Polskie Studio Teatralne w Wilnie z szewską pasją na Zarzeczu

Niedawno wrócili z Warszawy, gdzie 23 lipca grali „Zabawę” Sławomira Mrożka w reżyserii Lilii Kiejzik. Grali w nietypowych warunkach i okolicznościach. Wystąpili tam w ramach programu PaT („Profilaktyka a Ty”). W programie tym znajduje miejsce każdy, komu bliska jest myśl humanistyczna. Wartością tej inicjatywy są ludzie, którzy chcą działać dla drugiego człowieka. Organizuje ten program Komenda Główna Policji Miasta Stołecznego Warszawy.

Struktura działania PaT obejmuje różne części, wśród których uwzględniono także spektakle edukacyjno-profilaktyczne. Właśnie dla zaprezentowania takiego pokazowego spektaklu zostało zaproszone (z polecenia wydziału konsularnego ambasady RP w Wilnie) Polskie Studio Teatralne w Wilnie. Grali w sali koncertowej Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Wileńską „Zabawę” obejrzało ponad tysiąc osób. Słowa dużego uznania, podziękowania, tysiąc uśmiechów i serdeczności zdobyli wykonawcy ról Parobków – Edward Kiejzik, Marcin Zoruba i Wiktor Gliński.

Po powrocie do Wilna „złoci jubilaci” (obchodzą w roku bieżącym 50-lecie swego Studia) zostali zaproszeni na tradycyjny Festiwal Kultury Kresowej w Mrągowie. Na tę okazję przygotowali prapremierę przedstawienia poetycko-muzycznego pt. „Buty Szewca Szymona” wg Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Rzecz w 3 cz., temat gorący: migracja, tułaczka, „za chlebem”, akcja przedwyborcza, agitacja, obiecanki-cacanki, etcetera... A ponadto – w 2010 r. przypada 105. rocznica urodzin Mistrza Konstantego oraz 60. śmierci Ordonki. Bo to specjalnie dla niej, dla słynnej pieśniarki Hanki Ordonówny Gałczyński napisał „Buty Szewca Szymona”.

Mrągowo zaprosiło, ale tuż przed Festiwalem się wycofało, odmówiło. Dlaczego? Przyczyny nie podano.

Buty Teatrowi szyć... Pewna pani uszyła (mamy w naszym gronie nie tylko znakomitych szewców, ale i misterne szewczynie). Grać przygotowany do Mrągowa program z Gałczyńskim! Ale – gdzie? Ktoś wpadł na szczęśliwy pomysł – na wileńskim Zarzeczu. Tam, gdzie mieszkał Gałczyński. Lato, sierpień... Oni tam, w Mrągowie mają Festiwal w dniach 6-8, no, to my – „w ramach” Festiwalu – 7 sierpnia.

Na Zarzeczu do niedawna jeszcze była kawiarnia „Žaliasis antis”, ale ostatnio została przemieniona na „Kebabine”. Litwini o „zarzeczańskim” Gałczyńskim pamiętali, a Polacy mieliby zapomnieć?...

No, to – jazda na Zarzecze... z nieprzebranym mnóstwem par butów.

W daleki świat, zielony świat!

Postać Szewca Szymona odtwarza Edward Kiejzik. Co to za Szewc?

Szymon szewc zwyczaj miał,

że gdy buty szył, na organkach grał:

Oj radi oj radi oj radi rara

oj radi radi radi radi uhaha.

A w tych organkach szewca Szymona

była ogromna siła uśpiona,

co się nikogo nigdy nie bała,

jeśli kto skłamał, prawdę rąbała:

W życiu, kochani – mawiał szewc Szymon,

prawda i kłamstwo jak ogień z dymem,

prawda to ogień, ogień do diaska,

ogień, co pali, ogień, co trzaska.

 

W końcu Szymona wszystkie trzewiki,

przeszyła złota nitka muzyki,

we wszystkich butach szewca Szymona

piosnka dźwięczała, piosnka zielona.

Na organkach Edward Kiejzik nie gra, bo ich nie ma (Studio Teatralne może je kiedyś nabędzie). Kiejzik gra na „harmoszce”. Tęgo gra. Wtórują mu skrzypce i saksofon (Agnieszka Rawdo i Agata Gornatkiewicz).

Gdzieś tu, nad Wilenką, musiała być ta mała, ta przedziwna pracownia Szewca Szymona.

Pewnego razu pojawił się w niej Agitator. (W wileńskim przedstawieniu przyszedł ranny, bo podstrzelono go za nazbyt gorliwą agitację).

Raz do Szymona małej pracowni

przyszedł agitator wielce wymowny,

co łgał, że ceny zrobią się niższe,

a jednocześnie pensyjki wyższe.

Zamówił sobie buty agitator,

piękne lakiery, zapłacił za to,

tylko nie wiedział, że w tych lakierach

skryła się taka mała cholera.

Przyszła niedziela. Strąbił się w szynku

pan agitator, potem na rynku

zaczął przemawiać, że pensje wyższe,

a ceny będą o wiele niższe.

Słuchają krawcy, nauczyciele,

co to za bujda brzęczy w niedzielę,

o pracy, płacy bujanie gości,

szarym człowieku i miłości ludzkości.

W końcu to wszystko wszystkim znudziło,

Tymczasem buty grają aż miło.

Na taką piosnkę nikt nie poradzi,

na to „oj radi oj radi radi”.

A gdy tak grała owa muzyka

w agitatora pięknych trzewikach,

wszyscy na rynku tańczyć zaczęli –

i kolejarze, i nauczyciele.

Krawców, Nauczycieli, Zdunów, Majstrów, Poetów, Tatarów, Diabłów, Aniołów „odtańcowują” przypadkowi przechodnie, mieszkańcy Zarzecza, goście „Užupio kavine”. Agitatora świetnie imituje Tomasz Naganowicz.

Turyści z Polski są mile zaskoczeni...

Kiedy tak tańczą, wtem słychać stuk.

To buty kłamcy uciekły z nóg

i maszerują same po szosie,

a agitator stoi jak prosie.

Daremnie prosił, szczekał, przyzywał,

ej! nie da rady na takie dziwa,

bo wszyscy poszli w ślad za butami:

majstrowie razem z czeladnikami

i kolejarze, i aptekarze,

takoż blaszanych szyldów malarze,

krawcy i szewcy, zduni, poeci,

tkacze i tracze, baby i dzieci –

W ślad za butami, wszyscy w ślad

w daleki świat, zielony świat,

gdzie nie ma wojen, gdzie nie ma nędzy,

gdzie wszyscy mają dosyć pieniędzy,

matki dla dzieci bułki i bajki,

dobrzy mężowie tytoń do fajki...

No, i powędrował tłum w daleki świat, zielony świat – „za chlebem”. (Ile tysięcy już z Litwy wywędrowało?).

Ale Szewc Szymon, wierny Wilnu – pozostał. Wciąż szyje nowe buty pod czujną opieką świętych Kryspina i Kryspiniana. Są to patroni szewców, a ich atrybutem są buty. Świętych bardzo ładnie udają Grzegorz Jakowicz i Daniel Jezulewicz. (Świętych „od butów” do tkanki literackiej Gałczyńskiego wprowadziła autorka scenariusza – niżej podpisana).

Święci starają się jak mogą, nawet w Aniołów się przedzierzgnęli (takich, co to mają poczucie humoru, jak ten ich krewny Anioł na Zarzeczu). Weselnicy na Zarzeczu dosłownie wyrywają nam tych Świętych „ze sceny” (z pleneru) „popozujcie nam do zdjęcia z Panną Młodą” – proszą).

„Za chlebem” – do Moskwy czy do Londynu?

Teatrzyk „Zielona Gęś” (chwilowa filia Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie) ma zaszczyt przedstawić TRZY GWIAZDKI NA NIEBIE.

Trzy Gwiazdki płyną po Niebie nad wileńskim Zarzeczem. Przygląda im się uradowany Gżegżółka.

DWIE GWIAZDKI (w duecie)

Dwie gwiazdki przez boski

firmament, ach, płyną...

PIERWSZA GWIAZDKA: Ja wiodę do Moskwy.

DRUGA GWIAZDKA: A ja do Londynu.

GŻEGŻÓŁKA: Oto patos! Oto chwila dziejowa. Decyzjo, wzywam cię, przyjdź! Muszę przecież na coś się zdecydować: wybrać PIERWSZĄ GWIAZDKĘ albo DRUGĄ. Muszę trójkąt historii przekręcić o sto osiemdziesiąt stopni. Muszę! Uwaga: przekręcam. (Wyjmuje podręcznik do nauki języków obcych i uczy się z zapałem: „bank” – „the bank”, „the bank” – „bank”, „kotlet” – „katlieta”, „katlieta” – „kotlet”.

TRZECIA GWIAZDKA (pojawia się i śpiewa):

Jam Gwiazdka jest Trzecia,

chodź do mnie na słówko.

Zawiodę cię, dziecię

do baru „Pod Mrówką”.

GŻEGŻÓŁKA: Kochana Gwiazdeczko. Oto piosenka, która mi naprawdę odpowiada. Grunt to tradycja. A tradycja, martyrologia i nostalgia – to moja misja dziejowa. I bezmyślność. I skandal. I awantura. Ty słyszysz, Europo? (Bije się w pierś, recytuje „Wielką Improwizację”, śpiewa „Z dymem pożarów” i wpada „Pod Mrówkę”, gdzie zostaje natychmiast zamordowany przez przeciwników politycznych).

N a s t ę p u j e

uroczysty pogrzeb z delegacjami, transparentami i lampionami,

po czym

uroczyste sprowadzenie zwłok do rodzinnych Kozichkiszek,

po czym

uroczyste przeniesienie zwłok do faktycznie rodzinnych Mysikiszek,

po czym

uroczyste zabalsamowanie zwłok za pomocą nowoczesnych aparatów i uroczyste przemówienie delegata Irlandii,

po czym

uroczysty recital fortepianowy znakomitego pianisty „od Chopina”, całkowity dochód na budowę pomnika Gżegżółki,

po czym

młodzież szkolna, korzystając z wakacji, wysadza pomnik GŻEGŻÓŁKI w powietrze. Pochody, protesty, confetti...

N a z a k o ń c z e n i e

Dancing towarzyski w „Pani Telimenie”. 

Kryzys w branży Szarlatanów 

A biednemu Szarlatanowi – zawsze wiatr w oczy. Ani do Londynu, ani do Moskwy „za chlebem” Szarlatan nie wyskoczy. (Bo taki ladaco nie ma za co). Ani do „Telimeny”, ani do „Panny Zosi”, ani „Pod Mrówkę” nikt Szarlatana nigdy nie zaprosi.

Szarlatan stoi przy Ostrej,

sprzedaje lalki z wosku,

krzyczy gorączką warg:

– Hej, panowie, paniusie,

bracia-siostry w Chrystusie,

kupcie ode mnie coś:

Mam lalki od miłości,

maści od samotności

i Polikarpa kość,

ocet siedmiu złodziei

i babiloński kleik...

Ale krzyk nie pomaga,

wszyscy mówią, że blaga,

sztuczki w diabelskim pudle.

Więc Ty, Najświętsza Panno,

dopomóż szarlatanom,

by nie pomarli w upale jak wróble.

 

* * *

A w „Pani Telimenie”

Trwa Towarzyski Bal,

Ktoś na walizkach śpiewa

„Wilniuku, czy ci nie żal”?

W przedstawieniu wzięli udział: Edward Kiejzik, Grzegorz Jakowicz, Jacek Orszewski, Daniel Jezulewicz (junior), Tomasz Naganowicz, Jolanta Butkiewicz-Szałkowska, Agata Kiruzel, Łucja Gornatkiewicz, Mirosława Naganowicz, Agata Gornatkiewicz, Agnieszka Rawdo, Artur Armacki. 

* * *

Święci (skruszeni) rękawami łzy ocierali. Bo im w tym sierpniu coś się pokićkało. Wysłali pozdrowienia na Festiwal do Mrągowa („Z anielskim uściskiem skrzydeł! Bywajcie nam zdrowi!”). Lecz zamiast Mrągowo zaadresowali Młynowo. (Zbyt długo „u Konstantego” na Młynowej przebywali, zbyt długo nad Wilenką Syrenkę obłapywali...).

A może jest w Polsce jakieś Młynowo? – mówi reżyser przedstawienia Lilija Kiejzik – może do Młynowa na jakiś festiwal nas zaproszą? Wątpię – odpowiadam. W ogóle trzeba było pisać na Berdyczów, stamtąd by się odezwali...

Alwida A. Bajor

Fot. Artur Armacki

Wstecz