Schodami nowej, nieznanej Warszawy

                                                   (Czesław Miłosz)

Czesław Miłosz, nasz tegoroczny Jubilat, w odróżnieniu od swojego wielkiego poprzednika Adama Mickiewicza, z którym go często porównują, miał w swoim życiorysie także „okres warszawski”. Przypadł on na lata 1937-1945. Opatrując odpowiednim komentarzem, drugą datę można przesunąć nawet na rok 1951.

Jak już wiemy (MW 2011, nr 4), w roku 1937 dobrze zapowiadający się poeta przenosi się do Warszawy, gdzie, podobnie jak poprzednio w Wilnie, pracuje w Polskim Radiu. Jest tu specjalistą od literatury, podczas gdy jego radiowy kolega Józef Czechowicz, również poeta – ekspertem od literatury dziecięcej. Kiedy w 1939 r. wybucha wojna, dosłownie w pierwszych jej dniach (9 września) Miłosz traci swojego przyjaciela Józefa Czechowicza, który ginie podczas bombardowania rodzinnego Lublina. Dowiaduje się o tym podczas ewakuacji pracowników Polskiego Radia na Wschód.

Kiedy droga w kierunku wschodnim została odcięta przez wojska radzieckie, Miłosz znalazł się wśród uchodźców, ratujących się ucieczką do Rumunii. W wyniku spędza kilka miesięcy w Bukareszcie. O tym okresie nie lubił poeta mówić ani pisać. Wiadomo przynajmniej tyle, że intensywnie poszukiwał wówczas możliwości powrotu do bardziej swojskiej przestrzeni.

Litewscy przyjaciele pomogli mu zdobyć paszport i w styczniu 1940 r. poeta wrócił do Wilna. Współpracował tu wówczas m. in. z Gazetą Codzienną Józefa Mackiewicza. Dość mało pisał, jeżeli chodzi o twórczość oryginalną. Dużo wysiłku wkładał w poszukiwanie możliwości wyjazdu na Zachód.

W takiej sytuacji zastaje poetę czerwiec 1940 r., a z nim – kolejne wydarzenia, w sam raz dla „kronikarza stulecia”, jak m. in. nazwą później Czesława Miłosza. Jest on wówczas świadkiem wkroczenia Armii Czerwonej na Litwę, co przeżywa jako wielki wstrząs. Wydarzenie to będzie niejednokrotnie przywoływane we wspomnieniach i twórczości pisarza, w tym także w Rodzinnej Europie.

To samo wydarzenie historyczne jest artystycznie przetransponowane w napisanej po latach Piosence o porcelanie, która wejdzie do zbioru Światło dzienne (1953). Wertując książkę Renaty Gorczyńskiej Podróżny świata, zawierającą jej rozmowy z Czesławem Miłoszem, dowiadujemy się, dlaczego akurat porcelana stała się w tym wierszu symbolem kruchych wartości. Otóż „historyczna konieczność” wkroczenia radzieckich czołgów do Wilna dopadła poetę w momencie, kiedy w nieistniejącej już dziś, niestety, kawiarni Rudnickiego delektował się, podaną być może w porcelanowej filiżance, kawą.

Miłosz, który od dość wczesnych lat nie znosił żadnych form zniewolenia, nie wyobrażał siebie w tej nowej rzeczywistości. Nie bez licznych przykrych przygód, także opisanych częściowo w Rodzinnej Europie, przez „zieloną granicę” czyli nielegalnie przedostał się w lipcu 1940 r. do Warszawy, tym bardziej, że tam przebywała jego radiowa koleżanka Janina Dłuska. W tymże roku, pod pseudonimem Jan Syruć, publikuje zbiorek poetycki o skromnym tytule Wiersze.

W 1941 r. zatrudnia się jako woźny w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, co zapewnia mu dostęp do książek, a to dla człowieka o jego pokroju jest niezwykle ważne.

Już w 1942 r., jako jedna z pierwszych konspiracyjnych pozycji, ukazuje się przygotowana przez Miłosza antologia Pieśń niepodległa. Włączył do niej też kilka swoich wierszy, m. in. Wrześniowy poemat, którego skrócona wersja otrzyma potem tytuł W malignie 1939. Rzeczywiście, wojna malowała często krajobrazy, które przerastały najśmielszą nieraz wyobraźnię. Nic zatem dziwnego, że Miłosz, jak też inni, piszący wówczas o wojnie, kojarzyli ją z koszmarem, halucynacją, wizją senną, że wręcz nie rozpoznawali teraz tak dobrze jeszcze niedawno znanego miasta:

(…) Idę i idę, i nie mogę dojść

Schodami nowej, nieznanej Warszawy,

Tak mi się dziwnie zaplątał mój los,

Na Woli zachód wstaje już rudawy. (…)

Należy jednak zaznaczyć, że były żagarysta unika raczej obecnie konwencji katastroficznej. Z większego niejako dystansu patrzy na mrok nocy okupacyjnej niż poeci pokolenia wojennego, jego bezpośredni następcy Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy i in. Jeżeli młodzi poeci często postrzegali wojnę jako straszny kataklizm, jako zawalenie się świata, jako kompletny brak przyszłości, to poeta o pokolenie starszy (podobnie jak jeszcze starsi Jarosław Iwaszkiewicz czy Leopold Staff) wierzy, że zło nie jest wieczne, że, jak wszystko, jest przemijające. Jego wiarę zasila, jak się wydaje, już nie po raz pierwszy, pamięć o krainie dzieciństwa, do której poeta zwraca się za pomocą apostrofy, nawiązującej do jakże znanej modlitwy:

Kraino czysta, radości pełna,

Pól twoich mglista chwieje się wełna.

Matko wesela. (…)

Kiedy już żadne słowo nie waży

I tylko oczy patrzeniem się cieszą,

Rzędy lip twoich jak ciężkich lichtarzy

Do nas należą.

Owe „rzędy lip” wywodzą się zapewne z Szetejń. Już nie po raz pierwszy objawia swą moc terapeutyczna funkcja pamięci. Czy to w Szetejniach, czy gdzie indziej powinna przecież istnieć jakaś normalność, powinny trwać autentyczne wartości i możliwość ich pomnażania:

I jest tam jakiś prosty biały stół,

Na którym można piękne rzeczy tworzyć,

I jest tam ręka, zmieniona przez ból,

Aby w niej głowę po dniu pracy złożyć.

Wiersz zamyka jakże wymowna, charakterystyczna dla postawy Miłosza, puenta, która nie przekreśla właśnie wiary w zwycięstwo dobra:

Pokój na wieki ludziom dobrej woli.

Wszystkim, co prawdę ziemi poznać chcą.

Aż, jako ziarno bywa od kąkolu,

Od dobra będzie oddzielone zło.

Zanim to nastąpi, poeta za wszelką cenę próbuje przeciwstawić się rzeczywistości okupacyjnej, w czym niezwykle mu pomaga praca w BUW-ie. Będąc zatrudnionym przy segregowaniu książek według wymyślonych przez okupanta kryteriów Miłosz miał prawo wypożyczać je także do domu i oddawał się namiętnie lekturze.

A zatem w czasie wojny, jakby intuicyjnie przeczuwając swoje późniejsze losy, czyta poeta literaturę francuską, zgłębia poetów angielskich, uczy się języka angielskiego. Odkrywa wówczas dla siebie Thomasa Stearnsa Eliota (1888-1965), autora Ziemi jałowej. Także wtedy zaczyna się znajomość Miłosza z poezją myśliciela i malarza, romantyka angielskiego Wiliama Blake’a (1757-1827).

Ponadto, mimo stale grożącego niebezpieczeństwa, nie stroni Miłosz od spotkań towarzyskich, zwłaszcza takich, które dają podnietę do prowadzenia dyskusji na istotne, zasadnicze tematy. Szczególnie dużo czasu Miłosz i jego narzeczona Janka Dłuska spędzili na rozmowach z Jerzym Andrzejewskim (1909-1983), pisarzem, który już przed wojną zasłynął jako autor katolickiej powieści Ład serca. I Miłosz, i Andrzejewski brali udział w konspiracyjnym życiu literackim: w pracach redakcyjnych, w wygłaszaniu odczytów, w wieczorach autorskich.

Zarówno oni, jak też inni ludzie kultury, bywali niejednokrotnie w podwarszawskim Stawisku, w dworku Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów. Wymieniali poglądy na temat kształtu kultury w przyszłej powojennej Polsce.

Kiedy w 1942 r. Miłosz i Andrzejewski zamieszkali dalej od siebie, zaczęli się przy sporadycznych spotkaniach wymieniać listami, zawierającymi ich przemyślenia o roli kultury i literatury. W taki oto sposób zrodziły się Legendy nowoczesności, eseistyczna książka-dwugłos, która będzie wydana dopiero w 1996 r.

„Listy dwu pisarzy – według trafnego określenia Andrzeja Zawady – były surową analizą właściwości kultury europejskiej, jakie pozwoliły rozwinąć się ideologiom totalitarnym”.

Na lata wojny przypadają też intelektualne przyjaźnie Miłosza z krytykiem i historykiem literatury Kazimierzem Wyką (1910-1975) oraz filozofem Juliuszem Krońskim, notabene uczniem Kotarbińskiego i Tatarkiewicza.

W tymże czasie obcuje też Miłosz z ludźmi teatru. Spotyka się z takimi w tej dziedzinie sławami, jak Edmund Wierciński, czy jeszcze bardziej znani: Leon Schiller i Stefan Jaracz. Uczestniczy tym samym w dyskusjach nad kształtem teatru po zakończeniu wojny.

Pociągają także Miłosza bardziej głębokie, ufilozoficznione modele katolicyzmu polskiego. Stąd jego zainteresowanie osobowością ks. Władysława Korniłowicza i całym środowiskiem katolickiego pisma Verbum, wydawanego w latach 1934-1939 pod redakcją Konrada Górskiego.

Zachodzą też istotne zmiany w życiu osobistym pisarza. W styczniu 1944 r. Miłosz zawiera związek małżeński ze wspominaną już Janiną Dłuską (primo voto Cękalska). Po Powstaniu Warszawskim, od listopada 1944 r. do stycznia 1945 r., przebywają Miłoszowie w Goszycach pod Krakowem, w dworku teściów Jerzego Turowicza (1912-1999), po wojnie wieloletniego redaktora katolickiego Tygodnika Powszechnego.

Warszawa leżała wówczas w gruzach. Wyglądała mniej więcej tak, jak w wierszu Miłosza Miasto, który wejdzie po wojnie do zbiorku Ocalenie. Wyeksponowane w tym utworze wywodzenie „skocznych tonów” przez wędrownego grajka na ruinach i zgliszczach, w przestrzeni, gdzie w niejednym miejscu, mówiąc słowami wiersza, ślad ręki przepadłego bez wieści bohatera może się wydawać groteskowym, absurdalnym zajęciem. Jednakże natchniona odpowiedź grajka w ostatniej zwrotce wiersza raczej rozprasza poprzednią wątpliwość:

Grajku poranny, komu ty tak grasz,

Tam są schody bez domu i piętra – bez żywych.

– Tobie gram, najpiękniejsze z urojonych miast

I najsmutniejsze z prawdziwych.

Zanim stolica otrząśnie się z ruin, wielu przedstawicieli kultury, w tym też pisarzy, zamieszkało w ocalałym Krakowie. Na początku 1945 r. dotarli tutaj także Miłoszowie. Byli więc uczestnikami i jednocześnie świadkami wielkiej wędrówki ludów, która w końcowej fazie wojny przelewała się także przez Kraków. Początkowo znaleźli skromne mieszkanie przy ul. Krupniczej 22, w tzw. Domu Literatów. Dzięki przypadkowemu spotkaniu z Adamem Ważykiem, przedwojennym kolegą po piórze, obecnie zaś reprezentantem zwycięskiej strony, udało się ulepszyć warunki bytowe, otrzymując mieszkanie przy ul. Św. Tomasza 26 - 11.

Rzeczywistość kształtująca się w powojennej Polsce nie zostawiała złudzeń, niepokoiła ona Miłosza, jak i wielu podobnie myślących. Należało jednakże znaleźć w niej swoje miejsce. Poeta zaczyna więc współpracę z nowo powstającymi pismami literackimi, jest członkiem redakcyjnym Twórczości. Publikuje też wówczas swoje wiersze i przekłady w Odrodzeniu, Kuźnicy i innych, zaistniałych po wojnie pismach. Jako pisarz, zaczyna stopniowo odczuwać presję rodzącej się wówczas cenzury.

Szukając najbardziej łagodnego wyjścia z zaistniałej sytuacji składa wniosek o przyjęcie go do służby dyplomatycznej.

Pierwsze miesiące pokoju były, niestety, omroczone smutnymi okolicznościami w rodzinie. 8 grudnia 1945 r. Miłosz utracił matkę, do której był bardzo przywiązany duchowo. Weronika z Kunatów Miłoszowa odeszła w dodatku przedwcześnie. Chodzi o to, że kiedy po wojnie zaczęły się masowe przesiedlenia, rodzina poety zamieszkała w poniemieckim domu pod Gdańskiem. Zostawała tam jeszcze jakaś Niemka, która chorowała na tyfus. Pielęgnując tę kobietę Weronika Miłoszowa nie potrafiła się ustrzec od zakażenia i w wyniku zmarła.

Po kilku latach powstanie wiersz Grób matki, w którym poeta, zawsze wrażliwy na ból przemijania, jeszcze intensywniej zadaje pytanie, dlaczego dobro i piękno, ucieleśnione w bliskich nam ludziach, nie może trwać wiecznie?

Tymczasem zaś staje się coraz bardziej znany jako poeta głównie dzięki zbiorkowi Ocalenie, który, jako jeden z pierwszych w powojennej Polsce, ukazał się właśnie w 1945 r. Miłoszowi chodzi przede wszystkim o duchowy, moralny wymiar poezji, która byłaby w stanie przyczyniać się do ocalania wartości. W Przedmowie pojawia się echo pytań i zagadnień, które były poruszane we wspominanych już listach Andrzejewskiego i Miłosza:

(…) Czym jest poezja, która nie ocala

Narodów ani ludzi? (…)

Autor zbiorku opowiada się za takim modelem literatury, za taką sztuką pisania, która jest promowaniem wartości, która nie może służyć kłamstwu. Nie może ona być także niezrozumiałym bełkotem, popisywaniem się jedynie zawiłością stylu, za którą trudno doszukać się budującej czy jakiejkolwiek myśli. Poezja nie może być też romansem sentymentalnym. Nie może unikać mówienia o sprawach trudnych, bolesnych, istotnych, zasadniczych. Słowem, jakby zgodnie z klasyczną zasadą, poezja powinna służyć prawdzie i pięknu.

Na zawartość Ocalenia złożyły się wiersze, pisane po ukazaniu się w 1936 r. Trzech zim. Zbiorek otwiera znany wiersz W mojej ojczyźnie, napisany po opuszczeniu przez poetę Wilna w r. 1937. Znalazł się tu także, napisany jeszcze w Wilnie, wiersz Spotkanie, niezwykle reprezentatywny dla poetyki i problematyki, stale obecnej w twórczości Miłosza, zaabsorbowanego konkretyką, zmysłową urodą świata i bólem nad jej przemijaniem.

Podstawowy zrąb tekstów w omawianym zbiorku stanowią jednakże wiersze, pisane w czasie wojny. Tematycznie porządkując poezję Miłosza układa się je czasem w cykl tzw. „wierszy warszawskich”. Stanowiłyby go takie, na przykład, utwory, jak: W malignie 1939, Miasto, Rzeka, Równina, Błądząc, Podróż, Ranek, Walc i in. Do wierszy warszawskich należy też, oczywiście, Campo di Fiori, jeden z najbardziej znanych i najbardziej uniwersalnych utworów cyklu. Podmiot jest usytuowany w konkretnej przestrzeni, w okolicy żydowskiego getta. Zderzenie dwóch obrazów: powstania w getcie wiosną 1943 i rozbawionej karuzeli stało się przedmiotem refleksji wielu polskich pisarzy.

Miłosz rozszerza i pogłębia swoje ujęcie o jeszcze jedno wydarzenie, oddalone od Warszawy przestrzennie i czasowo. Myśl poety przywołuje plac w Rzymie, tytułowe Campo di Fiori, gdzie w XVI w. został spalony Giordano Bruno, astronom, którego odkrycia zostały uznane za herezję. Odległe na pozór obrazy połączyło podobieństwo sytuacji. Los Giordana Bruna, jak i powstańców żydowskiego getta, tylko na chwilę mógł zatrzymać zajętych swoimi sprawami ludzi. Sam poeta pomaga odbiorcy w odczytaniu przesłania danego tekstu:

(…) Ja jednak wtedy myślałem

O samotności ginących. (…)

Smutnej refleksji o samotności ginących, odchodzących, i w tym zbiorowym, i w indywidualnym wymiarze, towarzyszy także pocieszająca myśl, zamknięta w wersie: Bunt wznieci słowo poety. Znaczące wydarzenie, czyjś wielki czyn, jeżeli nie od razu, to przynajmniej po latach czy nawet wiekach, dzięki wrażliwości poety, będzie wspomniany na nowym Campo di Fiori.

Jeżeli chodzi o inne „wiersze warszawskie”, trudno prześlizgać się obojętnie po wersach Książki z ruin, która może być odczytywana jako spełnienie się katastroficznych przypuszczeń z przedwojennego utworu O książce. Podmiot jest umieszczony znowu w konkretnej przestrzeni, którą stanowią ruiny biblioteki. Kojarzą się one poecie z sytuacją w lesie podczas polowania:

(…) Nie wiesz jeszcze: biblioteka

Czy las uschniętych osin, trędowaty, chory,

Gdzie na ptaki czatując, litewskie wieczory

Witałeś, w wielkiej pustce, w której jastrząb kwili.

Tu już stąpaj ostrożnie. (…)

Potrzebna tu ostrożność, żeby doszczętnie nie zniszczyć porwanych, opalonych, poprzebijanych kulami książek, zawierających piękne, gorące, namiętne przeżycia ludzkie.

Tkwiąc w dziwnej, groteskowej wojennej rzeczywistości poeta stara się zweryfikować swoje powołanie, swoją misję, czego bezpośrednim wyrazem jest wiersz W Warszawie:

Co czynisz na gruzach katedry

Świętego Jana, poeto,

W ten ciepły, wiosenny dzień? (…)

Poeta tego pokroju co Miłosz nie czuje się zbyt dobrze w konwencji literatury martyrologicznej, literatury, która jest „płaczką żałobną”. Opowiada się raczej po stronie poezji afirmatywnej, poezji, która opiewałaby urodę otaczającej rzeczywistości czy piękno, przekazane przez sztukę:

Ja chcę opiewać festyny,

Radosne gaje, do których

Wprowadzał mnie Szekspir. (…)

Trudno było w okupowanej Warszawie o te chwile radości, o czym świadczy też cykl wierszy Głosy biednych ludzi, zawierający m. in. tak wstrząsający tekst, jak Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Ten sam cykl jest także dowodem na to, że pod piórem Miłosza powoli wypracowuje się ta poetyka, która jest najbardziej charakterystyczna, najbardziej typowa dla danego artysty. Cechuje go niezwykła zdolność eksponowania zmysłowych szczegółów, symbolizujących bogactwo i urodę świata. Jakby wbrew i na przekór temu, co podrzucała rzeczywistość wojenna, co unaocznia Apokalipsa Św. Jana, pochodząca z omawianego cyklu Piosenka o końcu świata sugeruje, że w dzień końca świata nie dzieje się nic szczególnego, że jest pięknie, barwnie, zwyczajnie:

W dzień końca świata

Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji (…)

Obraz, ilustrujący piękno i porządek świata, jest bardzo konkretny, zmysłowy i zarazem uniwersalny. Do jego skonstruowania przyczyniły się zapewne także doświadczenia, widoki, zapamiętane z przestrzeni dzieciństwa. W rozmowie z Aleksandrem Fiutem poeta przecież wspominał, że koło dworu w Szetejniach zawsze rosło bardzo dużo nasturcji.

W czasie niezwykle trudnym i niespokojnym wychodziły więc spod pióra Miłosza także wiersze, pisane jakby na przekór atakującym zewsząd obrazom ruin i zgliszcz. Najbardziej zaskakującym na owe czasy utworem okazał się Świat (Poema naiwne), napisany w 1943 r. i także włączony do zbiorku Ocalenie.

Mówiąc o źródłach inspiracji, poeta powołuje się m. in. na św. Tomasza z Akwinu. Ten chrześcijański filozof i teolog XIII w. postrzegał świat jako mądre, skomponowane według odpowiedniej hierarchii dzieło Boga. Podporządkowanie się Bożemu planowi zapewnia ład i harmonię już w ziemskim bytowaniu człowieka.

Poemat Świat ma też pewien związek z odczuwaniem rzeczywistości, występującym w wierszach Thomasa Traherne’a (1637-1674). Miłosz przekładał m. in. wiersze tego angielskiego poety metafizycznego. Według jego koncepcji, Ziemia może być nawet Rajem, pod warunkiem, że człowiek zachowa w sobie na zawsze niewinność dziecka. I, rzeczywiście, w Miłoszowskim poemacie mamy taką właśnie namiastkę ziemskiego raju, jaki występuje także częściowo w Mickiewiczowskim Panu Tadeuszu, w którym normalność, zwyczajność odmierzają wschody i zachody słońca, posiłki, picie kawy, spacery, grzybobrania, karmienie kur itp.

Świat odbija też niejedno z doświadczeń i widoków, wyniesionych z Szetejń, przybliżanych, w dodatku, jakby dziecięcym językiem:

Tam, gdzie zielona ściele się dolina

I droga, trawą zarosła na poły,

Przez gaj dębowy, co kwitnąć zaczyna,

Dzieci wracają do domu ze szkoły. (…)

W tym wierszu pobrzmiewają echa znanego tekstu Marii Konopnickiej, dziecięcej lektury niejednego z nas: Jadą, jadą dzieci drogą (…). W czasie wojny, kiedy, jak się wówczas wydawało, całkowicie zostały pogrzebane prawdziwe wartości, do dorosłych należało mówić jak do dzieci, żeby im coś przypomnieć, żeby na nowo odsłonić dobro i piękno, jakby zupełnie pochłonięte przez czas pożogi.

Jak sugeruje poemat, szczęścia, istotnych wartości nie trzeba szukać zbyt daleko. Poznajemy to wszystko już w dzieciństwie: dom, rodzice, bliższe i dalsze krajobrazy przydomowe, zwyczajne prace, zajęcia i zabawy, lektury, poznawanie piękna, złożoności i tajemniczości świata. W takich wierszach cyklu poetyckiego, jak Ganek, Jadalnia, Ojciec w bibliotece, Z okna i in. zarysowują się kontury domu, który wiele zawdzięcza dworowi w Szetejniach. Jest to świat klarownie uporządkowany, zhierarchizowany. Każdy bez szemrania spełnia tu swoją funkcję. Ojca widzimy w bibliotece. Niczym czarodziej wprowadza on dzieci w cudowną krainę książki. Matkę spotykamy natomiast w ogrodzie. Ona odsłania przed dziećmi tajemnice natury.

Filozoficzną wykładnię utworu stanowią wiersze: Wiara, Nadzieja, Miłość. Sugerują one, że odbiór świata w wielkim stopniu zależy od nas, od tego, co nosimy w sobie, od obecności czy też braku tych ważnych cnót.

W paru tylko wierszach poematu odbiło się echo przeżywanego koszmaru wojennego. Jeden z nich ma nawet tytuł Trwoga. Mówi się jednak tutaj o wojnie w sposób bardzo symboliczny. Jest ona ewokowana przez obraz lasu, w którym kryją się różne niebezpieczeństwa. Dzieci, chyba po raz pierwszy, zaczynają odczuwać strach. Jednakże lęk dzieci, w głuche zabłąkanych knieje, okazuje się czymś przejściowym, mało uzasadnionym. Jak zawsze, na pomoc przychodzi ojciec. Nastaje świt. Rozbłyska słońce. Zwycięstwo odnoszą dobro, piękno, pasja tworzenia:

(…) I cała ziemia jest niby poemat,

A słońce nad nią przedstawia artystę. (…)

Tak mniej więcej pragnęło się widzieć świat. Ten wojenny, a nawet ten, zaistniały po wojnie, zostawiał jednak wiele do życzenia.

W grudniu 1945 r. wyjeżdżając na placówkę dyplomatyczną do Ameryki Miłosz żywił m. in. nadzieję na stworzenie lepszych warunków do pracy twórczej, których brakowało w szarzejącej coraz bardziej rzeczywistości rodzącego się PRL-u. Jaki kształt przybrały te oczekiwania, jakie zainspirowały utwory, przypomnimy już w następnym numerze.

Halina Turkiewicz

Wstecz