Konsekracja wileńskiego kościoła pw. św. Jana Bosko

„Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój...”

Tym pięknym fragmentem pieśni można by ująć wszystkie modlitwy i prośby wiernego ludu, jak też całą, wielce wzruszającą uroczystość wyświęcenia nowego kościoła pw. św. Jana Bosko, jaka się odbyła w ostatnią niedzielę maja w Wilnie. Wielkie święto nie tylko jednej parafii. Przybyli na nie wierni z wielu dzielnic miasta, goście z Polski, a nawet z Rzymu, by wspólnie się cieszyć i dziękować Bogu za nowy Dom Pana, który powstał z błogosławieństwa Niebios. Namaszczenia ołtarza głównego oraz ścian świętym krzyżmem dokonał kardynał Audrys Juozas Bačkis.

Znany w Polsce kaznodzieja ks. Mieczysław Maliński w swojej niedużej książeczce, zatytułowanej „Od rana do wieczora”, pisze jak godnie i po bożemu przeżyć dzień. W swoich rozważaniach „prowadzi” nas do pracy, do sklepu, na pogrzeb do przyjaciela i na… świętowanie, które, zdaniem autora, jest bardzo ważne w naszym życiu, ponieważ pozwala nam „rozprostować się” i odnowić duchowo. A okazją ku temu niekoniecznie muszą być jakieś ważne daty. Można przecież mieć święto pierwszego dnia wiosny, z powodu otrzymanej w szkole wysokiej oceny itp. – byle zawsze świętować z Bogiem…

Wierni parafii pw. św. Jana Bosko takich okazji do świętowania mogą mieć i mają wiele. Wystarczy tylko sięgnąć chociażby do historii pierwszych salezjanów w Wilnie, aktualnych gospodarzy parafii. Przybyli do naszego grodu nad Wilią 15 sierpnia 1924 roku i otoczyli swą opieką kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego, a w roku 1928 – kościół św. Stefana. Chociaż w czerwcu 1941 roku oficjalna działalność tego zakonu została zawieszona, a dobra rozgrabione, nie oznacza to wcale, że zaprzestali swej działalności. Wspierali po kryjomu lud wierny w różnych parafiach Wileńszczyzny, niektórzy z nich, jak np. śp. ks. Władysław Mikulewicz, spędzili długie dziesięciolecia na misjach w Afryce. I tylko Bogu wiadomo, która z tych niw działalności wydała najobfitszy plon…

Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości salezjanie znowu powrócili do życia we wspólnocie. Już bowiem 12 marca 1990 roku bp Julijonas Steponavičius zapoczątkował swoim dekretem nową parafię pw. św. Jana Bosko w wileńskiej dzielnicy Leszczyniaki (Lazdynai). Parafię, która powstała w szczerym polu.

Pierwsze nabożeństwa odprawiano w okolicznych szkołach, w miejscu, gdzie miała powstać świątynia, przy ustawionym na placyku krzyżu. Nie było tu niczego z rzeczy materialnych, ale było najważniejsze: księża, którzy chcieli pracować i mieszkańcy tej oraz okolicznych dzielnic, którzy tak bardzo pragnęli swojej świątyni. To właśnie wierni jako pierwsi zwrócili się do Kurii Wileńskiej z prośbą o pozwolenie na budowę nowego kościoła.

I uczyniono zadość tej prośbie. 17 maja 1996 roku ruszyła budowa nowej świątyni. 12 sierpnia tegoż roku jej kamień węgielny poświęcił generalny przełożony Zgromadzenia Salezjańskiego ks. Juan Edmundo Vecchi. Mozolnie, z wielkim trudem, ale dzięki ofiarności ludzi i pomocy wspólnoty salezjańskiej, centymetr po centymetrze rosły mury kościoła. Na co dzień budową żyli tu nie tylko budowlani, księża, ale i lud Boży. Już od jej początku parafianie utworzyli zgraną drużynę, która uparcie dążyła do zwycięstwa. I oto 24 grudnia 2000 roku, już w nowym, aczkolwiek jeszcze wewnątrz niedokończonym kościele, została odprawiona pierwsza Msza św., a była to Pasterka roku jubileuszowego.

Dziś świątynia wspaniale się prezentuje, jest odpowiednio wyposażona. Dobrze przemyślano tu każdy szczegół, jeśli chodzi o wystrój, ale również – jeśli chodzi o wygodę parafian. Ktokolwiek po raz pierwszy odwiedzi ten kościół, z pewnością zwróci uwagę na bardzo oryginalne i jakże majestatyczne tabernakulum, ołtarz główny, na płaskorzeźbę głównego ołtarza. Właśnie tabernakulum, ołtarz, chrzcielnicę oraz inne elementy zaprojektowali i wykonali dwaj księża artyści – bliźniacy z Krakowa ks. Leszek i ks. Robert Kruczkowie.

Salezjańska szkoła zawodowa w Oświęcimiu, świętująca w tym roku 112 lat od swego powstania, wykonała dla kościoła ławki oraz konfesjonały.

Bardzo wymowna jest płaskorzeźba głównego ołtarza: na tle rozchodzących się od Krzyża promieni, z jednej strony widzimy postać św. Jana Bosko ze złożonymi rękoma, z drugiej – św. Dominika Savio i bł. Laurę Vicuna – młodych świętych. To właśnie oni wskazują dziś drogę młodym ludziom do świętości, a przewodnikami na tej drodze od lat są właśnie księża salezjanie: były pierwszy proboszcz parafii Kazimierz Kindurys, Izydor Sadowski, Mykolas Petravičius, Władysław Mikulewicz, aktualny proboszcz parafii Jacek Paszenda.

Wszyscy oni mają niewątpliwe zasługi na tej niwie, wiele zdziałali i nadal w tej pracy nie ustają. To dzięki nim niemal codziennie zbiera się młodzież na jakieś zajęcia i spotkania tematyczne w Domu Salezjańskim, czynnie uczestniczy w różnych imprezach, spędza przy kościele wakacje itp. To ich przykład doprowadził i doprowadza tak wielu ludzi przed tabernakulum, do kratek konfesjonału i do sakramentu Eucharystii.

A skoro mowa o kapłanach, to najtrudniejszy okres duszpasterstwa przypadł chyba dla ks. Izydora Sadowskiego, ponieważ rozpoczął pracę „w szczerym polu” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Natomiast to, że dzisiaj przy parafii św. Jana Bosko jest tak duże skupisko pięknej duchowo młodzieży, należy zawdzięczać aktualnemu proboszczowi ks. Jackowi Paszendzie. Pozbierał ich, najpierw starał się poznać zainteresowania. Jedni lubili piłkę kopać, inni chcieli śpiewać. Właśnie tu, przy parafii utworzył szereg grup według zainteresowań, by młodzi mogli się wykazać, otworzyć, zrealizować. Stopniowo, powoli, poprzez osobiste zainteresowania, doprowadził ich do Boga. Dziś jest to już zdrowa i dojrzała pod każdym względem młodzież.

Wielkie dzięki duszpasterzom za ich ofiarny trud, za oddanie i przede wszystkim za ich kapłaństwo. Dzięki i chwała Bogu za żniwo i za robotników. Niech Pan im nadal błogosławi i zawsze prowadzi tylko Swoimi ścieżkami. Głęboko wierzę, że tak będzie. Bo ktokolwiek widział, obserwował podczas uroczystości konsekracji tę rozmodloną wspólnotę wiernych, anielsko rozśpiewaną młodzież, nie zwątpi.

Julitta Tryk

Fot. Sławomir Subotowicz

Wstecz