Chodzę pod łaską Twoją

(Alicja Rybałko)

Kończąc kiedyś artykuł Na „bankiecie lata” i poezji Alicji Rybałko (MW, 2003, nr 8) zachęcałam czytelników do pozostawania na uczcie duchowej, jaką jest twórczość znanej nie tylko na Litwie autorki świetnych wierszy. Jeżeli ktoś o tym zapomniał, bądź nie miał czasu na obcowanie z tą poezją, mam tym razem szczególną, jubileuszową okazję, żeby ponownie zaprosić na spotkanie z nią.

Alicja Rybałko urodziła się 4 lipca 1960 r. w Wilnie. W latach 1967–1978 zdobywała wiedzę w Szkole Średniej nr 5 (dziś: Szkoła im. J. Lelewela) na Antokolu. W latach 1978–1983 studiowała na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Wileńskiego, co zapewniło jej dyplom biologa. Nieco później, w latach 1996–1999, odbyła na tejże uczelni zaoczne studia doktoranckie, broniąc pracę z dziedziny cytogenetyki. Pracowała także zazwyczaj zgodnie z obraną przez siebie dziedziną, dłuższy czas (1986–1999) jako genetyk medyczny w wileńskim Centrum Genetyki Człowieka.

Już po ukończeniu szkoły średniej, preferując edukację biologiczną, równolegle stawała się poetką. Pierwszy jej wiersz był opublikowany w 1978 r. w Polsce, na łamach Płomyka, jako nagrodzone pokłosie konkursu literackiego „Młodych Piór”. Start wileński nastąpił o rok później, na łamach jedynego wówczas polskiego dziennika Czerwony Sztandar (dziś: Kurier Wileński).

Debiut książkowy Alicji Rybałko przypada na rok 1990. Jest nim wydany w Warszawie tomik o znamiennym dla polsko–mickiewiczowskiej tradycji tytule Wilno, ojczyzno moja.

Podobnie jak dla urodzonego w Polsce „pokolenia 1960”, tak też dla Alicji Rybałko, zwłaszcza ostatnia dekada XX wieku okazała się niezwykle płodna i ciekawa. Właśnie ona przyniosła przecież kolejny wydany w Warszawie zbiorek Opuszczam ten czas (1991). Czytelnik wileński uzyskał lepszy dostęp do poezji autorki, kiedy w serii Biblioteka „Magazynu Wileńskiego” ukazały się Listy z Arki Noego (1991). To była pierwsza pozycja tej Biblioteki”.

Lata 90. wzbogacają ponadto takie zbiorki, jak Będę musiała być prześliczna (Warszawa 1992) oraz Moim wierszem niech będzie milczenie (Kraków 1995, 1996).

Alicja Rybałko niejednokrotnie była nagradzana i wyróżniana za swoją twórczość (nagrody im. J. Słowackiego, im. W. Hulewicza, im. B. Sadowskiej i in.). Od 1995 r. datuje się przynależność poetki do Związku Pisarzy Litwy.

Rokiem wielkiego przełomu staje się 1999, kiedy to Alicja Rybałko zawiera związek małżeński z Frankiem Brunsmannem, doktorem, pracownikiem naukowym i wyjeżdża na stałe do Niemiec, zamieszkując w Münster. Jednakże w dobie Internetu świat, chociaż nadal rozległy, jakby trochę się kurczy i poetka nie zrywa, na szczęście, więzi z Wilnem. Tu została przecież rodzina, tu mieszka wielu kolegów po piórze, tu chętnie czytają i publikują jej wiersze i felietony.

Odbiorca wileński z wielką radością przyjął dwujęzyczny (polsko-litewski) wybór poezji Alicji Rybałko Wiersze /Eileraščiai/, który się ukazał w Wilnie w 2003 r. Ten pokaźny tom przygotowało Wydawnictwo Związku Pisarzy Litwy. Na język litewski przekładał wiersze Vladas Braziunas. Wstępem opatrzył Algis Kaleda. Jest to najobszerniejszy wybór utworów poetki.

Nie sposób wymienić tutaj wszystkiego, co jest rozproszone w prasie: w Polsce, na Litwie czy w Niemczech, co współtworzy różnego rodzaju antologie itp. Według obliczeń poetki, opublikowała ona w ten sposób już ponad 450 wierszy, 120 felietonów, reportaży i recenzji.

Rybałko znana jest także jako autorka tekstów dla Kapeli Wileńskiej, zwłaszcza po ukazaniu się płyty kompaktowej Alicja w krainie Wilna (2008).

Dodajmy ponadto, że poetka nie stroni też od niezbędnej i pożytecznej pracy tłumacza. Przekłada zwłaszcza z języka litewskiego, zdarzało się tłumaczyć nawet ze szwedzkiego. Jest to znany zbiorek Edith Södergran Moje życie, moja śmierć, mój los (Warszawa 1995).

Dzięki tłumaczeniom Rybałko wielu autorów litewskich (Marcelijus Martinaitis, Jurgis Kunčinas, Vytautas Blože, Gintaras Grajauskas, Renata Šerelyte i in.) znajduje czytelników również w Polsce.

Czytelnika polskiego ucieszył też niezmiernie Sen Mendoga. Antologia literatury litewskiej lat 90 (Warszawa 2001), książka, która zapoznała z najnowszymi dokonaniami sąsiedzkiej literatury, mającej swoją specyfikę, ale i wiele cech wspólnych, dzięki czemu jest ciekawa, egzotyczna i czytelna zarazem.

Poezja Alicji Rybałko pięknie się wpisuje zarówno w kontekst literatury polskiej na Litwie, jak i w kontekst współczesnej literatury polskiej.

Już u początku swojej drogi twórczej autorka zbiorku Wilno, ojczyzno moja oswajała nas z tym, że celuje w wierszach, dążących do miniatury lirycznej, do skrótu myślowego, do poezji wynikającej nie tyle z nagromadzenia różnego rodzaju ozdobników słownych (chociaż one także zdarzają się w miarę potrzeb), ile z umiejętnego stosowania niedomówień i przemilczeń.

Trudno dziś, oczywiście, stworzyć niepowtarzalną poetykę. Udaje się to nielicznym. Kiedy do wywodu wplatamy wzmiankę o niedomówieniach, powinna ona odsyłać do różnych praktyk awangardowych, albo jeszcze głębiej, bo do poezji samego Norwida.

Poezję wileńskiej twórczyni cechuje też wielkie wyczucie słowa, umiejętność wprowadzania go w takie konteksty, które zwielokrotniają jego znaczenie bądź prowadzą do gier językowych.

Dodajmy także, że twórczość omawianej autorki jest często i gęsto podszyta ironią, co stanowi jedną z cech wyróżniających poezji polskiej XX wieku, znaczonej takimi nazwiskami jak Cz. Miłosz, Z. Herbert, W. Szymborska i in.

Możliwości szerszego i głębszego poznania tej poezji otworzyły się przed krytyką i czytelnikami na początku ostatniej dekady XX w., kiedy to ukazały się wspomniane dwa tomiki: Opuszczam ten czas ze wstępem Stefana Melkowskiego oraz Listy z Arki Noego.

Oceniając zbiorek Opuszczam ten czas, w którym znalazły się wiersze, pisane w latach 1978–1990, autor wstępu niebezpodstawnie podkreślił, że tu „przeważają (…) utwory bardzo dobre, często znakomite”.

Znany krytyk i historyk literatury omówił też pokrótce każdy z cyklów, na które została podzielona zawartość zbiorku.

„Cykl pierwszy Odkrywam siebie – zdaniem Melkowskiego – ma przede wszystkim egzystencjalny charakter. (…) Wiersze te powstały dzięki twórcy, który pamięta o tym, że odwiecznym i najwyższym zadaniem poezji jest wywołanie w duszy odbiorcy wspaniałego zjawiska katharsis. Myśli o życiu, wspólne nam wszystkim a jednocześnie jak najbardziej własne, zamieniają się, w najlepszych wierszach tego cyklu, w wiele mówiące obrazy, które te nasze odwieczne i wszechobecne sprawy ujmują po nowemu i na własny sposób”.

Dla zilustrowania wywodu krytyka przytoczmy jeden z wczesnych wierszy poetki, który użyczył nazwy całemu cyklowi:

Odkrywam siebie

kawałek po kawałku

myśl po myśli

od początku do końca

od teraz do zawsze

A kiedy

nie będzie już nic

do odkrywania

to wiedzcie

że umarłam

Jako napisany w 1979 r. jest on świadectwem tego, że już wczesną poezję Rybałko cechuje głęboka autorefleksja, która, napotykając myślącego czytelnika, staje się pretekstem do refleksji ogólnoludzkiej. Nie sposób inaczej odbierać także innych wierszy omawianego cyklu: Kaplica, Moja melancholia, Życie jest delikatne i kruche itp.

Może właśnie dlatego, że życie jest delikatne i kruche, poetce towarzyszy też czasem refleksja o przemijaniu, o śmierci, określona w jednym z wierszy jako Nostalgia na wyrost, po ziemsku, nie bez humoru ujmująca perspektywę przyszłego bytowania w zaświatach.

Może warto przypomnieć tekst o przemijaniu, żegnaniu się z czymś istotnym, wiersz, któremu zawdzięcza tytuł omawiany zbiorek:

Już opuszczam,

opuszczam ten czas,

już odchodzę jak palcem po mapie.

Gdy wspomnienie co raz pęka

w szwach,

to przystaję

i tylko się gapię.

 

Płomień z zimna się trząsł –

co tu kryć –

wymigotał swoje i zgasł.

Nic nie było.

Nie stało się nic.

Ja po prostu opuszczam ten czas.

Jest to wiersz, jak na dobrą poezję przystało, wieloznaczny. Może sugerować jakiś konkretny, naznaczony szczególnymi zdarzeniami, czas, może zamykać jakiś okres w życiu (na przykład, młodość), w przypadku poetki – także pewien etap twórczości itd.

Niestety, my także musimy „opuścić” omawiany cykl wierszy, gdyż inaczej artykuł zacznie przerastać w monografię, na co autorka, oczywiście, zasługuje, na co jednak nie pozwalają ramy „Magazynu Wileńskiego”.

Otwórzmy więc Tysiąc i jeden zmierzch, w którym to cyklu, jak i w całym zbiorku, nie zanika tematyka egzystencjalna, jest ona po prostu czasem wyciszona przez kontemplację uroków natury w poszczególnych porach roku. Niektóre z takich wierszy ujawniają nowe „migotanie możliwości” w poezji Alicji Rybałko, która potrafi też czasem umuzycznić strofę i wprowadzić takie obrazy, że, na przykład, piękny Wieczór jakby zalatuje (w pozytywnym sensie) poetyką Józefa Czechowicza:

Muzyka

skrzypcami liści trącona

przebiega po wierzchołkach

traw zielonostrunnych

gładzi rozsnute po łąkach

ucięte Ziemi włosy

które pachną sianem

mlekiem i wieczorem

Wysoką nutą

zawisa w skrzydełkach komara

aż cisza kładzie jej palec

na ustach

Z nietuzinkową wrażliwością kontemplowana natura bądź samo tylko wspomnienie o niej może stanowić antidotum na prozę dnia powszedniego:

Poprzez spalin codzienną dozę,

poprzez porę do pracy i z pracy,

czy chcę tego,

czy nie,

idzie za mną –

cień w cień –

zwinna brzoza z ostatnich wakacji.

Chronologicznie wertowany zbiorek zatrzyma nas przy Odzie do publiczności. Tutaj, jak wskazuje tytuł wiersza i nazwa cyklu, poetka zmierza w kierunku poezji zobiektywizowanej, poruszającej problematykę, istotną dla ogółu, co wcale nie znaczy, że mamy do czynienia z tzw. poezją społeczną. Jeżeli nawet konkretne wiersze (Pamiątka z Nieświeża) powstały na kanwie doraźnych obserwacji, zostały one poddane ogólniejszej refleksji, znaczącej nawet w oderwaniu od realiów, które ją spowodowały. Zresztą, i w danym cyklu najlepsze, jak się wydaje, są te wiersze, w których poetka nadal drąży problematykę egzystencjalną: Parę pytań do Nike z Samotraki, Trzeci akt i in.

Babskie gadanie, jak sugeruje nazwa i zawartość kolejnego cyklu, to zadatek na coś w rodzaju „poezji kobiecej”, wypełnionej marzeniem o wyzbyciu się samotności, tęsknotą do swojego „rycerza” (Księżniczka pani z wysokiego zamku), niezbędnością godzenia „prozy życiowej” i wyższych uniesień (Curriculum vitae), szukaniem i rezygnowaniem ze szczęścia, czasem też łzami bądź pozorami harmonii życiowej, o czym niech powiedzą Przyjaciółki:

Otoczone perfum muzyką –

żadnej skazy i kłótni żadnej –

idą razem gdzieś tam donikąd

obie młode i obie ładne.

 

Tylko pierwsza ma kłopoty ze zdrowiem,

drugą życie kopie i klepie…

Ale o tym niech nikt się nie dowie.

Tak jest lepiej. Podobno lepiej.

Od poezji kobiecej – najbliżej do liryki miłosnej. Nie dziwi zatem fakt, że kolejny cykl – Od tego się nie umiera – stanowią wiersze miłosne, subtelne erotyki – jeszcze jedno oblicze zróżnicowanej tematycznie poezji Alicji Rybałko. Miłość jest tu przede wszystkim oczekiwaniem, tęsknotą, niepewnością, niewiadomą, pytaniem, jak chociażby w haikowym wierszu:

Czy uda się znaleźć radę

na wszystko: na śmierć, na miłość?

Popijać codziennie herbatę

jakby się życie skończyło?..

Miłość ma poważną rywalkę, współegzystuje także często z pasją, którą stanowi poezja. Mówi się o tym bezpośrednio w wierszu Poetka.

Nazwany tekst równie dobrze mógłby należeć do zamykającego zbiorek cyklu Weź mnie w opiekę, na który składa się poezja autotematyczna, stanowiąca istotny nurt w twórczości Alicji Rybałko. Są to wiersze o poezji, o Słowie, traktowanym jako sacrum. Czyż należy przypominać, że przecież „Na początku było Słowo…”? Dlatego też wiersze o Poezji-Słowie ujęte są nieraz w konwencję modlitewną:

Weź mnie w opiekę, o słowo!

To chwiejesz się we mnie, to prężysz.

Za domem wznosi się dom,

niepokój w nich coraz większy.

Mówią, gadają i plotą,

i cedzą cię jak makaron,

kapiesz im z palców tęsknotą,

zawisasz zbrodnią i karą.

 

Cofam się w ciebie, słowo –

co krok to głębiej i ciszej –

wąziutką kładką wierszową

do końca. Aż nic nie usłyszę.

Poetkę cechuje wielka oszczędność i odpowiedzialność wobec słowa. Jeżeli nie przychodzi to właściwe, niech lepiej zapada milczenie, co wyartykułuje później dobitnie w zbiorku Moim wierszem niech będzie milczenie.

Z lektury wierszy autotematycznych wynika, że poetce najbliższy jest romantyczny sposób tworzenia. Wiersze powstają pod natchnieniem, nie są raczej pochodną systematycznego ślęczenia przy biurku. Są one wyrazem jakiegoś niepokoju, tęsknoty, nienasycenia duchowego, o czym expressis verbis donosi autorka w swoim poetyckim Liście:

Tak bardzo bym chciała

móc ci napisać coś radosnego:

już się więcej nie smucę

już wszystko mi idzie jak z płatka

już świat jest taki piękny

że ach

już więcej nie piszę wierszy

Poezja to jakby pewien rodzaj szaleństwa. Jest piękną pasją i męczarnią zarazem, więc nie wystarczy już „listu”, autorka zdobywa się też na Protest, ale i ten jest bardziej literaturą niż dosłownym protestem, bo już pierwszy wers wywołuje skojarzenia ze Słowackiego Niech mnie Zośka o wiersze nie prosi:

Już mnie więcej o wiersze nie proście.

Nie potrafię napisać wam prościej

o tym życiu,

co w domach i sklepach.

Już się więcej nie dam zwariować.

Niech potężna dochodzi do słowa

nieskończoność,

co tkwi gdzieś i czeka.

Całe szczęście, że wbrew i na przekór tym poetyckim deklaracjom wiersze (One) same atakują poetkę, zmuszają do zwerbalizowania istotnych myśli i wzruszeń.

Zatrzymanie się przy tomiku Opuszczam ten czas wydłużyło się nieco, ale pozwoliło nam przy okazji przypomnieć ważniejsze kręgi tematyczne poezji Alicji Rybałko.

Ponieważ Listy z Arki Noego wydano niemal równolegle, zawierają one sporo tekstów, które już znamy z poprzedniego tomiku. Wydany w Wilnie zbiorek został wzbogacony o tematykę lokalną. Nie sposób nie dostrzec w nim znanych już dziś wierszy „wileńskich”, takich, jak: Spacer w wietrzny dzień po Starówce, Zwierzyniec pół marcem pół serio czy Wileński madrygał. Niektóre wiersze zbiorku powstawały w niełatwym dla Litwy, naznaczonym walką o odrodzenie narodowe, czasie, co zainspirowało właśnie tytułowy cykl, na który składają się nie stanowiące tajemnicy dla wilnian wiersze: Poetyckie popołudnie pod pomnikiem A. Mickiewicza, Idąca, Wsłuchana w siebie ziemio cichych ludzi i in.

Po zmierzeniu się z tematem kresowego losu polskiego w zmienionej sytuacji społeczno-egzystencjalnej na początku lat 90. XX w. poetka jakby chce trochę odetchnąć, wydając monotematyczny zbiorek Będę musiała być prześliczna (1992), którego osią jest wymarzony, wytęskniony „on”. Znowu mamy więc powrót do tematyki stricte kobiecej.

Kontynuacją wszystkich ważniejszych motywów twórczości poetki staje się zbiorek krakowski z posłowiem Tadeusza Bujnickiego Moim wierszem niech będzie milczenie, z którego zacytujmy przynajmniej wiersz tytułowy:

Moim wierszem niech będzie milczenie.

Schodami w górę z tobą, Orfeuszu.

Żeby policzyć gwiazdy żadnych słów

nie starczy.

 

A ty i tak wiesz wszystko,

więc po co ci więcej.

 

Nie musisz tyle gadać, Eurydyko.

Twoim wierszem niech będzie milczenie.

 

Muszę ci to powtarzać,

bym nie zapomniała.

We wspomnianym zaś polsko-litewskim wyborze Wiersze /Eileraščiai/ z r. 2003 dla krytyka bądź czytelnika, który systematycznie śledzi za twórczością Alicji Rybałko, najważniejszy okaże się cykl Przyzwyczajać się do odlotu, o którym pisaliśmy nieco szerzej zaraz po ukazaniu się nazwanej książki.

Przypomnijmy, że wiersze tego cyklu były pisane wtedy, kiedy życie poetki jakby się przepołowiło. Odlot nie jest tu nawet metaforą. Wskutek zmiany stanu cywilnego w 1999 r. Alicja Rybałko, jak wspominaliśmy, przeniosła się do Niemiec, co nie mogło nie odbić się na jej poezji. Motywy miłości do wybranego mężczyzny przeplatają się teraz z oswajaniem nowej przestrzeni przy jednoczesnej nostalgii do tego, co przyjdzie – przyszło zostawić. Przytoczmy tym razem tytułowy wiersz cyklu:

Przyzwyczajać się do odlotu.

Nie kupować krzeseł,

ani zbyt głębokich foteli.

Nie pokochać aby wszystkiego.

Jeżeli obejmować, to nie na zawsze.

Niechaj ramiona pozostają puste.

Tylko ten niewidzialny ciężar

twojej piersi.

Kiedy odlot stał się faktem dokonanym, większego znaczenia nabiera dosłowna i poetycka (jak wcześniej dla Miłosza) Podróż na Litwę:

Nad Litwą zapada zmierzch

miękki jak kocia łapa,

o czymże pisać więcej,

kiedy tu lasów tak wiele. (…)

Nawet po kilku latach oswajania nowej przestrzeni poetka nie może (i nie musi) jednoznacznie opowiadać się za „nowym życiem”. Wśród wierszy z ostatnich lat, uprzejmie udostępnionych przez autorkę, istotny wydaje mi się ten oto tekst:

Nie potrafię wyrzucić ubrania po sobie

Umarłej

cztery lata temu.

Podarowano mi nowe życie,

a stare odeszło nie całkiem.

Składam się z nowych rzeczy.

Stare rzeczy natomiast składają się ze mnie.

Nie potrafię ułożyć oczu po kolei,

ani swoich rąk,

tak jak było dawniej.

Zaglądam w studnię

napisaną przed laty.

I dziwi mnie, że nie wyschła.

A przecież poezja, zdaniem Wisławy Szymborskiej, powstaje najczęściej właśnie ze zdziwienia: zdziwienia sobą, człowiekiem, światem.

„Nowe życie” przyniosło jeszcze jedno z kluczowych doświadczeń kobiety, jakim jest macierzyństwo. W 2002 r. przyszły na świat bliźnięta: Witold i Natalia. I znowu zaczęło się czuć i myśleć inaczej. W nieco postmodernistycznym wierszu Odkąd jestem matką, który współtworzy, m. in. relacja z audycji telewizyjnej, czytamy, co następuje:

kobieta z telewizora

szuka w ruinach

dziecka

 

siedzę wygodnie w fotelu

i rozumiem ją

trzy razy lepiej niż przedtem

 

facet w garniturze

na luzie bez krawata

rozprawia o korzyściach

wojny

 

boli mnie każde jego słowo

Potwierdza się romantyczna i ewangeliczna poniekąd zasada: jest ból, więc jest i poezja. Cieszy fakt, że nie wysycha nam „studnia” poezji Alicji Rybałko, że wzbogaca się o nowe doświadczenia i elementy poetyki. Skąd się w ogóle bierze ta mało optymistyczna refleksja o możliwości wysychania poetyckiej „studni”, towarzysząca dziś niejednemu twórcy? W przypadku omawianej poetki może częściowo odpowie na to pytanie bardziej zrozumiały dla czytelniczek Wiersz o kobiecości:

Nasmakowałam się życia kobiecego,

nakosztowałam kobiecego ciała,

jego uroków i przypadłości.

 

A co się naprzestawiałam

garnków na płycie kuchennej

i słów w kobiecym wierszu.

 

im dalej tym bardziej istotne okazują się

pryszcze, zmarszczki, zepsuta pralka

i kurz w widocznym miejscu.

Niestety, tzw. proza życiowa nie odpuszcza przede wszystkim poetkom, kobietom twórczym, entuzjastkom wybranego fachu. Po wyjeździe do Niemiec, założeniu rodziny poetka nadal udziela się zawodowo. W latach 1999-2001 współpracuje z prasą polonijną, ukazującą się w Ahlen, Berlinie i Hamburgu. W latach 2001-2003 jest pracownikiem naukowym w jednym z ośrodków badań społecznych w Bonn, zaś od 2003 r. – pracownikiem naukowym berlińskiej Kliniki Charité, zatrudnionym w Münster.

Dodajmy jeszcze, że poetka nie rezygnuje, oczywiście, z podróży, uważając, iż: „Przed 1999 rokiem najważniejsze bywały podróże do Polski, po 1999 roku – do Wilna”. Wygłasza czasem odczyty, miewa spotkania autorskie, bywa gościem Maja nad Wilią. I, co najważniejsze dla czytelnika, znajduje czas na pogłębianie poetyckiej „studni”, w której nadal problemy egzystencjalne współistnieją ze sprawami kobiecymi, refleksją o poezji oraz innych istotnych zagadnieniach „żywota ludzkiego”.

Nie ucicha też struna polska, nabierająca nieco nowego odcienia. Los Polaka kresowego przeistoczył się przecież w los Europolaka. Stąd widocznie potrzeba Nowej definicji ojczyzny:

Pytasz gdzie moja ojczyzna: Litwa, Polska czy Niemcy?

Tam ojczyzna, gdzie boli najwięcej.

Jeden zaś z najnowszych tekstów jest niebanalną próbą wykreowania poetyckiej definicji Polaka. Bez tromtadracji, bez patosu wielkich słów, cierpliwie poetka dociera do samego rdzenia polskości, tłumaczy Jak być Polakiem:

Być Polakiem,

tak jak się oddycha.

Tak jak las jest lasem

i sam nie wie o tym.

Robić wszystko jak Polak,

tylko nieświadomie.

Śnić po polsku bez zdziwienia,

że się po polsku śniło.

Przyklękać i zdejmować czapkę

w odpowiednim miejscu,

tak automatycznie.

 

Dobrze jest być Polakiem.

Dobrze jest oddychać.

Metafora (w powyższym wypadku nawet nie metafora) „oddechu” zrobiła niemałą karierę w literaturze polskiej XX w. Dla Tadeusza Różewicza, na przykład, poezja współczesna / to walka o oddech, czyli o coś, bez czego nie da się żyć.

Otóż wiersze Alicji Rybałko naprawdę stwarzają wrażenie, że są niczym oddech, są potrzebne, niezbędne, niewymuszone. Są współczesne, aktualne, chociaż nie zważają na najnowsze modne, ale jakże puste nieraz trendy.

Prawda, w jednym z esejów na łamach Kuriera Wileńskiego w odniesieniu do sytuacji poezji i poetów autorka zastosowała raczej metaforę „lasu”, sugerując, że w poezji, jak w lesie, rosną i olbrzymie, dorodne drzewa, i te mniej pokaźne, karłowate, i nawet tzw. poszycie, na które rzadko się zwraca uwagę.

Mam nadzieję, że nawet ta skromna i bardzo wybiórcza (bo jest z czego wybierać) prezentacja poezji Rybałko wyznacza jej dostojne, wysokie miejsce w „lesie” poezji współczesnej. Na pewno jest to miejsce wśród najlepszych okazów drzewostanu literackiego.

Czegoż zatem życzyć z okazji minionego w tym miesiącu Jubileuszu Urodzin? Ułóżmy wiązankę życzeń, posiłkując się przydatną na wiele okazji twórczością naszej poetki.

Niech kolejne lata przebiegają tak, żeby codziennie można było z przekonaniem i radością powtarzać Chodzę pod łaską Twoją, niech chodzenie z szybkością stu spraw na godzinę nie przesłania uroków kobiecości i życia rodzinnego, no i, oczywiście, niech nigdy nie wysycha poetycka studnia Alicji Rybałko.

Halina Turkiewicz

Wstecz