Spotkanie prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ze społecznością polską w Mejszagole

Deklaracja dostojnego gościa: jestem stąd

Wizytę z okazji 73. rocznicy Odrodzenia Państwa Litewskiego w dniu 16 lutego Jego Ekscelencja prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski rozpoczął od spotkania ze społecznością polską w Mejszagole. Nie był to przypadek. Jak się okazało, miejsce to w sposób szczególny łączyło dzień dzisiejszy z życiorysem prezydenta i jego rodziny. W Mejszagole, osiedlu przed kilkudziesięcioma laty z przeważającą ludnością polską, dziś powstaje nowa rzeczywistość – dobiegła końca budowa wspaniałej szkoły z państwowym językiem nauczania dla polskich dzieci, na co z budżetu państwa wyłożono niebagatelną sumę 15 mln litów.

O ile omawiana w Sejmie Ustawa o oświacie wejdzie w życie, może ona zostać jedyną szkołą średnią w osiedlu, bowiem przy małej liczbie uczniów, rzeczony dokument nakazuje obowiązkowo zachować szkołę z państwowym a nie z ojczystym językiem nauczania.

Jak wynikło z przemówienia dostojnego gościa, w tych właśnie okolicach jego ojciec walczył w szeregach VI Brygady Wileńskiej AK, a sam prezydent w grupie konspiracyjnej za komuny pracował nad wydaniem o znamiennym tytule „Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne”, kreśląc nowe oblicze zmieniającej się Europy wspólnie z Grażyną Houwalt, której antenaci byli właścicielami doskonale znanego tu dworku Houwalta.

Istniejąca w Mejszagole szkoła polska, której, jak zaznaczyła w swym wystąpieniu dyrektor placówki Alfreda Jankowska, historia liczy ponad dwieście lat (została założona w roku 1773 decyzją Komisji Edukacji Narodowej) i była stopniowo rozbudowywana: w roku 1939 jako jedna ze stu szkół Marszałka Józefa Piłsudskiego, w latach władzy sowieckiej jako typowa ówczesna placówka oświatowa. Dziś, choć czysta i w miarę estetycznie urządzona, trochę straszy tak rzadko już spotykanymi w placówkach o randze szkoły średniej podłogami, tynkami, oświetleniem…

Pani dyrektor prezentując dostojnym gościom wizytówkę szkoły poinformowała, że uczy się tu 211 uczniów, pracuje 40 nauczycieli. Szkoła szczyci się tym, że z roku na rok 60-70 proc. jej absolwentów dostaje się na studia: zarówno na Litwie, jak też w Polsce i Europie. Mówiąc o szkole, Alfreda Jankowska wyraziła nadzieję, że placówka, która jest konkurencyjna wobec działającej obok litewskiej pod względem wyników w nauce i wychowania, dzięki trosce miejscowego samorządu oraz Państwa Polskiego doczeka się też warunków pracy na miarę XXI wieku.

Wysocy goście przywitani przez mieszkańców Mejszagoły, którzy się zebrali przy szkole, oraz tradycyjnie chlebem i solą przez mer rejonu wileńskiego Marię Rekść, zasiedli przy wspólnym stole w auli. Wśród przybyłych osób znalazł się prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longin Komołowski, wysocy urzędnicy urzędów państwowych oraz placówek dyplomatycznych. Gości i przedstawicieli społeczności polskiej na Litwie witał Jego Ekscelencja ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Litwie Janusz Skolimowski.

Z rejonem, otaczającym stolicę i zamieszkiwanym w ponad 60 proc. przez Polaków, w krótkim wystąpieniu zapoznała mer Maria Rekść. Podkreśliła ona, że władzę skutecznie od kilku kadencji sprawuje tu Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (przewodniczy jej poseł do Parlamentu Europejskiego Waldemar Tomaszewski). Mer dziękowała też przedstawicielom władz RP za troskę o polskie placówki oświatowe, ich budowę, rekonstrukcję, co daje im możność być atrakcyjnymi na terenie, gdzie oświata prowadzona jest w kilku językach. Ambasador Janusz Skolimowski z kolei dodał, że rejon wileński, jako jeden z kilku na Litwie, nie posiada zadłużenia. W ten to sposób goście mogli się przekonać, jak ich rodacy na Litwie radzą na płaszczyźnie samorządowej i w działalności politycznej oraz jakie stawiają sobie cele.

Jako pierwszy w dyskusji głos zabrał prezes Związku Polaków na Litwie, poseł na Sejm RL Michał Mackiewicz. Witając dostojnego gościa i całą delegację podziękował za znalezienie czasu na spotkanie ze społecznością polską. Prezes zaznaczył, że czy to się komu podoba, czy też nie, my – Polacy na Litwie – stanowimy część narodu polskiego, chociaż jesteśmy obywatelami innego państwa. Wszystkich nas – prezydenta też – jednoczy ta ziemia. Mamy podobne rodowody, na tych samych ideałach byliśmy wychowywani.

Przedstawiając Związek Polaków na Litwie, prezes powiedział, że skupia on w swych szeregach około 11 tys. członków i jest najliczniejszą polską organizacją, łączącą rodaków w jedną rodzinę. Z nutką ironii mówił też o tym, że bracia Litwini skutecznie nas do tej integracji skłaniają, bowiem musimy ciągle pilnować i w razie potrzeby bronić swych praw. Akcentował, że z woli Boga jesteśmy Polakami i nimi zostaniemy, a gdyby ktoś chciał nas wynarodowić, to łatwo na pewno mu nie pójdzie.

Bronimy tu swych praw do odzyskania majątku zagrabionego przez sowietów, zwrotu ziemi, do używania nieskrępowanie języka, korzystania z oświaty w języku ojczystym. W wolnym kraju nie może tak być, by ktoś decydował z góry, w jakim języku mają uczyć się polskie dzieci. Kto chce, z własnej woli może iść do szkoły litewskiej, ale mamy cały system szkolnictwa w języku polskim i zarówno my, jak też Litwa, możemy być z tego dumni. Z Polską łączy nas wspólna historia, wybitni ludzie, polskie ślady, zabytki historyczne, miejsca ważne w historii obu narodów.

Właśnie wespół z Macierzą pragniemy się przyczynić do ich zachowania, opieki nad nimi. Jednym z takich miejsc, jak zaznaczył Michał Mackiewicz, jest miejsce przyjścia na świat Marszałka Józefa Piłsudskiego – tego, kto po latach niewoli dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek. Prezes przypomniał m. in. o wkładzie rodziny prezydenta do upamiętnienia tego miejsca w postaci ogrodzenia dębu Marszałka.

Powiedział, że Związek objął patronat nad tym miejscem i na wykupionym terenie pragnie założyć Rezerwat Pamięci Marszałka. Pracy w uporządkowanie tego terenu włożono już wiele, jednak, by wyglądał on na miarę wskrzesiciela Państwa Polskiego i był godny jego pamięci, nie wystarczy sił Związku. Prezes ZPL poprosił więc prezydenta Bronisława Komorowskiego o objęcie patronatu nad Zułowem.

Zabierający głos poseł na Sejm RL, członek sejmowego komitetu oświaty i nauki oraz prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL Jarosław Narkiewicz zaznaczył, że jesteśmy równoprawnymi obywatelami Państwa Litewskiego i korzystamy z określonych praw, przysługujących nam jako członkom społeczności polskiej, mniejszości narodowej. Prawa te nie spadły z nieba, domagaliśmy się, walczyliśmy o nie w ciągu minionych lat (zarówno za czasów władzy sowieckiej jak i niepodległego Państwa Litewskiego) i jest to wynik naszego wysiłku. Dbamy też o ich zachowanie, m. in. o prawo do zwrotu ziemi, korzystania z publicznych napisów w języku polskim, za które jesteśmy karani. Zniknęła też nam już od roku Ustawa o mniejszościach narodowych. Ponadto od dwóch lat borykamy się z zagrożeniami, jakie niesie szykowana w Sejmie RL nowa Ustawa o oświacie.

Ostatnio podjęliśmy szeroko zakrojoną akcję zbierania podpisów przeciwko zaaprobowanym w komitecie sejmowym poprawkom, które kardynalnie mogą zmienić stan oświaty polskiej na Litwie. Opowiadamy się stanowczo za tradycyjnym modelem szkoły z polskim językiem nauczania i wychowania od przedszkola do matury. Zarówno założenia obowiązujące w Unii Europejskiej, jak też Traktat polsko-litewski, mówią o niepogarszaniu sytuacji mniejszości narodowych w Europie i na terenie obu naszych państw.

Mecenas Czesław Okińczyc – ambasador tytularny, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy, społeczny doradca premiera – na wstępie swego przemówienia zaznaczył, że największym osiągnięciem ubiegłych 20 lat jest to, że Polacy na Litwie potrafili się zjednoczyć i stanowią dziś całość. Wyłuszczone przez posłów Michała Mackiewicza oraz Jarosława Narkiewicza problemy istnieją, z nimi należy się zmagać i je rozwiązywać.

Takiego zdania, według mecenasa, jest praktycznie 100 proc. Polaków i takie stanowisko popierają wszystkie polskie organizacje działające na Litwie. Czesław Okińczyc wyraził też satysfakcję, że właśnie Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie, bowiem, według mówcy, zna on historię dwóch narodów, co pozwala na lepsze zrozumienie racji obu stron.

Ostatnio, zdaniem pana mecenasa, stosunki pomiędzy Litwą i Polską uległy pogorszeniu, zmniejszyła się liczba wizyt na najwyższym szczeblu. Litwini odbierają to jako reakcję Polski na impas w rozwiązywaniu problemów mniejszości polskiej na Litwie. Zdaniem Czesława Okińczyca, jest to błędem, a spotkań polsko-litewskich ma być jak najwięcej.

Należy rozmawiać o problemach ogólnych, a zarazem i o Polakach na Litwie. Podkreślił m. in., że naród litewski jest jaki jest i naciskami nie zmusi się go do zmiany pozycji, raczej do odwetu. Według niego, nie tylko skrajna prawica, ale też cała scena polityczna od prawicy po lewicę jest dziś nastawiona antypolsko. Rząd premiera Kubiliusa nie znajduje poparcia dla swych posunięć w celu rozwiązania poszczególnych problemów, na co rzutuje spadek liczby spotkań, kontaktów, przestały działać zespoły międzyparlamentarne, przy prezydencie.

Sygnatariusz uważa też, iż muszą nabrać nowej dynamiki stosunki gospodarcze, by jak najwięcej powstawało zarówno polskich przedsiębiorstw, inwestycji na Litwie, jak i litewskich w Polsce, do tego należy dążyć i ma on nadzieję na wsparcie ze strony prezydenta w tym kierunku. Zdaniem Cz. Okińczyca, o ile poprawi się kontakty – zarówno polityczne jak i gospodarcze pomiędzy naszymi państwami – to w wyniku będzie łatwiej rozmawiać o sytuacji Polaków na Litwie.

Wystąpienie Czesława Okińczyca natychmiast doczekało się repliki ze strony jednego z uczestników spotkania – Edmunda Szota, kierownika wydziału kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego, który uważa, że mamy dość 20 lat politykowania ponad naszymi głowami, miłych spotkań, poklepywania się i nicnierobienia. Nie chcemy, by nadal o nas decydowano bez nas. Więc uważa, że dzisiejsze stanowisko ochłodzenia stosunków ma uświadomić stronie litewskiej, iż dalej tak być nie może.

Wystąpienie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, mimo swego politycznego charakteru, miało w sobie również nuty emocjonalne, które dla nas, Polaków mieszkających poza granicami Państwa Polskiego – na Wileńszczyźnie, są nie mniej ważne niż polityczne deklaracje. Deklarując jednoznacznie swe pochodzenie słowami „ja jestem stąd”, prezydent przyznał, że obecność na tych terenach dostarcza mu wielu wzruszeń i „każdy kamień pod Kowaliszkami, i każdy dom, i płyta do mnie czasami szepce, krzyczy albo mówi, „kalba” – słowo to zapamiętał z dawnych lat. I właśnie dlatego zgadza się ze słowami, wypowiedzianymi przez prezesa Związku Polaków na Litwie Michała Mackiewicza, że Polacy tu mieszkający są cząstką narodu polskiego: czy się to komuś podoba, czy nie.

Prezydent postrzega Polaków na Litwie i Litwinów w Polsce jako źródło bogactwa, różnorodności, które nie tylko należy tolerować, ale też szanować. Budując nowe państwo od roku 1989, Polska chce pojednania i współpracy z sąsiadami. W swej polityce wewnętrznej czyni preferencje, otacza opieką mniejszości narodowe, bowiem ceni różnorodność. Tak jest wobec Białorusinów w Hajnówce, Niemców na Opolszczyźnie, Ukraińców na terenach południowo-wschodnich i mniejszości litewskiej, np. w Puńsku, gdzie nikomu by nie przyszło do głowy, według prezydenta, obok szkoły litewskiej budować też polską.

Polska po raz drugi odzyskała wolność w tym samym czasie co Litwa. Zagospodarowanie jej jest bardzo ważne, w tym pojęciu mieszczą się też interesy Polaków na Litwie. Dla Polski trudno zrozumieć, iż nie może się doczekać realizacji założeń Traktatu pomiędzy naszymi państwami z 1994 roku, który miał być fundamentem, na którym budowalibyśmy swoje stosunki. O ile nie może to być powodem do zerwania relacji pomiędzy państwami, zaniechania współpracy, to jednak jest źródłem pewnego zaniepokojenia, rozgoryczenia.

Szczególny wydźwięk miało odrzucenie przez Sejm RL projektu Ustawy, która miałaby zapewnić Polakom – obywatelom RL zapisywanie ich nazwisk w dokumentach w formie oryginalnej, co nastąpiło w dniu 8 kwietnia ubiegłego roku, podczas wizyty w Wilnie ówczesnego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Wydarzenie to nabrało dodatkowego wyrazu, kiedy po dwóch dniach prezydent zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.

Prezydent podkreślił też ważność tego, by nie uległ pogorszeniu stan posiadania w zakresie oświaty polskiej mniejszości na Litwie. Zaznaczył, że Polska docenia tak rozbudowany system szkolnictwa w języku polskim na Litwie. Doceniając to ma jednak nadzieję, że nie będzie ono uszczuplane. W odniesieniu do nazewnictwa podkreślił natomiast, iż w całej Europie panuje trend pisowni w dwóch językach tam, gdzie mniejszość narodowa stanowi zwartą społeczność. Zaproponował, by Litwini pojechali nie tylko do Puńska, ale też na Opolszczyznę i przekonali się, że to nic praktycznie nie kosztuje i, jak podkreślił, Polsce niczego nie ubyło z występowania w poszczególnych miejscowościach podwójnych napisów. Polacy na Litwie mieliby w tym temacie doczekać się również korzystnych rozwiązań.

Zahaczając o problem reprywatyzacji, Bronisław Komorowski zaakcentował potrzebę działania według zasady, by obywatele jak najwięcej na tym zyskali, stali się bogaci. Państwo powinno im w tym pomagać, a nie utrudniać odzyskanie własności, rozwijanie przedsiębiorczości i kontaktów. To też jest częścią składową umiejętnego korzystania z wolności i demokracji.

Życzył polskiej społeczności, Rodakom, by stawali mocno na nogach, samoorganizowali się, wykorzystywali wszelkie możliwości dla wzmocnienia tkanki swojej społeczności. Pozytywnie ocenił też zorganizowanie Rodaków i stawanie się gospodarzami na zwarcie zamieszkałych terenach w wyniku wygrywania wyborów. Prawda, zaznaczył też, że w Polsce 5-procentowy próg wyborczy wobec mniejszości narodowych wyjątkowo nie jest stosowany. Polsce zależy bowiem na tym, by przedstawiciele zamieszkujących tam grup narodowościowych mieli swych przedstawicieli w Sejmie. I wyraził żartem nadzieję, że z powodu sukcesów wyborczych Polaków na Litwie ten próg wyborczy nie zostanie im jeszcze bardziej podniesiony. Życzył też nam prezydent skutecznej pracy u podstaw, tworzenia społeczeństwa obywatelskiego, dorabiania się i bogacenia, by w ten sposób być samowystarczalnymi i niezależnymi.

Głowa Państwa Polskiego odniósł się pozytywnie do idei współdziałania w kwestii odbudowy Zułowa. Chciałby jednak, by do tego procesu włączyli się też Litwini. Tak wiele przecież nasze narody łączyło i nadal łączy, bo wspólnej historii nie da się wykasować. Wystarczy przypomnieć nazwisko Gabriela Narutowicza, który był stąd. W ten sposób włączylibyśmy do wspólnej sprawy odbudowy Zułowa zarówno polskie jak i litewskie serca.

W polityce jest tak, zaznaczył prezydent, że należy wybrać odpowiedni czas zarówno na przyśpieszenie jakichś działań, jak też na odpowiednie odczekanie. Trzeba potrafić znajdywać partnerów do współpracy po stronie litewskiej, stawiając na to, co nas łączy a nie dzieli.

Zabierający kolejno głos dziennikarz Tadeusz Andrzejewski i gospodarujący na 1,5 tys. ha ziemi farmer Antoni Jundo mówili o prawie do publicznego używania języka ojczystego oraz polsko-litewskich relacjach na szczeblu samorządów.

Po spotkaniu ze społecznością polską w szkole mejszagolskiej prezydent Bronisław Komorowski wraz z delegacją i przedstawicielami miejscowej władzy udał się do księdza prałata Józefa Obrembskiego, by wręczyć mu wysokie odznaczenie – Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP. Po serdecznym powitaniu i rozmowie z prałatem prezydent wraz z delegacją udał się do Wilna, na obchody 73. rocznicy Odrodzenia Państwa Litewskiego. Po uroczystościach oficjalnych dostojny gość złożył hołd pomordowanym w Ponarach Rodakom, wśród których jest też jego stryj – Bronisław Komorowski.

Odnotować należy, że wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego znalazła niezbyt szeroki oddźwięk w mediach na Litwie. W poszczególnych komentarzach nie omieszkano jednak po raz kolejny oskarżyć naszą społeczność o szkalowanie władz Litwy, wyszukiwanie i wyolbrzymianie problemów. Ale do tego jesteśmy już przyzwyczajeni.

Janina Lisiewicz

Fot. Marian Paluszkiewicz

Wstecz