Światowe Dni Młodzieży – 2011

Członkowie „Betanii” też tam byli!

To było już trzecie pod względem liczebności światowe spotkanie młodzieży w ciągu 25-letniej ich tradycji, którą rozpoczął Jan Paweł II. Tym razem, w dniach 16-21 sierpnia br. do Madrytu zjechało około 2 mln młodych ze 193 krajów świata.

„Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze” – słowa z listu św. Pawła do Kolosan 2,7 służyły za przewodnie motto całego spotkania. Hiszpański entuzjazm niemal wszystkich „wkręcił” w wiwatowanie na cześć papieża. Tylko nieco wcześniej urodzeni mieszkańcy Madrytu ze zdumieniem patrzyli na rozentuzjazmowaną młodzież. Tak! To było wielkie zdumienie świata: ok. 2 mln młodych ludzi w imię Chrystusa i Jego wartości podjęło trud podróży, by razem zaświadczyć o jedności w Jego imię. Był to krótkotrwały obraz zjednoczonego wokół Chrystusa i Jego namiestnika społeczeństwa, cieszącego się pokojem. „Staliśmy się widowiskiem światu, aniołom i ludziom” (par. l Kor 4, 9). Szkoda, że tak mało nagłośnionym przez media. A przecież żadna organizacja na świecie nie zgromadziła do tej pory tak wielkiej rzeszy młodzieży i to jeszcze w tak pięknym porządku. Cieszył się więc Ojciec Święty; Jego utrudzona życiem twarz wielokrotnie rozpromieniała się szerokim uśmiechem.

Słowa nauki i nauka bez słów…

Doświadczenie żywiołu słońca, które pali; szukanie sposobów zabezpieczenia się przed jego niepożądanym działaniem; pragnienie ożywczej wody; doświadczenie ulgi od cienia, który przynosi nadciągający obłok; wicher, jak na pogrzebie Jana Pawła II; groza burzy, deszcz i szukanie sposobów schronienia się przed jej skutkami; wiatr strząsa Ojcu św. z głowy piuskę, zerwana z papieżem łączność wizualna i dźwiękowa; po niedługim czasie deszcz słabnie; młodzież szybko otrząsa się i wychodzi ze swoich kryjówek, by ruchem i tańcem nie dać się zimnu… i ta fala ciepłego osuszającego podmuchu wiatru…, i świeże powietrze…, wreszcie totalna cisza wobec Monstrancji Najwyższego, przed którym i burza zamilkła… i pięknie rozgwieżdżone niebo, poprzedzające świt pogodnego dnia.

To kaskada wrażeń za jedyne kilkanaście godzin, wspominana w wartkim telegraficznym skrócie. Czy to tylko przygoda, czy lekcja przetrwania w szkole Boskiej Opatrzności, czy może również prorocza wizja przyszłości? (Gdy w lotnisko waliły pioruny, nad Madrytem świeciło słońce!) Dopytywała się młodzież: po co tak wcześnie mamy być na lotnisku? „Najmędrszy z rzeczy czas, bowiem wszystko wyjaśnia” (Tales z Miletu).

Tyle nauki bez słów, a przecież były i słowa najpierwszego nauczyciela Wiary! Wołał więc Benedykt XVI jak prawdziwy Ojciec do swych dzieci: „Nie zatrzymujcie Chrystusa dla siebie! Przekazujcie innym radość waszej wiary! Odpowiedzcie Bogu wielkodusznie i śmiało, jak wypada sercu młodemu, takie jak wasze. Powiedzcie Mu: Jezu, wiem, że jesteś Synem Bożym, że dałeś swoje życie dla mnie. Chcę iść za Tobą wiernie i kierować się Twoim słowem”.

W końcowych pozdrowieniach Ojciec Święty przemówił również w języku polskim, udzielając nam zaszczytnego mandatu Misjonarzy Europy: „Drodzy młodzi Polacy, silni wiarą, zakorzenieni w Chrystusie! Niech owocują w was otrzymane w tych dniach od Boga talenty. Bądźcie Jego świadkami. Nieście innym orędzie Ewangelii. Waszą modlitwą i przykładem życia pomagajcie Europie odnaleźć jej chrześcijańskie korzenie”.

Na zakończenie spotkania każdy uczestnik otrzymał pobłogosławiony przez Ojca św. krzyż, by „przypominał każdemu z tych młodych o ważności misji, jaką otrzymali dzisiaj, aby iść do świata i być dla świata znakiem miłości naszego Pana Jezusa do ludzkości i aby przepowiadać każdemu, że tylko w Chrystusie, Który umarł i zmartwychwstał, jest zbawienie i jest nasze odkupienie” (kard. Ryłko).

Bogu niech będą dzięki i tym, którzy dopomogli nam tam być i szczęśliwie wrócić!

ŚDM – w oczach naszych uczestników

W tym roku z przyjaciółmi z zespołu teatralnego „Betania” mieliśmy możliwość pojechać do Hiszpanii i uczestniczyć we Mszy św. z papieżem Benedyktem XVI. Światowe Dni Młodzieży w tym roku rzeczywiście były „światowymi dniami MŁODZIEŻY”. Młodzież (chociaż nie tylko) wydawała się być szalona i każdy dzień spacerując po Madrycie spotykaliśmy grupki młodych ludzi krzyczących: „Benedicto!”, „Beneditti!” lub „Beneditto!”. Te tłumy ludzi na ulicach Madrytu wskazywały na to, że w te dni nie ma innego miejsca na ziemi, gdzie by tyle młodych ludzi z tylu państw gromadziło się w jednym miejscu. A gromadził ich wszystkich papież.

Cieszę się, że nam się udała ta podróż i mogliśmy przeżyć przygody, które zapamiętamy na długo. Jestem wdzięczna osobom, które włożyły dużo wysiłku, abyśmy mogli tam pojechać, a także tym, którzy ciepło nas przyjmowali i nam pomagali. 

Ewelina, lat 25

* * *

Decyzja o moim wyjeździe na ŚDM zapadła bardzo późno. Wakacje spędzałam dość aktywnie: wyjazd za wyjazdem, więc nie miałam czasu, by się przygotować na Hiszpanię. Wiedziałam jedno – czekała mnie długa, męcząca droga. Jednak obecnie, z perspektywy czasu rozumiem, że ten trud drogi też miał swoją rolę: pomógł mi odpowiednio się przygotować na ten błogosławiony czas.

Ogromnym przeżyciem był dla mnie przejazd papieża ulicami Madrytu. Staliśmy i czekaliśmy wśród wielu ludzi, wielu narodowości, słyszeliśmy wiele języków, ale coś nas jednoczyło: wiara i to wspólne, radosne oczekiwanie na Ojca Świętego. Brzmiały okrzyki: Benedetto, Benedicto, Papa... Ale wiedzieliśmy, że tak naprawdę krzyczymy to samo. Ważny był też dla mnie sam moment przejazdu Papieża, gdy pierwszy raz zobaczyłam Go na własne oczy… Moment, gdy na jednej ławce ulicznej, która umożliwiała wspięcie się wyżej niż wszyscy, zmieściło się dużo osób, kilka narodowości, z różnych kontynentów. I choć tak różni, to jednak byliśmy jedno. Chrystus w osobie papieża nas zjednoczył.

A. Gora, lat 18

* * *

„(...) Radość ważenia na jednej wadze tych myśli, które inaczej błyskają w twoich oczach i w moich, choć tę samą zawierają treść” (JPII).

Madryt zabłysnął dla nas nie jednakowo, ale zapewne miał taką samą treść. Treść, czyli cel – Światowe Dni Młodzieży. Wracam myślami i robię wniosek, że cała podróż wymagała otworzenia duszy, zwolnienia ambicji. Ci, którzy to zrozumieli, wrócili ożywieni…

Ciągle myślałam o potędze Boga i o żywej wierze pielgrzymów. Świadectwo wiary, dawane na każdym kroku, zachwycało. „Viva, Papa! Benedicto, viva!” – brzmiało wokół, jakby z kasety, włączonej przez stacje światowe, która się „zacięła”… Odczuwało się jedność Kościoła, a słowa Jezusa z Nazaretu olśniewały. Czasem wyłączały z rozmów chwile zdumienia, czasem zdumienie było doświadczane w słowie. Nie można było być tam samotnym – tam, gdzie był urodzaj dusz.  

Długo powraca się do wspomnień, jak do pustyni, otwierającej się dla tych, którzy zostawiają sandały i w skupieniu idą boso. Dni młodzieży, przeżyte we wspólnocie Chrystusa, napełniły dobrem, dodały odwagi niesienia i dawania świadectwa Wiary wszędzie, gdzie się jest. Udowodniły światu, że młodzież „trzyma” z papieżem.

  Renata, lat 22

* * *

W tym roku miałam okazję być na Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie. To niewyobrażalne przeżycie spotkać tylu młodych ludzi różnych narodowości modlących się razem, czekających czasami po kilka godzin na to, by zobaczyć papieża. Bardzo podobało mi się to, że nikt nie patrzył na różnice narodowościowe, każdy szukał czegoś, co go łączy z drugim człowiekiem, nie tego, co dzieli. Gdy szłam ulicą, widać było, że miasto żyje, że ludzi napełnia szczęście. Młodzież śpiewała na katechezach, idąc ulicami, a nawet w metrze, każdy coś chciał od siebie dać. Bardzo się cieszę, że mogłam w tym uczestniczyć.

Justa, lat 14

* * *

Biały, zielony, żółty, czerwony, pomarańczowy, niebieski i mnóstwo innych kolorów przewijało się przed oczami na hiszpańskich ulicach. Setki, tysiące młodzieży z uśmiechem na twarzy, z flagą swojego kraju skandowało: „Be-ne-dicto! Be-ne-dicto! Be-ne-dicto!”. Radość oraz entuzjazm młodego pokolenia przyciągały każdego, nie zważając na wiek, wiarę i nawet na burzę, która szalała na lotnisku Cuatro Vientos w Madrycie podczas spotkania z papieżem Benedyktem XVI. To była wspaniała manifestacja jedności i uniwersalności Kościoła.

Ojciec Święty zachęcał każdego, szczególnie młodych, by nadal mocno trwali w wierze i otwarcie świadczyli o niej własnym życiem. Dookoła nas jest mnóstwo ludzi zatroskanych o swoją przyszłość, mających jakieś trudności.

Często powtarzam: Bóg jest miłosierny i Swą miłość przekazuje czasem w sposób nam niezrozumiały. Tego dowodem jest zapadająca w pamięci burza na wspomnianym już lotnisku. Gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, dookoła strzelał grzmot, zadałam jedyne pytanie: „Dlaczego?”. Po krótkim rozważaniu, ochraniając rzeczy od deszczu, poczułam powiew czystego powietrza, który nas, zebranych tam, napełniał ufnością do jutra, do Kościoła oraz świata.

Niesamowicie idealna cisza nastąpiła między 2 mln młodzieży podczas adoracji na spotkaniu z Ojcem Świętym. Niejedna łza radości bądź smutku spadała na ziemię jak krople deszczu. Właśnie wówczas zrozumiałam, jak ważne jest w XXI wieku być świadkiem chrześcijaństwa.

Uważam, że Światowe Dni Młodzieży niosą nam przesłanie nadziei, niczym powiew lekkiego, czystego powietrza.

Tania, lat 25

* * *

„Betania”: „Ocalić od zapomnienia”…

W kluczu symbolicznych wyrażeń zawiera się sens i okres działalności studenckiego teatru „Betania” z Nowej Wilejki. W ramach czasu, między światowymi zjazdami młodzieży w Kolonii i Madrycie, zawiera się teatralizacja wszystkich literackich utworów Karola Wojtyły. To właśnie spotkanie w Kolonii było swoistym induktorem twórczych energii, by jako niewielka liczebnie wspólnota być użytecznym dla społeczeństwa. Na spotkaniu młodych w Sydney również były dwie reprezentantki „Betanii”, które podtrzymały w nas ducha Światowych Dni Młodzieży. Tegoroczna nasza wspólnotowa obecność w Madrycie była wyrazem wdzięczności za możliwość tworzenia, również za ludzi, którzy w przeróżny sposób wspierali nasze istnienie. Jak zawsze dołączyli do nas również nowi – młodsi, by dzielić z nami chrześcijański entuzjazm.

Jesteśmy świadomi, że w ciągu 6 lat naszej współpracy ogromnie wiele uczyliśmy się: z papieskich utworów, od siebie nawzajem. Zaciągnęliśmy też ogromny dług wdzięczności wobec ludzi, którzy sprzyjali „Betanii” nie tylko życzliwym słowem, sprzyjali naszej twórczości i pragnieniu integracyjno-edukacyjnych wyjazdów. Nie sposób tu wymienić wszystkich i nawet strach zaczynać, by kogoś nie pominąć…

Nie chcę powiedzieć, że członkowie grupy „Betania” stali się w ciągu czasu jej działalności już ukształtowanymi osobami, jak „obojętne liczby doskonałe”, nie! Oni są dalej poszukującymi ludźmi, borykającymi się ze swoimi problemami, nierzadko również uwikłanymi w ludzkie słabości… Oni tylko doświadczyli smaku wspólnoty rówieśników, w której rośnie radość przy wspólnym trudzie tworzenia dobra – nie tylko dla siebie. Wspólnoty, w której obowiązuje zasada odpowiedzialności nie tylko za siebie w myśl: Unum cor et anima una. Oni niejeden raz doświadczyli zwycięstwa Boga i własnego razem z Nim. Doświadczyli obdarowania ponad miarę przez Boga i ludzi, troskę o siebie nawzajem. O ile scena dawała im szansę świętowania „szybkich tryumfów” (które młodzież tak lubi), o tyle ich codzienność znaczyła się imperatywem dorastania do pułapów chrześcijańskiej etyki, w której tak trudno o doświadczanie pełnej satysfakcji. Mam nadzieję, że pamięć doświadczenia dobra pozwoli im zawrócić, gdyby się komuś zdarzyło zabrnąć na kręte drogi grzechu, który czyni człowieka samotnym. Chcę powiedzieć, że ta młodzież jest moją nadzieją, jest nadzieją papieża, jest nadzieją samego Boga.

Po co to bilansuję? Nie tylko po to, by się rozliczyć, nawet wobec tych, którzy w nas inwestowali, lecz by zachęcić do tworzenia małych młodzieżowych wspólnot, które mają nie tylko swój doraźny cel istnienia, lecz nade wszystko kształtowania osobowości w doświadczaniu relacji.

S. Anna Mroczek

Wstecz