Wiec protestacyjny przy Sejmie RL

Oświata broniona jak twierdza

23 września br. spora część uczniów szkół mniejszości narodowych oraz ich rodziców z Wilna, Wileńszczyzny i Litwy w ogóle (jako że przybyli nawet z Kłajpedy) zaraz po lekcjach wraz z rodzicami stawiła się na placu parkingowym przy Sejmie RL, by dać wyraz niezadowolenia nowelizacją Ustawy o oświacie. Wiec protestu, zorganizowany przez komitety strajkowe szkół i Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, a wsparty przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, Związek Polaków na Litwie, Alians Rosjan Litwy, Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Rosyjskich oraz Stowarzyszenie Białoruskiej Mowy im. F. Skoryny zgromadził, wedle obliczeń organizatorów, 10-tysięczny tłum. Przybyłym towarzyszyły plakaty po polsku, litewsku, rosyjsku i angielsku, wyrażające stanowcze „nie!” wobec zakusów decydentów oświatowych i nie tylko uszczuplania stanu dotychczasowego edukacyjnego posiadania.

Po odśpiewaniu „Roty” na zaimprowizowaną trybunę zaczęli wchodzić kolejno mówcy. Jako pierwszy uczynił to wicemer samorządu rejonu wileńskiego Jan Gabriel Mincewicz. W emocjonalnym przemówieniu zwrócił się on do „panów nacjonalistów”, apelując o zaprzestanie nagonki na szkoły mniejszości narodowych. Słowa, parafrazujące litewską piosenkę: „Polakami się urodziliśmy, Polakami chcemy być”, zgromadzeni skwitowali gromką owacją.

W identyczny sposób, równoznaczny z pełnią aprobaty, odbierano też przetkane wyraźnym zatroskaniem wystąpienia reprezentujących szkolne komitety strajkowe Ireny Orłowej, Mirosława Szejbaka, Alberta Narwojsza, europarlamentarzysty Waldemara Tomaszewskiego, posłów na Sejm z ramienia AWPL Michała Mackiewicza, Jarosława Narkiewicza i Leonarda Talmonta, prezesa Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie Józefa Kwiatkowskiego. Ów wielogłos protestu powieliły prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Rosyjskich Litwy Ełła Kanaite oraz przewodnicząca Stowarzyszenia Białoruskiej Mowy im. F. Skoryny Maria Matusewicz. Solidarne z przedstawicielami mniejszości były też przewodnicząca Konfederacji Związków Zawodowych Pracowników Oświaty i Nauki RL Ruta Osipavičiute oraz studentka z Druskienik Gintare Pugačiauskaite.

Protestujący nie szczędzili ostrych słów pod adresem bezdusznych urzędników, którzy zignorowali 60 tysięcy podpisów obywateli przeciwnych zmianom ustawy, nie słyszą i nie chcą z nimi rozmawiać. Mnożono ponadto wypowiedzi o kontynuacji walki o swobodne nauczanie w języku ojczystym, o nieujednoliceniu egzaminu maturalnego z języka litewskiego, o zachowaniu wszystkich szkół średnich, o przywróceniu w poczet obowiązkowych egzaminów na maturze sprawdzianu z języka ojczystego, o zwiększeniu finansowania szkół mniejszości narodowych. Postulaty te znalazły zresztą wyraz w podjętej przez uczestników wiecu protestacyjnego rezolucji. Zaznacza ona, że, o ile nie rozpoczną się negocjacje z przedstawicielami mniejszości narodowych i nie uwzględni się ich słusznych żądań, zostanie poparta decyzja rodziców o kontynuowaniu strajku.

Jak można było przypuszczać, reakcja litewskich polityków na tak liczną akcję protestacyjną przy gmachu sejmowym była solidarnie negatywna. Organizatorzy wiecu zostali posądzeni o politykierstwo, o podżeganie do waśni między Litwinami i Polakami, nie brakło bzdurnych domniemań o „ręce Warszawy”. Wszyscy oni byli też zgodni, by strona litewska nie ustąpiła ani w calu wysuwanym postulatom.

Obrona przez nie-Litwinów, czemu zdecydowany ton nadają zamieszkali na Litwie Polacy, prawa do oświaty w dotychczasowej formule zaczyna przypominać obronę twierdzy. Jedno jest pewne: tylko desperacka postawa może być gwarancją powodzenia.

Henryk Mażul

Fot. Paweł Stefanowicz

Wstecz