20-lecie polskiego odrodzenia sportowego na Litwie

Włożyć dres biało-czerwony..!

Śniadecki i TG „Sokół”

Tradycje wychowania fizycznego i sportu u nas sięgają początku XIX wieku i są związane z profesorem Uniwersytetu Wileńskiego Jędrzejem Śniadeckim. Ten wybitny lekarz, chemik, farmaceuta i publicysta w sierpniowym numerze „Dziennika Wileńskiego” z 1805 roku opublikował rozprawę „O fizycznym wychowaniu dzieci”. W tym pierwszym polskim traktacie z teorii wychowania fizycznego profesor sformułował podstawowe prawa, rządzące procesem fizycznego i psychicznego rozwoju człowieka, w naukowy sposób dowiódł potrzeby uprawiania ćwiczeń fizycznych.

Kulturę fizyczną i sport we współczesnym ich rozumieniu do zamieszkałych na Litwie Polaków przyniósł natomiast „Sokół” – towarzystwo gimnastyczne, które miało się troszczyć o zdrowie i tężyznę fizyczną obywateli, a ponadto zadbać o patriotycznego ducha. Nie ma potrzeby mówić, że ta druga misja wcale nie przypadała do gustu władzom carskim, pod których rządami znajdowała się wówczas Pogoń. Powstałe w roku 1905 w Wilnie, a rok później w Kownie gniazda sokole rychło ogarnęły tymczasem swym zasięgiem szerokie rzesze społeczne, spowodowały masowy przypływ młodzieży, wolącej zamiast zasiedziałego aktywny tryb życia.

Ruchliwe międzywojnie

Zalążki klubów sportowych z prawdziwego zdarzenia na naszych terenach zaistniały na początku lat 20. ubiegłego stulecia, kiedy Wilno wraz z Wileńszczyzną stały się częścią składową II Rzeczypospolitej. Z pomocą żołnierzy z orzełkami na rogatywkach idea „citius-altius-fortius” pozyskiwała coraz to nowych zwolenników. Budowano sale sportowe i boiska, nabywano sprzęt, organizowano liczne zawody. Niczym grzybami po deszczu sypnęło klubami. Rumieńców nabierała działalność KPW „Ognisko”, WKS „Śmigły”, PKS „Wilja”, AZS-u, zrzeszającego brać studencką Uniwersytetu Stefana Batorego. Kluby o biało-czerwonych barwach wbrew niechęci Litwinów zaistniały też poza Wilnem i Wileńszczyzną – w Kownie, Poniewieżu, Janowie, Wiłkomierzu, Birżach, Kiejdanach, a popularnością szczególną cieszyły się „Sparta” i „Ursus”.

Reprezentanci tych ostatnich z powodzeniem rywalizowali z drużynami litewskimi, a sportowcy Wilna i Wileńszczyzny walczyli o laury w mistrzostwach Polski. Potwierdzeniem tego – włączenie kolarza kowieńskiej „Sparty” Włodzimierza Jankowskiego w skład drużyny litewskiej na Igrzyska Olimpijskie 1928 roku w Amsterdamie, sięgnięcie w roku 1938 przez siatkarzy wileńskiego AZS-u po mistrzostwo Polski, tytuł wicemistrza Polski zdobyty w rywalizacji wioślarskich jedynek przez reprezentanta wileńskiego AZS-u Jerzego Kepela albo tytuł mistrzyni Polski, wywalczony w 1939 roku wśród skifistek przez jego siostrę Marię Kepel.

Wojna, łagry, repatriacja…

II wojna światowa w sposób okrutny przerzedziła szeregi tych, co stanowili o świetności sportu na naszych terenach w okresie międzywojennego dwudziestolecia. Na polach bitewnych lub w obozach jenieckich zginęli zawodnicy, działacze i trenerzy tej miary co: Jerzy Kepel, Franciszek Czechowicz, Romuald Hołownia, Stefan Jan Kempisty, Mirosław Bukowski, Witold Kluk, Stanisław Józef Patkowski, Konstanty Pietkiewicz, Leon Roman Wojtkiewicz.

Po wojnie, kiedy decyzją Jałty Polski u nas ostatecznie nie stało i kiedy w sposób bezwzględny zaczęły się rządzić sowieckie realia, powodujące masowe zsyłki i wywózki, na sporcie polskim wypadło postawić na pewien czas spowity kirem krzyżyk. Tym bardziej, że kolejną dotkliwą wyrwę w biało-czerwonym „citius-altius-fortius” na naszych terenach spowodowały fale repatriacyjne. Te nierzadko zmiatały rodaków, świadomych, że jeśli dobrowolnie nie ruszą w kierunku zachodnim, to w bydlęcych wagonach zostaną wywiezieni na Wschód, na usianą więzieniami i łagrami „nieludzką ziemię”.

W ten to sposób Polska stała się drugą Ojczyzną m. in. dla Witolda Gerutty i Jana Żylewicza, którzy tworzyli potęgę powojennej polskiej lekkiej atletyki nad Wisłą. Nasi krajanie, zarzuceni losem na stały pobyt między Bug a Odrę, startując z orzełkami na piersiach deptali stopnie podiów najważniejszych imprez sportowych z Igrzyskami Olimpijskimi włącznie, że wymienię tu kulomiota Władysława Komara, tyczkarza Władysława Kozakiewicza, kajakarza Władysława Szuszkiewicza, łyżwiarkę szybką Elwirę Potapowicz-Seroczyńską.

Nie dając za wygraną

Pozostali na Litwie Polacy w nowej rzeczywistości Litwy sowieckiej też nie dawali za wygraną, dowodząc poprzez sport swej obecności. Najwcześniej zaczęli to czynić przyszli na świat jeszcze przed II wojną światową. Zresztą, w dyscyplinach, których popularność dziś na Litwie pozostawia wiele do życzenia. Mam na myśli sporty zimowe, a konkretnie – narciarstwo klasyczne i alpejskie. Nie sposób nie przywołać tu nazwiska Oskara Hajdamowicza, który w roku 1949 zdobył pierwszy tytuł mistrza Litwy w slalomie z 13 łącznie, jakie znaczyły jego późniejszą karierę.

W sukurs Hajdamowiczowi pośpieszyli bracia Zbigniew i Kazimierz Kiwertowie, rodzeństwo Jerzy, Tadeusz i Janina Zarembowie, powodując jakże znaczącą obecność wśród czołówki litewskiej w narciarstwie biegowym, w skokach i w narciarstwie alpejskim. Po pewnym czasie zwycięską passę Hajdamowicza na zboczach gór kontynuował Romuald Stankiewicz, który swą medalową kolekcję z mistrzostw Litwy uzupełnił „złotem” w slalomie podczas Zimowych Igrzysk Polonijnych w Zakopanem.

Skoro jesteśmy przy sportach rozgrywanych na śniegu, bez wątpienia osobny rozdział stanowią biathloniści. Gwiazdą pierwszej wielkości w ich gronie był Marian Kaczanowski, który potrafił nawet zdobyć tytuł mistrza Związku Radzieckiego w biegu patrolowym i stawać na podium w rywalizacji sztafet, broniąc barw zrzeszenia „Dynamo”. To on wraz z bratem Bronisławem, Marianem i Władysławem Wieliczkami, Marianem Pawiłowskim, braćmi Henrykiem i Janem Gotowskimi, Janem Gowkielewiczem przez długie lata zgarniali wszystko, co było do podziału w biathlonowych mistrzostwach Litwy. Nic dziwnego, że te nazywano „polskimi mistrzostwami”.

Chlubną kartę w rozwój wioślarstwa litewskiego w okresie powojennym wpisali dwaj wilnianie – bracia Eugeniusz i Ryszard Wojtkiewiczowie. Początkowo odnosili oni błyskotliwe sukcesy jako zawodnicy (Ryszard był nawet czterokrotnym mistrzem ZSRR w ósemce), a po zakończeniu czynnej kariery sportowej zasłynęli jako znakomici szkoleniowcy: Ryszard trenował wioślarską kadrę Litwy i kadrę Związku Radzieckiego mężczyzn, a Eugeniusz – kadrę Litwy i „sborną” kobiet. W tej ostatniej zresztą wspaniałe sukcesy odnosiły nasze rodaczki Leokadia Siemaszko i Zofia Grucowa, kilkakrotnie sięgając po „złoto” w mistrzostwach Europy.

Grupując nasze sukcesy, wypada stwierdzić, że jakby w nawiązaniu do mistrzostwa w fechtunku Michała Wołodyjowskiego z sienkiewiczowskiej „Trylogii” doczekaliśmy się wielu sukcesów na planszy. Gromadzenie tytułów mistrzów Litwy rozpoczął Zdzisław Tuliszewski, a schedę po nim przejęli: Michał Kaczkan, Franciszek Dulko, Czesław Litwinowicz, Henryk Kwiatkowski. Będąc przy sportach walki, nie sposób pominąć nazwiska wielokrotnego mistrza Litwy w sambo i judo Algisa Mieczkowskiego, wielokrotnego mistrza i rekordzisty Litwy w podnoszeniu ciężarów – Edmunda Szota, zapaśnika Zbigniewa Stecewicza.

Z piłką nożną natomiast nieodparcie się kojarzy Józef Jurgielewicz. W składzie wileńskiego „Żalgirisu” rozegrał on 426 spotkań, dwukrotnie (w roku 1969 i w 1980) był w plebiscytach uznawany za najlepszego piłkarza Litwy. Swe bogate doświadczenie przekazał młodym następcom, trenując przez pewien czas powstałą na fali odrodzenia wileńską „Polonię”, która pod jego wodzą sięgnęła w roku 1990 po złote medale w I Polonijnych Piłkarskich Mistrzostwach Świata w Stalowej Woli.

Wiele do powiedzenia w piłce ręcznej na Wileńszczyźnie mieli wychowankowie założonej w latach 70. ubiegłego stulecia Ejszyskiej Szkoły Sportowej. Jej dyrektorem był nieodżałowany Antoni Ratkiewicz, pierwszy trener Waldemara Nowickiego, w składzie reprezentacji ZSRR późniejszego mistrza świata, wicemistrza olimpijskiego z Moskwy i mistrza z Seulu. Stamtąd wywodzą się również Jadwiga Kaszkiewiczówna, Anna Zdanowicz, Halina Konowałowa, które broniły barw wileńskiej „Egle” – jednej z czołowych drużyn radzieckiej ekstraklasy i reprezentacji Litwy. W nawiązaniu do tych pięknych tradycji prowadzona przez Witolda Daszkiewicza ejszyska „Polonia” przez parę sezonów walczyła w litewskiej ekstraklasie szczypiornistek.

Miała nas też w łasce „królowa sportu”. Na jej „dworze” terminowali m. in.: Leon Duchniewicz, Cezary Łozowski, Anna Kostecka-Ambraziene, Halina Muraszowa, Aleksander Małachowski. Troje ostatnich dostąpiło zaszczytu bronienia nawet barw reprezentacji Związku Radzieckiego. Największe sukcesy święciła specjalizująca się w biegu na 400 m przez płotki Anna Kostecka-Ambraziene, która w roku 1983 zdobyła tytuł wicemistrzyni świata, krocie tytułów mistrzyni Litwy, kilka złotych medali mistrzostw Związku Radzieckiego, a 11 czerwca 1983 roku podczas memoriału braci Znamieńskich na moskiewskich Łużnikach z czasem 54,02 ustanowiła rekord świata na swym koronnym dystansie i była w jego posiadaniu przez rok i 11 dni.

W rozdziale lekkoatletycznym nie może też zabraknąć miejsca dla zasłużonego trenera ZSRR Jana Gadowicza, wychowawcy Vilmy Bardauskiene, która w skoku w dal jako pierwsza kobieta na świecie przekroczyła rubież 7 metrów. Jego wychowankami byli również Kęstutis Šapka – mistrz Europy w skoku wzwyż oraz 36 skoczków – medalistów mistrzostw ZSRR w różnych kategoriach wiekowych.

Wielce znaną postacią w lekkoatletycznym światku jest też Michał Sienkiewicz, sędzia klasy międzynarodowej, który dostąpił zaszczytu sędziowania lekkoatletycznych batalii podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Pan Michał należał ponadto do grona osób, inicjujących powołanie do życia w marcu roku 1990 Klubu Sportowego Polaków na Litwie „Polonia” oraz był „kołem zamachowym” odrodzenia na Litwie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.

Że jesteśmy dobrzy w sportach intelektualnych, bardziej niż wymownie dowiedli warcabiści Edward Burzyński i Władysława Androłojć, mający w swym dorobku krocie tytułów mistrzów Litwy. Co więcej, Władysławie, po tym, gdy trzykrotnie sięgnęła po „złoto” w mistrzostwach Związku Radzieckiego, przyznano tytuł arcymistrzyni.

Z nakazu tradycji

To właśnie świadoma olbrzymich tradycji grupka entuzjastów sportu 18 marca 1990 roku w obecności m. in. „matki chrzestnej” – znakomitej polskiej lekkoatletki Ireny Szewińskiej – powołała do życia Klub Sportowy Polaków na Litwie „Polonia”, służący impulsem do naszego odrodzenia sportowego. Na zebraniu założycielskim z udziałem ponad 200 osób zatwierdzono statut, nakreślono perspektywy działalności, wybrano 15-osobowy zarząd, a „tekę” prezesa powierzono profesorowi Kowieńskiego Instytutu Wychowania Fizycznego Januszowi Jaszczaninowi.

Warto dodać, że klub nie powstawał na pustym miejscu. Jego narodziny poprzedzały rozegrane w dniach 27-29 stycznia 1989 roku I Zimowe Igrzyska Polaków na Litwie, których gościem honorowym był legendarny polski skoczek narciarski Stanisław Marusarz. Chociaż pogoda spłatała figla i śniegu nie było ani krzty, zastępując konkurencje na śniegu i lodzie rywalizacją lekkoatletyczną, wyłoniono najlepszych, którzy niebawem udali się na mające miejsce w Zakopanem II Zimowe Igrzyska Polonijne. Że nie był to li tylko wyjazd na przysłowiową wycieczkę, dobitnie świadczy fakt zdobycia przez 12-osobową ekipę 2 złotych, 6 srebrnych i 2 brązowych medali. Natomiast w czerwcu tegoż roku nad jezioro Bałosza w okolice Sużan na dwudobowy biwak zjechało ponad 180 uczestników I Zlotu Turystycznego Polaków na Litwie. Wszystko to wymownie potwierdza, że bardziej śpieszno nam było do konkretnych dokonań a nie do ambicyjnego podziału stanowisk we władzach na biało-czerwonym sportowym Olimpie w grodzie Giedymina.

Na własnym i polonijnym „gruncie”

Powołany entuzjastycznie do życia Klub Sportowy Polaków na Litwie „Polonia” stawiał przede wszystkim na rozwój sportu masowego. Imprezą roku 1991 zostały więc rozegrane na raty w 6 dyscyplinach I Letnie Igrzyska Polaków na Litwie. Natomiast rok później w podwileńskiej Suderwie w asyście gościa honorowego – srebrnej medalistki Białej Olimpiady w Squaw Valley w łyżwiarskim biegu na 1500 m Elwiry Potapowicz-Seroczyńskiej, w dniach 17-19 stycznia miały miejsce II Zimowe Igrzyska Polaków na Litwie. Tym razem z łaski aury jako prawdziwe „białe szaleństwo”, podczas którego wyłoniono najlepszych narciarzy, łyżwiarzy szybkich, saneczkarzy.

Z roku na rok w okolicach kalendarzowej sobótki dobra tradycja zaczęła zwoływać amatorów biwakowania w różne zakątki Wileńszczyzny na zloty turystyczne Polaków na Litwie (po Sużanach sztafetę przejęły kolejno Podborze, Worniki, Maguny). Listę imprez uzupełniały liczne zawody, mecze, turnieje, a za ich areny najczęściej służyły obiekty sportowe, będące w posiadaniu szkół polskich Wilna i Wileńszczyzny.

Oprócz działania „na własnym gruncie” klub miał też nie stronić od udziału w rywalizacji podczas Igrzysk Polonijnych z rodakami, pokazując dla nich „ile wilniuk warty”. Na sukcesy nie wypadło długo czekać. Już w lipcu 1990 roku prowadzona przez Józefa Jurgielewicza jedenastka wileńskiej „Polonii” w błyskotliwym stylu (bez straty punktu i gola!) wygrała w Stalowej Woli I Polonijne Piłkarskie Mistrzostwa Świata. Potem przyszły starty w VII Letnich Igrzyskach Polonijnych w Krakowie, w rywalizacji Polonusów na śniegu i lodzie, okraszone medalami różnych barw, od których coraz tłoczniej w gablotach. Przybywało ich też zresztą po każdych kolejnych występach naszych sportowców w letnich i zimowych bataliach Polonusów. A radość szczególną sprawiły zespołowe sukcesy koszykarzy, siatkarzy i piłkarzy. Ci ostatni dokonali zresztą sztuki nie lada, gdyż cztery razy z rzędu sięgnęli po „złoto” Letnich Igrzysk Polonijnych.

Zawężona „geografia”

Trudno tu na jednym nawet głębokim wydechu tylko statystycznie wymienić wszystkie imprezy, jakie za sześć lat działalności stały się udziałem wyraźnie hołdującego pozytywistycznemu hasłu pracy u podstaw Klubu Sportowego Polaków na Litwie „Polonia”. Klubu, którego działalność stanowi dziś jednak czas przeszły. A to dlatego, że Departament Kultury Fizycznej i Sportu Republiki Litewskiej podjął decyzję zabraniającą, by klub – jako jednostka organizacyjna – obejmował zasięgiem całą Litwę. Zgodnie z jego wnioskami, mogły to czynić wyłącznie stowarzyszenia lub związki.

Ponieważ w naszym wypadku obok Klubu Sportowego Polaków na Litwie „Polonia” z biegiem czasu powstały kluby polskie w rejonach wileńskim i solecznickim, odrodziło się Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, sprawa powołania związku była poniekąd formalnością. Zaistniał on wiosną 1996 roku. Dziś zatem jest tak, że na Litwie równolegle działa kilka zrzeszonych w związek klubów polskich i Klub Sportowy „Polonia” Wilno ze Stefanem Kimsą na czele, do którego zgodnie z wymogami litewskiego ustawodawstwa zawęził działalność były KSPL „Polonia”.

Podobnie jak poprzednik

Stawszy się jego spadkobiercą KS „Polonia” Wilno, podobnie jak poprzednik, nadal hołduje hasłu pozytywistycznej pracy u podstaw, czyniąc stawkę na sport masowy, a przede wszystkim – na uaktywnienie młodzieży w naszych szkołach. W tym celu kilka lat temu zainicjowano cieszące się naprawdę dużym wzięciem rozgrywki w ligach siatkarskich dziewcząt i chłopców z udziałem po 8 drużyn w każdej. Wzorem tej ligi w przyszłości ma zaistnieć szkolna liga koszykarska. W roku ubiegłym została natomiast uruchomiona szkółka trampkarzy, do której w dwóch grupach uczęszcza ponad 30 młodych adeptów futbolu – przyszłych reprezentantów dorosłej jedenastki, startującej zresztą z wielkim powodzeniem w ogólnolitewskich rozgrywkach ligi okręgowej. W myśl tego hasła KS „Polonia” Wilno przejął ponadto na swe barki brzemię organizacyjne dorocznych zawodów narciarskich „Wileńszczyzny biały czar”, zawodów strzeleckich z broni pneumatycznej oraz turniejów tenisa stołowego, które na dobre zadomowiły się w kalendarzach imprez, zyskując nie lada renomę jak poprzez międzynarodową obsadę tak też poprzez niezwykle wysoki poziom rywalizacji sportowej.

W roku bieżącym wszystkie imprezy mają wymowę szczególną, gdyż znaczą jubileusz 20-lecia założenia KSPL „Polonia”. Zgodnie z decyzją kierownictwa, właśnie one bowiem a nie okazyjna feta mają godnie uczcić rocznicę dwóch dekad naszego sportowego odrodzenia. Rocznica ta stanowi też dobrą okazję, by spojrzeć na przebyty szlak, zbilansować dokonania, których będący „dzieckiem” wielkiego polskiego odrodzenia na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia klub z dynamicznym orłem w godle nie powinien się wstydzić, wybiegając myślami ku przyszłości.

Henryk Mażul

Wstecz