Jubileuszowo triumfująca „Zgoda”…

 

Właśnie taką ujrzeli jej sympatycy, którzy przybyli na koncert z okazji 20-lecia powstania zespołu. Kiedy przed dwoma dziesiątkami lat na fali odrodzenia i tworzenia się dziesiątków amatorskich grup w Rudomińskiej Szkole Średniej powstawał zespół tańca ludowego „Zgoda”, mało kto mógł się spodziewać, że stanie się prawdziwym magnesem przyciągającym młodzież (często ratującym ją od niepewnych kompanii i szkodliwych mód). A stało się tak, że milowymi krokami zdążali od sukcesu do sukcesu.

Jeżeli ktoś chciałby szukać przyczyn wprost oszałamiającej kariery szkolnego przecież zespołu, musiałby brać, wydaje się, pod uwagę dwa czynniki: młodzież i kierownika. Kierownik – Henryk Kasperowicz (niezmienny do dziś) w ciągu paru dziesięcioleci potrafił skupić wokół siebie i zapalić miłością do tańca niemal setkę członków w trzech grupach wiekowych. Zresztą, tylko skrzyknąć młodzież, to jest za mało. Trzeba zaoferować im taki model stosunków i pracy, by nie czuli nazbyt brzemienia dość wyczerpujących prób tańca i chcieli się ciągle doskonalić. Dziś, rzec można, kierownikowi to się udało. Świadectwem tego mogą być tysiące kilometrów tras koncertowych wiodących przez kilkanaście państw oraz doprowadzona do perfekcji sztuka tańczenia.

Lubiany, podziwiany, zawsze chętny do występów zarówno w renomowanych salach, jak też na deskach skromnych domów kultury bądź wręcz zaimprowizowanych scenach, zespół postanowił z okazji jubileuszu zaskoczyć widza nową formą twórczości, dotychczas nie wypróbowaną przez rodzime śpiewaczo-taneczne talenty. Od postanowienia do realizacji droga wydawała się być wręcz mozolna, bowiem kierownik artystyczny i choreograf zespołu, jego założyciel i niezmienny opiekun Henryk Kasperowicz wymarzył sobie, że „Zgodę” stać na nowy krok w działalności artystycznej – wystawienie opery rockowej, muzyczno-tanecznej wersji narodowej epopei „Pan Tadeusz”.

Ambitny zespół, choć nie bez pewnych obaw, podjął się tego wyzwania. No, bo przestawić się z tańca ludowego na ultra modne rytmy wcale nie jest prostym zadaniem. Co prawda, kierownik w pewnym stopniu zabezpieczył się, zapraszając do współpracy doskonałych zawodowców. Napisanie i opracowanie muzyki złożono na ręce maestro Zbigniewa Lewickiego, natomiast do opracowania układów tanecznych w nowym dla zespołu stylu zabrała się choreograf Edyta Stundyte, pracująca ze znanym teatrem tańca Anżeliki Cholinej.

Jak mówią sami zespolacy, praca była mordercza. „Ludowym” tancerzom należało przestawić się na reep i rock, wyzwanie czekało też chór, który przestał być statyczny: jego członkowie tańczyli, występowali w roli aktorów. Słowem, zespół zabrał się do całkiem innej twórczości niż uprawiał 20 lat.

Galowy jubileuszowy występ dowiódł, że trudy prób się okupiły. Widowisko, które mogliśmy oglądać na scenie, oszałamiało wielowątkowością, różnorodnością stylów, ekspresją. A przecież wielu widzów oczekiwało z niepokojem, jak nasz „Pan Tadeusz” wypadnie w tak modernistycznej formie. Okazało się, że wielkie dzieło i wielka praca w spójni potrafią wytworzyć kruszec – oglądaliśmy go na scenie.

Widowisko, w którym wykorzystano narrację, wersję filmowej projekcji utworu, dokonanej przez Andrzeja Wajdę, technikę komputerową, laser, zarówno supernowoczesne jak też tradycyjne oraz wielce egzotyczne instrumenty muzyczne, trzymało widza w napięciu przez prawie dwie godziny. Ogromna praca realizatorów: kompozytora i dyrygenta Zbigniewa Lewickiego, konsultanta literackiego Danuty Korkus, choreografów Edyty Stundyte i Henryka Kasperowicza, gościnnie występujących muzyków, narratorów i, oczywiście, całego zespołu „Zgoda” pozwoliła nam zajrzeć na paryskie salony (bodajże najefektowniejsza scena z laserową projekcją wieży Eiffla i nastrojowymi paryskimi rytmami); uczestniczyć w grzybobraniu – bajecznie wyglądali w tej scenie zarówno grzybiarze jak i „grzybki” – małe dzieciaki; być w gospodzie u Jankiela i odczuć smutek oraz rytm żydowskiego tańca; brać udział w potyczce z Moskalami – bardzo oryginalne muzyczne i choreograficzne rozwiązanie inscenizacji walki; odczuć dumę w dostojnym polonezie, uchwycić w feerii dźwięków nutki Mazurka Dąbrowskiego oraz szlachecki patos Gerwazego w ustach zawodowego aktora z teatru „Syrena” Sławomira Gaudyna. Do tego należy dodać efektowne stroje zarówno tancerek jak i chórzystek oraz, zda się, trochę przeszarżowane w nowoczesności stroje męskie. No, i mamy pełny obraz pierwszej na Litwie polskiej opery rockowej. Jak się okazało, stać nas na to. Sakramentalne „Polak potrafi!” po raz kolejny się sprawdziło. Cóż, potrafi, jeśli twardo wie, czego chce.

Epopeja narodowa mogła zaistnieć w wersji music-hallowej dzięki profesjonalizmowi artystów. W części drugiej jubileuszowego koncertu, oglądając „tradycyjną” „Zgodę”, mogliśmy się przekonać, że taniec – to ich żywioł. W najmniejszych szczegółach dopracowane ruchy i kroki, postawa, lekkość, jak też ten promieniujący z twarzy uśmiech, chociaż zmęczenie po kilkugodzinnym koncercie bez wątpienia ciążyło. A więc brawo, zuchy! Tym bardziej iż poprzeczka podniesiona była naprawdę wysoko.

Kierownik, który przed z górą dwudziestoma laty wypatrywał zdolne do tańca dzieci, miał dobre oko, natomiast lata pracy, po prostu bycia ze sobą (a więc poznawania się), często osobistych wyrzeczeń zmaterializowały się na scenie w postaci imponującego dokonania. Bowiem już sam wybór tak ambitnego dzieła i podjęte po 20 latach pracy ryzyko (kiedy, zdawałoby się, można spocząć na laurach) – to jest największy sukces. Jakże czytelny w niekłamanym zachwycie licznie zgromadzonej publiczności.

Realizacja pomysłu się udała, bowiem do dzieła zabrali się ludzie-pasjonaci, twórcze osoby, które swą na pozór lekką pracę traktują bardzo serio. Za to właśnie zbierali tego wieczora oklaski, kwiaty, wiele miłych, serdecznych słów, prezenty i nagrody (wśród których znalazła się Złota Odznaka „Za zasługi w krzewieniu polskości na Litwie”, przyznawana przez Związek Polaków na Litwie, a ponadto były medale pamiątkowe i Dyplomy Honorowe od Związku, bowiem „Zgoda” nie bez podstaw nazywana jest reprezentacyjnym zespołem ZPL-u) od instytucji państwowych, samorządowych, placówki dyplomatycznej RP, przyjaciół na Litwie i w Macierzy. Ten piękny, zawsze młody zespół zasłużył sobie na nie – wytańczył i wyśpiewał, jednocząc się pod tak wymowną nazwą: „Zgoda”.

Janina Lisiewicz

Wstecz