Minęła 90. rocznica Bitwy Warszawskiej

Cudem mierzone zwycięstwo

Wojna polsko-sowiecka rozpoczęła się krótko po odzyskaniu 11 li-stopada 1919 roku po 123 latach niewoli przez państwo Orła Białego swej niepodległości. Bolszewicy przywiązywali do niej niezwykłą wagę. W przypadku zwycięstwa mieli bowiem podać rewolucyjną dłoń proletariuszom w Niemczech i na całym Starym Kontynencie, co było równoznaczne z zaprowadzeniem tu nowego ładu spod czerwonej gwiazdy. Rychłą realizację tych niecnych zamiarów pokrzyżowała jednak Polska, stając się przedmurzem cywilizowanej chrześcijańskiej Europy.

Trzymiesięczne rozmowy pokojowe na przełomie 1919 i 1920 roku stanowiły jedynie zasłonę dymną, gdyż bolszewicy ani na chwilę nie odrzucili swych inwazyjnych zamiarów, które miała wcielić w życie „niezwyciężona” Armia Czerwona, liczebnie znacznie przekraczająca moc oręża polskiego. Jej ofensywa pod dowództwem jednego z najzdolniejszych ówczesnych dowódców sowieckich – generała Michała Tuchaczewskiego rozpoczęła się w pierwszej dekadzie maja 1920 roku. Zdecydowany atak zakładał zdobycie Warszawy, w czym pomocna miała mu być armia Siemiona Budionnego, atakująca Polaków w okolicach Lwowa oraz korpus kawalerii Gaj-Chana, planujący zająć północne Mazowsze, by w ten sposób otoczyć i ostatecznie pokonać żołnierzy z orzełkami na rogatywkach.

Na czele utworzonej 1 lipca 1920 roku przez Sejm Rady Obrony Państwa stanął Józef Piłsudski. To właśnie w jej imieniu Marszałek zwrócił się do obywateli Rzeczypospolitej z odezwą zaczynającą się od słów „Ojczyzna w potrzebie”, w której wezwał do przeciwstawienia się najazdowi bolszewickiemu: „Jak jednolity, niewzruszony mur musimy stanąć do oporu. O pierś całego narodu rozbić się ma nawała bolszewizmu”, zachęcał do wstępowania w szeregi armii polskiej. W odezwie do wojskowych natomiast podkreślał: „Każdy żołnierz, oficer czy szeregowiec dać z siebie w chwili tej musi największe, na jakie go dla Ojczyzny stać, poświęcenie i męstwo, jeśli nie chce, by nad imieniem jego miast sławy i błogosławieństwa – hańba i przekleństwo pokoleń całych zawisło”.

Pochód armii Budionnego i Tuchaczewskiego wydawał się nie do zatrzymania. Gdy 1 sierpnia 1920 roku bolszewicy zdobyli Brześć, droga na Warszawę stanęła otworem. Jej obrona wydawała się czymś zupełnie nierealnym w obliczu militarnej przewagi wroga. Polacy nie zamierzali jednak kapitulować. Póki Armia Czerwona sposobiła się do ostatecznej bitwy, przegrupowali oni siły. Głównodowodzący wojska – Marszałek Józef Piłsudski już w pierwszej połowie lipca planował doprowadzenie do wielkiej bitwy. Początkowo zamierzano powstrzymać odwrót polskiej armii na linii Narwi i Bugu, jednak forsowne natarcie przeciwnika wymusiło wybranie nowej lokalizacji.

W sierpniowych dniach 1920 roku na Warszawę były zwrócone oczy wszystkich obywateli II Rzeczypospolitej, wypraszających Boga w gorliwych modlitwach o łaskę w obronie Ojczyzny. W obliczu totalnego zagrożenia do wojska zaciągały się rzesze ochotników (w ciągu zaledwie miesiąca szeregi obrońców zwiększyły się o ponad 100 tysięcy). Było oczywiste: o ile Warszawa zostanie zajęta przez hordy wschodnich barbarzyńców, młode niepodległe państwo padnie. Co więcej, po trupie „białej Polski” płomień światowej rewolucji ogarnie całą Europę, niszcząc jej chrześcijański fundament i cywilizowane zasady życia społecznego.

Bitwa Warszawska odbyła się w dniach 13-15 sierpnia 1920 roku. Rozegrana została zgodnie z planem, który na podstawie ogólnej koncepcji Józefa Piłsudskiego opracowali szef sztabu generalnego Wojska Polskiego, generał Tadeusz Rozwadowski, pułkownik Tadeusz Piskor oraz kapitan Bronisław Regulski. Głównym celem operacji było odcięcie korpusu Gaj-Chana od armii Tuchaczewskiego i od zaplecza oraz wydanie boju na śmierć i życie na przedpolach Warszawy. Operacja ta zakładała trzy skoordynowane choć oddzielne fazy: obrony „przedmieścia warszawskiego” na linii Wieprza, Wkry i Narwi, co stanowiło rodzaj działań wstępnych; rozstrzygającej ofensywy znad Wieprza (na północ, na skrzydło wrażych sił) oraz wyparcia Rosjan za Narew, pościgu, osaczenia i rozbicia armii Tuchaczewskiego.

W czasie polskich przygotowań do ostatecznego rozstrzygnięcia bolszewicy zbliżyli się do Warszawy, sądząc, że podda się ona w ciągu kilku godzin. Przeliczyli się, a decydująca potyczka rozpoczęła się walką o przedpola stolicy, m. in. o Radzymin, który kilkanaście razy przechodził z rąk do rąk. Ostatecznie polscy żołnierze za cenę wielkich strat i bezprzykładnego męstwa utrzymali ten arcyważny przyczółek oraz inne miejscowości.

Jednym z ważnych epizodów Bitwy Warszawskiej było zdobycie przez kaliski 203 Pułk Ułanów sztabu 4 Armii Sowieckiej, a wraz z nim – kancelarii, magazynów i jednej z dwóch radiostacji, służącej Sowietom do utrzymywania łączności z dowództwem w Mińsku. Szybko podjęto decyzję o przestrojeniu polskiego nadajnika na częstotliwość sowiecką i rozpoczęcie zagłuszania ich nadajników, dzięki czemu druga z sowieckich radiostacji nie mogła odbierać rozkazów. Warszawa bowiem na tej samej częstotliwości nadawała przez dwie doby bez przerwy teksty Pisma Świętego – jedyne wystarczająco obszerne teksty, jakie udało się szybko odnaleźć. Brak łączności praktycznie wyeliminował więc 4 Armię z bitwy o Warszawę.

Symboliczną ofiarą, rozpalającą nadzieję na zwycięstwo i krzepiącą żołnierskie morale, była bohaterska śmierć pod Ossowem w dniu 14 sierpnia 27-letniego księdza Ignacego Jana Skorupki, który w komży i z krzyżem w ręku poprowadził w tyralierze młodych ochotników do ataku na pozycje nieprzyjaciela. Plany bolszewików zdobycia w dniu 15 sierpnia Warszawy i przejęcia tam władzy przez komitet rewolucyjny wzięły w łeb. Co więcej, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny żołnierze polscy przełamują front pod Radzyminem i przechodzą do ataku. Na północy, pod Nasielskiem, armia generała Władysława Sikorskiego gromi nieprzyjaciela.

Faza obronna Bitwy Warszawskiej trwała do 16 sierpnia, kiedy to dzięki działaniom Marszałka Józefa Piłsudskiego nastąpił przełom. Dowodzona przezeń tzw. grupa manewrowa, w której skład wchodziło pięć dywizji piechoty i brygada kawalerii, przełamała obronę bolszewicką w rejonie Kocka i Cycowa, a następnie zaatakowała nacierające na Warszawę tyły wojsk dowodzonych przez Tuchaczewskiego, zmuszając niezwyciężoną Armię Czerwoną do odwrotu.

O losach wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920 ostatecznie przesądziło drugie walne starcie – Bitwa Niemeńska. Wyparty za Niemen Tuchaczewski przegrupował i uzupełnił siły, szykując się do ponownej ofensywy. Piłsudski wyprzedził jego zamiary, rozpoczynając natarcie 20 września. Jego celem było oskrzydlenie wojsk sowieckich od północy, zepchnięcie ich w błota poleskie i ostateczna likwidacja. Główne uderzenie w rejon Grodna poprowadził stojący na czele 2 Armii marszałek Edward Rydz-Śmigły. Zdobywszy Lidę wyszedł na tyły Tuchaczewskiego, siejąc wśród wroga popłoch. Przez następne dwa tygodnie Polacy nieprzerwanie ścigali bolszewickie armie, niezdolne do stawiania oporu. Wyłoniona z 2 Armii grupa manewrowa przekroczyła Niemen, dotarła do Dźwiny i zajęła Mińsk.

Sowieckie dowództwo musiało przystać na fiasko. 12 października w stolicy Łotwy Rydze podpisano polsko-sowiecką umowę o preliminarnym pokoju i rozejmie, który miał wejść w życie o północy z 18 na 19 października, nakazując zawieszenie broni. 18 marca 1921 roku w tejże Rydze w oparciu o powyższą umowę został natomiast zawarty Traktat Pokojowy. Ważny o tyle, że ustalał granice II Rzeczypospolitej, obowiązujące do II wojny światowej.

Piłsudski 12 października 1920 roku wydał „Rozkaz na zakończenie wojny”, w którym znalazły się m. in. słowa: „Nieraz, żołnierze, łzy cisnęły mi się do oczu, gdym widział wśród szeregów wojsk, prowadzonych przeze mnie, wasze bose, pokaleczone stopy, które już przemierzyły niezmierne przestrzenie, gdym widział brudne łachmany, pokrywające wasze ciało, gdym musiał obrywać wasze skromne racje żołnierskie i żądać często, byście o głodzie i chłodzie szli do krwawego boju. [...] Możecie być dumni i zadowoleni ze spełnienia swego obowiązku. Kraj, co w dwa lata potrafił wytworzyć takiego żołnierza, jakim wy jesteście, może spokojnie patrzeć w przyszłość”.

Bitwa Warszawska, zwana też nie bez powodu „Cudem nad Wisłą”, miała dla końcowego zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej znaczenie kluczowe. Została ona okupiona jakże bolesną ofiarą, gdyż straty strony polskiej wyniosły około 4,5 tys. zabitych, 22 tys. rannych i 10 tys. zaginionych. Szkody wyrządzone Sowietom nie są do końca znane. Przyjmuje się, że około 25 tys. bolszewików poległo lub było ciężko rannych, ponad 60 tysięcy trafiło do polskiej niewoli, a 35 tys. zostało internowanych przez Niemców, gdy w ucieczce przekroczyli granice Prus Wschodnich.

Wygrana wojna była pierwszym tak wielkim zwycięstwem oręża polskiego od triumfu pod Wiedniem króla Jana III Sobieskiego w roku 1683. Tym cenniejszym, że odniesionym w pojedynkę, bez pomocy obojętnej Europy, sympatyzującej ideologii komunistycznej, a nawet – jak Niemcy – otwarcie współdziałającej z bolszewikami przeciwko Polsce. Niestety, również dziś znaczenie bitwy, która ocaliła Zachód przed „czerwoną niewolą”, postrzeganej jako jedna z trzech najważniejszych bitew XX wieku i 18 w kolejności, jeśli chodzi o przełom w historii świata, nie zyskuje należnego rezonansu i wdzięczności na mianującym się wspólnym domem Starym Kontynencie. A szkoda, wielka szkoda…

Opracował Henryk Mażul

Wstecz