Wileńskie Hospicjum im. Bł. Ks. Michała Sopoćki

Dom Nadziei i Dobroci...

…i oswajania samotności w cierpieniu. Pochylania się Bożej miłości nad tymi, którzy muszą się zmierzyć z nieuleczalną chorobą i śmiercią. Taka jest misja hospicjum: pomóc człowiekowi godnie odejść na „tamten brzeg”. Jest to też jednym z głównych celów działalności paliatywnej (paliatyw – środek, przynoszący ulgę). Nie tylko pomoc medyczna, fizyczna dla chorego. Nie mniej ważne (a może najważniejsze) są odpowiednie słowa doń skierowane, od których samotność w cierpieniu „swe kolce pogubi”…

Nie każdy człowiek potrafi udźwignąć taki ciężar bliźniego, którego sam on już unieść nie zdoła. Siostry ze Zgromadzenia Jezusa Miłosiernego czynią to już niejedno dziesięciolecie. Bez rozgłosu, zgodnie z nakazem patrona i założyciela zakonu bł. ks. Michała Sopoćki: nieść nadzieję choremu, czerpiąc siły ze źródła bez granic – Miłosierdzia Bożego. Przez wiele lat robiły to w Polsce, a od ponad trzech – w Wilnie, gdzie założyły pierwszą w kraju placówkę pomocy paliatywnej – hospicjum. I choć musiały pokonać wiele trudności, hospicjum działa. A ich zgromadzenie powróciło do miasta, które Najwyższy wybrał, by ogłosić Swe Miłosierdzie za pośrednictwem św. Faustyny. To ona, odchodząc do wieczności, przekazała wolę Bożą swojemu spowiednikowi księdzu Michałowi Sopoćce: założenie zakonu. Powstał tu w czasie wojny, a już w roku 1946 musiał, niestety, Wilno opuścić.

* * *

Hospicjum czynne jest od czasu przybycia siedmiu sióstr zakonnych do naszego miasta, z przełożoną s. Michaelą Rak na czele – obsługuje pacjentów w ich domach. Siostry podjęły się trudu budowania przybytku miłosierdzia, mając do dyspozycji dwa zniszczone budynki na terenie byłego zespołu kościelno-klasztornego sióstr wizytek przy ul. Rossy (Rasu) 4a. Z błogosławieństwa miejscowych władz duchownych miały stworzyć instytucję społeczną ze środków ofiarodawców i darczyńców, funkcjonującą dzięki zaangażowaniu wolontariatu.

Wyremontowany mniejszy budynek (w którym mieszkał przed wojną bł. ks. Michał Sopoćko oraz malarz Eugeniusz Kazimirowski, autor obrazu „Jezu, ufam Tobie”), stał się ich domem, ale też przytułkiem dla kilku samotnych osób, złożonych chorobą nowotworową. Ci, którzy z górą przed trzema laty byli obecni na inauguracji hospicjum, widzieli, jak siostry i wolontariusze dzielą cierpienie chorego pod jednym dachem… Inni pacjenci czekali na siostry w swych domach.

W drugim budynku – tuż obok domu klasztornego – zaczął powstawać oddział stacjonarny hospicjum. Zniszczony murowaniec z mozołem powstawał z upadku, a siostra Michaela, kierująca pracami przy jego odbudowie i urządzaniu, odbywała swoistą „drogę krzyżową”, powodowaną trudnościami finansowymi, organizacyjnymi (różne bariery biurokratyczne), językowymi (litewskiego zaczęła się uczyć zaraz po przyjeździe do Wilna), ale również innego rodzaju, których może najmniej się spodziewała, jak na przykład przykrych „sprawek” złodziejaszków i chuliganów. Były chwile, gdy wydawało jej się, iż nie podoła temu wyzwaniu: zmagań z trudnościami, związanymi z powstaniem hospicjum, wespół z własnymi słabościami i problemami zdrowotnymi…

* * *

16 czerwca (uroczystość Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny) był dla sióstr zgromadzenia dniem radości i zwycięstwa idei Miłosierdzia. Był to dzień radosny również dla wszystkich tych, którzy im zaufali, którzy jakąkolwiek swą ofiarą – pieniężną, pomocą fizyczną, czy po prostu słowem tolerancji, otuchy, wiary w powstające dzieło – przybliżali jego powstanie. Tego dnia – bliskiego w czasie z 98. rocznicą święceń kapłańskich ks. Michała Sopoćki – otworzył swe podwoje i został poświęcony oddział stacjonarny wileńskiego hospicjum.

Ten dzień był ważny nie tylko dla wilnian. Do dzieła hospicjum zostało zaangażowanych wiele osób z różnych krajów, a o geografii ofiarodawców wymownie świadczyły zawieszone na jego budynku flagi dziewięciu państw. Wśród najhojniejszych ofiarodawców wymienić należy Fundację Miłosierdzia HUDT z Irlandii, z prezesem Valem Conlonem na czele (m. in. obecny był na uroczystości). Jak również niemiecką Fundację Pomocy Kościołowi na Wschodzie „Renovabis”.

Na listę tych, którzy dołożyli swoją przysłowiową cegiełkę do budowy hospicjum, zapisały się organizacje i osoby prywatne na Litwie i w Polsce, a wśród nich – co szczególnie jest nam miło odnotować – są również czytelnicy „Magazynu Wileńskiego”, którzy z jego łamów dowiedzieli się o budowie tej placówki w Wilnie. Jednym z nich jest pan Witold Olszewski ze Świdnika, pochodzący z Wileńszczyzny, który m. in. w jednym ze swych listów do redakcji pisze:

„…dzięki „Magazynowi” otrzymuję adresy i numery kont, poprzez które mogę wesprzeć dzieci z Wileńszczyzny, jadące na kolonie w Polsce. Albo Hospicjum w moim ukochanym Wilnie. Jest to piękny cel i cieszę się bardzo, że mogę do jego budowy dołożyć moją skromną cegiełkę. Co dzień modlę się do Matki Bożej Ostrobramskiej, co mi pomogła przetrwać łagry. Gdy wychodziłem do partyzantki, mama wręczyła mi ryngraf Matki Miłosierdzia. To cud, ale towarzyszył mi poprzez całe zesłanie i wrócił wraz ze mną z Workuty…”

Honorowym gościem wśród darczyńców był polski śpiewak operowy Marek Torzewski z małżonką Barbarą.

Idea hospicjum poruszyła serca wielu osób, które spontanicznie ofiarowywały swoją pomoc fizyczną, materialną, a nieraz choćby „wdowi grosz”. Nie brakuje też, niestety, sceptyków, powątpiewających w sens i powodzenie tej działalności, zarzucających zbyt wąski jej zasięg. Jakby nie chcieli uświadomić sobie, że są ludzie, którzy w chwilach zmagania się z nieuleczalną chorobą i zakończenia ziemskiej wędrówki mogą się okazać sami na tym świecie, bezradni i tak bardzo samotni…

* * *

Mimo doskwierającego tego dnia upału, na dziedzińcu hospicjum zgromadziło się wielu gości. Wśród nich nie zabrakło przedstawicieli władz miasta, ministerstwa zdrowia, placówek dyplomatycznych, organizacji społecznych, jak również osób prywatnych. Czas uroczystej Mszy św. (odprawionej przez zwierzchnika Kościoła na Litwie kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa, nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Luigi‘ego Bonazziego, bpa Arunasa Poniškaitisa oraz przeszło dwudziestu kapłanów) połączył wszystkich duchowo, w imię Miłosierdzia Bożego, przypominając obecnym Jego przykazanie o miłości „bliźniego jak siebie samego”, o potrzebie niesienia pomocy cierpiącym i potrzebującym, o tym, że każdy z nas może z dnia na dzień stać się jednym z nich…

W czasie uroczystości poświęcenia placówki odczytano list papieża Benedykta XVI, zawierający słowa błogosławieństwa i aprobaty dla szczytnej działalności hospicjum wileńskiego. A godną oprawę uroczystości zapewniły swym występem chóry: Mariański z Krakowa i parafialny z Mejszagoły.

* * *

…Hospicjum ma własne, niezwykle wymowne logo: dom w kontury serca wpisany. Przybytek miłosierdzia i nadziei w cierpieniu fizycznym i duchowym. Wielu nie tylko o tym domu słyszało, ale też go odwiedziło. By złożyć swą ofiarę lub wyświadczyć jakąś przysługę. Ale nie wszyscy jeszcze wiedzą, że istnieje. A niektórzy może chcieliby tu przyjść, ale się nie odważą…

Nadaremnie. Jeśli się ma taki odruch – trzeba tu przyjść. Nie po to, żeby siostrom zaprzątać uwagę własną osobą, ale żeby im pomóc, żeby o odrobinkę chociaż pomnożyć to dzieło miłosierdzia.

Jesienią oddział stacjonarny hospicjum przyjmie pierwszych pacjentów. Można będzie – jak w normalnym szpitalu – odwiedzać ich, porozmawiać z nimi lub… po prostu posiedzieć przy ich łóżku. Przynieść im jakiś drobiazg ze świata ludzi zdrowych: maskotkę, owoc z własnego ogrodu, kwiatek, pęk kolorowych jesiennych liści… Na pewno się ucieszą i może chociaż na chwilę zapomną o swym cierpieniu… I nie wiadomo, kto podczas takich odwiedzin więcej „zyska”: chory czy odwiedzający… Bo jakże nam trzeba czasem – w tym zagonionym, zwariowanym świecie – przystanąć na moment w jego doczesności i się zapytać: dokąd tak gonię… I ujrzeć obok siebie drugiego człowieka.

Helena Ostrowska

Fot. Teresa Worobiej 

Wstecz