Rok jubileuszowy Teatru na Pohulance

Dwa spektakle zainaugurowały obchody

Czwartego dnia nowego roku polskie zespoły teatralne działające w Wilnie zaprosiły miłośników sztuki scenicznej do historycznego dziś Teatru na Pohulance. Polskie Studio Teatralne w Wilnie – na premierę sztuki „Kreacja” Ireneusza Iredyńskiego, zaś Polski Teatr w Wilnie – na prapremierę spektaklu „Pułapki miłości”. Te dwa spotkania teatralne jednego wieczoru nie były przypadkowe. Zainaugurowały one jubileuszowy rok Teatru na Pohulance: w październiku 2013. mija sto lat od dnia, gdy gmach na Wielkiej Pohulance (przy obecnej ulicy Basanavičiusa 13) otworzył swe podwoje dla miłośników sztuki pod patronatem Melpomeny.

Powstał dzięki inicjatywie i środkom zasłużonych osób (przede wszystkim – Klementyny Tyszkiewiczowej i Hipolita Korwin-Milewskiego) oraz ofiarności społeczności polskiej, entuzjastów odrodzenia ojczystej sztuki scenicznej na Kresach Wschodnich. W ciągu całego bowiem XIX wieku Rosjanie nie wybudowali w Wilnie ani jednego budynku z przeznaczeniem na teatr.

W latach dwudziestych ubiegłego wieku Teatr na Pohulance rozwinął swoją działalność na szeroką skalę, szczególnie po przybyciu do Wilna Juliusza Osterwy wraz z zespołem słynnej „Reduty” (taką też nazwę przybrał wówczas wileński teatr). Właśnie w okresie tego rozkwitu scenicznego fundatorzy postanowili przekazać gmach teatru na własność władzom miasta. Wszakże z zastrzeżeniem w akcie darowizny, spisanym dnia 15 września 1927 roku przed notariuszem Rożanowskim w Wilnie (informację podajemy za „Encyklopedią Ziemi Wileńskiej”), iż budynek ten ma służyć wszelkim przedsięwzięciom i imprezom kulturalnym, odbywającym się w języku polskim.

Dzieje historyczne kraju i miasta wniosły jednak swoje „korekty”, mimo woli i testamentu fundatorów, do dalszego losu uroczego budynku na wzgórzu, mianującego się niegdyś teatrem polskim. Już od wielu lat, z pozwolenia władz miejscowych, gospodarzy tu Rosyjski Teatr Dramatyczny. Dziś ten budynek, tak bardzo współgrający architektonicznie ze starym budownictwem Wilna (architekci Wacław Michniewicz i Aleksander Parczewski, właściciele biura budowlanego „Architekt”), prosi o kapitalny remont, na który obecnych gospodarzy nie stać.

Czasami, na wyjątkowe okazje, jest wynajmowany przez społeczność polską. Wówczas, będąc jego gośćmi, możemy oglądać i podziwiać szczegóły i dekoracje wnętrza (dzisiaj już mocno sfatygowane przez czas), świadczące o jego dawnej świetności; możemy niejako „dotykać” tamtego okresu, kiedy był młody, a życie sceniczne wrzało w jego ścianach… A przy odrobinie wyobraźni możemy „pooddychać” tamtą – sprzed wielu dziesięcioleci atmosferą: wszystkie miejsca na parterze (przewidziane przed wiekiem na 900 osób) oraz w dwóch amfiteatrach – wypełnione po brzegi, a widzowie – wystrojeni, radośnie podnieceni – w oczekiwaniu tego, co się za chwilę będzie dziać na scenie…

Właśnie przypomnieniu historii i dziejów sprzed wieku tej chlubnej placówki kulturalnej miała służyć uroczystość, zainaugurowana na początku roku przez współczesne polskie teatry wileńskie. Uroczystość, która dopiero rozpoczęła rok jubileuszowy Teatru na Pohulance. Jej mecenas Waldemar Tomaszewski, deputowany do Parlamentu Europejskiego, prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, zagajając świąteczny wieczór, między innymi powiedział, że teatr, wbrew pierwotnemu założeniu fundatorów, nie jest własnością społeczności polskiej, jednakże tak się stać może, iż z tej oto sceny znów będzie brzmiało słowo polskie, skierowane do polskiej widowni… Na tak optymistyczne myśli pozwalają niejako zwycięskie dla nas wyniki wyborów i wejście naszych przedstawicieli do koalicji rządzącej… Oby tak się stało… Tym bardziej, że ojczysta sztuka sceniczna żyje w postaci zespołów teatralnych, różnorodnych większych i mniejszych zespołów artystycznych etc. Chcemy grać na scenie i chcemy innych twórczość ze sceny odbierać…

* * *

Polskie Studio Teatralne znów mile zaskoczyło rodzimego widza kolejną, już trzecią w ciągu krótkiego czasu, premierą (po „Emigrantach” i „Lalkach, cichych moich siostrach”). Tym razem – spektaklem pt. „Kreacja” Ireneusza Iredyńskiego (1939-1985). Twórczość tego dramatopisarza cechuje obnażanie, często w drastyczny sposób, najbardziej negatywnych cech ludzkich. W sztuce „Kreacja” autor porusza kwestię wolności i tożsamości człowieka. Wolność i tożsamość – przed ich wyborem siłą rzeczy staje każdy twórca. Wcześniej czy później życie zmusza go do określenia się: komu i czemu ma służyć jego sztuka, jaką postawę zajmie sam w społeczeństwie.

Tego niełatwego wcale wyboru musiał dokonać również główny bohater sztuki, malarz (aktor Witold Rudzianiec). Czy ma tworzyć, w jego pojęciu i odczuciu, kicze – dla pieniędzy, których potrzebuje dla siebie i dla swej przyjaciółki (Agnieszka Śnieżko), czy też – służyć wyższej sztuce, szanować i rozwijać własny talent?.. Czy się sprzedać i pozwolić wykorzystać spryciarzowi i mieć z głowy własne kłopoty materialne, czy też pozostać niezależnym i malować to, do czego czuje powołanie? Ta walka wewnętrzna prowadzi go na manowce: ulega nałogowi, coraz bardziej rozwija się choroba psychiczna, aż staje się… mordercą swego marszanda (Robert Alukonis).

Sztuka „Kreacja” (reżyseria Lilii Kiejzik) skłania widza do przeniesienia wysnuwanych na scenie refleksji – do realnego życia, do zastanowienia się nad tym, jakim ideałom – społecznym, zawodowym, artystycznym – w swoim życiu służymy i do czego w tej swojej ziemskiej wędrówce zmierzamy…

Teatr Polski w Wilnie wystąpił z zaadaptowaną niedawno sztuką „Pułapki miłości”, wyreżyserowaną przez Inkę Dowlasz, pod kierownictwem artystycznym Ireny Litwinowicz. Tu problemy życia codziennego, relacji małżeńskich, wierności, zdrady etc., czyli odwiecznych stosunków i starć międzypartnerskich, międzyludzkich, ujęte zostały z dozą sarkazmu i ironii, dzięki czemu to, co się dzieje na scenie, widz odbiera z pewnym rozbawieniem. Obsada spektaklu: Danuta Sielicka, Mieczysław Dwilewicz, Danuta Sos­nowska, Bożena Simonavičiutė, Renata Szymanel, Inesa Starkowska, Rafał Pieślak i Jakub Andruszkiewicz. Aktorzy znani i przez widza lubiani, pozwolili mu się wyluzować po poprzednim, dość napiętym odbiorze.

…Rok Teatru na Pohulance dopiero się zaczął. A więc, jeszcze przed nami – wiele spotkań, przeżyć i wrażeń scenicznych…

Helena Ostrowska

Fot. Teresa Worobiej

Wstecz