Korespondencja z Anglii

Słonik Fikus o landwarowskim „rodowodzie”

Brazylijski słonik o imieniu Fikus jest zabawką i ma dziś 58 lat. Wygląda wspaniale: czyściutki, zadbany, zawsze w nowym ubranku. Dba o to jego „mama”, Klara z Mycielskich Wilbraham, prawnuczka hrabiostwa Władysława i Marii Krystyny Tyszkiewiczów, przedwojennych właścicieli podwileńskiego majątku Landwarów.

Na pozór banalna historia gałgankowego słonika i jego właścicielki trafiła na łamy książki i doczekała się już dwóch wydań. Klara miała zaledwie cztery latka, kiedy poważnie zachorowała. Lekarz zabronił dziewczynce wstawać z łóżka. Strasznie nudził jej się czas, a często było smutno, więc płakała. Któregoś dnia otrzymała na pocieszenie od swojej mamy, Wandy Mycielskiej nową zabawkę – słonika. O tym, co wtedy pomyślał, zostało z czasem opisane w książce dla dzieci:

(...) Troszkę się zaniepokoiłem. Czy ta dziewczynka mnie polubi? Czy weźmie mnie na ręce i przytuli? Czy wymyśli dla mnie imię? A może rzuci mnie w kąt i powie, że jestem brzydki... Maleńki, chłodny strach spłynął po moich gałgankowych plecach. Lecz niedługo się martwiłem. Klara, śmiejąc się, wzięła mnie na ręce, pocałowała w trąbę i podziękowała mamie.

– Jak go nazwiemy? – zapytała mama.

Klara złapała mnie za brzuszek i zaczęła mną kręcić i wywijać. Koziołek w prawo. Fik! Koziołek w lewo. Fik! Nogi do dołu. Fik! Nogi do góry. Fik! Skoki, pląsy, wywijasy! Olaboga! Roześmiałem się w głos i Klara też, i zaśmiewaliśmy się razem do rozpuku.

– Fikus! – zawołała Klara. – Będzie się nazywać Fikus! Nikt nigdy tak pięknie jeszcze nie fikał jak on!

I tak zostało.

Odtąd słonik był nieodłącznym towarzyszem zabaw, ale też smutków i radości dziewczynki. Z Fikusem rozmawiała, tuliła go, jemu się zwierzała z najskrytszych tajemnic. Oczywiście, podkładała mu prezenty pod bożonarodzeniową choinkę, w Wigilię łamała się opłatkiem, razem śpiewali kolędy, a na Wielkanoc wzajemnie częstowali się świątecznym jajeczkiem. Klara go myła, karmiła, ubierała i dbała o to, aby nie zachorował. Zabierała go na spacery, do sklepu, na plażę, na wycieczki, do samolotu, z wizytą do znajomych i nawet na wakacje. Choć nie byli zamożni, spędzali je w Brazylii na pięknej fazendzie, pełnej kolorowych ptaków, egzotycznych roślin i drzew obfitujących w owoce. Wszystko dzięki mamie Klary, która zarabiała na utrzymanie jako nauczycielka języka angielskiego i choć pochodziła z Polski, zyskała poważanie i przyjaźń elit z Săo Paulo. Za namową jednej z koleżanek, znanej brazylijskiej pisarki Ligii Fagundes Telles, historyjki Klary i Fikusa spisywane na początku po polsku, Wanda Mycielska napisała także po portugalsku i ułożyła w książkę, którą zaczytywały się brazylijskie dzieci.

Autorka własnoręcznie wykonała również odpowiednie ilustracje do każdego z opowiadań. Pokochały słonika filozofa, ceniącego miłość i przyjaźń, który doskonale rozumiał marzenia, sekrety i pragnienia każdego z nich. Wanda Mycielska wygrała najwyższą nagrodę przyznawaną edycjom o tematyce dziecięcej. Brazylijski poeta Guilherme de Almeida w roku 1964, kiedy ukazała się ta książeczka, napisał: Historia, którą opowiada Fikus, jest najbardziej czarującą historią, bo jego własną. Prostą i piękną. Gdyby Mały Książę Antoine’a de Saint-Exupery’ego i Fikus poznali się, Książę na pewno zabrałby Fikusa na swoją asteroidę.

W roku 2009 „Fikusa” wydało w Warszawie wydawnictwo Pokus-Pokus. Na spis treści złożyło się 21 krótkich opowiadanek, w tym: „Kim jestem”, „Tort urodzinowy”, „Lotnisko”, „U dentysty”, „Andrzej zajada brazylijski twaróg”, „Fazenda”, „Mój przyjaciel Ślepy Miś”, „Zuzia i antypatyczny kot”. „Gazeta Wyborcza” skonstatowała: (...) Słonik, będący przewodnikiem po dziecięcym świecie, opowiada o zwyczajnych wydarzeniach z życia małej dziewczynki. Wszystkie bez wyjątku opowiadanka, składające się na całość „Fikusa”, zostały wzięte z życia Klary. Nawet występująca w nich ciocia Kika nie została zmyślona. Kika – to chrzestna mama Klary i bardzo kochana ciotka – Krystyna Mycielska, wnuczka ostatnich właścicieli Landwarowa.

Zanim przybliżę w skrócie rodowód Klary, wspomnę jeszcze, że w Brazylii ta książeczka ukazała się pod tytułem „Zuzuquinho”, a Klara, która przyjechała do Anglii czterdzieści lat temu, nadal hołubi swego słonika i z wielkim szacunkiem i miłością każe odnosić się do niego swoim dzieciom i wnukom. Fikus ma swoje własne miejsce zarówno w zabytkowym wózeczku dla lalek, liczącym ponad 200 lat, jak i na półce w salonie, gdzie znajdują się pamiątki rodzinne, w tym po Tyszkiewiczach.

Landwarów do II wojny światowej należał do jej pradziadków. Hrabia Władysław Tyszkiewicz (1865-1935), który z rozmachem przebudował stary dom swoich rodziców Józefa Tyszkiewicza i Zofii z Horwattów, mieszkających od roku 1870 w Kretyndze, był wielkim znawcą dzieł sztuki, kolekcjonerem znanym także we Włoszech oraz właścicielem cennych zbiorów. Hrabina Maria Krystyna z Lubomirskich założyła w Landwarowie stadninę koni oraz boiska do gry w tenisa i krokieta.

Zamiast zajmować się jak inne ziemianki własnymi dziećmi, czas poświęcała koniom i sportom. W kapeluszu, długiej sukni i lakierkach potrafiła nawet zagrać z gośćmi w piłkę nożną. Niesłychana rzecz jak na schyłek XIX wieku! Kiedy zorganizowała z Wilna do Landwarowa rajd konny, dzielnie przewodząc mężczyznom, była skarcona z wileńskiej ambony kościelnej przez nobliwego proboszcza. Nie przejęła się jednak tym i wraz z mężem ufundowała z czasem kościół w Landwarowie, wzorowany na jednym z mediolańskich, który służy mieszkańcom miasteczka do dziś.

Tyszkiewiczowie z Landwarowa mieli czwórkę dzieci: Zosię, Stefanka (późniejszego konstruktora polskiego auta Stetysz), Rózię i Genia. Róża Tyszkiewicz (Rózia) wyszła w roku 1924 za mąż za Władysława hr. Mycielskiego i zamieszkała w majątku męża pod Poznaniem. Tam też urodziła dwójkę dzieci – Józefa i Krystynę (Kikę). Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, całą rodziną uciekli do jej domu rodzinnego, do Landwarowa, potem do Kretyngi, a stamtąd do Wilna. Jesienią 1940 roku sowieckie NKWD rozdziela rodzinę i wywozi w różnych kierunkach na Syberię.

Władysław Mycielski umiera kilka miesięcy później w kazachstańskim łagrze. Róża z dziećmi trafia do obozu pracy, a po amnestii dołączyły się do wojska generała Władysława Andersa. W Egipcie, gdzie przy „Czerwonym Krzyżu” działał jej brat Stefan, Kika była pielęgniarką w szpitalu na pustyni, a jej matka Róża uczyła rzucać granatami. Przez Persję trafiają do Londynu.

Różę z Tyszkiewiczów Mycielską wciąż nie opuszczał strach o dzieci i własne życie, bała się kolejnej wojny, przemocy, tułaczki, głodu. Emigrują do Argentyny, gdzie cierpią biedę. Roman Sanguszko, krewny Tyszkiewiczów, namówił ich na przyjazd do Brazylii, pomógł się urządzić i znaleźć pracę. Tam właśnie jej syn, Józef Mycielski poznał swoją żonę Wandę, córkę Grażyny z Jeżewskich i jej drugiego męża Antoniego Dygata (architekta). Owocem tego związku była jedynaczka Klara.

Małżeństwo, choć oparte na wspólnych zainteresowaniach muzyką, poezją i sztuką, nie trwało długo. Przystojny i uroczy marzyciel poeta, mimo że mocno kochał córkę i spotykał się z nią, kiedy już miała własne dzieci, interesował się osiągnięciami żony, nie nadawał się do życia rodzinnego. Otoczony stosami książek i intelektualistami, najchętniej rozmawiał o Aquinasie, Nietzschem i Platonie, podróżował, pisał poezje. Zmarł i został pochowany na pięknej brazylijskiej wysepce Ilhabela, z modnymi plażami od strony otwartego oceanu, niegdyś mało uczęszczanej i spokojnej, gdzie wraz z matką i siostrą nabyli domeczek na przyjazdy w weekendy. Tabliczka nagrobna głosi: „Poeta”. W swym zbiorku poetyckim, wydanym w Londynie w roku 1949, umieścił wiersz „Miastu pożegnania”, w którym wspomina swoje Wilno:

Dokąd to myśli mojej pilno,

Dlaczego ciąży wspomnień głaz?

W oczach mi marą trwa bezsilną

Stare i ciche, dawne Wilno;

Wśród wszystkich zjaw poznałbym

 wraz! (...)

Wnuczka landwarowskich Tyszkiewiczów, Krystyna (Kika) Mycielska zajmowała się w Brazylii zarówno matką Różą hr. Mycielską, jak i bratem Józefem do ich śmierci. To dla nich, nieudaczników nie umiejących się odnaleźć po przeżyciach na Syberii, wielkich marzycieli o niespełnionych nadziejach, mądra i piękna Kika poświęciła się całkowicie i nigdy nie założyła własnej rodziny. Byli biedni tylko na początku, kiedy przyjechali do Argentyny, ale w Brazylii mama Klary i Kika dobrze zarabiały, a Klary babka ze strony ojca, Grażyna z Jeżewskich, miała po mężu Dygacie dobrą pensję francuską.

Klara wspomina: Mama przestała dawać prywatne lekcje angielskiego i prowadziła przez wiele lat duży departament w British Council. Mieliśmy ładny własny dom, byłam w najlepszej prywatnej szkole w Săo Paulo, co roku Mama jeździła do Europy i często zabierała mnie ze sobą. Do Polski przyjechałam po raz pierwszy, kiedy miałam 14 lat. Mama do końca życia przyjaźniła się z siostrą taty, moją chrzestną, ukochaną ciocią Kiką. Kochały się jak siostry i przez większość mojego życia w Brazylii ciocia Kika mieszkała z nami. Było nas 4 baby! Bunia (czyli babcia Grażyna Jeżewska), Mama, Kika, i ja. Moja babka Rózia mieszkała we własnym domu w innej dzielnicy. Dopiero po moim i Mamy wyjeździe do Anglii, Kika zamieszkała z matką i bratem.

Wanda i Krystyna, ściągnięte z Brazylii w różnym czasie i okolicznościach, odeszły na tamten brzeg w brytyjskim domu ich ukochanej Klary w Yorkshire. Klara, jako mama Fikusa, nigdy nie zapomniała, co to MIŁOŚĆ. Będąc jeszcze małą dziewczynką, pouczana przez najbliższych, „wpajała” gałgankowemu słonikowi, że: „najważniejsza na świecie jest miłość”. O to chodzi, by się kochać – konstatuje na ostatniej stronie książki słonik Fikus.

Wanda Mycielska, autorka „Fikusa”, swoim prawnuczkom Anusi i Liluni (wnuczkom Klary) poświęciła polskie wydanie swej własnoręcznie ilustrowanej książki. Kiedy umarła (2011), dziesięcioletnia prawnuczka narysowała rysunek pod tytułem „Pan Bóg zabiera Babi do Nieba”. Klara umieściła go na okładce Wspomnień Pożegnalnych.

Od chwili opuszczenia Landwarowa przez rodzinę Tyszkiewiczów minęło ponad 70 lat. Klara, prawnuczka Władysława i Marii Krystyny z Lubomirskich, chociaż urodzona w dalekiej Argentynie, mając 9 miesięcy przyjechała z rodzicami do Brazylii, a obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii, doskonale mówi po polsku. Po polsku mówią także jej dzieci Józio i Joasia, jak też wnuczki. A to już trzecie pokolenie wyrwane korzeniami z polskiego środowiska.

...Wróciłam z Yorkshire mocno podbudowana. W obszernym holu zabytkowego domu Klary na honorowym miejscu stoi kopia biustu prababki Marii Krystyny (jedna z czterech przeznaczonych dla czwórki dzieci), którego oryginał, zamówiony niegdyś przez rozkochanego w niej do nieprzytomności męża Władysława, był wykonany we Włoszech z marmuru kanaryjskiego, wyróżniającego się pośród innych gatunków specyficznym czerwonym odcieniem. Na ścianie najstarszy znany widok Landwarowa, jeszcze z XVII-wiecznym zameczkiem rysowanym przez Napoleona Ordę; z ram obrazów z ciekawością spoglądają praprzodkowie...

W archiwum domowym – pieczołowicie ułożone dokumenty, wspomnienia i listy. Zanim podam niektóre z nich do publicznej wiadomości w swojej najnowszej książce o Tyszkiewiczach z Landwarowa, postanowiłam doczytać „Fikusa”. Dostałam go w prezencie wraz z piękną dedykacją: „Dla kochanej Liliany, od Klary, matki Fikusa. Szybko do nas wracaj”.

Tę piękną i mądrą książkę, doskonale oddającą dziecięcą perspektywę postrzegania świata, polecam do czytania na dobranoc i niedzielne popołudnia dzieciom i wnukom. Jest w niej pochwała prostoty, przyjaźni i miłości. Uczy dobra.

Liliana Narkowicz

Wstecz