„Kolęda serc” – po raz szósty

Dobroć mnożona i dzielona

Adwent, który nam mija w oczekiwaniu na przyjście Małej Dzieciny i nastający po Bożym Narodzeniu karnawał mają w sobie tę cudowną moc, że w sposób wręcz magiczny otwierają drzemiące w ludziach skarbce dobroci. To zapewne św. Mikołaj wyzwala potrzebę podzielenia się wcale niekoniecznie posiadanym przez nas zbytkiem z potrzebującymi. Oto dlaczego okres ten jest tak idealny dla niesienia pomocy bliźnim, organizowania przeróżnych charytatywnych poczynań, w czym – jako społeczność polska na Litwie – nie stanowimy, na szczęście, wyjątku.

Tak się zrodziła inicjowana przez Dom Kultury Polskiej w Wilnie wzruszająca akcja „Gwiazdka dla sierot” albo te w poszczególnych parafiach, polegające na gromadzeniu darów rzeczowych i pieniężnych. Tak też już od lat 6 z pomysłu i lekkiej ręki Ilony Jurewicz, prowadzącej przy stołecznym kościele pw. bł. Jerzego Matulewicza zespół „Stella Spei”, oraz jej męża – Adama niekrzykliwy, choć jakże w treści szlachetno-wzniosły przejaw zyskuje organizowana w Domu Kultury Polskiej w Wilnie „Kolęda serc”. Jej istota polega na wyzwalaniu miłosierdzia na potrzeby tych, kogo trapi zdrowotna ułomność bądź w inny sposób krzywdzi los. A że nie są to potrzebujący bezimienni tylko konkretni – przywoływani z imion i nazwisk, ofiara na ich rzecz nabiera wymowy szczególnej.

W dniu 8 stycznia br. adresatami tej pomocy stało się 5 osób dotkniętych białaczką, z których czworo – to dzieci w wieku od 2 do 4 lat. Każdy przypadek jest na swój sposób inny, aczkolwiek jednako naznaczony dramatem i cierpieniem. Głazem być chyba trzeba, żeby się nie wzruszać chociażby z powodu tego, co spotkało dwuletnią Agatkę Swatkowską, zamieszkałą wraz z rodzicami we wsi Marynówka w gminie rukojńskiej w rejonie wileńskim. Leukemię dziewczynce zdiagnozowano, gdy miała nieco ponad roczek. Po każdej przebytej chemoterapii pojawia się u niej owrzodzenie jamy ustnej i innych części ciała, co potęguje cierpienie. Niestety, dodatkowe leki, maści, witaminy, a nawet pieluchy nie są rekompensowane i rodzina musi sobie radzić sama. A ma przecież jeszcze ośmiomiesięczną córeczkę Ewę.

Z podobnymi problemami borykają się rodzice dwuletniego Armanda Babicza z Rudomina, trzyletniego Artura Andrijewskiego z Wilna, czteroletniego Łukasza Pietrika z Grygajć, jak też chowająca 9-letnią córeczkę i 5-letniego synka 40-letnia Halina Parwicka z Wojdat, którą ta podstępna choroba zaskoczyła w październiku 2010 roku. A choć ma za sobą już 5 kursów chemoterapii, dolegliwość nie ustąpiła. Ratunkiem może być transplantacja szpiku kostnego i kosztowna rehabilitacja.

Nie trzeba mówić, iż w każdym z przypadków długo ważono decyzję z upublicznieniem własnej biedy. O jej na „tak” zaważyło przeświadczenie co do obecności wśród otaczających ludzi zawsze takich, kto ma wielkie serce, nakazujące wyciągnąć pomocną dłoń. I – przyznać trzeba – takie pomocne dłonie się znalazły. W liczbie, która przeszła najśmielsze oczekiwanie. W niedzielnym dniu „Kolędy serc” do Domu Kultury Polskiej w Wilnie pociągnęły bowiem tłumy liczne na tyle, że nawet dostawianych w pośpiechu krzeseł nie starczyło, by wszystkich usadowić.

Tak gromadna frekwencja, ku radości organizatorów, przełożyła się na zawartość trzech skarbonek. Zresztą, nim te puszczono między rzędy widowni, poinformowano o darczyńcach „z urzędu”, o tym, że 5 tys. litów przydzielił wydział konsularny Ambasady RP w Wilnie, 4 tysiące litów – samorząd rejonu wileńskiego, 1500 litów – Związek Polaków na Litwie, 1000 litów – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Resztę w porywie serc, jakże innym wprawdzie niż „co łaska”, mieli zebrać obecni na sali. A z tego bezimiennego grosz do grosza wyszła naprawdę imponująca kwota 17.147,75 Lt (z przeliczeniem na litewską walutę też 100 dolarów amerykańskich, 10 euro i 100 funtów brytyjskich, jakie czyjaś hojna ręka ulokowała w skarbonce).

Gdy kwotę tę o 1060 litów powiększył o. Jerzy Latawiec OP – dominikanin ze stołecznego kościoła pw. śś. Filipa i Jakuba, inicjujący przekazanie na „Kolędę serc” całej zawartości tacy, jaką uzbierano podczas trwającej równolegle Mszy św. w tej świątyni, pieniężne suma summarum mogło imponować: do podziału wśród 5 dotkniętych białaczką osób znalazło się 29.707,75 Lt. Kwotę tę rozdysponowano zresztą od razu po zaproszeniu na scenę rodziców dzieci wraz z nimi oraz pani Haliny. Co więcej, każdemu przekazano też naszykowane przez księgarnię „Elephas” zestawy lektur, jak znalazł do poczytania w długie zimowe wieczory.

Przez cały czas, póki skarbonki krążyły po sali oraz nim 6-osobowa komisja na widoku u wszystkich skrupulatnie liczyła później ich zawartość, na scenie trwał koncert. Lwią część artystycznego brzemienia, jak zresztą we wszystkich pięciu poprzednich tego typu akcjach dobroczynnych, wziął na swe barki zespół „Stella Spei” w składzie: Aneta Denisowa, Wioletta Dubicka, Tomek Kostiuszewas, Liana Rudak, Krzysztof Stankiewicz oraz Grażyna Trekur. Oprawione we własną muzykę nierzadko też autorskie teksty piosenek stanowiły jakże piękną refleksję nad świętami Bożego Narodzenia, z którymi nieodłącznie się kojarzy rozsłoneczniona ludzka dusza. W tym koncercie gościnnie wystąpiło też pięcioro śpiewaków kierowanego przez Katarzynę Niemyćko Wileńskiego Chóru Kasztanowego, wykonując przy tłumnym wtórze sali kilka kolęd z ich klasycznego repertuaru.

Każdy, kto tego wieczoru pofatygował się przyjść do Domu Kultury Polskiej w Wilnie i wsparł mniejszą lub większą kwotą jakże szlachetną intencję, miał prawo poczuć dobroć spełnioną. Wszystkim takim wspaniali organizatorzy tej dobroczynnej akcji – rodzinny duet Ilony i Adama Jurewiczów nisko się kłania w dowód podzięki. Z satysfakcją odnotowując, że coraz dotkliwszy kryzys ekonomiczny, jaki nas trapi, wcale nie przerzedza szeregów tych, co to „mają serce i potrafią w nie patrzeć”. Wręcz odwrotnie; dzieje się coś niewytłumaczalnego: bieda potęguje solidarność z potrzebującymi. O ile w roku ubiegłym identyczna akcja mnożenia i dzielenia dobroci zamknęła się kwotą ponad 13 tys. uzbieranych litów, teraz uległa ona podwojeniu z okładem, a za rok być może padnie kolejny, wcale zresztą nieśrubowany na sportowo rekord. Bo małżeństwo Jurewiczów jest pełne zdecydowania po raz kolejny zawiązać wtedy wspólnotę miłości, by ile się da uszczęśliwić tych, kogo los naprawdę nie pieści.

Tak się zbieżnie stało, że w dniu, kiedy w Wilnie mieliśmy „Kolędę serc”, w Polsce, jak ta długa i szeroka (a też poza nią) po raz 20 grała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – „dziecko” niepowtarzalnego w swej spontaniczności Jurka Owsiaka. I choć skala tych akcji jest niewspółmiernie różna, mają one przecież wspólne przesłanie. Wynikające z ewangelicznego zapewnienia Chrystusa Pana: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili...”.

Henryk Mażul

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz