Polski Teatr w Wilnie – 45

„Radcy pana radcy”

Jubileusz 45-lecia pracy twórczej Polski Teatr w Wilnie pod kierunkiem Ireny Litwinowicz uczcił premierą komedii Michała Bałuckiego „Radcy pana radcy”. Grali na scenie DKP 26 grudnia 2010, tradycyjnie w drugim dniu Świąt Bożego Narodzenia. Przedstawienie udało się zrealizować dzięki pomocy finansowej sponsorów, a są to: Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, Wydział Konsularny Ambasady RP w Wilnie, Frakcja AWPL miasta Wilna, Dom Kultury Polskiej w Wilnie.

Komedia przefiltrowana przez aktualny moment historyczny

Spektakl wyreżyserowała Irena Litwinowicz, dyrektor artystyczny Teatru. Jest to jej drugie spotkanie z Michałem Bałuckim (w 1995 wyreżyserowała „Grube ryby”), zaś trzecie Zespołu (w 1983 grali „Gęsi i gąski” w realizacji Ireny Rymowicz).

Komedia pt. „Radcy pana radcy” napisana w XIX w. niesie treści i sensy rzekłbyś wyjęte z XXI wieku, z naszej rzeczywistości. Sztuka owiana uśmiechem i delikatną ironią.

Mówi Piotr Dziszewski, świeżo upieczony radca miejski, właściciel kamienicy:

„E! Nie taki diabeł straszny, jak go malują, nie tak to, panie, trudno być radcą, jak mi się zdawało. Pociłem się od strachu, kiedy wchodziłem do sali ratuszowej, mówiłem sobie: „Piotrze, Piotrze, głupstwoś zrobił, wdałeś się nie w swoje rzeczy”. No, ależ bo ja myślałem, że tam Bóg wie czego będą od człowieka wymagać, a tam sobie po prostu nic nadzwyczajnego. Człowiek sobie, panie, siedzi, jak u Pana Boga za piecem, słucha, jak raz ten coś powie, drugi raz tamten, czasem każą wstawać, czasem tylko rękę podnieść – no, i basta. I, ot, jakoś czas przeszedł...[...]”.

Prapremiera „Radców” odbyła się w 1869 w Krakowie. Pierwsze wydanie tej komedii ukazało się w 1879 we Lwowie. Obecnie, w grudniu 2010 wilnianie grali według tekstu (zredukowanego do 2 aktów), opartego na pierwodruku, co przydało „Radcom...” szczególnego dla ucha smaczku.

Sztuka ma znaczny potencjał komiczny oraz liczne walory sceniczne, udanie doreżyserowane przez autorkę spektaklu Irenę Litwinowicz. Funkcjonalna scenografia (Rafał Piesliak), kostiumy „z epoki” (szczególna w tym zasługa Teresy Aliny Samsonov), trafnie dobrana obsada aktorska (średnia, młodsza i najmłodsza formacja) – wszystko to sprawia, iż spektakl stanowi doskonałą, beztroską rozrywkę. Najwięcej do wygrania się (zgodnie z wolą autora sztuki) miały tu odtwórczynie ról kobiecych: znakomita była w roli Ewy, żony Piotra Dziszewskiego – Teresa Alina Samsonov, świetna jako guwernantka Eufrozyna – Danuta Sosnowska, urokliwa młodzieńczą świeżością, sprawna aktorsko Loreta Zagubowicz jako córka Ewy i Piotra Dziszewskich.

Bez większych zarzutów prezentowała się obsada męska: Dariusz Piotrowicz jako Piotr Dziszewski, Rafał Piesliak jako Zdzisław, perwersyjny amant zalecający się do żony i córki radcy Dziszewskiego, a z myślą o pieniądzach, w ostatecznym wyniku – do guwernantki Eufrozyny, Karol Sosnowski jako Karol, zakochany w córce Dziszewskiego Helence, oraz Józef Brażyński jako Służący. Ponadto, w tym przedstawieniu w scenach zbiorowych (bal w domu pana radcy na jego cześć) wystąpił niemal cały Zespół Polskiego Teatru w Wilnie. (Scenki fachowo „utanecznione” – to znakomity efekt pracy Tatiany Siedunovej, dyrektora artystycznego Trupy Baletowej Wileńskiej Opery).

W drugiej obsadzie w komedii tej z biegiem czasu będą grali: Bożena Simonavičiute (Eufrozyna), Roman Niedźwiecki (Zdzisław), Marcin Untanas (Karol).

Tak tedy jeszcze jedna sztuka Bałuckiego została przefiltrowana przez wileńską tradycję sceniczną w tym Zespole, przez specyfikę własnej twórczości teatralnej (Teatr preferuje głównie komedie, przeważnie klasykę polską), wreszcie – przez aktualny moment historyczno-społeczny.

Helenka: Tateczko, czy to prawda, że dzisiejszy bal u nas jest na cześć taty?

Piotr (z dumą): tak jest! Twój ojciec przestał już być zwyczajnym człowiekiem – jest, panie tego... jak się nazywa, radcą...

Helenka: A co to radca?

Piotr: Radca! No to, panie... jakby ci tu powiedzieć... radca to niby tego... no! Radca! Jak są ministrowie, tak są, mospanie, radcy, no i tego – rozumiesz?

Helenka: Nic a nic nie rozumiem.

Piotr: No, lepiej ci już wytłumaczyć nie mogę. Przecież musiałaś się uczyć coś w historii o radcach?

Eufrozyna: Helenka jeszcze nie zaawansowana tak dalece w historii. Uczy się teraz o bohaterach starożytnych.

Piotr: To źle. Należałoby może zacząć od nowszych, od nas.

Wciąż ci sami (dziesiątki lat w Zespole) oraz młodzi i najmłodsi

Nie do wiary... Danuta Sielicka (45 lat pracy w Zespole), Irena Litwinowicz (40 lat pracy), Jerzy Łajkowski (40 lat pracy), Teresa Alina Samsonov (30 lat pracy)... Dziesiątki lat grają na tej scenie, będący również w czołówce Zespołu, Mirosław Szejbak, Mieczysław Dwilewicz, Danuta Sosnowska, Renata i Jerzy Szymanelowie. Wyraziste, godne pochwały role w swoim czasie także stworzyli: Kazimierz Szematowicz, Janusz Dąbrowski, Halina Jasińska... Zgrany, uzdolniony duet stanowią Jolanta Misiulyte i Dariusz Piotrowicz (małżonkowie). Dziesięć już lat gra w tym zespole wciąż wiecznie młody Rafał Piesliak (rzeźbiarz z zawodu).

Setki osób przewinęło się przez ten Teatr. Zagrano w nim blisko 60 przedstawień premierowych. Troje członków tego amatorskiego Polskiego Teatru w Wilnie po ukończeniu studiów pracuje dziś w warszawskich teatrach profesjonalnych (Joanna Moro, Jan Drawnel, Agata Meilute).

W latach ostatnich w grze scenicznej zasmakowały dzieci znanych aktorów: Karol Sosnowski (aktor już dojrzały) i Krzysztof Szejbak (młodzieniec). Pojawili się młodzi i już dobrze zapowiadający się: Julia Lewandowska, Jolanta Grażul, Inesa Starkowska, Bożena Simonavičiute, Marzena Szwabowicz, oraz najmłodsi: Loreta Zagubowicz, Roman Niedźwiecki, Marcin Untanas.

W rolach drugoplanowych, a przecież takoż znaczących, grają tu Józef Brażyński, Grzegorz Tomaszewicz i in. Zdarza się, że przemiennie w rolach drugo- i trzecioplanowych chętnie grają także najlepsi wykonawcy tego Teatru.

I może już tylko w paru słowach o tych, którzy czuwają nad każdym spektaklem. O niezawodnych: Alfredzie i Waldemarze Bagajewach (matka i syn). Domena Alfredy Bagajewej: fryzury, makijaż, krawiectwo (przeróbki kostiumów), rozpowszechnianie biletów na spektakle. Waldemar Bagajew – to akustyk; łatwiej jest w razie pilnej potrzeby zamienić aktora aniżeli ad‘hoc znaleźć akustyka...

No, i tańce, choreografia... To już „parafia” niezawodnej, niezmordowanej Tani Siedunovej (40 lat wielce owocnej współpracy z tym Zespołem).

„U mnie nawet słoń na filiżance z porcelany zatańczy”

Tatiana Siedunova – to synowa nieodżałowanej Ireny Rymowicz, założycielki tego Zespołu, jego wieloletniej kierowniczki. Irena Rymowicz, dyplomowana aktorka, wyreżyserowała na tej scenie dziesiątki przedstawień, a na pierwszy ogień, w styczniu 1965 poszły „Damy i huzary” Aleksandra Fredry. W 1995 roku Irena Rymowicz obchodziła trzy znaczące w Jej życiu jubileusze: 80-lecie urodzin, 60-lecie pracy na deskach scenicznych i 30-lecie pracy w dramatycznym Zespole „Polski Teatr w Wilnie”, którym kierowała od 1965 roku. Wtedy to – w 1995 roku, w jednej z rozmów z niżej podpisaną, powiedziała:

„Wczoraj wieczorem Pan Bóg pochylał się nade mną i widać chciał mnie już zabrać z tego świata. No, i dobrze, powiedziałam. Poczułam się taka... cała lekka jak puch łabędzi. Ale akurat w tym czasie w telewizji leciał spektakl, bardzo ciekawy. Więc mówię do Pana Boga, że dobrze, że niech będzie, skoro już taka Jego wola, ale żal mi spektaklu. Pozwól mi, Panie Boże, mówię, tylko ten spektakl do końca obejrzeć, bo ogromnie ciekawa jestem reżyserskiego finału. I Pan Bóg mi pozwolił”.

Rok później, w listopadzie 1996, wpadłam do niej do domu z kwiatkiem – na okazję 81. rocznicy urodzin (moment ten utrwalił fotoreporter Marian Paluszkiewicz). Była w doskonałym humorze, wybierała się na próbę do teatru. Dwa lata później spotkałam ją na ulicy, zmierzającą do Teatru Opery i Baletu. Dokąd to pani? Mróz, potwornie ślisko! Muszę – powiedziała – mąż mojej wnuczki dziś tańczy, powinnam to obejrzeć.

...Zmarła w styczniu 2000...

...Piosenka na Jej cześć, skomponowana przez aktora tego Teatru Janusza Dąbrowskiego – jeszcze za Jej życia – pobrzmiewa tu często i dziś, z różnych okazji...

To mnie bardzo cieszy – mówi obecnie Tatiana Siedunova. O ile mi wiadomo, ona tu ich śpiewu nie uczyła. Najwięcej uwagi zwracała na układ taneczny. No, a że mnie miała pod ręką, więc – musiałam... Nie powiem, by szło nam z tym łatwo. Ale ona była uparta. „U mnie nawet słoń na filiżance z porcelany zatańczy” – mawiała.

Największym marzeniem Ireny Rymowicz było wystawienie „Wiśniowego sadu” Antona Czechowa. Grała kiedyś w tym przedstawieniu w Wileńskim Rosyjskim Teatrze Dramatycznym, była w tym „sadzie” Cherlotte. Na scenie swego Polskiego Zespołu w Wilnie w roli Raniewskiej „widziała” Irenę Litwinowicz. Niestety, były problemy z resztą obsady... Rok 2010 – „okrągły” jubileusz Czechowa. Była okazja... I znowu – niestety – mówi dziś Irena Litwinowicz, wciąż te same problemy, zwłaszcza z obsadą męską, potrzebny tu wyjątkowy potencjał aktorski. Może jednak w przyszłości się uda. W Warszawie grają Czechowa... Może chociaż do Warszawy na spektakl się wybrać...

...Długie lata piszę o tym Teatrze, robiłam dla nich przekłady sztuk, adaptacje, inscenizacje... Często się zastanawiam, które z tych najgłośniejszych, najlepszych przedstawień Ireny Rymowicz udałoby się wznowić. „Jaszczurkę” Wołodina? „Dziewiątego sprawiedliwego” Jurandota? „Pluskwę” Majakowskiego? Nie da się, nie uda, „nie podegrzeje” tego, nie powtórzy... Teatr – to efemeryda... Nie uda się też wskrzesić wspaniałego spektaklu pt. „Król umiera, czyli ceremonie” Ionesco w reżyserii Mariana Glinkowskiego (Polska). A jacyż świetni w nim byli Mieczysław Dwilewicz jako Król Berenger I i Irena Litwinowicz w roli Królowej Małgorzaty. W 1996 roku zagrali dwa przedstawienia i... urwało się (akurat w tym czasie zostali pozbawieni swej stałej siedziby w Pałacu Kultury Kolejarzy).

...Było-minęło... Jest jednak nadzieja, że przyszłość przyniesie na tę scenę nowe spektakle z rzędu wydarzeń.

Gratulacje, nagrody, odznaczenia, wyróżnienia, podziękowania...

45 lat nieprzerwanej pracy na scenie dla „swojego widza” (i nie tylko „swojego”, bo na spektaklach tego Teatru bywają takoż Litwini, Rosjanie, Tatarzy, Żydzi...) – to spory kawał czasu. Z podziwem, uznaniem mówi się, pisze o „wciąż młodych weteranach” – tych, którzy grają jeszcze od czasów, gdy ten dramatyczny kolektyw bazował się przy wileńskim Pałacu Kultury Kolejarzy.

Na widowni była Neli Mongin. Nie gra już, ale grała w pierwszym roku działalności tego Zespołu. W tym samym, 1965 do Zespołu przyszła młoda, niezwykle skromna dziewczyna Danusia Sielicka. Już w następnym, 1966 roku zagrała Hankę w „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Posypały się potem jej mniejsze i większe role, w dramatach, komediach, bajkach. Ostatnio, 17 października 2010 publiczność oglądała ją na scenie DKP w roli Staruszki w „Drugim pokoju” Zbigniewa Herberta (rolę tę Danuta Sielicka gra przemiennie z Danutą Sosnowską).

26 grudnia 2010 z okazji uroczystych obchodów 45-lecia jubileuszu Teatru, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisław Kargul odznaczył Danutę Sielicką Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Złotym Krzyżem Zasługi odznaczony został Jerzy Łajkowski, Srebrnym Krzyżem Zasługi – Teresa Alina Samsonov oraz Mirosław Szejbak, Brązowym Krzyżem Zasługi – Jerzy Szymanel. Odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” zostali uhonorowani: Jolanta Misiulyte, Renata Szymanel, Danuta Sosnowska, Mieczysław Dwilewicz i Dariusz Piotrowicz.

Prezes Związku Polaków na Litwie i poseł na Sejm RL Michał Mackiewicz równocześnie z gratulacjami złożył na ręce dyrektora artystycznego Teatru Ireny Litwinowicz podziękowanie za owocną działalność w imieniu własnym i posłów na Sejm RL Jarosława Narkiewicza i Leonarda Talmonta następującym członkom Polskiego Teatru w Wilnie: Julii Lewandowskiej, Grzegorzowi Tomaszewiczowi, Józefowi Brażyńskiemu i Karolowi Sosnowskiemu. Na adres Polskiego Teatru w Wilnie nadszedł także list gratulacyjny przewodniczącej Sejmu RL Ireny Degutiene. Gratulacje, najserdeczniejsze życzenia składali liczni przedstawiciele polskich zrzeszeń kulturalno-oświatowych na Litwie, czemu towarzyszyły wiązanki kwiatów, okolicznościowe upominki.

Nieoceniony dar Alicji Baniukiewicz

Największa radość? Pojawienie się na wieczorze jubileuszowym dawnych członków Zespołu. Tych, którzy grali, a dziś z różnych przyczyn obiektywnych nie grają. A wśród nich nieoceniona Alicja Baniukiewicz, plastyczka.

To ona jako pierwsza przyprowadziła do tego Zespołu młodziutką naonczas, dziecko prawie, Irenkę Bojarowicz (późniejszą Litwinowicz). To ona, Alicja Baniukiewicz będzie potem, gdy już ze sceną się rozstanie, wdzięcznym, stałym widzem na każdym przedstawieniu tego Teatru. Czuwa nad tą placówką do dziś.

Jej prezent na jubileusz 45-lecia Zespołu, pięknie wykonany (ciepło i dowcipnie) portret Ireny Litwinowicz oraz widok Ostrej Bramy (oba arcydzieła malowane na szkle) są darem nieocenionym. A do tego jeszcze – trud ogromny, syzyfowy: Alicja Baniukiewicz sporządziła listę wszystkich członków tego Zespołu – od roku 1965 łącznie z 2010, setki nazwisk...

Rok 2010 był dla Teatru wyjątkowo pracowitym, obfitującym w szereg wydarzeń.

Rok ten przyniósł zaszczytne miano ich Teatru jako Członka Honorowego Związku Artystów Scen Polskich. W dniu obchodów jubileuszu 45-lecia dotarła do nich dobra wiadomość: Polski Teatr w Wilnie od 2011 roku będzie miał etat dla dyrektora artystycznego Zespołu (oficjalne zapewnienie wicemera samorządu miasta Wilna Jarosława Kamińskiego). Nie rozwiąże to mnóstwa problemów finansowych Teatru, ale zawsze jest to już „coś”.

Irena Litwinowicz kieruje Teatrem od 1995 roku. Pełni dwie funkcje, jest dyrektorem artystycznym i administracyjnym. Długie lata grała w tym Teatrze przeważnie główne role. Była znakomitą aktorką (z Bożej łaski, jak kiedyś o niej pisałam). Mogła zostać aktorką profesjonalną, tego rodzaju propozycje składano Jej gdy była jeszcze studentką uczelni teatralnej w mieście nad Newą. Nie skorzystała z niej jednak, nie wyobrażała sobie życia i pracy poza Wilnem i polskim zespołem.

Z aktorstwem zmuszona była się pożegnać na rzecz reżyserowania i administrowania Zespołem. „Grać, grać to był mój żywioł (mówi dzisiaj), ale z chwilą, gdy już siły zaczęły opuszczać panią Irenę Rymowicz, musiałam tę schedę po niej przejąć: tak mi nakazała, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będę miała z tym mnóstwo trudności, zwłaszcza z administrowaniem”.

A jednak poradziła sobie. Oczywiście, z pomocą partnerek i partnerów ze sceny – tych niezawodnych, doświadczonych... Oby tylko w tej współpracy długo-długo wytrwali.

Za wybitne zasługi w popularyzowaniu polskiej kultury Irena Litwinowicz została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. To naturalnie cieszy – Ją, jak też całą trupę Polskiego Teatru w Wilnie. Cieszy niewątpliwie takoż reżyserów z Polski, którzy z tym Teatrem współpracowali: Antoniego Baniukiewicza, Janusza Tartyłłę, Mariana Glinkowskiego. Cieszy nas wszystkich, że praca zrzeszonych w tym Zespole wykonawców różnych pokoleń została odpowiednio doceniona.

Alwida A. Bajor

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz