Idzie siewca idzie

(Zbigniew Maciejewski)

Snując refleksje nad stanem literatury współczesnej, już niejednokrotnie, pośrednio bądź bezpośrednio, zdarzało nam się przemycać myśl, że w lawinie produkcji literackiej ostatnich dekad bardzo trudno jest czasem odnaleźć to, co, z takich czy innych powodów, zasługuje, jak się wydaje, na dłuższy żywot.

Dzieje się tak m. in. dlatego, że często pisarze „minorum gentium”, twórcy niższego lotu są bardziej prężni, jeżeli chodzi o publikowanie i promowanie swojej twórczości. Nie tylko życia literackiego to zresztą dotyczy.

W zaistniałej sytuacji tym bardziej cieszy więc fakt, że w potoku wspomnianej już produkcji literackiej odnajdujemy także dzieła, którym można wróżyć dłuższy żywot. Tym razem chodzi o dotychczasowy dorobek Zbigniewa Maciejewskiego, poety, który w bieżącym miesiącu po raz pięćdziesiąty obchodzi swoje urodziny, więc życzymy mu kolejnego owocnego, twórczego półwiecza.

Rozniecić gasnący promyk nadziei – tak, posiłkując się obrazem, wyjętym z twórczości autora Siewcy, można chyba określić zadanie, które stawia przed sobą oraz swoimi potencjalnymi odbiorcami poeta.

Zbigniew Maciejewski (ur. 18. 01. 1960 w Wilnie) jest znany w rodzimym środowisku nie tylko jako poeta. Z wykształcenia jest biochemikiem, pracował jako dziennikarz i tłumacz. Nie stroni od działalności społecznej. Sprawdził się jako reżyser i animator polskich środowisk teatralnych, brał także udział w działalności charytatywnej. Od 1990 r. jest zawodowo związany ze szkolnictwem polskim na Litwie. Aktualnie jest notabene dyrektorem Szkoły Średniej im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu.

Miłośnicy sztuki znają go jako poetę i pieśniarza, wykonującego zarówno własne, jak też utwory innych autorów, do których wierszy pisze muzykę. Są to m. in. ks. Jan Twardowski, Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert, Edward Stachura, poeta wileński Sławomir Worotyński, poeta i pieśniarz rosyjski Włodzimierz Wysocki i in.

Poeta debiutował zbiorkiem Dokąd? (1990), który był wydany nakładem Kurii Metropolitalnej w Warszawie. Następnie ukazały się dwa kolejne tomiki poetyckie: Czołem, kameleoni (1994) i Lekcja religii (2001), wydane przez Oficynę Literatów i Dziennikarzy Pod Wiatr.

Najnowszy i najobszerniejszy zbiór wierszy Siewca jest podsumowaniem dotychczasowego dorobku poetyckiego autora.

Wrażliwy poeta ma świadomość tego, że należy do „wielkiej liczby” ludzi twórczych, ludzi piszących. W jednym z wierszy autotematycznych znajdujemy dotyczącą nie tylko jego refleksję: chciał być poetą / lecz nie on pierwszy i, oczywiście, nie on pierwszy chciał świat przerobić, ale, jak to najczęściej bywa, raczej świat przerabiał go.

Tym bardziej więc chwalebne, że nie zważając na osobiste czy też przeciwności losu natury ogólnej, On nadal jednak pisał wiersze, w dodatku wiersze, zdradzające niemałe bogactwo myślowe, wyostrzoną wrażliwość emocjonalną i troskę o nieszablonowe środki wyrazu, o które batalia jest przecież coraz trudniejsza przy niesamowitej „wielogłosowości” poezji współczesnej, przy obsesyjnym przeświadczeniu „już wszystko było co będzie” (Tomasz Jastrun), jakie ogarnęło poetów doby tzw. postmodernizmu.

Warto podkreślić, że w przypadku poezji Zbigniewa Maciejewskiego mamy do czynienia z dwoma rodzajami tekstów: poezją właściwą i piosenkami, które tworzy, przygotowuje do nich wersję muzyczną i wykonuje sam autor.

Jeżeli chodzi o zawartość myślową, oba rodzaje tekstów, z jednej strony, w jakiś sposób wyrażają swój czas, z drugiej, wprowadzają w krąg zagadnień egzystencjalnych, takich, jak: pytanie o sens istnienia, sens cierpienia i ofiary, przemijanie, istota duchowości, wysiłek na rzecz godniejszego bytowania na ziemi itp.

Jako że większość tekstów powstała w latach 80. XX wieku, poeta, wnikliwy obserwator wydarzeń, nie mógł nie odnotować ani zawrotnego tempa przeobrażeń politycznych (Reanimacja), ani nie zawsze pozytywnych ich skutków (Monolog filozoficzny). Przytoczmy reprezentatywny pod tym względem wiersz Kikuty:

wybite szyby

strzaskane drzwi

płotów kikuty

bezpłodne grzędy

konają z cicha

samotne sny

widma-zaścianki

wioskowy pejzaż

a przecież życie

kipiało tutaj

radość i smutek

po izbach szły

 

baczność w szeregu

 

w szeregu pustka

wyją po nocach

bezdomne psy

Jak na wileńskiego poetę przystało, nurtuje Zbigniewa Maciejewskiego również kondycja Polaków na Litwie, temat, ujmowany raczej bez patosu, zdominowany przez charakterystyczny dla twórcy ironiczno-żartobliwy pryzmat widzenia.

Motywy, pojawiające się w takich tekstach, jak Pieśń kresowa czy Ja jestem Polak, są zbieżne w niektórych aspektach z tematyką, do której nas przyzwyczaili już Aleksander Śnieżko i inni poeci wileńscy. Zdarzają się również „poważne” wiersze o tematyce patriotycznej, pisane bardziej uniwersalnym, z lekka metaforyzowanym językiem, jak chociażby podnoszący na duchu Hymn drzewa żywego:

nam zrąbano korony

wyłamano konary

rozrzucono pnie martwe po skałach

 

liście nasze uwiędłe

z żalu po matce

osądzono na wieczną tułaczkę

 

lecz się ziści marzenie

popękają kamienie

bo korzenie

są nieśmiertelne

 

i wyrośnie na skałach

jeszcze bardziej wytrwały

jeszcze bardziej wspaniały

nasz ojczysty bór

Jeżeli dla Śnieżki, autora Ballad i pieśni ziemi wileńskiej, tematyka lokalna stanowi żywioł dominujący, to dla Zbigniewa Maciejewskiego jest to zaledwie jeden, wcale nie najważniejszy nurt jego twórczości. W dodatku, jest to motyw, który ostatnio coraz bardziej się wycisza. Śledzenie za ewolucją jego poezji lat 90. XX w. prowadzi do wniosku, że kreowanie rzeczywistości zanurzonej w historii czy w kolorycie regionalnym zaczyna raczej zanikać na rzecz problematyki egzystencjalnej, graniczącej nierzadko z metafizyczną.

Zresztą, już w pierwszych tomikach oceniający współczesność poeta wyciągał z niej najczęściej bardziej uniwersalne wnioski. Potrafił, na przykład, jeszcze coś dopowiedzieć do szekspirowskiego motywu świat – teatr, ludzie – artyści, twórczo rozwijanego także przez Alicję Rybałko. Wzmianka o autorce Listów z Arki Noego jest tu nieprzypadkowa, gdyż uwzględniając również całokształt poezji Zbigniewa Maciejewskiego, można dostrzec jeszcze wiele cech, łączących go z dorobkiem Alicji Rybałko: głębokie penetrowanie problematyki egzystencjalnej, autotematyzm, ironiczno-żartobliwy dystans wobec rzeczywistości przedstawionej, oszczędność słowa, stosowanie oryginalnej, opartej o ambitne źródła kulturowe metaforyki (Biblia, antyk grecko-rzymski, literatura polska i powszechna, świat muzyki) itp.

Poeta jest często wyrazicielem głębokiego niepokoju moralnego. Jest to jakby niepokój wszechczasów, w którym rozpoznajemy zarazem dotkliwe bolączki naszej współczesności, jak chociażby w wierszu Ilu nas jest:

Od euforii do depresji

od przestrachu do agresji

 

ilu nas jest

 

miast serca

puszka Pandory

 

miast serca

ewangelia według

 

ilu nas jest

 

bez szponów do życia

bez łaski do gnicia

 

ilu nas jest

Poezję Maciejewskiego cechuje dążenie do skrótu myślowego i formalnego, niektóre jego teksty zbliżają się do gatunku haiku, preferowanego także przez współczesnego, nie mającego czasu na zgłębianie zawiłych poematów, odbiorcę. Przytoczmy dla przykładu Nie sądź, jeden z tych najbardziej lakonicznych, ale jakże pojemnych myślowo tekstów:

Nie sądź Judasza

życiem zapłacił

Wśród doświadczeń egzystencjalnych poecie, jak się wydaje, szczególnie są bliskie motywy cierpienia, przemijania, refleksje o śmierci:

Po kim nucą dzwony kościelne,

Czyje oczy spowiło bielmo,

Serce czyje przeżarte żalem

Opłakują dzisiaj konwalie?

 

To nie moje, jeszcze nie moje.

To nie po mnie, jeszcze nie po mnie.

Ja o tobie na chwilkę zapomnę

i ty o mnie, proszę, zapomnij…

Przeświadczenie o nieprzemijalności smutku, bólu, choroby, przywoływane bardziej bezpośrednio bądź przy pomocy symboliki „ciernia”, „krzyża”, kieruje myśli ku sprawom ostatecznym, metafizycznym, ku Bogu. Jedynie obranie tej drogi, tej perspektywy niesie największą nadzieję, zapewnia nieśmiertelność. Paradoksalnie, to, co bolesne, co jest odtrącane bądź, jeżeli odrzucić się nie da, bywa traktowane jako zło konieczne, może okazać się w przyszłości czymś najbardziej płodnym i życiodajnym. Te i inne refleksje wywołuje znowu dość przecież lakoniczny wiersz Cierń:

poczęty w wiecznej nieznanej

na ziemi jerozolimskiej

idę

szukając oczami krótkowidza

w błocie

wody źródlanej

krzycząc n i e

machinie przemijania

Refleksje, które wywołuje wyżej cytowany tekst, można pogłębić i uzupełnić podczas lektury kolejnego wiersza, jakim jest nie zawsze i nie wszędzie dzisiaj modna, ale jakże perspektywiczna i nieunikniona Symbioza:

Ciał się domaga

Styks

 

W skurczach oniemiał

krzyk

 

W proch się obraca

proch

 

Ufaj mi

rzecze krzyż

Pragnienie Boga, Najwyższego Sensu niekoniecznie ma oznaczać ruch wertykalny, klasyczne dążenie ku górze, ku niebu, gdyż, jak niejednokrotnie słusznie przypomina poeta, najważniejsze, żeby Bóg, żeby sumienie, żeby to, co najgłębsze i najistotniejsze, było w nas samych, w naszych sercach i duszach, żebyśmy nie ustawali w przywoływaniu tego, co najlepsze, żebyśmy autentycznie pogłębiali w sobie wiarę, nadzieję i miłość, żeby nieodzowne cnoty ewangeliczne nie były czymś znanym tylko ze słyszenia, lecz miały także swój bezinteresowny wymiar praktyczny. Wsłuchajmy się w niezwykle istotny pod tym względem wiersz-modlitwę Rozważania nad „Ojcze nasz”:

Panie, żyj we mnie

myślą, czynem, słowem.

Z oczu moich

miłość kulawa

pędzi do Ciebie

po laury chleba naszego.

 

Długa jest droga do Ciebie.

 

Zamieszkaj we mnie

zamieszkaj.

Po odbyciu tej długiej drogi w poszukiwaniu wartości trzeba nadal zabiegać o to, żeby z niej nie zboczyć. Kiedy możemy już powiedzieć słowami poety, że Bóg jest w nas, droga nie staje się łatwiejsza, gdyż musimy ją rozszerzać, udoskonalać, nie możemy zaprzepaścić otworzonej przed nami perspektywy:

od wieków wołamy

rabbi prorok mesjasz

 

Bóg jest w nas

Nie zabijajmy Go

Bóg jest także w poecie, bo i o taką interpretację można się pokusić, czytając wiersze Po długiej wewnętrznej debacie, Lulaj go matulu, w których doszło do efektownego zharmonizowania motywów biblijnych z autotematycznymi.

Zbigniew Maciejewski to jeden z tych, nielicznych już dzisiaj twórców, którzy wierzą jeszcze w sens poezji. To wielbiciel dobrego, moralnego, oryginalnego słowa, z bólem dzierżący

pióro co brocząc kradnie

gasnący promyk nadziei,

stawiający nieraz przed poezją maksymalistyczne zadania, nie unikający terminowania w wielkiej szkole poetyckiej, świadomie nawiązujący dialog z poetami XX wieku: Herbertem, Stachurą i in.

Nawet nawiązywanie do bardziej znanych poetyk (subtelne elementy turpistyczne czy lingwistyczne) zostawia tu miejsce na własną inwencję twórczą, nie gasi iskier oryginalności w poezji autora Siewcy.

Nie gasną one również w tych wierszach, w których poeta (może po zmęczeniu refleksją egzystencjalno-intelektualną) jakby szuka „wytchnienia” w malowaniu uroków zmieniającej się razem z porami roku natury. Szuka „niby” relaksu, gdyż nawet tego rodzaju liryka daje pożywkę dla głębszych medytacji:

Znów przyszła zima.

Pod swą pierzyną,

jak matka sroga

lecz sprawiedliwa

do snu świat cały

ułożyła.

I bielą nieskalaną

zabliźnia rany

obolałe

i wciela w ziemię

nową siłę

by znów ożyła.

Miejmy nadzieję, że ta skromna prezentacja poezji Zbigniewa Maciejewskiego, która nie zawsze może otwiera drzwi właściwym kluczem, daje jakieś pojęcie o wrażliwości jego pióra, zaś cytowane w artykule wiersze świetnie uzasadniają wybór tytułu do ostatniego zbiorku, przekonują, że zaiste mamy do czynienia z prawdziwym Siewcą, siewcą o pokroju ewangelicznym:

Idzie siewca

idzie

rozdaje ziarna

glebie

 

grzeje słoneczko

pieści

zrasza och zrasza

deszczyk

rośnie wśród ziela

kąkol

 

trapi się siewca

złości

 

kroczy

Dlatego też martwi nieco Odlot Pegaza, mini-tekst, zamykający nazwany zbiorek, sprowadzający się właściwie do jednego wersu, informującego o tym, że Pegaz odlatując nawet kopnąć nie raczył. Miejmy jednak nadzieję, że jest to raczej charakterystyczna dla literatury fikcja, autoironia, że Pegaz naprawi swój błąd, a obecna i przyszła poezja Zbigniewa Maciejewskiego pozyska również odpowiedniego, wnikliwego i wrażliwego odbiorcę, o którym myśląc Siewca nie zaniecha swojego niełatwego, ale jakże pięknego wysiłku.

Halina Turkiewicz

Wstecz