Obchody Dnia Polonii i Polaków za Granicą

Swej tożsamości wierni

Katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem w dniu 10 kwietnia br., która pociągnęła za sobą 96 ofiar, w tym – prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, jego małżonkę Marię oraz wiele innych wysoko postawionych osobistości Państwa Polskiego, wyraźnie rzutowała też na obchody tegorocznego Dnia Polonii i Polaków za Granicą. W obliczu tak straszliwej tragedii ich główny organizator na naszym terenie – Związek Polaków na Litwie – podjął decyzję o zrezygnowaniu z tradycyjnego przemarszu ulicami Wilna. Ograniczono się więc do uroczystości przy płycie Matki i Serca Syna na wileńskiej Rossie oraz Mszy św. przed wizerunkiem wileńskiej Madonny w Kaplicy Ostrobramskiej.

Trzeba zresztą przyznać, że zarówno Rossa jak też Ostra Brama – to poniekąd „żelazne miejsca”, gdzie gromadzimy się w chwilach szczególnie podniosłych. Oto dlaczego przed południem 2 maja do złożonego na Rossie Serca Tego, który po 123 latach niewoli „dał Polsce granice, moc i szacunek”, pomne tak ważnego święta pociągnęły tłumy rodaków. By zawiązać tu wielce wymowną wspólnotę serc i ducha, ukształtowaną jak przez osoby starsze z kombatantami włącznie tak też przez młodzież szkolną i harcerską, a scalaną jakże znaczącymi znakami – bielą i czerwienią narodowych barw na flagach i transparentach.

Jak tradycja każe, uroczystość rozpoczęło złożenie pod łomot werbli wieńców i kwiatów, czego dobry przykład dała delegacja Związku Polaków na Litwie na czele z jej prezesem i posłem na Sejm RL w jednej osobie – Michałem Mackiewiczem. A po czym w jej ślady podążyli inni nasi działacze – liderzy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którym przewodził jej prezes, europoseł Waldemar Tomaszewski, oraz innych naszych organizacji społecznych, samorządów stolicy i rejonów Wileńszczyzny, przedstawiciele poszczególnych szkół i instytucji, licznie w tych dniach goszczący w Wilnie rodacy z Macierzy.

Po wspólnym odśpiewaniu „Roty” z okazyjnym przemówieniem do zgromadzonych zwrócił się prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz. Powiedział on m. in.:

„Szanowni Państwo, Kochani Rodacy!

Dzisiejszy dzień – 2 maja – został ustanowiony przez Senat Rzeczypospolitej jako Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Więc tradycyjnie już gromadzimy się tu, w miejscu jakże ważnym dla każdego Polaka – przy Grobie Matki i Serca Syna. Tego Syna Narodu Polskiego, którego wysiłkiem Polska powstała z niebytu. Powstała, by żyć. Gromadzimy się, by oddać Mu nasz hołd i wyrazić naszą jedność z Narodem Polskim: zamieszkałym w granicach Rzeczypospolitej i z Rodakami rozsianymi po całym świecie. Bo tak się układały polskie losy, takie były dzieje polskie, że poza granicami swego kraju żyje obecnie prawie 20 milionów Rodaków”.

Odnotowawszy, że z racji na tragedię, jaką los zadał Narodowi Polskiemu pod Smoleńskiem 10 kwietnia, tegoroczne nasze święto polskości jest mniej radosne niż zwykle i poprosiwszy o uczczenie dwoma minutami ciszy zarówno bestialsko wymordowanych decyzją Stalina przed 70 laty oficerów oraz kwiatu inteligencji polskiej jak też ofiar tegorocznej straszliwej tragedii pod Smoleńskiem, mówca kontynuował:

„Kochani Rodacy! Ostatnio coraz częściej słyszymy o jakby zbyt wielkim rozmiłowaniu Polaków w swoim historycznym cierpiętnictwie, w swych narodowych tragediach, że jesteśmy zbyt patriotycznie i narodowo przywiązani do przeszłych tragicznych dziejów Narodu, do zrywów patriotycznych, które jakże często obracały się dlań wielkimi tragediami. Nie podejmując dziś polemiki, odpowiedzmy też na pytanie: Czy kiedyś ktoś, jakiś inny lud częściej tracił Ojczyznę niż Polacy? Tracił tak kompletnie, że nie mógł jej nawet odnaleźć na mapie ani na drogowskazach. Odpowiedzmy też na pytanie: Czy jakiś inny naród tak często tracąc wolność popadał w niewolę wrogów?

Więc naród, najlepsi jego przedstawiciele czuli ten obowiązek podejmowania walki w imię swojej Ojczyzny, za swoje państwo, za swe prawa i swą wolność. Bo tylko ludzie wolni mogą być i są sobie braćmi. Nie może więc wolność żadnego człowieka, wolność jednej części społeczeństwa być poddawana pod wolność działania innych. Wówczas dla tych pierwszych następuje niewola. Która nie łączy, która dzieli, a w wyniku deprawuje i może wyzwolić najgorsze instynkty, a może skierować na drogę walki o swe prawa, o swoją wolę. Poznając polską historię, nisko skłaniamy czoła przed bohaterstwem i samopoświęceniem wielu pokoleń Polaków, by Polska jednak była. Nawet wtedy, gdy wydawało się to całkiem niemożliwe, gdy zakrawało to na szaleństwo. I nawet wtedy, gdy najlepsi przedstawiciele Narodu ginęli na polach walk, ponosili klęski, tym niemniej zasługują na najwyższy nasz szacunek i uznanie. Chwała pokonanym w walce – mówimy, ale pozostającym nie pokonanymi duchowo. To jest dla nas piękny wzór.

Dzisiaj żyjemy już niby w innym świecie. Jest wolna Polska. Mamy wolną Litwę. Ale czy my, Polacy na Litwie, czujemy się dzisiaj jako wolni obywatele w swej ojczyźnie? Mamy jakby demokrację, mamy zjednoczoną Europę, mamy ustawową równość obywatelską, ale wszystko to trochę wygląda jak książka dawana do ręki nie umiejącego czytać, w każdym bądź razie, by, broń Boże, nie czytał, jak obdarowanie niemego prawem do mówienia, bo w ustawowym życiu te realne prawa jakże często jakby nie działają. Dlatego warto sobie zadać pytania: Czy może człowiek płacący mandaty, karany za używanie języka ojczystego czuć się w pełni wolnym w swoim kraju? Czy może obywatel, czekający na zwrot swej własności i będący szykanowanym przez urzędasów przez prawie 20 lat, czuć się wolnym? Tym bardziej, gdy w końcu się dowiaduje, że jego własność przeszła już w ręce obcego przybysza? Czy może czuć się wolnym człowiek, czekający co pół roku na nowe reformy oświaty i nowe zakusy na szkoły, gdzie się uczą jego dzieci? Odpowiedzią niech będzie milczenie i nadzieja, że może ktoś odpowie na te pytania...

Jesteśmy więc zmuszeni podejmować kroki, które prowadziłyby do naprawienia tej sytuacji, bo kochamy swój kraj i chcemy normalności. Zresztą, odziedziczyliśmy tradycje walki o wolność i prawdziwszą demokrację. Nigdy zatem nie pogodzimy się z resztkami niewoli. Bo najpiękniejszy jest dla nas, jak wszystkim ludziom – język ojczysty, bo najpiękniejsze są dla nas polskie kwiaty, choć wciąż obcy wiatr dmie w oczy. Bo polski my Naród, polski Lud i tego nikt nie zmieni!

Tak nam dopomóż Bóg!”.

Wyznaczona na godzinę 13 Msza św. nakazywała pewien pośpiech. Po tym, gdy chór „Wilenka” w nawiązaniu do wystąpienia prezesa Michała Mackiewicza odśpiewał „Polskie kwiaty” oraz „Gaude Mater Polonia”, kwatera żołnierska na Rossie dość szybko opustoszała, gdyż wszyscy pociągnęli przed Ostrą Bramę, by zlać się tu z rodakami przybyłymi na modlitwę i utworzyć kilkutysięczną rzeszę.

Rozpoczynając modły główny celebrans – biskup Juozas Tunaitis nawiązał do obchodzonego tego dnia święta Polonii i Polaków poza Polską, akcentując ich liczną obecność na Litwie. Do tej obecności wielokrotnie w swej homilii nawiązał też zresztą ksiądz Mirosław Balcewicz, proboszcz parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Porudominie.

Przywołując nasze trwanie na Wileńszczyźnie z dziada pradziada, duszpasterz zaznaczył, że nigdy nie byliśmy Polonią tylko Polakami, że Litwa stała się dla nas nie tylko ojczyzną ciała, ale też ojczyzną ducha. W tym trwaniu na swoim również dziś szczególnie ważna jest jedność, czego przykład dajemy właśnie gromadząc się w chwilach szczególnych przed Ostrą Bramą, a wtedy nasze serca biją w zgodnym rytmie, któremu na imię polskość.

Tym monolitem mamy też być w życiu codziennym. Również poprzez oddawanie dzieci do polskich szkół, co jakże skutecznie umacnia naszą narodową tożsamość, a w czym mamy znaczne zaległości, sięgające czasów Litwy sowieckiej, kiedy sprytnie wmawiano nam, by kształcić pociechy w szkołach z rosyjskim językiem nauczania. Kto poszedł za tą namową, dziś mocno żałuje, gdyż został wyzuty z polskiego ducha.

Duszpasterz wyraził przekonanie, że mimo zagrożeń, jakie niesie XXI wiek, Polacy na Litwie wykażą narodową żywotność, ubogacając wielokulturową Wileńszczyznę i służąc wzorem współżycia z zamieszkałymi tu od wieków innymi narodami. Nawiązując natomiast do obchodzonego na Litwie akurat w tym dniu Święta Matki, ksiądz Mirosław Balcewicz polecił je wszystkie opiece Tej, co w Ostrej świeci Bramie, życząc, by nadal godnie pełniły ten tak chwalebny obowiązek, a poprzez pacierz i wpajanie dzieciom piękna języka ojczystego czyniły z nich patriotów Polaków, wiernych chrystusowemu Krzyżowi i ojcowiźnie.

W tym też przeświadczeniu po przyjęciu wieńczącego Mszę św. Bożego błogosławieństwa zgromadzeni opuszczali ulicę przed Ostrą Bramą, a niejednemu towarzyszyła zapewne myśl ponownego spotkania się za rok, w dniu 2 maja (oby w bardziej radosnej atmosferze!) i podania po raz kolejny jakże wymownego znaku tego, że „polski my naród, polski lud”…

Henryk Mażul

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz