Dwa dni w Brukseli

Monarchia w parze z demokracją

Była to podróż poznawcza i interesująca. Szczególnie dla tych, którzy w niewielu jeszcze krajach Unii Europejskiej, oprócz rodzinnej Litwy i Polski, mieli okazję być. A takich również nie zabrakło w gronie 53 osób, które udały się na wycieczkę autokarową na zaproszenie Waldemara Tomaszewskiego, prezesa AWPL, posła do Parlamentu Europejskiego. Głównym celem wyjazdu było właśnie zwiedzanie tej instytucji UE, ale również – stolicy Belgii. Masa wrażeń i informacji, zapisanych w notesie oraz zdjęcia (niestety, amatorskie, a często „pstrykane” przez okno autokaru) i… zbyt wielka pokusa, żeby się tym, choć pokrótce, nie podzielić…

Drobne niewygody autokarowe (pokonaliśmy ponad 3 tys. kilometrów) dawno poszły w niepamięć. Kompensował je nastrój, który potrafili stworzyć towarzysze podróży. Były to osoby znacznie różniące się wiekiem oraz rodzajem zajęć – z różnych miejscowości Wileńszczyzny. W ich gronie znalazło się kilku pracowników polskich wydań na Litwie. Tak zróżnicowane towarzystwo dzieliło cztery dni wspólnej podróży. W atmosferze, w której było miejsce i na żarty, i na kawały, na śpiew i na modlitwę. Również na gesty wzajemnej uprzejmości, chociażby – na zrobienie sąsiadowi herbaty… Podróże nie tylko kształcą, ale i wychowują!..

.................................................................................................................................................

BELGIA, czyli Królestwo Belgii – to państwo na zachodzie Europy, położone nad Morzem Północnym, liczące ok. 11 mln mieszkańców. Jedno z najgęściej zaludnionych i rozwiniętych ekonomicznie państw Europy, o wysokim stopniu urbanizacji. Graniczy z Holandią, Niemcami, Luksemburgiem i Francją. Belgia jest członkiem Unii Europejskiej (UE), ONZ (od 1945 r.) i NATO (od 1949 r.).

W starożytności – to kraj celtyckich Belgów: ok. IV w. Celtowie (pierwszy znany z nazwy lud) przybyli tu z Mongolii. W ciągu wielu wieków Belgia pozostawała pod wpływem i władzą szeregu państw europejskich. Dopiero w wyniku rewolucji 1830 r. uzyskała niepodległość. W kraju uchwalono konstytucję i powołano na tron Leopolda I z dynastii sasko-koburskiej. Już w II połowie XIX w. był to jeden z najbardziej uprzemysłowionych krajów Europy.

Obecnie jest to monarchia konstytucyjna: rządy sprawują król Albert II (głowa państwa) i Parlament Federalny Belgii, składający się z Izby Reprezentantów i Senatu. Król reprezentuje państwo na zewnątrz, powołuje i odwołuje rząd, odpowiedzialny przed parlamentem.

Społeczeństwo kraju tworzą dwie grupy etniczne. Pierwsza – to zamieszkujący południe i środkową część kraju, francuskojęzyczni Waloni – politycznie lewicowi, stawiający na emigrację. Walonia stanowi ok. 33 proc. ogółu ludności. Druga grupa etniczna – to niderlandzkojęzyczni (język flamandzki) Flamandzi – na północy kraju – o poglądach prawicowych; Flandrię zamieszkuje ponad połowa ludności.

Terytorialnie kraj dzieli się na 3 regiony autonomiczne: Stołeczny Brukseli, Flandrii i Walonii. Językami urzędowymi są: język francuski i flamandzki.

9 mln mieszkańców stanowią Belgowie. Wśród innych narodowości (Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Włosi i in.) aż 10 proc. ogółu liczą Arabowie.

Liczba Polaków sięga 100 tys. Połowa z nich – to potomkowie rodaków, przybyłych tu po Powstaniu Listopadowym (1830-1831) i osiadłych przeważnie w Brukseli (Joachim Lelewel, Stanisław Worcell i in.), która stała się naonczas skupiskiem polskiej emigracji.

Belgia – to państwo przemysłowe. W nowoczesnym, intensywnym rolnictwie trudni się zaledwie ok. 4 proc. ludności.

Jest to kraj o powierzchni nizinno-równinnej, z górami Ardenami na południowym wschodzie (najwyższy szczyt Botrange sięga 694 m). Lasy zajmują nieco ponad 20 proc. powierzchni. Klimat – umiarkowany, ciepły, morski z dużym zachmurzeniem i częstymi opadami.

.................................................................................................................................................

Stolica państwa i UE

Bruksela jest wzmiankowana w różnych źródłach historycznych już w roku 966. Natomiast jej rozwój rozpoczął się od wieku XII, jako stolicy księstwa Brabancja. A ośrodkiem administracyjnym i stolicą Belgii – Bruksela jest dopiero od roku 1830, gdy powstało to państwo.

Miasto znane jest również jako siedziba głównych organów krajów Beneluxu, EWG i Euratomu, które to organizacje zapoczątkowały Unię Europejską. Bruksela jest jedną z dwu stolic Unii Europejskiej i Sekretariatu NATO.

Miasto kontrastów architektonicznych i pomieszania stylów, gdzie dzieła secesji współżyją na jednej ulicy, często obok siebie, z najnowszej generacji szklanymi wieżowcami. Te ostatnie – nie wzbudzają raczej większego zaciekawienia. Natomiast najstarsze… Na małej wąziutkiej uliczce raptem coś cię zatrzymuje w miejscu: jakaś niesamowita dekoracja na budynku – ornament lub cała kompozycja, niespotykany szyld piekarni, apteki, zakładu krawieckiego. Na ogromne budynki – by je dokładnie obejrzeć i podziwiać w całej okazałości – potrzeba czasu. Zdobią je bowiem – nawet nie dziesiątki, a setki i tysiące – elementów dekoracyjnych, które ze sobą może nie zawsze się wiążą w organiczną całość, ale stanowią bajecznie urzekające kompozycje…

– Bruksela, obok Wiednia, jest europejską stolicą secesji. Słynie z najładniejszych budynków w tym stylu. Secesja w tym kraju jest wybitna, ponieważ powstała w okresie największej jego mocy ekonomicznej. A belgijski architekt i projektant Victor Horta uważany jest za jednego z największych europejskich twórców stylu secesyjnego. Mamy tu nawet muzeum jego imienia – mówi Pani Maria, nasza przewodniczka po Brukseli, która ponoć zna miasto jak własną kieszeń. Co prawda, nie należy do potomków Polaków-emigrantów „popowstaniowych”, ale mieszka tu już od wielu lat.

– W chwili proklamowania niepodległości panował w belgijskiej architekturze klasycyzm. Około 1840 r. narodził się tu eklektyzm, a wkraczający XX wiek przyniósł tendencje secesyjne – opowiada.

Bruksela może nie jest najpiękniejszym miastem europejskim, ale potrafi oczarować. Nie tylko wspaniałą, nieoczekiwanie poplątaną architekturą, ale również atmosferą, panującą na ulicach. Nie ma tu szalonego pośpiechu, przechodnie są sobie uprzejmi. I nie dlatego wcale, że Belgowie są narodem wyjątkowo spokojnym i opanowanym (powiedzonko „Spokojny jak Belg” dotyczy, jak się okazało, nie ludzi, a koni tej rasy). Nasza przewodniczka kwituje: jest to miasto e-u-r-o-p-e-j-s-k-i-e. O innym standardzie życiowym, innej mentalności ludzi. Nawet przyjezdnym – zdawałoby się – udziela się ta atmosfera powszechnej tolerancji.

Mieliśmy okazję tego doświadczyć, robiąc jakieś drobne zakupy. Nie mówię o małych sklepikach, gdzie, jak wiadomo, grzeczność właściciela bywa zwykle „wymuszona”, jeśli chce towar sprzedać. Ale byliśmy również w dużym markecie: nie znając języka dało się „dogadać” i uzyskać informacje przy pomocy gestów – resztę dopełniły dobre chęci gospodarzy, życzliwość i uśmiech.

Innym razem, część naszej grupy (widząc, że to „uchodzi bezkarnie”), starając się nadążyć za przewodnikiem, przebiegała jezdnię na czerwone światło. Samochody się zatrzymały bez ogłuszających sygnałów klaksonów, a na twarzach kierowców nie było nawet śladu zdenerwowania, tylko grzeczny gest dłoni: idźcie, skoro wam się śpieszy…

Czasu mieliśmy zbyt mało, żeby się zanurzyć w atmosferę tego miasta. Samodzielnie pospacerować wąskimi uroczymi uliczkami. Klucząc nimi, nieoczekiwanie się znaleźć na jednym z wielu tu ogromnych placów i… z uczuciem zdumienia przystanąć, nie mogąc po prostu oderwać wzroku od jakiejś fontanny, bramy, arki…

Chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Bruksela – to przecież i siedziba króla, i piękne zabytki, liczne organizacje krajowe oraz międzynarodowe. Do siedziby króla dojechaliśmy tylko na „przyzwoitą” odległość – wysokiego ogrodzenia, otaczającego rezydencję królewską z ogrodem i oranżerią. Ale obecność warty honorowej przed wjazdem świadczyła o tym, że monarcha czeka właśnie na gości… Tak, w każdym bądź razie, poinformowała nas przewodniczka. Nie łudziliśmy się wcale, że uda nam się spotkać Jego Królewską Mość. Pani Maria starała się choć trochę uczynić zadość naszej obudzonej dziecięcej ciekawości (wszak wszyscy wyrośliśmy na bajkach o królach, mieszkających w pałacach). Dopóki więc objeżdżaliśmy autokarem teren królewski, starała się swym opowiadaniem przybliżyć nam rodzinę monarszą: a to, że mieszka w pałacu, w którym się mieści 40 pokojów sypialnych i tyleż łazienek. A że rodzina królewska posiada w mieście 160 ha nieruchomości. Nie tak znów dużo – replikowaliśmy – tylko że ich nieruchomości są naprawdę nieruchome, nikt ich bezprawnie nie odbierze ani nie „przeniesie” w inne miejsce – tak jak to się dzieje na Litwie… Ze słów naszej przewodniczki, para królewska – Albert II i Jego Małżonka Paola – jest miła i cieszy się sympatią poddanych. Kiedyś, oprowadzana przez Panią Marię kolejna grupa turystyczna miała szczęście spotkać Jego Wysokość – w nielicznej asyście, świeckim ubraniu. „Oto widzicie króla” – oświadczyła wycieczkowiczom. Nie chcieli uwierzyć, więc ośmieliła się do monarchy zbliżyć i poprosić, by potwierdził swoją tożsamość. Uczynił to z humorem i rozbawieniem, okazując legitymację.

Miasto podzielone jest na 19 dzielnic administracyjnych. Przejeżdżamy przez dzielnicę Evere, zabudowaną domkami mieszkalnymi robotników i drobnych urzędników. Następna, największa z dzielnic zamieszkała przez Polaków (ale również przez Turków, Arabów), brzmi tak swojsko: Skarbek. Polacy jednak – mówi Pani Maria – nie tworzą w tym mieście „getta”, mieszkają w różnych dzielnicach, w najlepszych – inteligencja. Status artysty jest tu równy statusowi urzędnika. Około 50 tys. z polskiego środowiska – to rodacy z Białostockiego, którzy tu żyją, pracują, płacą podatki.

– Wybrali ten kraj, to miasto – tolerancyjne i opiekuńcze – jak wielu innych przybyszów. W każdej dzielnicy Brukseli są tzw. domy socjalne dla tych, kto się okazał w tym mieście bez dachu nad głową. Z prośbą o miejsce w takim domu można się zgłosić w miejskim Ratuszu. Belgia może się również szczycić starymi tradycjami ubezpieczeń socjalnych, sięgającymi XIV wieku. Wówczas to zrzeszenie piekarzy założyło pierwszą kasę samopomocy dla okaleczonych osób tego zawodu – opowiada Pani Maria.

Podziwiamy malownicze parki (na przykład St. Josaphat Park, czyli św. Józefa Cieśli), z wodotryskami, egzotyczną roślinnością. Nasze panie z wycieczki nie mogły się nadziwić: pielęgnowane przez nie w domowych warunkach azalie i dekoracyjne „dendrony”, wyrastają tam pod gołym niebem do ogromnych drzewo-krzewów, bogato okwieconych. Taki skrawek raju na ziemi… A i klimat tu znacznie cieplejszy: miało się wrażenie, że w październiku dogoniliśmy tu uciekające lato…

Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się w parku Laeken, gdzie się znajduje chińska Pagoda (termin pochodzi od nazwy buddyjskich świątyń). Ten zakątek miasta – to pamiątka po wystawie w Paryżu w 1900 roku, kiedy różne kraje eksponowały największe swoje osiągnięcia, w tym architektoniczne. Oglądając i robiąc sobie zdjęcia przy chińskich „skrzydlastych” budowlach o spiczastych dachach – jakbyśmy cząstkę Chin zwiedzili…

Każda wycieczka chce też mieć zdjęcie na tle Atomium. Jest to żelazna konstrukcja metalowa, sięgająca 102 metrów wysokości, powstała w 1958 r. Atomium – oznacza symbol chemiczny pierwiastka żelaza. A konstrukcja przedstawia 165 miliardów (!) razy powiększony model kryształku żelaza. Składa się z 9 kul, jedna z nich – widowiskowa, z której można oglądać panoramę miasta. Zadowalamy się ogólnym jej widokiem i, za przykładem Hindusów, Koreańczyków, Japończyków oraz innych narodowości turystów, robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Pani Maria „kompensuje” nam w pewnym stopniu tę widowiskową kulę: oglądamy tzw. dolną Brukselę z wyjątkowego miejsca górnego miasta. Bo Bruksela właśnie, leżąca na siedmiu wzgórzach, dzieli się umownie na górną i dolną. A samą nazwę miasta tłumaczy się jako „domostwo na bagnach”. Przeważa tu wilgotne powietrze, uważa się nawet, że stolica Belgii pod tym względem zajmuje drugie miejsce po Londynie.

Mijamy Plac Schumanna, przy którym stoi budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Komisja Europejska – dość ponury szary wieloch z mnóstwem okien. Inny nastrój turysta zastaje na Bulwarze Sztuk Pięknych. W XIX w. była to ulica-atelier rzeźbiarzy i malarzy belgijskich. Dotychczas w tym zakątku miasta panuje atmosfera twórcza: ktoś maluje farbami, inny szkicuje ołówkiem, ktoś pozuje do „pięciominutowego” portretu, a obok – przenosi się na płótno piękno otaczającej architektury.

Dom Lorda Byrona – tu mieszkały wybitne osobistości: Maria Skłodowska-Curie, Lew Tołstoj… Dalej – Pałac Prezydencki, powstały w czasach cesarzowej Marii Teresy. Piękny pomnik księcia Gotfryda de Bouillon, przywódcy I krucjaty rycerskiej. Budynek Sądów w stylu eklektycznym, Pałac Królewski (XVIII w., obecnie tu mieszczą się biura królewskie), domy mieszkalne z XVII wieku… I nieoczekiwanie – nowoczesna kolorowa rzeźba śmiesznego „rozbrykanego” chłopca: symbol komiksów, bo Belgia jest stolicą komiksów. To znów oglądamy „poważny” budynek Parlamentu Belgijskiego, gdzie mieszczą się prezydentury walońska i flamandzka.

Sporo w mieście jest obiektów, wywołujących uśmiech, z czego sądzić należy, że Belgowie nie są narodem ponurym. Ot, chociażby taki Mannekin-Pis – rzeźba siusiającego chłopczyka, symbol plebejsko-mieszczańskiego humoru. „Odpowiednikiem” tej rzeźby jest takaż dziewczynka, którą, niestety, trzeba było odpowiednio ogrodzić i ubezpieczyć od natrętnych turystów i zboczeńców. To również „sztrychy” europejskiej cywilizacji… Jakoś niewielu turystów zachwycało się innym „dziełem”, symbolizującym europejski pieniądz. Rzeźba w metalu przedstawia kobietę o demonicznym wyrazie twarzy (czyżby to Europa?), która w wysoko uniesionej ręce trzyma symbol Euro, a nogą przyciska ku ziemi… mężczyznę. Niestety, nie udało mi się wyjaśnić, kto to jest – ten „wątły schabek”…

Wydawać by się mogło, że panuje w tym mieście pewien chaos planowania urbanistycznego. Nic podobnego – na taką naszą uwagę oponuje przewodniczka. – To jeszcze do króla Leopolda II budowano „jak popadło”, a ten właśnie monarcha wprowadził plany zabudowy miast.

Spacer po zespole architektonicznym Grand Place (Duży Rynek) i okolicach. Kiedyś był tu Dom Książąt Brabanckich i gotycki Ratusz (XV w.). I dużo, dużo kwiatów – informuje przewodniczka. Ratusz pozostał, jak i zabytkowe kamienice (symbolizujące odrębność flamandzkiej architektury barokowej), Dom Króla z XVI w. – obecnie Muzeum Miejskie. Ale plac jest teraz inny, „europejski”: urzędy, kafejki, sklepiki ze słynnymi belgijskimi koronkami, ale również… z chińszczyzną. I bary piwne, oczywiście, bo Belgowie się chwalą 700 rodzajami tego napoju. Jego zalet ocenić nie potrafiłam, bo piwa nie lubię, natomiast czekolada (inny specjał Belgów, podobnie jak sery) jest pyszna.

...A jeżeli kiedyś komuś nadarzy się okazja zwiedzania Brukseli bez pośpiechu, to należy pamiętać o tym, że „rarytasów” sztuki trzeba szukać tu w muzeach królewskich. Tam, gdzie się chroni bogate kolekcje malarstwa flamandzkiego, niderlandzkiego, holenderskiego, francuskiego, włącznie ze słynnymi płótnami P. P. Rubensa, czołowego twórcy malarstwa barokowego, z eksponatami sztuki zdobniczej, z okazami sięgającymi czasów starożytnych.

Belgia – to kraj katolicki – kontynuując wycieczkę informuje Pani Maria. – Bo katolicyzm jest tu religią dominującą (58 proc. wyznawców, wśród których przeważają Polacy i Turcy). Islam ma tu 3,6 proc. wyznawców, protestantyzm – 1 proc. Reszta przypada na pozostałe religie, których – jak wynika z powyższej matematyki – jest ogromne mnóstwo.

Dlatego w kraju i w samej stolicy dużo jest świątyń katolickich. Wśród najpiękniejszych i najcenniejszych jako zabytki wymienić należy: Notre Dame de la Chapelle (XII–XVII w.); Katedra śś. Michała i Guduły (XIII, XIV, XVII w.) – przepiękna gotycka świątynia położona na wzgórzu, z cud-witrażami wewnątrz; Kościół NM Panny – świątynia parafii królewskiej, z najwyższą wieżą kościelną w mieście (116 m); Kościół MB Kaplicznej – polska parafia.

Polskie ślady i polską historię w Belgii można znaleźć w Królewskim Muzeum Armii oraz Historii. Trafiliśmy do niego, niestety, tylko na krótko przed zamknięciem na przerwę, ale Pani Maria zdążyła nas zaprowadzić do tzw. polskiej sali. Mieści się tu ekspozycja poświęcona polskim oficerom, którzy odegrali poważną rolę w tworzeniu armii belgijskiej (m. in. gen. Jan Zygmunt Skrzynecki). Podczas II wojny światowej Polacy brali aktywny udział w belgijskim ruchu oporu, a w walce o wyzwolenie Belgii ważną rolę odegrała 1 Dywizja Pancerna.

Przed wejściem do muzeum podziwialiśmy i robiliśmy zdjęcia Łuku Triumfalnego. Tę gigantyczną budowlę wzniósł w roku 1880 król Leopold II z okazji 50-lecia niepodległości kraju. Również na cześć Polaków, którzy do tej niepodległości się przyczynili.

Parlament Europejski

Był podstawowym celem naszej wycieczki. Brukselski adres Parlamentu – to jedna z dwóch jego siedzib. Oficjalna znajduje się w Strasburgu, położonym na granicy francusko-niemieckiej.

Stanęliśmy właśnie przed ogromnym szklanym budynkiem – w oczekiwaniu niezbyt miłej procedury „odprawy celnej”. I tu zaskoczenie: przekroczenie progu tej największej i najważniejszej instytucji Unii Europejskiej okazało się mniej problemowe niż… międzynarodowego samolotu pasażerskiego. W punkcie odprawy nie lustrowano badawczym wzrokiem naszych dowodów osobistych, nie dociekano, czy to na pewno „brzęczą” metalowe elementy kobiecych torebek, klamry pasków etc., czy też gdzieś w fałdach ubrań przemycamy broń.

Okazało się, że musimy nieco zaczekać, aż się zakończy sesja i będziemy mogli wejść do Sali Obrad Plenarnych. Ale ten czas minął nam szybko w Biurze Informacyjnym, gdzie otrzymaliśmy broszury o działalności Parlamentu. Każdy gość może wybrać tę lekturę w języku ojczystym, czyli w jednym z 23 języków, którymi się posługują posłowie z 27 krajów członkowskich UE, reprezentujących niemal 500 milionów obywateli.

Każdy z posłów ma prawo zabierania głosu z trybuny Parlamentu w języku ojczystym. I tu – jako ciekawostka: Irlandczycy, posługujący się w PE językiem ojczystym, czyli irlandzkim, we własnym gronie witają się w języku… celtyckim. Okazuje się, że ich „praszczurowie” rozmawiali właśnie w tym języku, który ich dzisiejsi potomkowie chcą teraz odrodzić.

O tym, kto obecnie tworzy Unię Europejską, czym się zajmuje jej zgromadzenie parlamentarne, na jakich zasadach działa, jaka jest procedura przyjęcia ustaw unijnych – opowiedział nam dr nauk politycznych Bogusław Rogalski, doradca Waldemara Tomaszewskiego. Oto niektóre liczby i dane.

Parlament – jako „głos ludności” (reprezentuje obywateli UE) jest jedną z trzech głównych instytucji, kierujących Unią. Poza nim działają: Rada UE, reprezentująca interesy krajów (czyli „głos” państw członkowskich) oraz Komisja Europejska (organ wykonawczy). Do funkcji tej ostatniej należy przygotowanie projektów nowych przepisów, monitorowanie ich wdrażania oraz zarządzanie budżetem UE. Komisję Europejską tworzy 27 komisarzy – po jednym z każdego państwa.

Organ parlamentarny UE pełni zarówno rolę instytucjonalną, jak i społeczną, jest „sercem” całego systemu demokratycznego. Posiada kompetencje w opracowaniu budżetu unijnego, ma wpływ na politykę zagraniczną Unii, omawiane tu są i przyjmowane akta prawne. Jest jedynym na świecie zgromadzeniem wielonarodowym i jedyną instytucją UE, którego członkowie wybierani są w wyborach bezpośrednich.

Praca PE odbywa się na trzech „odcinkach”: na posiedzeniach Komisji Europejskiej, sesjach plenarnych (12 rocznie – w Strasburgu), spotkaniach grup politycznych przed sesjami plenarnymi. W brukselskiej siedzibie PE odbywają się posiedzenia komisji plenarnych (jest ich 20); zwoływane są tu również dodatkowe sesje plenarne (6-7 razy do roku).

Parlament niniejszej kadencji (od czerwca 2009 r.) liczy 736 posłów. Od roku 1979 wybory odbywają się co pięć lat. Ponad jedną trzecią wybrańców stanowią kobiety. Przewodniczący Parlamentu (obecnie Jerzy Buzek) wybierany jest na odnawialny okres dwóch i pół roku – równy połowie kadencji. Prezentuje on PE na zewnątrz i w stosunkach z innymi instytucjami UE, przewodniczy posiedzeniom plenarnym i in.

Interesujący jest również podział mandatów poselskich w Parlamencie. Najwięcej ich mają Niemcy (99); Francja, W. Brytania i Włochy – 72; Polska – 50; Litwa – 12.

* * *

Sala Obrad Plenarnych. Tu mieliśmy spotkanie i zapoznaliśmy się z pracą w Parlamencie Europejskim posła, reprezentanta mniejszości narodowych na Litwie, Waldemara Tomaszewskiego. Ciekawie było się dowiedzieć, w jakim porządku w czasie obrad posłowie zajmują miejsca w tej wielgachnej sali i czy są to miejsca stałe. Tak więc, posłowie zasiadają w Sali Obrad zgodnie z przynależnością do grup politycznych – zależnie od poglądów politycznych, ale niezależnie od przynależności narodowej.

W obecnej kadencji jest siedem grup politycznych. Najliczniejsza z nich – jest Europejska Partia Ludowa (chrześcijańscy demokraci) liczy 265 posłów. Reprezentant Polaków z Litwy należy do czwartej pod względem liczebności grupy politycznej: Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), zrzeszającej 54 członków. Do tej frakcji wchodzi 15 posłów z Polski, 25 – z Wielkiej Brytanii, 9 – z Czech oraz po jednym – z Belgii, Łotwy, Węgier i Holandii. Waldemar Tomaszewski jest członkiem zarządu i członkiem biura swojej frakcji.

Obowiązki europosła wymagają jego obecności w Parlamencie co najmniej osiem dni w miesiącu, stale natomiast czynne jest w Brukseli biuro poselskie. Obrady PE odbywają się również w Strasburgu i w Luksemburgu. Pozostały czas należy rozdzielić na obowiązki, czekające w kraju, przede wszystkim jako prezesa AWPL. Taki napięty kalendarz roboczy obowiązuje naszego europosła od dwóch lat.

Jako że w przeddzień zwiedzaliśmy miasto stołeczne, zagabujemy pana posła: chyba zdążył już poznać Brukselę i porusza się po niej jak po Wilnie. Okazało się, że na poznanie miasta wciąż brakuje czasu…

Litwa, jako członek UE, ma swych przedstawicieli w Parlamencie już ósmy rok, czyli drugą kadencję. Za poprzedniej kwestia łamania praw litewskich Polaków nie była tu jeszcze znana. W ostatnich latach sytuacja pod tym względem się zmieniła, bowiem nasz poseł uważa nagłośnienie tej kwestii za zadanie pierwszoplanowe: niech we wszystkich krajach Europy dowiedzą się o tych problemach.

Dlatego w roku ubiegłym złożone zostało pisemne oświadczenie w sprawach mniejszości narodowych na Litwie. Poparło je swymi podpisami 84 posłów z 17 krajów unijnych. A w marcu roku bieżącego udało się naszemu posłowi zorganizować wyjazdowe posiedzenie swojej frakcji – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – do Wilna. To było wydarzenie: od 7 lat członkostwa Litwy w UE, europosłowie mieli swe posiedzenie w naszym kraju. W czasie tej wizyty zgłoszone zostały dwa ważne tematy: ochrony praw mniejszości narodowej oraz sytuacji rolnictwa na Litwie (rolnictwo – to temat, do którego również jako europoseł się angażuje).

Został zrobiony jeszcze jeden, wcale niełatwy krok w kierunku dochodzenia praw, rozwiązywania problemów wyborców. Wypada życzyć posłowi, żeby druga część kadencji w PE była dlań jeszcze bardziej owocna. Żeby o naszych problemach zechcieli usłyszeć wszyscy posłowie PE, cała europejska rodzina unijna. Bo czyż może być mowa o tworzeniu wizji nowej Europy – do czego dąży Unia – gdy w krajach członkowskich gwałcone są prawa obywateli, naruszane podstawowe zasady demokracji?

Ale powyższe pytanie pozostawmy politykom. Natomiast kończąc tę relację z wycieczki, która mi się niemiłosiernie wydłużyła, chcę podziękować jej organizatorowi Waldemarowi Tomaszewskiemu – w imieniu własnym i innych uczestników – za moc wrażeń z wyjazdu. Za te dwa piękne dni w Brukseli.

Helena Ostrowska

Fot. autorka

Wstecz