Kalwaria Wileńska obchodzi swoje 340. urodziny

Sanktuarium naszych ciężkich upadków i trudnych powstań

340 lat istnienia. Dużo to czy mało? Jak na dwa tysiące lat chrześcijaństwa – z pewnością mało. Ale jak się spojrzy na to z punktu widzenia stuleci, to bardzo dużo. Historia Kalwarii Wileńskiej sięga XIV wieku, kiedy to książę Jagiełło powołał biskupstwo wileńskie. A powstała ona w 1669 roku, na wzór Kalwarii w Jerozolimie, z inicjatywy ówczesnego biskupa Jerzego Białłozora, jako akt dziękczynienia Bogu i Ojczyźnie za odparcie w 1661 roku z Wilna napadu wojsk rosyjskich, organizowanego przez cara Aleksieja Michajłowicza.

Tajemnica ludzkich serc

Jakże przeróżnie i nieraz bardzo krwawo układały się losy naszej Kalwarii. Była czczona i wielbiona, była też często brukana i bezczeszczona, ale zawsze niezmiennie istniała. Nawet wówczas, gdy na 40 lat starto ją z powierzchni ziemi. Gdyby dziś przemówiły te wiekowe, rozdarte na kształt krzyża sosny, przemówiły te ziarnka piasku z góry, na którą wiekami się wspinali na kolanach pątnicy, te krople wody z rzeczki Cedron, co widziały i słyszały, z pewnością mogłaby powstać Wielka Księga Wieków.

Może jednak dobrze, że milczą, że chronią tę wielką tajemnicę ludzkich serc, która tu przez wieki się rozgrywała i nadal rozgrywa pomiędzy Niebem i Ziemią. Niech tak będzie, bo tak musi być. Na tych bowiem ścieżkach uczyliśmy się i nadal uczymy się modlić, uczymy się myśleć, czytać i pisać, uczymy się prawdy, przebaczenia, prośby odpuszczenia grzechów, pokory i miłości. Uczymy się po prostu żyć. I choć jesteśmy bardzo nieudolnymi uczniami, a mowa tych ścieżek tak często jest dla nas „trudna i drętwa”, to jednak jesteśmy i chcemy tu być. Chcemy nadal podążać, często pomimo wielu upadków, chcemy wciąż powstawać i nadal iść. Tak właśnie dyktuje nam nasze serce. „A gdy serce mówi, usta niech milczą” – jakże trafnie powiedział kiedyś jeden z poetów.

Idźmy razem i w pojedynkę..!

Powstała z ziemi i gruzów. Zrodziła się na nowo, tak bardzo wypłakana, tak bardzo wymodlona. Czym jest dzisiaj? Czy tylko pięknie odbudowanym kompleksem architektonicznym? Chyba nie. Myślę, że sama odrodzona, powoli odradza też nasze serca. Rośnie liczba pielgrzymek i to nie tylko z okazji świąt. Tu coraz częściej można spotkać grupki ludzi modlących się w zwykłe dni. Od lat paru utarła się piękna tradycja, że w każdy pierwszy piątek miesiąca wierni z różnych wileńskich parafii obchodzą Drogę Krzyżową.

W Lesie Kalwaryjskim coraz częściej można też spotkać osoby, które w ciszy, modlitwie i skupieniu samotnie przemierzają te ścieżki. Samotnie, bo widocznie chcą tak bardzo osobiście i bez świadków porozmawiać z Bogiem. I nie są to tylko członkowie kółek różańcowych czy niedołężni staruszkowie. Tu coraz częściej spotykamy ludzi młodych tak bardzo rozmodlonych, młode małżeństwa z dziećmi, chorych na wózkach inwalidzkich, którzy zamiast narzekać na swoje kalectwo i złorzeczyć (w myśl tego, co głosi Pismo, że ci co we łzach sieją, w radości plon zbierać będą) przybywają tu za wszystko dziękować. Dziękować za łaski, za łzy, cierpienia i prosić o radosne zebranie plonu.

A więc jaka jest ta Kalwaria?

Nie ta od wielkich świąt i dorocznych uroczystości czy odpustów. Jaka jest zwykłego, szarego dnia? Tego, rozjaśnionego niebem promieniującej radości w naszych sercach, oraz tego, gdy zdaje się, że wokół tylko czarne, pełne gradowych chmur niebo, a pod nim – tak bardzo przygnębieni i zapomniani przez Boga ludzie? Jaki jest ten nasz kalwaryjski Kościół, Kościół, który raz mniej, raz bardziej udolnie my wszyscy wraz z naszymi duszpasterzami tworzymy?

Parafia kalwaryjska liczy dziś ponad 80 tysięcy mieszkańców, a posługują im trzej duszpasterze: proboszcz ks. Virginijus Česnulevičius, ks. Rusłan Wilkiel oraz ks. Povilas Narijauskas.

Praca duszpasterska w parafii prowadzona jest głównie w trzech podstawowych kierunkach. To: liturgia, miłosierdzie (Caritas) i ewangelizacja. Przy kościele działa Klub Anonimowych Alkoholików, kilka chórów parafialnych. Księża pracują w kilku grupach z młodzieżą. Z grupami litewskimi czyni to ks. Povilas, z polskimi – ks. Rusłan, któremu też pomaga diakon ks. Mirosław Piotrowski.

Prócz tego księża stale pracują z dziećmi szykującymi się do Pierwszej Komunii, do sakramentu bierzmowania, prowadzą katechizację, kursy przedmałżeńskie, posługują chorym.

– Cieszę się bardzo, że współpraca układa się ładnie nie tylko w samych grupach, ale też coraz bardziej zacieśniają się wewnętrzne więzy grup polskich i litewskich. Wciąż jeszcze żyję ostatnimi wydarzeniami, a mianowicie – spotkaniem młodzieży Taize. Był to jakże piękny przykład obcowania ludzi różnych wyznań, narodowości i kultur. Po raz kolejny potwierdziła się teoria, że tam, gdzie są dobre intencje i serce, zawsze mieszka Bóg, a tam, gdzie On mieszka, nigdy nie bywa źle – mówi ks. proboszcz Virginijus.

Tu kapłani kochają swoich parafian, zawsze wychodzą im na spotkanie pomocną dłonią i sercem, a też parafianie w każdej chwili odwzajemniają się księżom pomocą, bo kochają swoją parafię, kochają swoich kapłanów i modlą się za nich, a kapłani modlą się za nas. Czyli jest tak, jak w jednej kochającej się rodzinie. A tam, gdzie wszyscy działają w jednym kierunku, zawsze panuje zgoda.

Poniekąd szczególna parafia

Kalwaria – to poniekąd szczególna parafia. Mamy tu ścieżki Drogi Krzyżowej, mamy relikwie, czyli cząstkę Krzyża Świętego, na którym dokonało się odkupienie świata, w centralnym ołtarzu widnieje drewniany Krzyż z Męką, ocalały podczas pożaru z pierwszego drewnianego kościoła. A na Krzyżu napis: „Wierzymy nie w tego Chrystusa, ale przez tego wierzymy w Prawdziwego”.

Tu 14 dnia każdego miesiąca (14 września – uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego) odbywa się adoracja relikwii Krzyża Świętego, Msza św. w intencji wiernych oraz błogosławieństwo relikwiami. O godzinie 12.00 jest nabożeństwo po litewsku, o 13.00 – po polsku (przede Mszą – adoracja relikwii). To właśnie czas, kiedy gromadzimy się nie tylko po to, by uczcić tę świętą cząstkę Krzyża, ale by też te swoje codzienne krzyże tu ofiarować, poprosić o siłę, by po prostu je tu Bogu zostawić, a On najlepiej z nimi poradzi.

Pewna siostra zakonna kiedyś powiedziała, że jeśli sobie z czymś nie radzi, zawsze w pełni zaufania klęka przed Krzyżem i powierza Ukrzyżowanemu wszystkie swoje troski, kłopoty, bóle i cierpienia. Twierdzi, że ani razu w życiu jeszcze na Nim nie zawiodła się, bo nawet wówczas, gdy po ludzku rzecz biorąc, Bóg coś zrobił „nie tak”, to po pewnym czasie okazywało się, że było to właśnie najlepsze rozwiązanie.

Ceńmy więc te świętości, czerpmy z nich rozum, siły do życia, często klękajmy przed Nimi, by pokrzepić naszego ducha, rozpalić w naszych sercach miłość, dobroć i miłosierdzie wobec bliźnich. Tu uczmy się miłości, przebaczenia i powstawania z upadków. A jeśli czasem coś się nie udaje, powtórzmy za wielkim poetą Julianem Tuwimem:

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,

Jeszcze do Ciebie powrócę,

Chrystusie…

 

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,

Jeszcze przez łzy Ciebie zobaczę,

Chrystusie…

 

I tak wielką żałobą,

Będę się żalił przed Tobą,

Chrystusie…

 

Że duch mój przed Tobą uklęknie,

I wtedy serce mi pęknie,

Chrystusie…

Dziś z całego serca dziękujmy Niebiosom za naszą Kalwarię Wileńską, za Jej 340. lat istnienia i prośmy: „Ogniem i wiatrem zstąp, Duchu Święty, na Kalwarię Wileńską, udziel nam Swoich siedmiu darów, odmień nasze oblicza, odmień umysły i serca!”.

Julitta Tryk

Wstecz