Maskarada przed Celą Konrada

Hic obiit Gustavus – obito Gustawa,

Hic natus est Conradus – niezły zrobił kawał,

Padamy na cztery łapy, obca jest nam klęska

(Z Akademickiej Szopki Wileńskiej)Gustawa nie obito, jeno przedwojenną tablicę memoratywną. W czasach sowieckich (nie z premedytacji, przez niedźwiedzią niezręczność). A że Konrad niezły zrobił nam kawał – o tym dalej w niniejszym tekście.

29 maja Anno Domini 2009, w piątek o godz. 11 przed południem odbyła się tzw. uroczysta ceremonia otwarcia ekspozycji Celi Konrada, świeżo zbudowanej na dziedzińcu bazyliańskim w Wilnie, w miejscu, gdzie w czasach Mickiewicza był łącznik wiążący południowe skrzydło klasztoru ze znajdującą się tuż obok cerkwią św. Trójcy.

Pomysł i realizacja: prywatni inwestorzy hotelu „Pas Bazilijonus” („U Bazylianów”) Wiktor Czernyszuk i Agasij Airatitian, we współudziale (pośrednim i bez) Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i Muzeum Mieszkania Adama Mickiewicza w Wilnie, Instytutu Polskiego w Wilnie przy ambasadzie RP w Wilnie oraz za aprobatą rządu litewskiego.

„Ale na cóż to, o, po cóż to, w jakim celu, a po co, na co, a dlaczego?”

(Witold Gombrowicz, „Trans-Atlantyk”)

Słowo ciałem się stało. O tym, że los przedwojennej Celi Konrada został przesądzony, pisał w listopadowym numerze (11. 2008) „Magazynu Wileńskiego” kolega po piórze (onże znany poeta wileński) Henryk Mażul. Wyłożył całą kawę na ławę. Sprawę odzyskania przedwojennej historycznej Celi Konrada w gmachu pobazyliańskiego klasztoru położyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.

„Tamta lokalizacja była dla nas emocjonalna. Ale skoro nie mogliśmy jej utrzymać, należy się cieszyć, że z Litwinami udało się stworzyć tę małą ekspozycję, która będzie swoistą izbą pamięci”. (Z wypowiedzi wiceministra kultury RP Tomasza Merty w Warszawie, w wywiadzie dla „Rzepy” w przededniu otwarcia ekspozycji Celi Konrada w Wilnie).

„Tak naprawdę ważne jest jedno. Że przychodzimy w to miejsce, do klasztoru bazylianów, które z pewnością było ziemią Mickiewicza i jego przyjaciół. Przychodzimy zobaczyć ekspozycję, która upamiętnia tamten czas. Mamy możliwość oddać hołd tak ważnym dla nas ludziom. Możemy tutaj rozważać o ich życiu, ich przeżyciach. Pomyślmy o tym, co jest naprawdę ważne, a nie o sporach”. (Z przemówienia wiceministra kultury RP Tomasza Merty w dniu otwarcia ekspozycji Celi w Wilnie 29 maja 2009).

Temat „tych sporów” rozwinął kwieciście dyrektor Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie Janusz Odrowąż-Pieniążek. Odnosiło się wrażenie, że mówca, najlepszy znawca w tej dziedzinie, najwyższy autorytet, jeden z najwybitniejszych polskich mickiewiczologów, w dniu 29 maja 2009 doznał oto nagle w Wilnie (jak drzewiej Andrzej Towiański w wileńskim kościele oo. Bernardynów) mistycznego olśnienia w temacie lokalizacji Celi Konrada. Mówił mętnie, zawile. Że może jednak ta obecnie zbudowana Cela (atrapa) tak na dobrą sprawę mogła znajdować się w tym to właśnie łączniku, wiążącym południowe skrzydło klasztoru z murem cerkwi św. Trójcy. Że autentycznie mógłby tu być więziony Mickiewicz. Że może jednak można się zgodzić z wywodami przedwojennego działacza białoruskiego Antoniego Łuckiewicza, optującego za „tym łącznikiem”. Że jakkolwiek polscy przedwojenni profesorowie Stanisław Pigoń i Juliusz Kłos może i mieli rację, dowodząc, że Mickiewicz był więziony w klasztorze, to może jednak tej racji nie mieli; w każdym razie o nich się nie zapomni.

Przemówienia nagrodzono cienkimi grzecznościowymi oklaskami, wykonanymi przez zorganizowaną tu zapędem młodzież szkolną z Mickiewiczówki.

Ale tego rodzaju sylwestrowo-karnawałowe w maju mówki sprowokowały do nieuniknionej adekwatnej reakcji tych, którzy już od dawna z krótkich majtek harcerzy wyrośli na dzielnych rycerzy, obrońców miecza i sprawiedliwości.

Oburzonych oponentów do mikrofonu nie dopuszczono. (I słusznie. Na dyplomatycznych protokółach, Szanowna Publiczności z Miasta Pod Chmurami, można się nie znać, ale lekceważyć ich nie wolno).

Na zakończenie, na deser zaaplikowano „program artystyczny”. Znana polska aktorka Irena Jun, w wieku wymagającym wyrazów szczególnego poważania, jako młody Gustaw – Konrad, na wysokich, patetycznych obrotach bohatersko toczyła bój z Panem Bogiem w Wielkiej Improwizacji. Obok ramię w ramię stał – jako prowadzący – Mirosław Szejbak, aktor wileński, oklaskiwany wcześniej w historycznej Celi Konrada przez przebywającego naonczas w Wilnie Jerzego Trelę.

Ceremonię „uroczystego” otwarcia atrapy celi organizatorzy starannie okryli płaszczem półtajemnicy. Imprezę zorganizowano w porze przedpołudniowej. Większość polskich ośrodków kulturalno-oświatowych na Litwie nie zaproszono, nie poinformowano.

Nie zaproszono (i nie poinformowano) Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, które niejednokrotnie organizowało w szerokiej skali obchody rocznic Mickiewiczowskich i poświęciło Poecie niejeden spektakl (w tym także „Dziady”). Nie zaproszono Polskiego Teatru w Wilnie, który niejednokrotnie brał aktywny udział w poetycko-teatralnych imprezach w historycznej Celi Konrada w murach klasztornych. Nie zaproszono (i nie poinformowano) polską redakcję „Magazynu Wileńskiego”, z którego łamów temat Mickiewiczowski praktycznie nie schodzi od długich lat. Ani też Wydawnictwa Polskiego w Wilnie, które wydało dwie książki o Mickiewiczu. Mariusz Gasztoł, szef Instytutu Polskiego w Wilnie, radca ambasady RP w Wilnie, placówki, która wzięła aktywny udział w przygotowaniach do „uroczystości” otwarcia „nowej” Celi Konrada (ekspozycji), w wywiadzie dla „Magazynu Wileńskiego” (nr 4 – kwiecień 2009) ani półsłówkiem nawet nie napomknął o tym, że takowe przedsięwzięcie już-tuż się odbędzie.

...Data: 29 maja 2009. W gwałtownym pośpiechu ją wybrano? Przypadkowo? Czy – rozmyślnie? Wiąże się ona jakoś z Adamem Mickiewiczem? Już prędzej z Tomaszem Zanem (pseudonim Guniglis („bóg pasterzy”), któremu 29 maja 1821 w podwileńskich Górach (za Popławami) licznie zgromadzeni przyjaciele filareci wręczyli pierścień stalowy z napisem „Przyjaźń zasłudze” i wieniec z dębowych gałązek liści.

Ale Bóg z nimi, z „bożymi pasterzami”. Wróćmy do wątków współczesnych.

Ekspozycja Celi Konrada

„Nowa” Cela Konrada (ekspozycja, atrapa, muzeum – różnie, jak kto woli, można ją nazwać) stanęła, jak już wspomniałam, w miejscu dawnego łącznika-korytarza, w którym, o czym obecnie usiłują nas przekonać panowie z Warszawy, rzekomo odbywał odsiadkę Adam Mickiewicz. Cela ta ma 25 metrów kwadratowych. Podzielono ją na dwie części. W pierwszej umieszczono plansze ze znanymi informacjami o Adamie Mickiewiczu i jego współtowarzyszach, o procesie filomatów i filaretów oraz o sprawcach tego procesu. W drugiej – ustawiono pod ścianą drewnianą pryczę ze słomą, którą można obejrzeć przez otwór w drzwiach (zakratowane okienko). Ta pierwsza (od wejścia) sala zieje sterylnym, laboratoryjnym chłodem, ta druga, pod kluczem – atmosferą gułagu. Gdyby ustawiono tu jeszcze kominek, przypominałaby autentyczną celę klasztorną, a nie sowieckie miejsce uwięzienia. Podobno „cela” ta jest wykonana wg rysunku Tomasza Zana. Ale Zana przeniesiono z więzienia „na Zamku” (na Łukiszkach) do bazylianów dopiero w końcu kwietnia 1824, kiedy Mickiewicza już w „tej celi” nie było. Zan siedział w więzieniu dla kryminalistów (stąd może ta słoma na pryczy), Mickiewicz miał zdecydowanie lepsze warunki (świeżą pościel, bieliznę, szlafrok – i spał w tym na gołej słomie?).

Wystawy przygotowała Jolanta Pol z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Autorem projektu ekspozycji i oprawy plastycznej jest Dariusz Kunowski, asystentem wystawy – kustosz Piotr Prasuła, odpowiedzialnym za realizację wystawy – Jakub Kamiński.

Cały ten liczny oddziałek uwiecznił swe nazwiska na jednej ze ścian sali (tej pierwszej – od wejścia). Historia o nich nie zapomni.

A jak będzie z kopcem Wandy „co nie chciała Niemca”?

Atrapa... sztuczny twór. Chodzi się tu jak po dekoracji teatralnej. Ale... Mimo wszystko, mimo obiekcji natury uczuciowej, emocjonalnej (że tamtej historycznej Celi nie udało się utrzymać) – dobrze jednak się stało, że ta ekspozycja zaistniała. Jako małe muzeum, dla którego właściciele hotelu „Pas Bazilijonus” znaleźli odpowiednie na dziedzińcu miejsce. Tylko nie trzeba nam (mówiąc językiem ludowym) wciskać ciemnoty do oczu, wmawiać, że właśnie tu, w miejscu, gdzie dawniej stał łącznik-korytarz, był więziony Mickiewicz...

Adam Mickiewicz odbywał półroczną odsiadkę w celi mieszczącej się na pierwszym piętrze klasztoru (w Litwie pod zaborem carskim piętro to figurowało jako drugie). Pan Janusz Odrowąż-Pieniążek doskonale o tym wie. Dlaczego więc udaje, że nie wie? Pan Janusz Odrowąż-Pieniążek powołuje się na „rewelacyjne odkrycie” przedwojennego działacza białoruskiego Antoniego Łuckiewicza (obalone przez przedwojennych profesorów Stanisława Pigonia i Juliusza Kłosa). A jeżeli ja się powołam na autora z wcześniejszych przedwojen, Wincentego Kadłubka, według którego to nie legendarna Wanda „co nie chciała Niemca”, której kopiec wzniesiono w Krakowie, skoczyła do Wisły, ale ów Niemiec, król lemański (od Alemanów, czyli Szwabów) zauroczony wdziękami i potęgą Wandy popełnił samobójstwo. Wanda spokojnie wróciła do swoich włości i tam, „ponieważ nie chciała nikogo poślubić, a nawet dziewictwo wyżej stawiała od małżeństwa, bez następcy zeszła ze świata”. To jak z tym będzie? Czy wypadnie zburzyć kopiec Wandy i nanieść kapeluszem ziemi na nowy – dla tamtego nieszczęsnego Niemca, który wcale nie grzeszył germańską nachalnością?

„kościoła – woła” ładnie to Wieszczowi się zrymowało...

Skąd właściwie to paaaaszło – cała ta heca z tym łącznikiem-korytarzem? Od białoruskiego działacza Antoniego Łuckiewicza. Ale sam z siebie Łuckiewicz tego nie wykrzesał. Uczepił się „Dziadów”. To sam Wieszcz wyciął nam (mówiąc językiem Witkacego) porządnego szpryngla, wieszcząc o sobie bałamutne wieści, bo mu się po prostu w jednym miejscu w „Dziadach” tak a nie inaczej zrymowało.

Prześledźmy uważnie „Dziadów” cz. III.

W didaskaliach Aktu I Sceny I pisał Adam Mickiewicz:

Dziadów część III we trzech aktach. Akt I. Litwa. Scena I. W Wilnie na ulicy ostrobramskiej w klasztorze XX Bazylianów na drugim piętrze, przerobionym na więzienie stanu. [podkreślenie moje –uw. A.A.B.]. Kilku więźniów młodych w szlafrokach wychodzą z cel swoich. – Północ.

Mówi Frejend do nowego więźnia, dopiero co przybyłego Żegoty (Ignacego Domeyki):

A wiecie co, Żegoto, idziem do twej celi!

Świeży więzień dziś wstąpił do

nowicyjatu,

I ma komin: tam dobry ogień będziem

mieli;

A przytem nowość, – dobrze widzieć

nowe ściany.

 

Odpowia Żegota:

U mnie cela trzy kroki; was taka

gromada.

 

Frejend:

Wiecie co, pójdźmy lepiej do celi

Konrada.

Najdalsza jest, przytyka do muru kościoła;

Nie słychać stamtąd, choć kto śpiewa albo woła. [podkreślenie A.A.B.].

I dalej w didaskaliach Mickiewicz pisze:

Wchodzą do celi Konrada, nakładają ogień w kominie i zapalają świecę.

A więc nie tylko Żegota (Domeyko) miał w celi kominek, także – Więzień (Adam Mickiewicz).

Ale mniejsza o kominek. Zwróćmy uwagę na przytyka do muru kościoła. A teraz na zdaniu, które Mickiewicz napisał wcześniej w didaskaliach: w klasztorze XX Bazylianów na drugim piętrze, przerobionym na więzienie stanu.

Łącznik-korytarz nie był ulokowany aż na drugim (pierwszym) piętrze. A już w żadnym wypadku nie mogło tam zmieścić się więcej cel. W „Dziadach” cz. III Jan Sobolewski opowiada współwięźniom o Wasilewskim, który „siedział tu w naszem sąsiedztwie”. Ignacy Domeyko zapamiętał, że ten Wasilewski (Karśnicki) siedział w celi 2 – między celą Frejenda a Mickiewicza.

Tym łącznikiem-korytarzem pomiędzy klasztorem a cerkwią prowadzono filaretów na przesłuchania.

O tym, że Mickiewicz był więziony nie w łączniku, ale w celi na drugim (pierwszym) piętrze klasztoru zachowały się wspomnienia bezpośredniego świadka tamtych wydarzeń księdza Antoniego Moszyńskiego, który razem z ks. Lwowiczem (zwolnionym z więzienia przed Mickiewiczem) odwiedził Mickiewicza w jego celi u Bazylianów.

Z początku udali się do celi zakonnika, nad którą więziono Mickiewicza. Pisze ksiądz Antoni Moszyński:

Zakonnik ów wziąwszy długi kij, silnie uderzył nim kilka razy w sklepienie celi. Był to umówiony znak uwiadamiający Mickiewicza, że są osoby chcące się z nim widzieć. Położyliśmy się wówczas w oknie do góry brzuchami dla łatwiejszej rozmowy – wnet okno się na górze otworzyło i ukazał się w nim Mickiewicz. (podkreślenie - A.A.B.)

Z całą zatem pewnością mieszkał Mickiewicz w celi klasztornej na 2. (po rosyjsku) piętrze (czyli na 1. po polsku). Ale mógł takoż w pierwszym dniu uwięzienia, chwilowo (może zaledwie parę godzin) „zamieszkać” w owym łączniku korytarzowym. O ile ten łącznik wydał mu się s a l ą opisaną przez córkę Adama Mickiewicza Marię Gorecką na podstawie rozmów z ojcem.

... chwytają go znienacka [ 23 października 1823 o dziennej porze – uw. A.A.B.] zamykają pomimo trzaskającego mrozu w dużej, nie ogrzanej wcale sali, a miał na sobie tylko lekki tużurek. Zimno było tak przejmujące, że sołdat stojący przy drzwiach na warcie drżał i płakał chuchając w skostniałe palce, choć płaszczem był otulony. Ojciec ratował się tylko bieganiem po sali, wciąż zacierając ręce; dodawała mu energii myśl, że może go po prostu chcą zamrozić, i postanowił, że się nie da. [...] Nad wieczorem przyniesiono cokolwiek niegodziwej strawy [...]. Sołdata uznano za zbyteczne trzymać przy więzieniu przez noc; pozostał więc sam jeden w pustej lodowatej sali. Szczęściem gdy ront już przeszedł, a kroki straży i brzęk kluczy uciszyły się, posłyszał lekkie stąpanie na korytarzu, ktoś zapukał do drzwi i głosik kobiecy zapytał: „Kto z panów tu jest?” Tu ojciec śmiejąc się przyznawał, że przyszła mu myśl pusta do głowy i że chcąc lepiej usposobić do siebie nieznajomą, odpowiedział: „Ładny chłopiec!”. – „Czekajże pan – odezwano się znowu za drzwiami – zaraz powrócę i przyniosę, co się da”. – Była to córka dozorcy, która dowiedziawszy się o aresztowaniu studentów pośpieszyła z pomocą. Wkrótce pojawiła się z jedzeniem, z kołdrą i poduszką, i już nie o głodzie i chłodzie ojciec doczekał się przeniesienia do celi, gdzie go czekało zwykłe życie więzienne. [podkreślenie moje –A.A.B.].

Spór o szalety, napaści personalne

Od czego, od kogo jednak zaczął się w międzywojniu ten gorący spór o lokalizację Celi Konrada, a który obecnie, z okazji otwarcia ekspozycji miejsca uwięzienia Mickiewicza, został tendencyjnie wskrzeszony?

Podaję za Jagodą Hernik Spalińską:

Do 1927 roku toczył się proces o prawo własności do murów pobazyliańskich między konsystorzem prawosławnym a państwem, rozstrzygnięty ostatecznie przez Sąd Najwyższy na rzecz Rządu Rzeczypospolitej.

Władze zostawiły w gmachu poklasztornym jako użytkowników duchowne seminarium prawosławne, gimnazjum białoruskie, Towarzystwo Naukowe Białoruskie oraz Muzeum Białoruskie im. Jana Łuckiewicza. Usunięci zostali użytkownicy z części południowej pierwszego piętra, gdzie kiedyś mieściło się więzienie filomatów. Nie wydano jednak decyzji odnośnie tego miejsca.

Tak zwaną Celą Konrada interesowano się w Wilnie już od dawna. W 1916 r. Jan Łuckiewicz i Władysław Zahorski podjęli próbę zlokalizowania Celi Konrada, czyli pomieszczenia, w którym w 1823 r. był więziony Adam Mickiewicz. Od początku utożsamiano miejsce uwięzienia Adama Mickiewicza z celą, w której poeta umieścił bohatera III cz. „Dziadów” Gustawa – Konrada.

W maju 1921 na zebraniu Towarzystwa Miłośników Wilna (które zawiązało się w 1919), jeden z jego członków (Ostrowski) wystąpił z wnioskiem, by zająć Celę Konrada na potrzeby Towarzystwa. Wniosek przekazano Komisji Ochrony Zabytków, ale prawdopodobnie nie ustalona sytuacja prawna budynku uniemożliwiła podjęcie jakiejkolwiek decyzji.

W 1923 r. Stanisław Pigoń wydał „Głosy sprzed wieków”, w których jeden szkic był poświęcony lokalizacji celi. Pigoń pisał: Cela Konrada [Mickiewicza] mieściła się w prawym skrzydle klasztoru, na pierwszym piętrze i była za czasów procesu w tym skrzydle ostatnia. Wchodziło się do niej z korytarza wprost [...] Oprócz okien w ścianie czołowej miała okno na południe, na ogród, oraz północne na dziedziniec [...]. Posługując się planami z lat 1814 i 1845 Pigoń stwierdził, że w miejscu, gdzie był więziony Adam Mickiewicz, Białorusini zajmujący część byłego klasztoru pobazyliańskiego zrobili toaletę, czym sprofanowali pamięć narodową.

W odpowiedzi na to Antoni Łuckiewicz, białoruski działacz narodowy i naukowiec, dyrektor Muzeum Białoruskiego, napisał artykuł, który chciał wydrukować w „Tygodniku Ilustrowanym”. Ponieważ redakcja tekstu nie przyjęła, Łuckiewicz wydał go jako broszurę („Prawda o celi Konrada”, Wilno 1923). Swój wywód Łuckiewicz oparł na inwentarzu klasztornym z 23 kwietnia 1841, będącym własnością Białoruskiego Towarzystwa Naukowego. Wynikało z niego, że cela, którą oznaczył Pigoń, nigdy celą nie była i zawsze to miejsce służyło jako ustęp, więc fakt, że nadal pełni tę funkcję, nie jest żadną profanacją. Co zaś do miejsca uwięzienia Mickiewicza, to litografia przedstawiająca klasztor bazyliański, wykonana przez prof. Trutniowa do albumu Batiuszkowa „Zamieczatielnosti Siewiero-Zapadniego Kraja” (1868-1870) i reprodukowana również w książce Batiuszkowa „Biełorussija i Litwa” (Petersburg 1890), pokazuje piętrową przybudówkę przylegającą, tak jak pisał Mickiewicz, do murów kościoła św. Trójcy. („Najdalsza jest, przytyka do muru kościoła,/ Nie słychać stamtąd, choć kto śpiewa albo woła”.). Przybudówka ta miała osobne wejście i nadawała się na miejsce odosobnienia. W połowie XIX w. została zburzona, ponieważ uniemożliwiała procesjom okrążanie kościoła.

Odpowiedzią na te badania był artykuł Stanisława Pigonia w „Dzienniku Wileńskim” pt. „Prawda i nieprawda o celi Konrada – bałamuctwa A. Łuckiewicza”, wydany również jako broszura (Wilno 1923).

„Spór, sam w sobie bardzo przykry, bo towarzyszyły mu napaści personalne zarówno z jednej jak i z drugiej strony, można chyba dziś zamknąć w ten sposób, że cela, w której był więziony Mickiewicz, i cela Konrada nie muszą być tymi samymi pomieszczeniami. Istotne wydaje się, że Mickiewicz więziony był w dawnym klasztorze bazylianów i że również w tym klasztorze umieścił akcję sceny więziennej. Ten zaś fakt jest bezsporny. Symbolicznym miejscem jest klasztor, a umiejscowienie celi to sprawa umowna”. (Jagoda Hernik Spalińska).

10 października 1929, otwarcie Celi Konrada

Celą Konrada interesował się też Ferdynand Ruszczyc. W 1923 próbował on przeforsować projekt powitania w niej prezydenta Wojciechowskiego. Plan jednak nie został zaakceptowany.

Pod koniec 1928 roku (albo na początku 1929) Stanisław Pigoń zaapelował do Stanisława Lorentza, pełniącego naonczas w Wilnie funkcję konserwatora wojewódzkiego, by rozpocząć starania o przekazanie Związkowi Literatów w Wilnie lokalu z Celą Konrada. Skutek był natychmiastowy. Wojewoda Władysław Raczkiewicz wydał pozytywną decyzję i przyznał kredyt na remont pomieszczenia. Remont musiał być gruntowny, bo w 1867 Rosjanie przebudowali całość gmachu zlikwidowanego klasztoru, usuwając ściany poprzeczne cel, aby uzyskać większe sale. Zburzono też sklepienia sal i korytarzy. Miejsce ustalono ostatecznie według badań Juliusza Kłosa z lat 1921-1923, czyli przyjęto, że Celą Konrada jest sala na pierwszym piętrze, gdyż cela w swoim kształcie pierwotnym już nie istniała.

Otwarcie i poświęcenie Celi Konrada odbyło się 10 października 1929.

Związek Literatów urządził w celi Wystawę Pamiątek Mickiewiczowskich i Filomackich. Wystawa była czynna cały miesiąc. W Celi zgromadzono portrety, autografy, dawne wydania, sztychy, meble i inne pamiątki, jakoś związane z martyrologią wileńskiej młodzieży.

Eksponaty zjechały z całej Polski, a nawet z zagranicy. Ludwik Gorecki z Paryża (wnuk Mickiewicza) ofiarował krzesło i bilet wizytowy Mickiewicza. Jerzy Remer z Warszawy (dokąd przeniósł się po odejściu z urzędu konserwatora wojewódzkiego w Wilnie) ufundował marmurową tablicę wmurowaną w ścianę Celi z napisem z „Dziadów” („Obiit Gustavus, hic natus est Conradus”).

„Kurier Wileński” już następnego dnia po otwarciu opublikował długi sznur nazwisk ofiarodawców:

Janina Umiastowska ofiarowała dwa garnitury mebli. Polskie Radio w Wilnie – ścienny kilim artystyczny wytwórni „Ład” (2 X 4 m). Stanisława Konarska z Wilna – stolik inkrustowany. Józefa Krzemińska – książkę do nabożeństwa z XIX w. Wanda Szalewiczowa – fotografię sybiraka Kazimierza Szalewicza. Walerian Charkiewicz – fotografię listu Zana do Ignacego Domeyki i list syna poety Władysława Mickiewicza. Helena Romer – dziewięć starych sztychów i rycin. Stanisławostwo Węsławscy – 15 litografii z „Album wileńskiego” Wilczyńskiego. Juliusz Kłos – plany gmachu pobazyliańskiego. Helena Hulewiczowa (matka Witolda Hulewicza) – fotografie powstańców i działaczy z XIX w., Witold Hulewicz – cztery ryciny. Władysław Bujalski – siedem tomów dawnych wydań Mickiewicza. Rodzina Szeligowskich – sześć rycin i fotografii z XIX w. Oddział wileński Banku Towarzystw Spółdzielczych ofiarował Związkowi Literatów w Wilnie 200 zł. na urządzenie Celi.

Jak wyglądała tzw. Cela Konrada w międzywojniu?

Korzystam z informacji nieocenionej Jagody Hernik Spalińskiej.

Na początek jednak – o uroczystościach otwarcia Celi w dniu 10 października 1929. Udział w nich wzięli: wojewoda Władysław Raczkiewicz, marszałek Senatu Julian Szymański z małżonką, minister oświaty Sławomir Czerwiński, biskup Bandurski. Wśród zaproszonych gości znaleźli się również przedstawiciele środowisk akademickich Poznania i Krakowa, literaci litewscy i żydowscy. W imieniu literatów warszawskich wystąpił Andrzej Strug. Przy eksponatach trzymała straż młodzież gimnazjalna im. Mickiewicza (zawieszono również na ścianie sztandar tej szkoły). Recytowano wiersze Mickiewicza z okresu jego uwięzienia. Kwartet męski odśpiewał pieśni filomatów. Uroczystość, która zgromadziła około 200 osób, transmitowana była na całą Polskę.

Lokal urządzono według projektu Tymona Niesiołowskiego. Kwiaty do ozdobienia sali dostarczył Magistrat, zaś urządzeniem wystawy zajmował się Tadeusz Turkowski.

Związek Literatów zajmował dwa pomieszczenia. W tzw. Celi Konrada była wystawa i biblioteczka (z czasem ustawiono w niej nowe eksponaty, jak np. projekt pomnika Mickiewicza autorstwa Szukalskiego). W drugiej zaś, większej sali odbywały się Środy Literackie. Pomieszczenie to było użyczane także na inne okresowe spotkania, jak np. czwartkowe zebrania studentów z Klubu Intelektualistów, Smorgonii czy ćwiczenia, próby Studium Teatralnego.

Sala miała około 5-6 metrów szerokości i około 12 metrów długości. Pod jedną z krótszych ścian stał podest na całą szerokość sali. Na ścianie pod podestem wisiał kilim, ręcznie tkany, „Cztery Żywioły” Wojciecha Jastrzębowskiego, wybitnego twórcy sztuki stosowanej. W czterech polach kilimu znajdowały się między innymi herby Polski i Litwy. Na podeście stał duży antyczny stół. Na stole po lewej stronie lampa kryta abażurem. Obok lampy siedział zwykle prelegent mając cały stół do dyspozycji, bo prowadzący spotkanie obywał się prawym jego rogiem. Według wspomnień Ireny Byrskiej, na sali stały stoły „jakby w jakiejś oberży. Stylowe, ciężkie ławy, dębowe krzesełka. Tam siedziała publiczność. Nie było żadnych rzędów. Siedziało się jak na jakimś przyjęciu. Kiedy było dużo ludzi, to dostawiało się jeszcze krzesła między stoły na środek. Nie było takiego porządku jakiegoś biurowego, tylko towarzyska swoboda. Na korytarzu, gdzie mieściła się szatnia, namalowana była scena więzienna z „Dziadów”.

„I niewinnost‘ potieriat‘, i cziest‘ soblusti” („I niewinność stracić,i cnotę zachować”)

Ojcowie bazylianie weszli w posiadanie skrzydła klasztoru, w którym mieściła się Cela Konrada, w 2003 roku. Dokładniej – jako prawowici właściciele, odzyskali je. Żeby ratować zdewastowaną w czasach sowieckich cerkiew św. Trójcy (do czego były potrzebne olbrzymie środki pieniężne), bazylianie zostali zmuszeni do wydzierżawienia tych murów. Spodziewali się, że wydzierżawi je Polska. (No, bo – osławiona Cela Konrada, kolebka polskiego Romantyzmu). Aliści z tą transakcją wiadomo jak wyszło. Znaleźli się inni inwestorzy, południowe skrzydło klasztorne przekształcono w hotel, który siłą faktu dokonanego wchłonął w siebie Celę Konrada.

To, że właściciele hotelu „Pas Bazilijonus” wybudowali ekspozycję Celi Konrada na dziedzińcu bazyliańskim, jest godne słów uznania. Bo przecież mogli w ogóle tego nie robić. Nie musieli. Było to aktem ich dobrej woli. Dyrektor hotelu Wiktor Czernyszuk nie budował tej atrapy według własnego widzimisię. Konsultował się z litewskimi, polskimi specjalistami, znawcami życia i twórczości Mickiewicza, zwłaszcza w odniesieniu do okresu jego uwięzienia. Wysokie w tej materii autorytety (głównie strona polska) zasugerowały budowę „tej Celi” w miejscu istniejącego w tamtych czasach tego nieszczęsnego łącznika, by zachować „twarz” (i uratować budżet). Jak mawiają Rosjanie – „i niewinnost‘ potieriat‘, i cziest‘ soblusti”: nie było żadnej potrzeby ratowania Celi Konrada w budynku klasztornym, skoro Mickiewicz nie był tam więziony. Wyciągnięto fałszywego asa z rękawa: Antoni Łuckiewicz!

Bojkot. „Nie pójdziemy!”

Dyrektor hotelu „Pas Bazilijonus” Wiktor Czernyszuk aktywnie mecenasuje kulturze. Nie ma nic przeciwko odrodzeniu tu Śród Literackich, urządzaniu różnych imprez kulturalnych, w tym takoż polskich. Chciałby jednak, aby te przedsięwzięcia odbywały się na odpowiednim poziomie. Pomocy, pośrednictwa w tej materii udziela mu Instytut Polski w Wilnie. Najbliższa impreza polska ma się odbyć 7 lipca br. na dziedzińcu bazyliańskim, z udziałem wykonawców wileńskich. Pod wywieszką autora „Dziadów”. Patronować jej będzie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, które obecnie pragnie jakoś zagłaskać ten cały szum wokół Celi Konrada.

Jak to wypadnie, trudno przewidzieć. Na razie organizatorzy imprezy nie mają łatwego zadania. Ten i ów poeta (wykonawca) kategorycznie odmawia. („Faryzeusze! Wrobili nas z tą historyczną Celą Konrada. Nie pójdziemy!”). Nie pójdą oni, zgłoszą się inni...

Celem uniknięcia takich kompromitujących sytuacji, Warszawa pośpieszy z przyjacielską pomocą. Będzie nam tu zawoziła różnych Gustawów-Konradów, różnej maści „regionalistów”, pouczała nas, jak mamy być Rejtanami, Ordonami wraz z Redutą... i tak dalej...

Czas chyba teatrom wystawiać Salon Warszawski. W oprawie plastycznej różowo-pomarańczowej. W tym naszym Mieście Pod Chmurami...

Alwida A. Bajor

Wstecz