Krok po kroku - ku Ostrobramskiej

Już po raz 20. Wilno powitało pieszych pątników przybywających do Ostrej Bramy. Tradycyjnie pokłonić się Matce Miłosierdzia ciągną pielgrzymi z Ejszyszek, Warmii, Suwałk oraz w sierpniu – z ekumeniczną pielgrzymką – z Białegostoku. To już od dwóch dekad ponad 2 tysiące pątników przeciera szlaki Polski i Litwy, by przedłożyć swoje intencje Chrystusowi za wstawiennictwem Jego Matki. Pielgrzymki te posłużyły również wznowieniu tego typu nabożeństw na Litwie. Rodzi się też tradycja organizowania jednodniowych pielgrzymek: przed kilku laty do Trok, każdego roku do Ostrej Bramy przybywa młodzież z Szumska; zaś w tym roku na odpust św. Ignacego do Pryciun pielgrzymowali mieszkańcy parafii bujwidzkiej.

Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka Suwałki – Wilno każdego roku ściąga najwięcej uczestników. Organizowana jest przez księży salezjanów przy współudziale pallotynów, księży diecezjalnych oraz sióstr zakonnych. Uczestniczą w niej nie tylko obywatele Polski, ale także Ukrainy, Rosji, Litwy, Niemiec, USA, Danii, Kanady, Francji. Udział przedstawicieli różnych krajów i narodowości uwrażliwia wszystkich na powszechny charakter Kościoła: nieistotne, skąd pochodzisz, w jakim kraju się wychowałeś – łączy nas jedna wiara.

Świadek

W tym roku pielgrzymi, włączając się w realizowany w Polsce program duszpasterski, wędrowali pod hasłem „Bądźmy świadkami miłości”. Rozważania i konferencje podejmowały temat zarówno miłości Stwórcy do człowieka, jak też ludzi względem siebie. „Wiara bez uczynków jest martwa” – mówi św. Jakub apostoł, stąd też pielgrzym uświadamia sobie, że sama manifestacja wiary poprzez uczestnictwo w pielgrzymce jest niewystarczająca. Czy współpracuję z łaską Bożą, którą otrzymuję poprzez sakramenty Kościoła, czy w życiu codziennym, kiedy nie porywa mnie duch pielgrzymowania, także jestem świadkiem Bożej Miłości? Podobne pytania nieodłącznie towarzyszą pątnikowi, który uczestniczy w pieszych rekolekcjach.

Codzienność pielgrzyma jest wypełniona modlitwą: godzinki ku czci NM Panny, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, zaś w centrum każdego dnia – Msza św. Wszystko to pomaga wsłuchać się w głos Boga, „zatrzymać się”, by zaczerpnąć siły do kroczenia przez życie.

Nie sposób nie wspomnieć o tych, którzy swoją pracą codziennie służą pielgrzymom. Ks. Tomaszowi Pełszykowi, głównemu przewodnikowi pielgrzymki, z pomocą przychodzi sztab kilkudziesięciu osób. Niezastąpione są służby pielgrzymkowe, które troszczą się, by na szlaku niczego nie zabrakło, grupy pielgrzymkowe dbające o porządek w miejscach noclegu i na postojach, czuwające nad bezpieczeństwem na drodze, kierujące ruchem samochodowym. Z posługą medyczną przychodzą wolontariusze Maltańskiej Służby Medycznej, pomagają im lekarze i pielęgniarki codziennie idący z pielgrzymami, natomiast wieczorem pełniący dyżury w punkcie medycznym. Codzienne przygotowanie zupy, zaopatrzenie w wodę – bez tego trudno się obejść na pielgrzymce.

Intencja

Pieszy szlak Suwałki – Wilno wynosi 270 km: dwa dni pielgrzymi idą po Polsce, zaś 8 – po Litwie. Zazwyczaj pątnik spotyka się z zapytaniem, co jest powodem jego uczestnictwa w pielgrzymce. Ponad 30 przebytych dziennie kilometrów, 10 niedospanych nocy w namiocie, obolałe nogi, brak wody do umycia się, w tym zaś roku – upał, który czasami zdawać się był nie do zniesienia –gdyby spisać niedogodności, jakie znosi pątnik na szlaku, mielibyśmy sporą listę. Jednak istnieje coś, wobec czego wszystkie trudności stają się niczym. Jest to duch pielgrzymowania, ogarniający wędrowców do sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej. Poza tym intencje, z którymi każdy osobiście przemierza szlak ku Madonnie, są tym motorem napędowym, dodającym siły. Bez intencji pielgrzymka staje się rajdem turystycznym; wszystkie trudy i wyrzeczenia tracą sens.

W dużej pielgrzymiej rodzinie obowiązuje posłuszeństwo przewodnikom poszczególnych grup, którzy każdego dnia głoszą konferencje, medytacje, służą w sakramencie pokuty. Pielgrzymi na czas pielgrzymowania tworzą jedną, dużą rodzinę, zobowiązując się używania względem siebie zwrotu „brat” i „siostra”. Tym niemniej ta forma grzecznościowa nakazuje także traktowanie innych jako braci i sióstr. Bowiem już pielgrzymia codzienność: kilka godzin snu w namiocie, pośpiech przy pakowaniu się, oddawaniu bagaży, posiłkach, staniu w kolejce, stwarza okazję do wykazania się w cierpliwości, poświęcenia czegokolwiek, podzielenia się z innymi posiłkiem, usłużenia komuś. Pielgrzymka stwarza dobrą okazję do wyrzeczenia się własnego „ja”, nauczenia się spostrzegawczości i troski o bliźnich. Zdobyte podczas wędrowania siły duchowe pozwalają wytrwać w pielgrzymkowych postanowieniach po jej zakończeniu. Tak na dobrą sprawę prawdziwy „egzamin z pielgrzymki” pątnicy zdają w tej zwykłej codzienności, do której powrócili po 24 lipca.

Szlak

Pielgrzymowanie – to nie tylko wytyczony szlak na mapie. To szlak w sercach: zarówno pielgrzymów, jak i osób mijanych po drodze. Najbardziej serdeczne i wzruszające są spotkania z rodakami z Wileńszczyzny, rozpoczynające się w Kijuciach i ciągnące się aż do granicy z Wilnem. Pielgrzymi twierdzą, że tutaj od nowa uczą się polskości. Droga usłana kwiatami, stoły suto zastawione potrawami, serdeczne rozmowy, życzenia dobrej drogi, wspólna modlitwa – tak miejscowi Polacy witają rodaków z Macierzy, zaś pielgrzymi są szczerze wzruszeni gościnnością Wileńszczyzny.

Spotkania te pozostawiają swoje ślady. Pątnicy „rewanżują się” przede wszystkim modlitwą w intencji spotkanych na drodze ludzi, częstują dzieci słodyczami, rozdają obrazki i lekturę religijną. Często są zawiązywane znajomości, trwające kilkanaście lat. Niejeden raz pielgrzymi organizowali dary dla szkół czy też poszczególnych mieszkańców.

Świadectwo wiary i gościnności Polaków Wileńszczyzny owocowały również wśród pątników. Ks. Waldemar Pawelec, kierownik grupy niebieskiej, rozpoczynał pielgrzymowanie do Wilna jeszcze przed maturą. Wzruszenie, jakiego doznał podczas spotkania z miejscowymi Polakami, zaowocowało powołaniem kapłańskim. Wstępując do zgromadzenia księży pallotynów postanowił, że wyjedzie do pracy na Kresy. Ponieważ pallotyni nie mają placówki na Litwie, od prawie 10 lat pracuje na Ukrainie, skąd każdego roku przywozi na szlak młodzież ze swojej parafii.

Pielgrzymująca od 20 lat każdego roku Krystyna Wąsowska twierdzi, że poznała na szlaku wspaniałych ludzi, zaś od miejscowych Polaków nauczyła się patriotyzmu. „Dzięki pielgrzymce wyzbyłam się wszystkich chorób, do lekarza idę więc raz w roku po podpis na kartę zgłoszenia” – mówi z uśmiechem.

Historia

Dwadzieścia lat pielgrzymowania stworzyło też swoistą historię pielgrzymki: zmieniali się ludzie, którzy nią kierowali, zmieniali się pielgrzymi i ci, co ich spotykali. Stworzona przez księdza Stanisława Szulca grupa czerwona wędrowała poprzednio ze szczególną intencją o rychłą beatyfikację Sług Bożych: ks. Jerzego Popiełuszki i ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. W tym roku pątnicy grupy czerwonej swoje prośby mogli już zanosić za wstawiennictwem nowego błogosławionego Kościoła – ks. Jerzego Popiełuszki.

Od roku 2008 z inicjatywy salezjanina br. Grzegorza Nowaka pielgrzymi zostawiają w poszczególnych miejscowościach figury Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, patronki salezjanów. Po raz pierwszy ustawiono ją w Kijuciach, w roku ubiegłym powędrowała do kaplicy w Mościszkach. W roku bieżącym figurę Matki Bożej pielgrzymi grup żółtej i niebieskiej ofiarowali wsi Dowgidańce. „Niech te figury będą znakiem dla miejscowych Polaków, że pamiętamy o nich w naszych modlitwach” – mówił ks. Jarosław Wąsowicz, przewodnik żółtej grupy. Z jego to inicjatywy pielgrzymi mieli w tym roku postój w miejscowości Koniuchy, gdzie modlili się przy pomniku tragicznie wymordowanych przez partyzantkę sowiecką mieszkańców wsi.

Granice

Gdy wyruszała pierwsza pielgrzymka, organizatorzy do końca nie wiedzieli, czy uda się normalnie przekroczyć granicę. Teraz czynność ta nie sprawia żadnej trudności. Pierwszy nocleg na Litwie od dwóch lat jest w Leipalingis, gdzie pielgrzymi są bardzo serdecznie przyjmowani przez miejscowego proboszcza, parafian i dyrekcję gimnazjum, przy którym nocują. W tym roku podczas nabożeństwa został przeczytany list od pasterza diecezji wyłkowyskiej ks. bpa Rimantasa Norvily. Kapłan serdecznie pozdrowił pielgrzymów, życząc im dobrej drogi do Ostrej Bramy.

Zacierają się granice między krajami, ale też zanikają granice wrogości, zdziwienia i ironii w sercach ludzi. Organizujący pielgrzymkę po stronie litewskiej Stanisław Łabowicz pamięta, jak podczas pierwszej pielgrzymki proboszcz przygranicznej parafii na Litwie uciekał z wiernymi do lasu. Bał się, że to wojsko polskie okupuje litewskie tereny.

Pielgrzymi, którzy od wielu lat uczestniczą w pielgrzymce, zauważają, że się zmieniła mentalność ludzi spotykających: są bardziej otwarci, wyrażający dla podejmowanego trudu częściej podziw niż zdziwienie, proszący o modlitwę.

Matka

Najbardziej wzruszający jest dzień 24 lipca, gdy ponad tysięczny tłum pielgrzymów wkracza przed Ostrą Bramę. Nie każdy tego dnia ma okazję wejścia do kaplicy: pierwszeństwo jest zarezerwowane tym, którzy niebawem wracają do Polski. Tym niemniej, leżąc krzyżem lub klęcząc w ciągu kilku minut, każdy stara się o moment skupienia, by powierzyć te wszystkie sprawy, z którymi pieszo przybyło się do Matki Boga i ludzi.

Uroczystej Mszy św. przewodził ks. biskup Jerzy Mazur, pasterz diecezji ełckiej, który przed kilku dniami odprowadzał pątników w Suwałkach. W swojej homilii ostrobramskie sanktuarium nazwał „pocałunkiem nieba z ziemią”. Natomiast pielgrzymi, aczkolwiek zmęczeni, lecz pełni nadziei dziękowali Matce Bożej przede wszystkim za możliwość pieszego pielgrzymowania i bezpiecznego dotarcia przed Jej tron. Wielu też odchodziło z przekonaniem, że, jeśli zdrowie pozwoli, powrócą na szlak ku Tej, „co w Ostrej świeci Bramie”.

Teresa Worobiej

Fot. autorka 

Wstecz