Krzyże i kapliczki mojej parafii

Wileńszczyzna – skrawek Europy, właściwie jej centrum geograficzne. Tak to wygląda na mapie fizycznej. Czesław Miłosz słusznie zauważył, że pod względem klimatycznym mamy tylko dwie pory roku: wiosnę i jesień. Lato jakoś szybko, niepostrzeżenie mija. A zima, zanim na dobre się rozhula, już towarzyszą nam zapusty i Wielkanoc. Takie to dziwne i niezgodne z ogólnie przyjętymi normami naukowymi.

Ale za to ludzie… Ech, to nasze urocze pogranicze… Pogranicze kultur, narodów, mentalności, etyki. Nieprzypadkowo Kresy wydały najwspanialsze, najbarwniejsze osobowości Rzeczypospolitej: Jagiellonów, Józefa Piłsudskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Czesława Miłosza, Radziwiłłów, Tyszkiewiczów…

Pogranicze… Hordy chańskie zostawiały tu nasienie odwagi, hazardu, uporu. Słowianie – dusze otwarte, gościnność, rozmarzenie. Bałtowie – upór, nieufność, powściągliwość. Hebrajczycy – spryt, humor, solidarność. I tak to się kotłowało, mieszało, warzyło. Dajny – litewskie, dumki – ukraińskie, pieśni – polskie…

Nie było w historii Wileńszczyzny podziału na „mój” i „twój”. To dopiero wymyśliły systemy totalitarne. Tu zawsze byliśmy My – Kresowiacy, ludzie, którzy nie mówią poprawnie ani po polsku, ani po litewsku, ani po rosyjsku. Mówią zlepkiem różnych języków. Pożyczają nawzajem wyrazy, końcówki, odmiany, jak pożycza się chleb, sól, kilka litów do wypłaty. W Europie o nas mówią, że Litwini, a my wiemy swoje – że Polacy.

Tak też staramy się uchować od zapomnienia najdrobniejsze pamiątki, świadczące o naszej przynależności narodowej, o naszym pochodzeniu, a przede wszystkim – o wierze, elemencie mentalności, który w najtrudniejszych okresach pomaga zachować obraz człowieczeństwa. Wieki mijają, burze dziejowe ucichają, a kościoły, cmentarze z inskrypcjami po polsku zostają. Zostają historie obrastające w legendy, czyny urastające do rangi bohaterskich. Zostają też krzyże przydrożne – pamiątki dziejów smutnych i radosnych, kapliczki rodzinne i parafialne stawiane w najskrytszych intencjach.

19 lipca, w dzień odpustu Matki Bożej Szkaplerznej, w kościele pw. św. Jerzego w Bujwidzach z inicjatywy Wspólnoty Bujwidzkiej startował projekt „Krzyże i kapliczki mojej parafii. Historie”. Celem naszej inicjatywy jest zebranie możliwie najwięcej materiału o pamiątkach sakralnych parafii bujwidzkiej i balingródzkiej. Te dwie przedzielone rzeką Wilią nieduże parafie od dawna żyją wspólnym rytmem. Jak daleko sięga pamięć najstarszego mieszkańca, posługę kapłańską i tu i tam spełniał jeden proboszcz. Dziś czyni to ks. Ryszard Pieciun. Młody i energiczny, pełen wiary i zapału chrześcijańskiego.

Końcowym produktem projektu (takie suche, globalistyczne określenie) ma być, jak dumnie to nazywamy – książka. Jesteśmy na etapie gromadzenia materiału i środków finansowych. By przybliżyć sens pomysłu oraz zachęcić ludzi do współpracy, zorganizowaliśmy przy kościele wystawę zdjęć krzyży, kapliczek parafialnych i domowych. Mieszkańcy wystąpili z prelekcjami o pamiątkach sakralnych. Mieliśmy okazję usłyszeć przedziwne historie.

Krzyż w Prenach. Każdego roku mieszkańcy wsi proszą kapłana o celebrację przed nim Mszy św. Dlaczego? Czy to tylko zachcianka? Nie. Historia tragiczna. Krzyż ustawiono na pamiątkę wielkiego pożaru, który zniszczył wieś. O tym wydarzeniu opowiedziała pani Halina Sadowska.

Wczesna wiosna, z nieznanych powodów data kojarzona jest z dniem św. Jerzego, patrona rolników. Początek prac na roli. Wieje zimny i porywisty wiatr. Wre praca. Przejmujący chłód. Około południa ludzie zaczynają powoli ściągać do karczmy wiejskiej. Wiadomo, ogrzać się, pogawędzić, poplanować, a i poplotkować, wszystko to przecież takie ludzkie… Karczmarz rozpala w kominku, ale ciągle za zimno. Ciepło ulatuje kominem. Szkoda stracić klienta. Gospodarz wchodzi na dach i… przykrywa komin kożuchem, takie to proste. Z kolei teraz dym wali na karczmę. Znów źle. Ponownie gospodarz wchodzi na dach. Ale żywioł robi swoje, przykrycie już dymi. Trudno je dobyć. Nierówne zmagania. Ale człowiek dopina swego. Wyciąga resztki kożucha z komina, a że parzą dłonie, odrzuca je na… strzechę.

Dalej wydarzenia rozwijają się błyskawicznie. Długa wieś sznurowa, dom przy domu, każdy kryty słomą, porywisty wiatr… Głupota ludzka zostaje surowo ukarana. W ogniu giną zwierzęta domowe, ludzie cudem uchodzą z życiem. Wiatr i ogień szaleją. Człowiek jest bezradny. Trzeźwość umysłu okazuje ks. proboszcz, który przyjeżdża z Balingródka na krzyki i unoszący się dym. Przywozi chleb św. Agaty. Obnosi nim płonące obejścia. Dym i ogień pokornieją, słupem wzbijają się w górę. Nie straszą syczącymi jęzorami pobliskich domostw. Żywioł ucicha. A pół wsi leży w zgliszczach. Karczmarz „z torbami” opuszcza wieś…

Tyle pamięć ludzka. Dziś na wjeździe do Pren wznosi się krzyż. Karczmy nikt nie odbudował, a krzyż na pamiątkę tragicznego wydarzenia i w znak wdzięczności za zachowane życia ludzkie wzniesiono. Co roku jest tu celebrowana dziękczynna Msza święta. Jak w bajce. Przejmująca historia.

Wiejski, bardzo malutki, zapomniany cmentarzyk we wsi Rubno. Dziś ogrodzony nowym płotem. Zaginąłby w wichurze czasowej, zapadające się mogiłki porosłyby zielskiem, z czasem zaorano by je pod pola uprawne bądź porósł las, gdyby nie pamięć o wielkim społeczniku okresu międzywojennego, ostatnim właścicielu majątku Rubno – Janie Obście. Zawdzięczając staraniom ZPL w roku 2008 odnowiono mogiły rodziny Jana Obsta. Dziś pieczę nad cmentarzem sprawuje szkoła podstawowa w Mościszkach. Dzieje majątku Rubno, historię cmentarza przybliżył zebranym na święcie dyrektor szkoły Waldemar Klimaszewski.

Kapliczka rodzinna generała Daniela Konarzewskiego, ministra wojny w rządzie Józefa Piłsudskiego, jest niemym świadkiem ciekawych i tragicznych dziejów rodu: uniesień miłosnych, wzniosłych uczuć patriotycznych, rozpaczy i śmierci.

Kapliczka w Pryciunach pamięta likwidację domu zakonnic. Areszt sióstr i wywózkę do łagrów. Błogosławiona stygmatyczka, s. Wanda Boniszewska właśnie w Pryciunach potajemnie szykowała dzieci do Pierwszej Komunii Świętej.

Krzyże upamiętniają mogiły zbiorowe poległych akowców, żołnierzy niemieckich z czasów I wojny światowej. Pierwszy krzyż we wsi Podjeziorki stanął na znak pamięci rozstrzelanego powstańca z 1863 r. Rodzina Naniewiczów nie pamięta już imienia pradziada, który oddał swe życie za wolność Ojczyzny. W Wilnie została młoda wdowa z dwójką dzieci. Wtedy to rząd carski, widocznie by oddalić „niebezpieczny element” z miasta, przydziela osieroconej rodzinie kilka morgów piaszczystej ziemi. Wraz z chatą staje krzyż…

Dziś bardzo oryginalny w swym wystroju architektonicznym. Kolejne pokolenia upiększały pamiątkę rodzinną. Obecnie krzyżem opiekuje się rodzina Naniewiczów i Siwickich.

Wieś Czerany szczyci się trzema krzyżami. Do wsi można wjechać z trzech stron i wszędzie przybysza powita symbol męki Pańskiej – znak, że mieszkają tu ludzie prawi i pobożni.

Świat nieubłaganie się zmienia. Zmienia się też obraz wsi podwileńskiej. Ziemie, majątki są sprzedawane i nabywane. Przyjeżdżają nowi właściciele, tworzą nową historię. Jaka będzie? Czas pokaże. Nie da się jednak zbudować porządnego gmachu bez fundamentu. Zachować od zapomnienia znikający świat wieku XX, zachować pamięć o gospodarzach tych ziem, ich małej a wielkiej historii dnia powszedniego – historii, która posłuży młodym pokoleniom, naszym dzieciom i wnukom.

Nie bylibyśmy w stanie podjąć trudów rozpoczęcia projektu bez bezinteresownej pomocy mieszkańców. Za pomoc w przygotowaniu inauguracji serdecznie dziękuję ks. proboszczowi Ryszardowi Pieciunowi, radnemu samorządu rejonu wileńskiego Edwardowi Bogdanowiczowi i całej jego rodzinie, rodzinom Wacława Mikulewicza, Walentego Butkiewicza, Władysława Komara, Haliny Maciejewskiej, Marii Wierzbowicz, Marii Litwin, wszystkim, którzy zechcieli przyjść na święto do kościoła i opowiedzieć o dziejach krzyży.

Jesteśmy w trakcie zbierania materiału do książki. Nie dotarliśmy do wszystkich pamiątek sakralnych. Jeśli ktoś z czytelników „Magazynu Wileńskiego” zechce przekazać jakąś historię o krzyżu w parafii bujwidzkiej lub balingródzkiej, prosimy o kontakt mailowy buivyd.bendr@gmail.com.

Danuta Korkus, prezes Wspólnoty Bujwidzkiej

Wstecz