Nowy rząd – wyzwania i potencjał

U schyłku minionego roku został sformowany na Litwie kolejny, szesnasty gabinet ministrów. Na jego czele stanął lider Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, która w ubiegłorocznych wyborach sejmowych zdobyła najwięcej głosów wyborców i utworzyła wraz z innymi trzema partiami koalicję rządzącą. W jej składzie, obok socjaldemokratów, znalazły się Partia Pracy, Porządek i Sprawiedliwość oraz Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, która po raz pierwszy w historii niepodległej Litwy przekroczyła próg wyborczy i wprowadziła do Sejmu ośmiu posłów.

Po dość niełatwym okresie formowania rządu każdy z jego przyszłych ministrów był weryfikowany przez prezydent, która powierzając liderowi LPSD Algirdasowi Butkevičiusovi dobór kandydatów z góry zaznaczyła, że każdy będzie musiał sprostać określonym wymaganiom. Kryteria oceny ministrów były przez głowę państwa stosowane dość wybiórczo, jednak jedno było jasne od początku: w rządzie nie może być miejsca dla zaangażowanych członków Partii Pracy – uwikłanej od sześciu lat w proces tzw. „czarnej buchalterii”.

W wyniku układów koalicyjnych i mniej lub bardziej udanych poszukiwań kandydatów na szefów poszczególnych resortów (najgorzej szło z tym wyżej wspomnianej PP), rząd został utworzony. Premier Algirdas Butkevičius znalazł się na szczycie rankingów, wyprzedzając dotychczas bijącą rekordy popularności panią prezydent, która w trakcie formowania rządu i stawiania kolejnych zapór w dojściu do władzy sił, które, jej zdaniem, nie musiały zaistnieć w pierwszych szeregach władzy, straciła ponad 20 proc. poparcia obywateli.

Obecny rząd i jego lider, jak to najczęściej z władzą wykonawczą bywa, awansem dostali tak potężne poparcie obywateli, którzy po okresie rządów minionej koalicji oczekują poprawy warunków życia tak hojnie obiecywanych w czasie kampanii wyborczej.

Czy rząd sprosta oczekiwaniom? Bo przecież wiadomo, że obiecanki przyjdzie korygować, uwzględniając faktyczny stan gospodarki i procesy zachodzące w Europie. Wśród priorytetowych zadań czeka na rządzącą koalicję doprowadzenie do uniezależnienia energetycznego kraju, dostępu do alternatywnych źródeł energii i paliw, zaradzenie wysokiej stopie bezrobocia, a więc i pustoszącej kraj z najbardziej produktywnej siły roboczej, czemu mają sprzyjać reformy ekonomiczne, obiecywana od lat renowacja domów wielomieszkaniowych oraz inne kroki dające ludziom poczucie, że w kraju dba się nie tylko o interesy wielkich monopoli i grup interesów, ale też o drobnego przedsiębiorcę, pracowników sfery budżetowej – tzw. klasę średnią, jak też o każdego szeregowego obywatela.

W nowym rządzie spróbowano połączyć zarówno interesy państwowe, jak też programowe koalicjantów. Przyjmując program działalności, starano się sprowadzić do wspólnego mianownika ich programy, a wyborcom rzucono pierwszą przynętę – zwiększone minimalne wynagrodzenie.

W szesnastym rządzie znalazło się 14 ministrów, w tym siedmiu od LSDP: finansów – Rimantas Šadžius, gospodarki – Birutė Vesaitė, spraw zagranicznych – Linas Linkevičius, zdrowia – Vytenis Andriukaitis, ochrony kraju – Juozas Olekas, łączności – Rimantas Sinkevičius, sprawiedliwości – Juozas Bernatonis; czworo od Partii Pracy: Vigilijus Jukna – rolnictwa, Algimanta Pabedinskienė – pracy i spraw socjalnych, Dainius Pavalkis – oświaty i nauki, Šarūnas Birutis – kultury; dwoje od Porządku i Sprawiedliwości: Valentinas Mazuronis – środowiska oraz Dailis Alfonsas Barakauskas – spraw wewnętrznych oraz jeden od Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Jarosław Niewierowicz – energetyki.

Mianowanie po raz pierwszy w historii Litwy Polaka na ministra można uznać za fakt wielce budujący dla nas, jego rodaków. Jeszcze bardziej cieszy to, że minister Jarosław Niewierowicz jest uznawany zarówno przez polityków jak i obserwatorów za jednego z najbardziej pasujących kandydatów na to stanowisko: odpowiednio wykształcony, mający doświadczenie pracy w branży i perspektywiczny. Komentatorzy nie szczędzą słów uznania: jest rzeczowy, dyplomatycznie obcuje z dziennikarzami, od początku ostro wziął się do pracy i praktycznie nie sposób go wytrącić z równowagi. Ponadto jest młody – liczy 36 lat.

W swych pierwszych wypowiedziach minister podkreślił, iż sprawy energetyki należy w maksymalnym stopniu odpolitycznić, odciąć się od podziału podmiotów gospodarczych na resorty, by to nie przeszkadzało w urzeczywistnieniu strategicznych celów. Za priorytetowe w energetyce uważa zapewnienie do końca 2014 roku funkcjonowania terminalu gazu skroplonego; zakończenie budowy łączy przez „NordBalt” i „Litpol Link” oraz zruszenie z miejsca projektu połączeń gazociągu Litwy i Polski.

Minister ponadto jest zdania, że należy starannie określić cele i jednocząc siły zdecydowanie dopiąć ich realizacji. Wszystkie projekty należy natomiast wszechstronnie analizować, publicznie omawiać, detalicznie wyjaśniać społeczeństwu ich korzyść. Osobiście od pierwszych dni nie unika trudnych tematów oraz ich omawiania. Jak chociażby tego, że budowa elektrowni atomowej zależy od wszechstronnego zbadania i oceny projektu: w aspekcie ekonomicznym, inżynieryjnym, bezpieczeństwa atomowego, konsultacji z partnerami. Dopiero zważywszy wszystkie „za” i „przeciw” należy podejmować decyzję.

Czy jednak ministrowi, który deklaruje, że zaufanie partii zobowiązuje go nie tylko do dążenia do jak najlepszych wyników w procesie wdrażania w życie ważnych dla kraju strategicznych projektów, ale też pokazania, że Polakom na Litwie zależy na budowaniu przyszłości Litwy, dana będzie możliwość podejmowania racjonalnych rozwiązań w tych tak ważnych nie tylko dla gospodarki kwestiach czas pokaże. Nie wiadomo też, czy stanowisko ministra energetyki w nowym rządzie będzie tak wpływowe jak za czasów rządu konserwatystów. Już dziś projekt budowy elektrowni atomowej jest przydzielony Ministerstwu Gospodarki. Na konkrety wypada więc jeszcze zaczekać.

Innym, nie budzącym większych kontrowersji członkiem rządu, jest minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius. Uważany za najbardziej wytrawnego profesjonalistę w nowym rządzie, bowiem dane mu było w ciągu 20 lat – od jesieni 1992 roku, kiedy został wybrany jako poseł na Sejm z ramienia LSDP i dostał nominację na kierownika parlamentarnej delegacji przy NATO – funkcjonować na orbicie międzynarodowej. Był kilkakrotnie ministrem ochrony kraju w różnych gabinetach bądź pełnił funkcje ambasadora w NATO.

Ostatnie jego miejsce pracy – to ambasada w Mińsku, choć stanowisko to zajmował zaledwie trzy miesiące. Były działacz komsomolski bardzo skutecznie umiał się przestawić na nowe tory, stając się cenionym dyplomatą i znawcą spraw obronności. Jego hasło brzmi, iż partie mogą mieć odmienne zdanie co do wewnętrznej polityki, ale w kwestii obronności i polityki zagranicznej tych różnic być nie powinno. Pan Linkevičius ma szanse być bardzo wpływowym politykiem, bowiem popiera go nie tylko własna partia, ale też prezydent.

Specjaliści w swojej branży przychodzą rządzić nam w ochronie zdrowia, środowiska, rolnictwa. Co prawda, Vytenis Andriukaitis doskonale orientujący się w resorcie zdrowia nie ma doświadczenia pracy w rządzie – przez wszystkie lata niepodległości był w parlamencie. Ale jest to niezwykle pracowity i pedantyczny polityk, który, jak żartują koledzy, zmusi do intensywnej krzątaniny wszystkich urzędników resortu. Minister stawia sobie za cel pozyskanie niezbędnych środków na realizację zadań ochrony zdrowia, uporządkowanie finansowania poszczególnych jego gałęzi, no i kategorycznie opowiada się za zaprzestaniem finansowania w jednakim stopniu państwowych i prywatnych instytucji ochrony zdrowia. Takim nastawieniem już zdążył skierować na siebie ogień właścicieli prywatnych instytucji. Ale że jest wytrawnym fachowcem, ma nadzieję dać z tym radę. Zobaczymy.

Resort rolnictwa ma być rządzony przez ministra Vigilijusa Juknę, dla którego ta dziedzina jest sferą jego pracy naukowej. Ten młody, bo dopiero 44-letni naukowiec, profesor – to najwyższej klasy specjalista w dziedzinie hodowli bydła. Ma też czystą biografię. Jest zdecydowany wykonywać program rządu i przede wszystkim dopiąć tego, by dopłaty dla rolników litewskich do roku 2020 osiągnęły średnią unijną. Stawia sobie ponadto za cel wzmóc produkcję rolniczą, promować zakładanie spółdzielni i zakładów przetwórczych, no i wyprowadzić z zapaści hodowlę bydła. No i ma, przynajmniej w tej ostatniej kwestii, szansę na sukces, bo na tym się naprawdę zna.

Będzie musiał też minister doprowadzić wreszcie do końca reformę rolną. A to już nie tak łatwa sprawa, bowiem w końcówce pozostały najbardziej trudne do rozwiązania kwestie, m. in. godziwa kompensata za nie zwracaną ziemię.

Zawodowcy – architekta doczekało się również Ministerstwo Środowiska. Co prawda, podobnie jak minister rolnictwa i ochrony zdrowia, Valentinas Mazuronis nie ma praktyki w zarządzaniu, ale nie może być uważany za dyletanta. Od pierwszych chwil na stanowisku dał się poznać jako kierownik, który dokładnie wie, co ma robić. Owszem, powstaje pytanie: czy potrafi? Dzisiejsze priorytety jego resortu – to renowacja bloków, bez której nie da się uniknąć całkowitej dewastacji tysięcy domów wielomieszkaniowych oraz uporać się z rosnącymi niczym na drożdżach rachunkami za ogrzewanie.

Kolejną stajnią Augiasza w tym resorcie jest wydawanie pozwoleń na budowy, planowanie terenów pod zabudowę, klasyfikacji gruntów oraz problemy z terenów objętych ochroną państwa. No, i wreszcie minister ma się uporać z tym, co Litwę może uczynić wielkim wysypiskiem: zbieraniem odpadów, ich selekcjonowaniem oraz utylizacją.

Do profesjonalistów w obecnym rządzie można też zaliczyć ministra sprawiedliwości Juozasa Bernatonisa, bowiem obok wykształcenia chemika, posiada też dyplom prawnika i tytuł doktora filozofii. Dotychczas, w ciągu 20 lat niepodległości pełnił ważne funkcje w strukturach swojej partii i należał do tych, którym powierzano ważne i niezbyt zgodne z zasadami fair play obowiązki. Pracowity, skrupulatny, zacięty ma szansę być konsekwentnym ministrem, który deklaruje wprowadzenie instytucji społecznych sędziów, doskonalenie systemu kar, który ma się stać ze zwykłego odbywania wyroku okresem zmiany osobowości.

Ministrem ochrony kraju po raz drugi w swej karierze politycznej został mianowany Juozas Olekas, który w pięciu gabinetach był również ministrem zdrowia i należy przyznać, że miał ku temu duże predyspozycje: wybitny lekarz-mikrochirurg, który w swojej dziedzinie dopiął najwyższych wyników, jak też zrobił karierę. Wybrał jednak karierę polityka i, co dziwi jeszcze bardziej, pragnie widzieć siebie w roli ministra ochrony kraju. To za jego pierwszego ministrowania ochroną kraju zlikwidowano status poborowych i zafundowano Litwie zawodowców. Niestety, za drogie to się okazało dla kraju i teraz funkcjonuje system mieszany: obok zawodowców mamy szkolenia rezerwistów i bazowe szkolenia wojskowe. Co z tym zrobi nowy-stary minister, zobaczymy.

Dla wielu obserwatorów niejasne, za jakie zasługi i z tytułu jakich kompetencji ministrem łączności został Romualdas Sinkevičius, który 24 lata poświęcił pracy w koncernie „Achema” i już po raz trzeci wybrany został do Sejmu. Na razie wiadomo, że ma zapewnić odpowiednią infrastrukturę dla budowanego terminalu skroplonego gazu, możliwie najkorzystniejsze warunki dla pozyskania pieniędzy z tranzytu oraz zadbać o wszystkie rodzaje transportu, by nie doprowadzić ich do dewastacji.

Wiele emocji wzbudziła wśród polityków i finansistów kandydatura Rimantasa Šadziusa, który po raz drugi objął tekę ministra finansów. Zarzuca się mu, iż będąc w rządzie premiera Gediminasa Kirkilasa utajnił rzeczywisty stan finansowy kraju i najbliższą perspektywę, czyli nadejście kryzysu. Sam minister tłumaczył swoje zachowanie tym, że nie chciał straszyć obywateli i siać panikę. Nie są to poważne argumenty. Eksperci zarzucają mu, że jest potrzebny jako „posłuszny” minister, który będzie wykonywał to, co postanowi rząd. A rząd zapowiada kompleksową reformę podatkową, doskonalenie wykorzystywania pomocy finansowej płynącej z UE (pobożne życzenie?) oraz zmianę programu inwestycji państwowych. Cóż, wygląda na to, że na razie ani minister, ani rząd nie ma wyraźnego pomysłu na uregulowanie spraw zarówno podatkowych jak i finansowych. Miejmy nadzieję, że jest to wywołane chęcią gruntownego zbadania stanu rzeczy i wyboru najlepszego rozwiązania a nie totalnego niezdecydowania.

Dwaj ministrowie: gospodarki – Birutė Vesaitė oraz spraw wewnętrznych – Dailis Alfonsas Barakauskas jak dotychczas najbardziej podpadli obserwatorom i dziennikarzom: pomimo krótkiego czasu potrafili popisać się wypowiedziami, które ukazały ich w niezbyt korzystnym świetle w sprawie kompetencji i zdecydowanych działań w swoich resortach. Na pytanie, czy wynika to z niewiedzy tematu, czy też zbytniego gadulstwa szefów tych resortów, znajdziemy odpowiedź w najbliższej przyszłości.

Ministrowi Barakauskasowi zarzuca się przede wszystkim brak zdolności podejmowania szybkich i efektywnych rozwiązań. Czy właśnie to nie przeszkodzi mu w załatwieniu takich spraw jak przywrócenie godziwego wynagrodzenia funkcjonariuszom oraz wprowadzeniu zmian w ustawie o służbie państwowej, polegających na tym, by funkcjonariusze nie byli zmuszani do odejścia na emeryturę w wieku 55 lat, a mając doświadczenie i kwalifikacje przyczynili się do poprawy stanu rzeczy w resorcie.

Pani Vesaitė oprócz realizacji wielce „oryginalnych” pomysłów, jak np. tego, że zimą na wsi można zatrudnić ludzi do karczowania pni i ich przeróbki na opał, ma się zająć sprawami skierowanymi na polepszenie warunków dla inwestycji, zmniejszyć czas przeznaczony na procedury, związane ze sporządzeniem planów zagospodarowania terenu do pół roku, a także wykorzystaniem Internetu w załatwianiu formalności biurokratycznych.

Przydomek „Blinkevičiutė nr 2” zyskała nowa minister pracy i spraw socjalnych Algimanta Pabedinskienė. Jest życzliwa, otwarta ale... niestety, nie wiadomo, czy podoła tak ważnym zadaniom, jakie stoją przed powierzonym jej resortem ze względu na brak doświadczenia na szerszych wodach. Bezrobocie i wprost horrendalne sumy, przeznaczane przez państwo na wszelkiego rodzaju zasiłki, a także problemy SODRY – to naprawdę poważne wyzwania. Czy ta miła osoba z prowincji poradzi sobie lepiej niż tak samo eksperymentalnie wyłoniony z małego miasteczka prokurator generalny, można tylko zgadywać.

Całkiem obce dla siebie dziedziny dostali w zarządzanie dwaj ministrowie: oświaty i nauki oraz kultury. M. in. minister Pavalkis doczekał się dużej uwagi programów humorystycznych. Jak chirurg, onkolog specjalizujący się w określonej dziedzinie, będzie sobie radził ze szkolnictwem i nauką? – to jest pytanie. Ale wydaje się, że ten inteligentny, dowcipny i trochę cyniczny minister, jak już się gruntownie zapozna z powierzoną sferą, może być nawet skuteczny. Ma szansę świeżym okiem spojrzeć na stojące przed oświatą zadania. Dla nas, Polaków, jest to też niezmiernie ważne, bo mamy tu swoje nierozwiązane problemy.

Podobnie wygląda sprawa z kulturą. Bo chociaż ministra Šarūnasa Birutisa bezpośrednio z resortem łączy niby tylko to, że gra na skrzypcach, fortepianie i akordeonie, to jednak człowiek, który jest przedsiębiorcą, konsultantem w dziedzinie biznesu i najbogatszym członkiem rządu, ma z pewnością predyspozycje ku temu, by przynajmniej dopiąć efektywnego wykorzystywania środków kierowanych na kulturę. Ponadto jest zdania, że obok ministra powinna być grupa specjalistów i to dobrze o nim świadczy. Takie nastawienie pomoże zapewne urzeczywistnić stawiane zadania: zmianę zasad administrowania teatrów i ośrodków kultury, doprowadzenie do sformowania i działalności Rady ds. kultury, no i zadbania o to, by dziedzina ta nie była spychana na margines, a co za tym idzie – odpowiednio finansowana, jeżeli ma być jednym z filarów działalności państwa.

Rząd rozpoczął pracę. Tradycyjnie ma mieć sto dni, by się wykazać i zasłużyć na pierwsze pochwały bądź ostrą krytykę. Nie będzie miał łatwo, bowiem nie czekając tego terminu już się snuje prognozy o jego upadku. Cóż, czas zweryfikuje zarówno prognozy jak i obietnice. Życzyć wypada gabinetowi pomyślności, no bo jest to w naszych interesach.

Janina Lisiewicz

Wstecz