenia: „Polak przyjezdny”. I tyle. Natomiast manipulowanie skrótem myślowym „tutejszy” jako określeniem innej, niepolskiej narodowości świadczy o czyjejś złej woli i chęci obrażenia Polaków, mieszkających od wieków na Litwie.

Wspomniany wywiad z litewską pisarką prowadziły dwie dziennikarki polskie. Niestety, żadna z nich nie zareagowała na stwierdzenie, że w Wilnie są nie Polacy, tylko jacyś „tutejsi”. I jeśli mam być szczera, ta milcząca zgoda rodaczek zabolała mnie bardziej niż stanowisko litewskiej pisarki.

Jeszcze jedna wypowiedź. Tym razem od naszej Czytelniczki z Polski, pani Zofii Narzecznej z Wałbrzycha.

Moi rodzice pochodzą z Wileńszczyzny, więc zainteresowanie Kresami wyssałam z mlekiem matki. Często więc czytam internetowe wydanie „Kuriera Wileńskiego”, choć, przyznam, razi mnie zatrzęsienie ujemnych emocji i kłótnie internautów. Ostatnio zdziwił mnie tytuł artykułu pana Stanisława Tarasiewicza „Czy sprawy litewskich Polaków władzom są już „do lampeczki”? Co ma oznaczać ta lampeczka? Czy to z gwary wileńskiej?

Podobnie jak pani Zofia, również zajrzałam do internetowego wydania „K.W.”. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nikt spośród kilkudziesięciu internautów, którzy zabrali głos na temat wspomnianego artykułu, nie zwrócił uwagi ani na tę lampeczkę, ani na dziwny (żeby nie powiedzieć: niepoprawny) szyk wyrazów, który sprawia, że tytuł ten, składający się przecież z polskich słów, nie czyta się jako polski.

Zwrot ten jest po prostu świadectwem nonszalanckiego stosunku do języka i nie ma nic wspólnego z gwarą wileńską. Hasło ‘lampeczka’ znajduje się w „Słownictwie polszczyzny gwarowej na Litwie” autorstwa Janusza Riegera, Ireny Masojć i Krystyny Rutkowskiej. Przy okazji polecam ten wspaniały słownik wszystkim, kto się interesuje językiem polskim i jakże ciekawą jego odmianą, jaką jest gwara wileńska. Zwrot „do lampeczki” nie jest tam rejestrowany, choć hasło ‘lampeczka’ istnieje.

Jest to rosyjski zwrot frazeologiczny, eufemistyczny zamiennik popularnego wulgarnego rosyjskiego idiomu. Znaczy tyle co odpowiednie polskie potoczne zwroty: mieć coś w nosie, gwizdać na coś, guzik coś kogoś obchodzi. Sporo jest też polskich odpowiedników wulgarnych, których nie ma potrzeby przypominać. Szkoda, że nikt w redakcji nie zadał sobie trudu znalezienia odpowiedniego zwrotu lub wyrazu polskiego (władze nas lekceważą, nie interesują się, bagatelizują, ignorują, nie liczą się z nami, nie dostrzegają naszych problemów itd.).

Idiomy, jako zwroty nieprzetłumaczalne dosłownie, trzeba zastąpić odpowiednimi zwrotami polskimi. Na przykład, rosyjskiemu idiomowi odnim mirom mazany dajemy polski odpowiednik z tej samej mąki; kuda Makar tieliat nie goniał gdzie pieprz rośnie; nie było pieczali, czerti nakaczalinie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię; siebie na umie – z cicha frant, nie w ciemię bity, kuty na cztery nogi, chłopek roztropek; zadnim umom kriepok – mądry Polak po szkodzie.

Jeśli już ktoś chce użyć idiomu, żywcem wziętego z języka obcego, należy to wyraźnie wskazać (np. jak mówią Rosjanie, Litwini, zgodnie z rosyjskim, angielskim powiedzeniem itp.), a nie traktować go jako polską jednostkę leksykalną.

Dosłowne tłumaczenie idiomów i frazeologizmów z języków obcych prowadzić może do niezrozumienia tekstu, a także do różnych – nie tylko zabawnych – sytuacji. Nasz biorący swój rodowód od pogańskich słupów-bożyszcz bałwan śnieżny – to litewski stary bezmózgowiec i rosyjska śnieżna baba, a – tym razem całkiem niesympatyczne – puszczanie pawia – to litewskie ožius lupti czyli obdzierać kozła.

Od pewnego czasu mam kłopot z czasownikiem potrafić, który nie tylko w moim odczuciu, ale i zgodnie ze słownikiem poprawnej polszczyzny Andrzeja Markowskiego traktowany jest jako czasownik dokonany i w odniesieniu do przyszłości nie może mieć form złożonych, tylko prostą. A więc nie: będę potrafiła, tylko potrafię. Tymczasem zauważyłam, że właśnie tylko ta forma złożona (będę potrafił, będzie potrafiła) jest używana. Oto kilka z wielu przykładów, jakie wynotowałam sobie z prasy i telewizji polskiej:

Nie wiem, czy ja będę potrafiła wybaczyć. Myślałem, że banki same będą potrafiły zadbać o swoje interesy. Będziemy potrafili mówić językiem gdańszczan z roku 80. Jakoś nigdzie nie natrafiłam na formy potrafię, potrafimy. Zrozumiałam wreszcie, że sama nie potrafię (czy nie będę potrafiła?) dać rady z tym kłopotem językowym i zwróciłam się o pomoc do Redaktora Naczelnego Słowników Języka Polskiego profesora Mirosława Bańki, od którego otrzymałam taką oto odpowiedź:

Reguła, że nie można tworzyć czasu przyszłego od czasowników dokonanych, pozostaje w mocy, tylko czasownik potrafić jest odczuwany przez niektóre osoby jako niedokonany. Dzieje się tak zapewne dlatego, że trudno w nim rozpoznać przedrostek po-. Dawniej, gdy potrafić kogoś znaczyło spotkać go i pozostawało w bliskim związku z trafić, dokonany aspekt czasownika potrafić był bardziej widoczny. Dziś, gdy potrafić kojarzymy tylko z niedokonanym umieć, być w stanie, nasuwają się nam formy właściwe czasownikom niedokonanym: będę potrafił, będę potrafiła, potrafiący, potrafiąc itp.

Słowniki polskie już od przedwojnia opisują potrafić jako czasownik dwuaspektowy, podczas gdy słownik Orgelbranda wydany w połowie XIX wieku w mieście, w którym Pani pobierała nauki, traktował go tylko jako dokonany. Dziś liczne przykłady jego użycia można oczywiście rozumieć dwojako, np. ‘Nie wiem, czy potrafię’ może znaczyć ‘Nie wiem, czy zdołam’ albo ‘Nie wiem, czy umiem’. I tylko formy czasu przyszłego złożonego oraz imiesłowy na -ąc, -ący wciąż nasuwają wątpliwości i spotykają się z negatywną oceną.

Dziękuję Profesorowi za tę wyczerpującą odpowiedź. Być może będę potrafiła przekonać się również do złożonej formy czasu przyszłego tego czasownika.

A teraz, już tradycyjnie zajrzyjmy do mojej poczty elektronicznej. Co tym razem oferuje nam Poradnia Językowa?

We czwórkę, we czterech, całą czwórką

Czy wskazane wyżej formy są poprawne i czy można ich używać wymiennie?

Wymienione formy są prawie równoważne. We czterech odnosi się jednak do grupy mężczyzn. We czwórkę – niekoniecznie.

Tupet i bezczelność

Czy istnieje jakaś różnica między tupetem i bezczelnością?

Słowniki definiują tupet różnie: np. „śmiałość granicząca z bezczelnością”, „duża pewność siebie i zuchwałość granicząca z bezczelnością”. W niektórych definicjach zwraca się uwagę, że tupetem często pokrywa się brak umiejętności. Wynika stąd, że bezczelność jest czymś więcej niż tupet, że nie każdy tupeciarz jest od razu bezczelny.

Jest oczywiście jeszcze inny tupet – rodzaj peruki czy półperuki, a także kosmyk włosów nad czołem, w okresie romantyzmu noszony przez młodzieńców, którzy chcieli być modni.

Słucham pani, słucham panią

Jeden z moich biurowych kolegów, odbierając telefon od interesantki, zawsze mówi: „Słucham pani”. Nie daje się przekonać, że jest to niepoprawne.

Niektóre osoby zwracając się do kobiety mówią błędnie: „Proszę panią” zamiast „Proszę pani”. Być może pani znajomy do tego stopnia boi się popełnienia podobnego błędu, że mówi „Słucham pani” zamiast „Słucham panią”. Zdanie „Słucham pani” jest, owszem, poprawne, ale tylko wtedy, gdy chodzi o posłuszeństwo: przedszkolak może więc tak powiedzieć o sobie, mając na myśli panią przedszkolankę. Poprawna jest też forma „Proszę panią”, jednakże nie jako adresatywna, lecz opisowa, np.: „Proszę panią o wybaczenie”.

Mój i swój

Często mam wątpliwości dotyczące zaimków mój i swój. Mieszkam ze swoim/moim chłopakiem. W swoim/moim długim życiu nie widziałam nigdy... Według mnie, ten pierwszy wariant jest lepszy.

Zarówno używanie zaimka swój jak i mój jest poprawne, ale pierwszy wariant jest tu rzeczywiście lepszy. Współcześnie obserwujemy nadużywanie zaimków dzierżawczych kosztem zaimka swój. Warto pamiętać, że swój to nie to samo, co mój. Por.: „Spotkał się ze swoją żoną” i „Spotkał się z moją żoną”.

Hostessa i host

Jak nazywa się osoba płci męskiej, która na targach i tym podobnych imprezach zachwala towar?

Host, oczywiście, że host.

Rodzaj i liczba skrótowców

Według Uniwersalnego słownika języka polskiego skrótowce UW (Uniwersytet Warszawski), UG (Uniwersytet Gdański) są dwurodzajowe (męski i nijaki), zaś według Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny tylko rodzaju męskiego.

W słowniku poprawnej polszczyzny wyrażono pogląd, że w starannej polszczyźnie liczbę i rodzaj skrótowca ustala się na podstawie jego członu głównego w danym przykładzie (uniwersytet), podczas gdy w polszczyźnie potocznej bierze się pod uwagę jego zakończenie. Wydaje się więc, że informacje hasłowe o powyższych skrótowcach zredagowano tylko w odniesieniu do normy starannej, w słowniku nazywanej także wzorcową (ten UW, ten UG), a nie potocznej, inaczej użytkowej (to UW, to UG).

Święcić czy świętować sukcesy?

Która forma jest dopuszczalna?

Sukcesy się święci a nie świętuje. Korpus Języka Polskiego PWN daje tej pierwszej wyraźną przewagę, drugą rejestruje tylko raz, a więc na granicy błędu. Święcić jest w ogóle częstsze niż świętować i to od dawna, o czym świadczy ilość miejsca poświęconego (!) tym czasownikom w słowniku Lindego.

Piszemy ziemia czy Ziemia?

Wyraz ten piszemy wielką literą, gdy jest terminem astronomicznym, np. Księżyc jest satelitą Ziemi. W pozostałych wypadkach właściwe będzie użycie małej litery, np. Jest największym człowiekiem na ziemi.

Zapis daty

Czy podając datę zapisaną np. 30.04.2009, na końcu podajemy skrót r.?

Skrót r. ‘rok’ można stosować po tak zapisanej dacie, co oznacza, że nie jest to konieczne. Piszemy zatem 30.04.2009 albo 30.04.2009 r., podobnie zresztą postępujemy przy zapisie daty z użyciem cyfr rzymskich (wówczas bez kropek), np. 30 IV 2009 albo 30 IV 2009 r.

Iż czy że?

Czy można te spójniki stosować zamiennie?

Oba te spójniki mają wspólną etymologię i jednakowe znaczenie, jednak w dość istotny sposób różnią się nacechowaniem stylistycznym: jest książkowym, że neutralnym.

Łucja Brzozowska

Wstecz