Powrót „kochanego Wincuni”

Wielki powrót Wincuka, czyli Dominika Kuziniewicza na scenę po rocznej (z „hakiem”, jak twierdził sam artysta) nieobecności, spowodowanej chorobą, był naprawdę wielki. Każdy bowiem, kto ma tylu przyjaciół, sympatyków, życzliwych, kochających osób, może czuć się potrzebny, szczęśliwy, a więc i „wielki”. Wierni przyjaciele, koledzy wojaży artystycznych ze „Zgody”, „Wilii”, „Kapeli Wileńskiej”, Luba Nazarenko i Ciotka Franukowa, zespół „Rendez-vous” i in. postanowili Wincukowi ten powrót na scenę uczynić świętem: dobroci, solidarności ludzkiej, których, przyznajmy, w naszym zagonionym świecie nie jest zbyt dużo. A kiedy człowiek widzi, że kogoś obchodzi, że może liczyć na mocne przyjacielskie ramię – każdą biedę pokona. Tak właśnie z Dominikiem Kuziniewiczem było: w nieszczęściu jakie go spotkało, znalazł w sobie siły, by stanąć znów (dosłownie) na nogi i swym wiernym widzom te codzienne szare dni rozjaśniać swoimi żartami, „bajutkami”. Ileż minut życia podarował każdemu z nich tymi salwami śmiechu, które towarzyszyły jego koncertom.

Tego mroźnego wieczoru sala Domu Kultury Polskiej w Wilnie wprost grzmiała wesołością, bo Wincukowi dzielnie sekundowały „wierna” Ciotka Franukowa i tak samo lubująca się w żartach, nie tylko śpiewanych, ale też mówionych, „Kapela Wileńska”. Zespół ten, między innymi, zaprezentował publiczności piosenkę o Wincuku, którego imię, tak po swojsku, z wileńska zmienił na „Wincunia”. Zespół „Zgoda” widzom przedstawił fragmenty z jubileuszowej premiery widowiska „Pan Tadeusz”, partie solowe, które wykonuje córka Dominika Kuziniewicza – Basia. Nie zabrakło też popisowego numeru – suity górali spiskich. Zespół „Rendez-vous” oraz „Wesołe Wilno”, Luba Nazarenko ze swoją nieodłączną gitarą i wspaniała ”Wilia”, która swym popisem kończyła koncert – również podarowały widzom ich ulubione utwory.

Publiczność z kolei nie szczędziła oklasków, żywo reagowała na żarty padające ze sceny, w których rywalizowali Wincuk z ciotką Franukową. I chociaż przez scenę przewinęła się piękna plejada artystów, to jednak jeszcze kilka razy tyle – nie będąc obecnymi na scenie – przekazali Wincukowi pozdrowienia i wsparcie, jak na prawdziwych przyjaciół przystało. Tak samo zresztą, jak cały szereg osób – poczynając od ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej na Litwie Janusza Skolimowskiego, posła na Sejm RL, prezesa ZPL Michała Mackiewicza, którzy w biedzie podali pomocną dłoń.

Ciepło serc i uśmiechy, wspólne śpiewanie i żywa reakcja na sali wskazywały na to, że tego wieczoru, kiedy to Wincuk znów stanął w pełnym blasku jupiterów, potwierdziły się słowa pięknej piosenki: wszyscy Polacy – to jedna rodzina. Obyśmy zawsze taką stanowili!

Janina Lisiewicz

Wstecz