XXIV Zlot Turystyczny Polaków na Litwie

Biwak Wieszczem natchniony

O, Zlocie Turystyczny Polaków na Litwie!

Pamiętam dziś o Twych uczestnikach, gdy w bitwie

O miejsce pierwsze walcząc do ostatniego tchu

Siły swe tracili. A później na leśnym mchu

Wypoczywali. O wiecznym ogniska blasku

Karmiącego zgłodniałych i o jutrzni brzasku

Grzejącego tych, co nocą czuwać zechcieli,

I tych, co w swych śpiworach spokojnie posnęli...

Kto ma ucho cokolwiek bardziej wyczulone na poezję, wnet skojarzy naśladowanie przez powyższe strofy wiekopomnego poematu naszego narodowego Wieszcza „Pan Tadeusz”. Które to strofy z czasami współczesnymi wiąże przypadająca właśnie tego roku 200. rocznica zahaczającego o Wilno marszu wojsk napoleońskich na Moskwę, z czym naonczas jakże wielu rodaków w zniewolonej Ojczyźnie łączyło zerwanie pęt zaborczych. Pomne tego Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych, od lat kilku organizujące doroczne zloty turystyczne Polaków na Litwie, zdecydowało wtopić tegoroczną opatrzoną numerem 24. biało-czerwoną eskapadę z namiotami i plecakami w atmosferę tamtych wydarzeń.

Tym razem zalec biwakiem zdecydowano – po raz pierwszy zresztą w zlotowej historii – w rejonie szyrwinckim, a konkretniej – w okolicach położonej nad rzeczką Juodą wsi Żubiany. W ten to sposób zlotowa „geografia” się poszerzyła, gdyż dotąd tego typu imprezy lokowano przemiennie w rejonach wileńskim, trockim, solecznickim i święciańskim. A choć to ustronne miejsce sprawiło pewne kłopoty z dojazdem przez bezdroża, dla doświadczonych trampów był to po prostu niewiele znaczący „spacerek”. Tak czy owak w dniu 6 lipca o wyznaczonej godzinie na miejsce zlotu stawiło się 8 drużyn, gotowych przystąpić do rywalizacji, by wyłonić najlepszych. Uroczystą ceremonię otwarcia swą obecnością zaszczyciło kierownictwo Szyrwinckiego Oddziału Rejonowego ZPL z prezes Stefanią Tomaszun na czele. Przez zlot (na inauguracji albo w trakcie jego trwania) przewinęła się też grupka weteranów: Anna Adamowicz, Regina i Czesław Sokołowiczowie, Artur Ludkowski, Władysław Wojnicz.

Zaraz po tym, gdy flaga z umajoną w paproć różą wiatrów powędrowała na maszt i odśpiewano hymn zlotowy, komisja sędziowska zaczęła punktować tzw. meldunek o przybyciu, polegający na prezentacji poszczególnych drużyn. A że w nawiązaniu do mickiewiczowskiego Dzieła nosiło ono nazwę „Inwokacji”, nie zabrakło tych, kto puszczając wodze pomysłowości opowiadał... swoją wersję „Pana Tadeusza”: jak słowami, tak obrazami „telewizyjnymi”.

Wątki „Ostatniego zajazdu na Litwie” pobrzmiewały też w innych sprawdzianach. Bieg na orientację w terenie został opatrzony okrzykiem „Hejże, na Soplicę!”; konkurs wiedzy o Wileńszczyźnie utożsamiono z „podobieństwem grzybobrania do przechadzki cieni elizejskich”; konkurs na najlepsze danie – z „ostatnią ucztą staropolską”, a artystyczny – z „hrabiego myślami o sztuce”. Punkty do wspólnej drużynowej skarbonki można było ponadto zarobić za udane występy w wyborach miss zlotu (którą notabene została siejąca spustoszenie wśród zlotowej płci brzydkiej Alina z wileńskiej drużyny „Guciawka”), w sztafecie turystycznej bądź w konkursie na najlepszą „zagrodę” namiotową.

Gdy po dwóch dniach rywalizacji wybiła godzina odbierania nagród, jakimi były sprzęt turystyczny, podkoszulki, czapeczki, kubeczki ze zlotowym emblematem, najwięcej powodów do radości miała wielce doświadczona drużyna Klubu Włóczęgów Wileńskich. Młodsza generacja robiących niegdyś zlotową furorę: Waldemara Szełkowskiego, Marka Kubiaka, Artura Ludkowskiego czy Władysława Wojnicza zgromadziła tym razem 80 pkt. O 9 punktów mniej uzyskała ambitnie walcząca drużyna Ł3KS, którą tworzyła młodzież z Ławaryszek, Kieny, Kiwiszek Kowalczuk i Szumska. Trzecia lokata przypadła natomiast drużynie „Legion 32” ze stołecznego gimnazjum „Juventus”.

Mimo upalno-parnej pogody, jaka w dniach 6-8 lipca br. nękała całą Wileńszczyznę, kiedy to termometry dosłownie „szalały”, wskazując nawet w cieniu ponad 30 kresek Celsjusza, zlotowicze – ci doświadczeni i zahartowani, jak też ci debiutujący, jak chociażby młodzież szkolna z Borskuńskiej Szkoły Podstawowej – heroicznie znieśli trudy bycia pod otwartym niebem. Dając przy pożegnaniu solenne obietnice, że za rok, by utworzyć niepowtarzalnie zjednaną turystyczną rodzinę, na mur-beton ponownie się stawią. Do czego zresztą byli gorąco namawiani przez wodzących organizacyjny rej – Zbigniewa Głazkę oraz Katarzynę Kuckiewicz.

A trzeba pamiętać, iż imprezie przyszłorocznej towarzyszyć będzie nietuzinkowy jubileusz – ćwierćwiecze, odkąd w dniach 23-25 czerwca 1989 roku flaga biało-czerwonych biwaków po raz pierwszy załopotała na maszcie nad jeziorem Bałosza nieopodal Sużan. Fama niesie, że zlotowi weterani mają zagrać nośne larum, by tłumnie się stawić. I zanurzyć się we wspomnienia, których jakoś czas się nie ima...

Inf. wł.

Fot. Paweł Stefanowicz

Wstecz