Protest przeciwko dyskryminacyjnej Ustawie o oświacie

Kulminacja

Tegoroczny wrzesień szkoły polskie na Litwie powitały powstającymi w nich komitetami strajkowymi. Tworzone przez rodziców, uczniów i byłych absolwentów objęły do dnia 2 września – kiedy przed Pałacem Prezydenckim w Wilnie odbył się masowy wiec przeciwko dyskryminującej szkolnictwo mniejszości narodowych Ustawie – ponad 70 naszych placówek oświatowych. Strajkujące 2 września szkoły (90 proc. uczniów nie przyszło tego dnia na lekcje), pięciotysięczny wiec w centrum Wilna – stanowiły kulminację protestu społeczności polskiej przeciwko założeniom nowej Ustawy o oświacie, przyjętej w marcu br. przez Sejm RL, która weszła w życie 1 lipca. Przedtem były pikiety i 60 tysięcy podpisów protestujących rodziców i opiekunów przeciwko Ustawie.

Konferencja prasowa w Sejmie

Zwołana w Sejmie RL w przededniu nowego roku szkolnego konferencja prasowa miała na celu przedstawienie szerszej rzeszy społeczeństwa kraju sytuacji, która zmusiła Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie do zwołania wiecu jak też powodowała spontaniczne, oddolne powstawanie komitetów strajkowych w szkołach Wileńszczyzny. Bo władze zignorowały protesty i ostrzeżenia o możliwości podjęcia strajków przez uczniów szkół nielitewskich w kraju.

Kosmetyczne korekty Ustawy w postaci powrotu do „koszyczka” większego o 5 proc. czy też wydłużenia egzaminu o godzinę, krótkotrwałych, bo praktycznie dwuletnich ulgach w kompletowaniu klas w szkole średniej nie mogły zadowolić tych, kto w Ustawie widzi istotne zagrożenie dla tradycyjnego modelu szkoły polskiej na Litwie, w której wykładanie i wychowanie odbywa się w języku polskim. Ustawa narusza tę zasadę, tworząc de facto szkołę dwujęzyczną.

Na wspomnianej konferencji prasowej, w której udział wzięli: europoseł, prezes AWPL Waldemar Tomaszewski, poseł na Sejm RL, prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL Jarosław Narkiewicz, przewodniczący Forum Rodziców Szkół Polskich Mirosław Szejbak, przedstawiciel szkolnych komitetów strajkowych Albert Narwojsz oraz rodziców Alina Sobolewska, po raz kolejny przedstawiono dziennikarzom stanowisko polskiej społeczności. Szczególnie akcentowano to, iż protesty nie dotyczą wzmożonego nauczania języka litewskiego. Wręcz odwrotnie.

Chodzi m. in. o to, by został odwołany dyskryminujący polską młodzież tegorocznych klas jedenastych zapis, zgodnie z którym w ciągu dwóch lat (!) powinna nadrobić kurs z języka litewskiego, obowiązujący w szkołach litewskich, i na jednakowych zasadach przystąpić do ujednoliconego egzaminu maturalnego już w 2013 r. Polska społeczność protestuje też przeciwko nauczaniu w języku litewskim historii i geografii Litwy oraz podstaw wychowania obywatelskiego w języku litewskim. Uważa bowiem, że nie tędy droga do lepszego (jak chcą apologeci Ustawy) poznania języka państwowego.

Wielkim zagrożeniem dla szkół mniejszości narodowych jest preferowanie w mniejszych miejscowościach szkół litewskich. O faktycznym stanie nauczania języka litewskiego w szkołach mniejszości narodowych może świadczyć to, że maturzyści szkół polskich bardzo pomyślnie, w ponad 90 proc., składali obowiązkowy egzamin państwowy z języka litewskiego. I władze oświatowe nie odnotowały skarg ani rodziców, ani uczniów, dotyczących niskiego poziomu nauczania tego przedmiotu.

Obowiązująca do tego roku Ustawa o oświacie (przyjęta w 2003 r.), jak zaznaczył europoseł Waldemar Tomaszewski, w pełni satysfakcjonowała mniejszości narodowe, gdyż pozwalała szkolnym społecznościom podejmować decyzje co do języka wykładania. Aczkolwiek tuż po jej przyjęciu przed ośmioma laty duchowy lider konserwatystów zaznaczył, że jest to zły dokument i trzeba będzie go zmienić (wówczas u władzy była tzw. lewica).

Ten zamiar urzeczywistniono w bieżącym roku. To, że przyjęcie Ustawy z dnia 17 marca było decyzją przede wszystkim polityczną, potwierdza fakt, iż minister oświaty republiki dokonując bezprecedensowego posunięcia – wysyłania listów do rodziców dzieci ze szkół mniejszości narodowych w obronie Ustawy użył m. in. takiego argumentu, że w programach wielu partii były założenia co do wprowadzenia do szkół mniejszości narodowych języka litewskiego i ujednolicenia egzaminu.

Wysyłając prawdopodobnie 26 tysięcy listów, minister po raz kolejny próbował „uzasadnić” konieczność i dobrodziejstwa wprowadzanej w życie Ustawy oraz propagował „łagodne” zasady jej realizacji. Uczestnicy konferencji prasowej jako pierwsi skomentowali to niecodzienne posunięcie ministra, zapytując zarazem, czy nie będzie miał wysoki urzędnik państwowy przykrości, że urzędowe (bo nie wysyłał go jako szeregowy Jonas Jonaitis, chociaż nie było pisane na „firmówce”) pismo spłodził nie w języku państwowym (m. in. w wersji polskiej popełniając stanowczo za wiele błędów, jak na urząd „oświaty i nauki” przystało – wstyd panie ministrze), tym samym naruszając Ustawę o języku państwowym. A przecież za nieprzestrzeganie tej Ustawy (tablice informacyjne w języku polskim na autobusach, pisanie nazw ulic w języku polskim) byli i są karani mieszkańcy Wileńszczyzny. Widocznie szef oświatowego resortu „działający dla dobra sprawy wagi państwowej” ma prawo nie przestrzegać ustaw, w odróżnieniu od przedstawicieli mniejszości narodowych, broniących jedynie „swoich interesów”. Nie po raz pierwszy zresztą spotykamy się na Litwie z taką „demokracją”.

Poseł na Sejm RL Jarosław Narkiewicz pozwolił też zadać pytanie, z czyjej kieszeni zostały pokryte koszty wysyłania takiego mnóstwa korespondencji. Najprawdopodobniej nie z prywatnej – ministra, lecz podatnika. Warto też zbadać (mówił o tym przedstawiciel rodziców na wiecu w dniu 2 września), czy minister nie naruszył zasad korzystania z danych personalnych, kto i w jaki sposób udostępnił ministrowi (jego urzędnikom) nazwiska i adresy uczniów naszych szkół i czy takie działanie nie jest poważnym naruszeniem praw dziecka?

Na konferencji prasowej przedstawiciel szkolnych komitetów strajkowych Albert Narwojsz poinformował, że zostały one powołane przez rodziców, uczniów i byłych absolwentów w ostatnich dniach sierpnia w prawie 70 szkołach z polskim językiem nauczania na Litwie w ramach inicjatywy oddolnej. Ogłoszony strajk będzie trwał tak długo, jak uznają one za konieczne, w zależności od tego, czy decydenci wyrażą chęć przystąpienia do autentycznego dialogu. Wiadomo, że takowego zabrakło ze strony władz, które na siłę, metodą tak popularnego ostatnio na Litwie buldożera, postanowiły kardynalnie zmienić sytuację w szkolnictwie mniejszości.

Nawiązując do trwających mistrzostw Europy w koszykówce, Mirosław Szejbak próbował wytłumaczyć, że nie zmienia się zasad gry w trakcie jej trwania. Otóż rodzice, oddając dziecko do np. szkoły z polskim językiem nauczania, podpisali umowę o wychowaniu i kształceniu swoich dzieci w języku ojczystym. Gdyby chcieli procesu kształcenia w języku litewskim, oddaliby swe latorośle do szkoły z państwowym językiem nauczania.

Niestety, z pytań zadawanych przez litewskich dziennikarzy wynikało niezbicie, że nie przyszli tu, by wysłuchać postulatów przedstawicieli polskiej mniejszości na Litwie, lecz szukać liderów społeczności polskiej winnych rozniecania emocji i wciągania młodzieży szkolnej do polityki. Ciekawiło ich m. in. to, za czyje pieniądze są drukowane odezwy, opłacany dowóz ludzi na wiec. Próbowano też wysondować, za jakie ustępstwa władz (np. pozwolenie na używanie nazw topograficznych w języku mniejszości) politycy gotowi są odstąpić od żądań dotyczących Ustawy o oświacie.

Reagując na takie „propozycje” Mirosław Szejbak zaznaczył, że polska społeczność nie ma zamiaru uskuteczniać targów politycznych, kiedy chodzi o przyszłość dzieci. Bowiem jest tak, że ich los w dużej mierze zależy od odpowiedniego złożenia matury, która w 2013 roku z winy Ustawy może nie być dla większości absolwentów zbyt pomyślna. Biorąc to pod uwagę, za przykładem strajku dzieci polskich pod zaborem pruskim we Wrześni w 1901 roku upomnimy się właśnie w taki sposób o swoje prawa.

Kilkutysięczny wiec na placu Daukantasa

Na wiec przeciwko dyskryminującej mniejszość polską na Litwie Ustawie o oświacie na wileńskim placu S. Daukantasa przy Pałacu Prezydenckim zebrało się 2 września około pięciu tysięcy osób, w tym większość – młodzież szkolna (to przecież jedenastoklasistów najbardziej boleśnie dotknęły założenia Ustawy), dziadkowie i rodzice, którzy posyłając swe dzieci do polskich szkół jednoznacznie deklarowali chęć, by te były kształcone w języku ojczystym.

Transparenty i hasła świadczyły o tym, że obok Polaków na tę akcję protestu przybyli też przedstawiciele Rosjan (nie tylko z Wilna, ale też z Kłajpedy, Wisagini), Białorusinów i in. mniejszości. Prowadzące wiec przedstawicielka rodziców Renata Cytacka oraz wiceprezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL Alina Kowalewska udzieliły głosu zarówno przedstawicielom rodziców, komitetów strajkowych, uczniom oraz politykom: europosłowi, prezesowi Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemarowi Tomaszewskiemu, który był tu też jako rodzic, prezesowi Związku Polaków na Litwie, posłowi na Sejm RL Michałowi Mackiewiczowi, posłom Jarosławowi Narkiewiczowi i Leonardowi Talmontowi, wicemerowi rejonu wileńskiego dr. Janowi Mincewiczowi.

Budującym okazał się też fakt, iż protesty społeczności polskiej poparli przedstawiciele Związku Pracowników Oświaty Litwy, nauczycieli-lituanistów. Wszyscy oni byli zgodni co do tego, że władza powinna usłyszeć protesty przeciwko założeniom Ustawy i przystąpić do dialogu z przedstawicielami mniejszości narodowych. Udział polityków (których zarówno przedstawiciele władz litewskich jak też politolodzy chcieli przedstawić w roli „inspiratorów akcji”) był wywołany m. in. właśnie politycznymi działaniami władz w kwestii oświatowej. Zresztą, miejsce polityka powinno być wśród wyborców.

Prawda jest taka, że Ustawa o oświacie, zakładająca w zasadzie zmianę modelu szkoły z polskim językiem wykładowym na szkołę dwujęzyczną, dyskryminująca maturzystów, dla których egzamin ujednolicony z języka litewskiego może stać się poważną przeszkodą na drodze do zdobycia m. in. finansowanego przez państwo „koszyczka” studenckiego, stawianie szkół litewskich w uprzywilejowanej pozycji wobec placówek mniejszości narodowych zdopingowały wyjść na ulicę lub przystąpić do strajku nawet tych, kto od polityki bądź angażowania się w sprawy społeczne stał na uboczu.

Właśnie o tym mówił przemawiający na wiecu absolwent „syrokomlówki”, rodzic, lekarz Dariusz Żybort, młodzi ludzie z gimnazjów im. Jana Pawła II, im. A. Mickiewicza, szkoły średniej w Lazdynai. W swych wystąpieniach z trybuny wiecu, w rozmowach z dziennikarzami podkreślali, że znajomość języka litewskiego uczniów szkół polskich jest naprawdę bardzo dobra i w zupełności wystarcza, by uczestniczyć w życiu młodzieżowym, mieć kolegów-Litwinów, rozwijać zdolności w szkołach artystycznych, brać udział w konkursach i olimpiadach, a także podejmować studia na Litwie.

Jednak młodzież nie chce ograniczać się jedynie Litwą – dziś cały świat stoi otworem. A w świecie ceni się wiedzę i kompetencję. Wiadomo, że w języku ojczystym zdobywa się je najłatwiej. Z kolei na bazie rodzimej kultury i tradycji kształtuje oraz wszechstronnie się rozwija osobowość. Wolność i demokracja, wywalczone na Litwie przed 20 laty, nie mogą być jedynie przywilejem większości. Odrodzenie litewskie odbywało się pod hasłami odrodzenia i pielęgnowania kultury, języka ojczystego. Dlaczego więc te wartości mają być dla Polaka zgubne, zakazane? Demokracja stosowana wybiórczo przestaje takową być. W obronie autentycznej równości wszystkich obywateli, którzy bez narzucanych wbrew ich woli zasad chcą budować swoją przyszłość – kształcić dzieci – do prezydent Dalii Grybauskaite wystosowano przyjętą tego dnia na wiecu rezolucję.

Kilkutysięczny tłum jego uczestników wprost z placu udał się do Ostrej Bramy, by u stóp Wileńskiej Madonny zawierzyć swe sprawy Bogu. Modlono się o mądrość i szlachetność tych, co powinni służyć ludziom, o spełnienie słusznych postulatów obywateli Litwy, którzy w języku ojczystym chcą się modlić, kształcić i wychowywać własne dzieci, śpiewać pieśni i być dumnymi ze swej Ojczyzny.

Premier Polski w roli mediatora

W dniu 4 września premier Rzeczypospolitej Polskiej Donald Tusk przyleciał na Litwę, by w napiętych relacjach pomiędzy obywatelami-Polakami a władzami Litwy znaleźć miejsce na dialog stron. Spotkał się on z premierem Litwy oraz uczestniczył we Mszy św. w kościele pw. św. Teresy przy Ostrej Bramie. Zebrani na modlitwie rodacy głośnymi oklaskami witali tak dostojnego gościa. W wygłoszonym tego dnia kazaniu kapłan przypomniał, że służenie ludziom powinno być największym przywilejem władzy. A z kolei stosunki pomiędzy ludźmi różnych narodowości, oparte na miłości bliźniego i szacunku, stanowią gwarancję tego, jak mówił wielki Norwid, że mamy się „różnić pięknie”.

Zabierający głos w tak szczególnym dla wilnian miejscu premier Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej Donald Tusk, mówiąc o długiej wspólnej drodze Pogoni i Orła Białego, podkreślił, że priorytetem działań Państwa Polskiego na Litwie będzie oświata w języku polskim. Zaznaczył, że stosunki z Litwą będą tak dobre, jak dobre będą stosunki Litwy z polską mniejszością. Na te słowa czekaliśmy bardzo długo. Może nawet zbyt długo. Jednak jesteśmy za nie premierowi wdzięczni i tę wdzięczność wyraziliśmy burzliwymi oklaskami.

Po Mszy św. premier Polski Donald Tusk obcował z rodakami u stóp Ostrej Bramy. Komentując swoją decyzję przybycia na Litwę podkreślił, że mają być wykorzystane wszystkie możliwości dialogu. Tymczasem podczas spotkania z premierem Litwy w Połądze nie uzyskał żadnych gwarancji, że będzie on owocny, bowiem władze litewskie twierdzą uparcie, że Ustawa o oświacie została przyjęta w trosce o dobro społeczności polskiej. Niestety, ale „społeczność polska” myśli całkiem inaczej.

W tak dość kontrowersyjnej atmosferze 12 września w Druskienikach podjęto rozmowy na poziomie wiceministrów resortów oświaty Polski i Litwy wraz z przedstawicielami mniejszości litewskiej i polskiej obu krajów. Polską społeczność na Litwie na spotkaniu reprezentowali prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” Józef Kwiatkowski i dyrektor Wileńskiego Gimnazjum im. A. Mickiewicza Czesław Dawidowicz.

Można mieć obawy co do ich skutku. Litwa jak dotąd nie potrafiła bowiem w kwestii przestrzegania praw mniejszości narodowych kierować się standardami europejskimi, które m. in. zakładają, iż państwa członkowskie powinny działać w duchu dobrej woli, maksymalnie realizować założenia międzynarodowych i unijnych dokumentów ratyfikowanych przez kraje UE. Wierzymy jednak, że muszą w tej kwestii nastąpić zmiany. Chociażby dlatego, że – jako społeczność – jesteśmy zdeterminowani bronić swoich praw.

Janina Lisiewicz

Fot. Paweł Stefanowicz

Wstecz