Jego Wysokość SŁOWO

Figowy listek integracji

Bodaj nigdy jeszcze szkolnictwo polskie na Litwie nie przeżywało tak trudnego okresu jak obecnie. Nie ulega wątpliwości, że decyzje obecnego rządu oraz władz oświatowych RL skierowane są na stopniowe zlikwidowanie nauki w języku polskim. Zresztą nie tylko o szkolnictwo chodzi. Nagonka na polskie słowo jest wprost przerażająca.

To prawda, że kiedyś było gorzej, od razu po wojnie w Wilnie było mało szkół polskich. We wrześniu 1945 roku rozpoczęłam swój żywot uczniowski nie w szkole, tylko w mokykle. Być może w innych dzielnicach Wilna były polskie placówki oświatowe, ale na Śnipiszkach istniała tylko szkoła litewska nr 7, przy Wiłkomierskiej (dziś Ukmerges). Krótko jednak trwała ta rozmowa dziada z obrazem, czyli pobieranie nauki w języku, którego nie rozumieliśmy. Po jakichś dwu miesiącach utworzono tu klasy polskie. Właściwie do dziś nie bardzo wiadomo, dlaczego Moskwa zgodziła się na odrodzenie szkolnictwa polskiego tylko na Litwie, choć na Białorusi Polaków było co najmniej dwukrotnie więcej.

W następnym roku w drugiej klasie uczyłam się już w czteroklasowej szkole polskiej przy Chocimskiej (dziś Giedraičiu). Do klasy V, podobnie jak wszystkie polskie dzieci, chodziłam (najczęściej na piechotę) do mieszczącej się na Antokolu Szkoły Średniej nr 5. Taka była oficjalna nazwa naszej ukochanej „piątki”. Tych piątych klas było bardzo dużo, w każdym razie co najmniej osiem, bo pamiętam też „haków”. W śnieg, mróz czy deszcz przemierzaliśmy miasto na własnych „dwóch koniach mechanicznych”, bo autobusy nie najlepiej kursowały, a i na uczniowską kieszeń były za drogie.

Nie wszystkie przedmioty mieliśmy po polsku. W V klasie geografii uczyła nas po rosyjsku nauczycielka zwana Treszczotką (bardzo głośno, szybko i monotonnie wykładała lekcje), arytmetyki – Galina Aleksiejewna, która widocznie uważała, że terminy czislitiel i znamienatiel powinniśmy znać od kołyski. Długo nie mogliśmy skojarzyć tych pojęć z licznikiem i mianownikiem. Dwóje sypały się więc gęsto. Na szczęście w szóstej klasie i arytmetykę, i geografię mieliśmy już po polsku.

Być może niejednego Czytelnika zdziwią te moje wspomnienia z tak odległych czasów. Co kogo może obchodzić ten czislitiel wraz ze znamienatielem? A może, może, bo tylko patrzeć, jak ten licznik i mianownik zmienią się na skaitiklis i vardiklis. Przy tym nie bez pewnej pomocy samych Polaków. Zdaję sprawę, ściągam na swoją głowę prawdziwe gromy ze strony moich współplemieńców, tym niemniej zaryzykuję twierdzenie, że w ciągu ostatniego półwiecza sami sobie w pewnym stopniu zapracowaliśmy na obecną sytuację.

Bo gdyby na przestrzeni wielu dziesięcioleci klasy polskie nie świeciły pustkami, podczas gdy w dziennikach klasowych w klasach rosyjskich przeważały polskie nazwiska, sytuacja w szkolnictwie polskim wyglądałaby inaczej. Dziś oczywiście kształcenie dzieci w rosyjskich szkołach przestało się opłacać. Dla niektórych rodziców bardziej się opłacają szkoły litewskie. Ot, i cały patriotyzm. A czy nikt z Państwa nie był świadkiem, jak to zaraz po wyjściu ze szkoły dzieci zaczynają ze sobą rozmawiać po rosyjsku? Jeśli nie po rosyjsku, to mieszanką polsko-rosyjską, gęsto przeplataną słówkami „karocze”, wapszcze” (pisownia fonetyczna).

Szanuję język kraju, w którym wypadło nam, Polakom, żyć. Ze względów praktycznych doceniam też potrzebę, a nawet konieczność dobrej znajomości języka litewskiego. Jednakże, wbrew przekonaniu zwolenników nowej reformy szkolnej, z tą znajomością języka litewskiego młodsze pokolenie nie ma najmniejszej trudności. Szkoły polskie zapewniają swoim uczniom dobrą, a nawet bardzo dobrą znajomość języka państwowego, o czym dobitnie świadczą wyniki egzaminów wstępnych na litewskie uczelnie. Cała ta antypolska akcja, pod figowym listkiem „integracji”, niewiele ma wspólnego z istotnym stanem rzeczy. Wszyscy doskonale wiemy, o co chodzi.

Jeśli czujemy się Polakami i chcemy nimi pozostać w przyszłości, naszym obowiązkiem jest troszczyć się o własny język. W poprzednim odcinku cytowałam słowa polskiego historyka Janusza Tazbira o języku. Pozwolę sobie powtórzyć je znowu.

Giną nie te narody, które utracą swe terytorium i struktury państwowe, lecz te, które utraciły swój język”. W jeszcze większym stopniu odnosi się to do mniejszości narodowych. Konkretnie do nas, Polaków na Litwie.

Bardzo proszę, by ci, którzy czują się Polakami, kształcą swe dzieci w szkołach polskich, uczestniczą lub popierają działalność polskich organizacji społecznych, nie poczuli się urażeni tym tekstem i zarzutami. Nie są bowiem do nich adresowane. Odwrotnie, działalność ZPL-u, Polskiej Macierzy Szkolnej, innych organizacji, posłów-Polaków, ich wysiłki w walce o polskie szkolnictwo zasługują na szacunek i poparcie. Należy też docenić postawę „Kuriera Wileńskiego” w tej sprawie. I jeśli redaktorzy oraz korektorzy tego dziennika będą częściej zaglądać do słowników, gotowa jestem stać się jego gorącą zwolenniczką. Wierzę też, że nowo powstałe Forum Rodziców Szkół Polskich potrafi powiedzieć swoje ważkie słowo w obronie naszych placówek oświatowych. Ostateczny jednak sukces zależy od nas wszystkich. Jeśli także Polska zechce nam naprawdę pomóc, a nie tylko kolejny raz „poruszać” temat stosunków polsko-litewskich, to będzie całkiem dobrze.

Teraz natomiast, wierząc, że wielu Czytelników „Magazynu Wileńskiego” interesują różne zawiłości naszej mowy, otwieram swoją skrzynkę pocztową, by znaleźć odpowiedź na wiele pytań w internetowej Poradni Językowej.

Pisownia nicków

Interesuje mnie pisownia nicków internetowych. Czy powinno się zaczynać nick z małej litery, jeśli autor wybrał sobie pseudonim w inny sposób? Czy trzeba zawsze pisać z wielkiej litery?

Jeśli ktoś ma zwyczaj podpisywać się swoim imieniem, ale małą literą, to pozwólmy mu na to. To samo powinno dotyczyć również pseudonimów internetowych. Nie mają one przecież charakteru oficjalnego, nie figurują w żadnych dokumentach, nie podlegają normalizacji w tym stopniu, co imiona i nazwiska. Wątpliwe, aby można było zabronić komuś zamiany małej litery na wielką w cudzym nicku, ale taka hiperpoprawność świadczyłaby chyba o braku zrozumienia intencji posiadacza nicku. Różnica między małą a wielką literą jest znacząca, ale nie można jej rozpatrywać tylko z punktu widzenia zasad pisowni.

Czy w języku polskim znajduje się wyraz ole?

Ole (z akcentem na ostatniej sylabie) to wykrzyknik pochodzenia hiszpańskiego. W polskich tekstach się trafia, ale jest o wiele mniej rozpowszechniony niż na przykład obce z pochodzenia wow czy nawet pardon. W słowniku wyrazów obcych PWN słowa ole nie ma, ale może w innych jest.

Nazwy kościołów

Jak należy poprawnie pisać nazwę kościoła, w której są dwa imiona świętych? Jak się pisze skrót wyrazu święci?

Piszemy następująco: kościół pw. św. św. Marcina i Mikołaja, kościół pw. św. św. Piotra i Pawła. Można też pisać kościół pw. śś. Piotra i Pawła. Częściej jednak używana jest pierwsza forma (św. św.). Pomiędzy skrótami św. i św. dajemy odstęp. Skrót śś nie wymaga odstępu.

Mundial

W ostatnich latach dziennikarze zajmujący się siatkówką, zaczęli używać terminu mundial na określenie mistrzostw świata. Wcześniej tym słowem określano jedynie mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Hiszpańskie słowo mundial zrobiło karierę w różnych językach po finałach piłkarskich mistrzostw świata, których gospodarzem w r. 1970 był Meksyk. Z oficjalnej nazwy tej imprezy, czyli El Campeonato Mundial de Fútbol, wyabstrahowano jeden człon, przymiotnik mundial i zaczęto go używać jako jednowyrazowego rzeczownikowego odpowiednika konstrukcji mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Na gruncie hiszpańskim przymiotnik mundial ma ogólniejsze znaczenie ‘światowy’ i w związku z tym występuje w bardzo różnych kontekstach. Pisze się więc o mundialu nie tylko w siatkówce, ale i narciarstwie klasycznym, hokeju, zawodach motocyklowych. Nic zatem dziwnego, że znaczenie słowa mundial rozszerza się również w języku polskim. „Polacy chcą zorganizować mundial w piłce ręcznej w 2015 roku” pisał „Przegląd Sportowy”.

Przecinek – słowo – przecinek

Czy dopuszczalne są sytuacje, w których przecinek bezpośrednio poprzedza pojedyncze wyrazy i jednocześnie bezpośrednio następuje po nich?

Choćby na dworze był sztorm, tu, w moich czterech ścianach, nigdy go nie słychać.

Ponieważ list miał być długi, Piotruś, pisząc, jakby tracił zapał.

Oba zdania przytoczone w pytaniu, mają poprawną interpunkcję. Ogólnie biorąc, imiesłów przysłówkowy może być obustronnie wydzielony przecinkami, dowolny wyraz o charakterze wtrącenia może być wydzielony przecinkami. Należy jednak przestrzec przed wydzielaniem przecinkiem spójnika. Oto przykład niepoprawnej interpunkcji:

Było jeszcze wcześnie, ale, ponieważ czekała nas długa droga, zaczęliśmy się pakować. Przecinek po spójniku ‘ale’ jest niepotrzebny. Zdanie to powinno mieć następującą interpunkcję: Było jeszcze wcześnie, ale ponieważ czekała nas długa droga, zaczęliśmy się pakować.

Orzeczenie przed podmiotem

W jakich wypadkach stawiamy orzeczenie przed podmiotem? Czy oba zdania Lepsza okazała się drużyna Wisły oraz Drużyna Wisły okazała się lepsza są poprawne?

Tak, oba zdania są poprawne, jednak nieco się różnią pod względem hierarchii informacji. Drużyna Wisły okazała się lepsza – to komunikat odpowiedni w sytuacji, gdy wcześniej była mowa właśnie o tej drużynie, a Lepsza okazała się drużyna Wisły – to zdanie odpowiednie, gdy wcześniej mówiono także o innych drużynach.

Rosjanie, sowieci czy ludzie radzieccy

Czy po polsku można nazwać jednym wyrazem obywateli byłego ZSRR? Rosjanie to nie zawsze prawda, bo może chodzi o przedstawicieli innych narodowości. Sowieci – to deklaracja polityczna.

Przed wojną słowo Sowieci miało wydźwięk neutralny, podobnie jak sowiecki, Sowiety (kraj). Dziś wyrazy te odbierane są często jako pejoratywne. Po wojnie w oficjalnym języku PRL miejsce słowa sowiecki zajęło radziecki, wskrzeszony polski przymiotnik (porówn. dawne sądy radzieckie, składające się z radców miejskich). Nie mówiono już wtedy Sowieci, lecz ludzie radzieccy, obywatele radzieccy, towarzysze radzieccy, mieszkańcy Kraju Rad. Po 1989 roku przedwojenne słownictwo wróciło, lecz nie wyparło całkowicie powojennego, przy czym ich odbiór społeczny nie jest jednolity i nie musi świadczyć o poglądach politycznych mówiącego. Jeśli dziś szukać określenia możliwie neutralnego, to najbezpieczniej sięgnąć po peryfrazę. Oprócz wyżej wymienionych w grę wchodzą np. mieszkańcy Związku Radzieckiego i mieszkańcy byłych republik radzieckich.

Liczebnik porządkowy i kropka

Czy przecinek po liczebniku porządkowym jest potrzebny, jeśli występuje po nim również pytajnik? Które zdanie ma poprawną interpunkcję?

Jaką tezę stawia autor w akapicie 5.?

Jaką tezę stawia autor w akapicie 5?

Zbieg kropki i znaku zapytania wygląda dziwnie, ale da się usprawiedliwić: kropka bowiem należy do skrótu i nie jest, ściśle biorąc, znakiem interpunkcyjnym, nie koliduje zatem z pytajnikiem.

Inna rzecz, czy w danym przykładzie kropka w ogóle jest potrzebna. Kropkę po liczbie oznaczającej liczebnik porządkowy warto stawiać tylko wtedy, gdy jej brak mógłby być powodem nieporozumienia. Taka groźba w podanym przykładzie nie zachodzi. Również słownik ortograficzny PWN orzeka, że kropkę po liczebniku można pominąć, „jeśli z kontekstu jednoznacznie wynika, że użyty został liczebnik porządkowy” (zasada 87.4).

Łucja Brzozowska

Wstecz