66. rocznica operacji „Ostra Brama”

Pamięci nie da się zabić

Po raz kolejny Polacy na Wileńszczyźnie oddali hołd uczestnikom operacji „Ostra Brama”, poległym w walkach o ukochane miasto. A wraz z nimi – również tym, kto pomimo przelanej żołnierskiej krwi, wierności zasadom, że o wolną Ojczyznę trzeba z honorem i Bogiem w sercu się bić – musiał znieść poniewierkę sowieckich łagrów, był zmuszony do opuszczenia rodzinnych stron, pozbawiony prawa na pamięć, skazany prawie przez półwiecze na przemilczenie.

Ale pamięci nie da się zabić. Po 45 latach – na fali odrodzenia – rozpoczęliśmy odkłamywanie tej „najnowszą” zwanej części historii i nadal je kontynuujemy. Bo czy może ulec zapomnieniu operacja zbrojna z uczestnictwem ponad 6 tysięcy żołnierzy AK, z których w dniach wyzwolenia miasta – 6-13 lipca 1944 roku nieomal pół tysiąca znalazło wieczny spoczynek w ojczystej ziemi? Porwali się na czyn szaleńczy – zdobycie miasta zawzięcie bronionego przez hitlerowców. Ale ten desperacki bój o Wilno musieli stoczyć, bowiem kroczyła ku miastu Armia Radziecka, która, niosąc wyzwolenie od faszystowskich okupantów, „katiuszami” torowała drogę nowemu podziałowi Europy, uzgodnionemu przez „Wielką Trójkę” jeszcze w Teheranie, a przypieczętowanemu w Jałcie.

Podlegający rządowi polskiemu w Londynie żołnierze Armii Krajowej nie chcieli „prezentu” od „wyzwolicieli”: o wolność gotowi się byli bić nawet wiedząc, że szans na zwycięsto mają znikomo mało. A jednak biało-czerwona flaga nad Wilnem w lipcowych dniach 1944 roku załopotała. Było też „braterstwo broni” z sowieckimi żołnierzami. Prawda, jak się wkrótce okazało, bardzo krótkie. I znów kolejna zdrada, tułaczka, przepisywanie historii…

Dopiero po prawie półwieczu na ziemi, gdzie przelewali swoją krew i walczyli o swe ideały, o nich samych, ich walce, bohaterstwie i śmierci zaczęto mówić otwarcie, upamiętniać godnie miejsca pochówku, walk. Tak właśnie powstał krzyż, a po roku – pomnik w Krawczunach pod Wilnem, gdzie ostatni bój w ramach operacji „Ostra Brama” stoczyli żołnierze Armii Krajowej ze zgrupowania majora „Węgielnego”, tracąc 79 towarzyszy broni i dowódcę I Brygady Wileńskiej AK porucznika – Czesława Grombczewskiego „Juranda”. To było starcie z wycofującymi się z Wilna jednostkami armii niemieckiej pod dowództwem generała Reinera Stahela. Hitlerowcy ponieśli dotkliwe straty w zabitych i wziętych do niewoli.

Już od ponad 20 lat w kwaterze wojskowej na Rossie, przy pomniku pod Krawczunami 13 lipca wilnianie, przedstawiciele polskich placówek dyplomatycznych, kombatanci oddają hołd uczestnikom walk o Wilno w lipcu 1944.

13 lipca, jak co roku, do uczczenia pamięci poległych przy pomniku pod Krawczunami zgromadził Rodaków Wileński Rejonowy Oddział Związku Polaków na Litwie. W uroczystościach rocznicowych wzięli udział posłowie na Sejm Michał Mackiewicz – prezes ZPL, Jarosław Narkiewicz – prezes Trockiego Rejonowego Oddziału ZPL, poseł do Parlamentu Europejskiego, prezes AWPL i Wileńskiego Rejonowego Oddziału ZPL Waldemar Tomaszewski, I sekretarz wydziału konsularnego ambasady RP w Wilnie Piotr Wdowiak, mer rejonu wileńskiego Maria Rekść oraz pracownicy administracji samorządu rejonu wileńskiego, kombatanci, harcerze, licznie przybyli miejscowi mieszkańcy oraz wszyscy ci, dla których ważne jest kultywowanie pamięci o tych, którzy gotowi byli oddać swe młode życie w walce o wolność Ojczyzny.

Tego roku uroczystości rocznicowe uświetnili ułani – uczestnicy rajdu ułańskiego „Grunwald 2010” z Klubu Jazdy Konnej „Joker” z Działowa w barwach pułku Strzelców Konnych, 2 pułku Szwoleżerów Rokitniańskich oraz Szwadronu Reprezentacyjnego im. J. Piłsudskiego z Krakowa. Ich przemarsz przed pomnikiem po piaszczystej wiejskiej drodze z ułańską piosenką, a następnie uczestnictwo we Mszy św. nadało uroczystości pięknej oprawy.

Uroczyste składanie wieńców przez przedstawicieli Związku Polaków na Litwie, samorządu rejonu wileńskiego, gości, poczet honorowy kombatantów, oddający hołd poległym towarzyszom, patriotyczne i religijne pieśni w wykonaniu zespołu „Zorza” z Suderwy w tej wiejskiej scenerii tak bardzo wzruszały i pozwalały w wyobraźni odtworzyć tak samo znojne dni lipca sprzed 66 lat. Msza św. odprawiona przez ks. Franciszka Jusela, piękne i mądre słowa homilii o wierności przysiędze, danemu słowu, poczuciu odpowiedzialności za swoją rodzinę, dom ojczysty, kraj nie mogły nie poruszyć serc tak licznie zebranych Rodaków.

Niestety, życie ma swoje prawa i coraz mniej uczestników i świadków wydarzeń sprzed 66 lat mamy wśród nas. Pan Czesław Sawicz ps. „Horski” był na uroczystościach jedynym uczestnikiem bitwy pod Krawczunami-Nowosiołkami. Tak jak wielu jego towarzyszy broni, którym udało się przeżyć piekło wojny, został przez „nową władzę” za swój żołnierski trud w szeregach AK skazany na 8 lat sowieckich łagrów. Po czym już nie wrócił do ojczystych stron, lecz wyjechał do Polski. Długo nie mógł nawet odwiedzać rodzinnych stron. Teraz, pomimo brzemienia lat, stara się co roku być obecny na uroczystościach upamiętniających operację „Ostra Brama” – to jego obowiązek wobec tych, co polegli i tych, co zostali wypędzeni biegiem historii z ojczystego miasta.

Tłumnie zgromadzonych na uroczystości Rodaków przywitał europoseł Waldemar Tomaszewski. Mówił on o tym, że, niestety, na swojej ojczystej ziemi musimy nadal „walczyć” o swoje prawa: do języka, szkolnictwa, ziemi. Ważne jest to czynić i się nie bać, bo jesteśmy na swoim.

Kolejna rocznicowa uroczystość operacji „Ostra Brama” dobiegła końca. Ważne jest, byśmy pamiętali o historii i ludziach, którzy ją tworzyli nie tylko w dniach rocznic i jubileuszy, lecz na co dzień żyli z poczuciem odpowiedzialności za to nasze miejsce na ziemi, godnie stawali w obronie wartości, które przed 66 laty wymagały ofiary życia.

Janina Lisiewicz

Fot. Marian Paluszkiewicz

Wstecz