Związek Polaków na Litwie po raz wtóry zorganizował Polskie Dyktando dla Dorosłych

Język ojczysty – na ostrza piór!

Prawda jest taka, że po ukończeniu szkół polskich, kiedy z nierzadkim: „uff, nareszcie!” bierzemy rozbrat z dyktandami, streszczeniami bądź wypracowaniami, każdy z rodaków na Litwie ma zdecydowanie mniej szans, by zatroszczyć się na piśmie o bezbłędny język ojczysty. O ile bowiem w przypadku jego wersji słownej – bylebyśmy tylko szczerze tego chcieli – możemy usilnie zabiegać na co dzień, by język giętki artykułował poprawnie to, o czym pomyśli głowa, o tyle po pióro sięgamy zdecydowanie rzadziej.

Również dlatego, że wraz z postępem cywilizacyjnym owe pióro zastąpiły telefony komórkowe i im podobne cuda-dziwy, a ponieważ dla łatwizny przy korzystaniu z nich nie obowiązuje cała specyfika rodzimego alfabetu, esemesy mimowolnie oduczają użytkowników poprawności w Polszczyźnie-Ojczyźnie. Takoż do przeszłości (czy aby bezpowrotnie?) odchodzi słanie listów, życzeń na kartkach pocztowych z okazji Bożego Narodzenia, Wielkanocy albo innych okazji. Innymi słowy, kontakt z pisanym językiem ojczystym staje się coraz bardziej specyficzno-sporadyczny. A przecież to, co z pomocą liter siejemy na papierze, tablicy czy chociażby na epitafiach nagrobnych, stanowiąc arcyważny wyznacznik narodowej tożsamości, wystawia nam świadectwo, na ile jesteśmy Polakami. I hańbą miałoby być, jeśli bez rumieńca wstydu na policzkach popełniamy rażące błędy z „rz” lub „ó”, nie mówiąc już o honorowaniu bardziej zawiłych wymogów.

Wielka więc chwała Związkowi Polaków na Litwie za to, że inicjując przed trzema laty po raz pierwszy dyktando dla dorosłych i fundując z pomocą Macierzy okazałe nagrody, zdopingował niejednego z nas, by stanąć do sprawdzianu wiedzy z ojczystej ortografii i interpunkcji. Takich chętnych znalazło się wówczas 62. W gronie tym laury zwyciężczyni zgarnęła bardziej mająca na co dzień do czynienia z naukami ścisłymi niż z polszczyzną Małgorzata Kuncewicz. Lokata druga przypadła wówczas Łucji Brzozowskiej, a trzeci schodek podium podzielili Małgorzata Kozicz i Rajmund Klonowski. Choć tak naprawdę – jak mi się zdaje – zwycięzcą mógł się poczuć każdy. Bo tu się liczył przede wszystkim udział w parze ze świadomością złożenia drobnego hołdu językowi, co nam w duszach gra i krwiobiegiem pulsuje.

Okazja do patriotycznej powtórki dla wszystkich powyżej 20 roku życia nadarzyła się w dniu 17 listopada br., kiedy to duża sala Domu Kultury Polskiej w Wilnie stała się areną zorganizowanego przez Związek Polaków na Litwie dyktanda dla dorosłych z numerem porządkowym 2. Na całej jej powierzchni ustawiono stoły, by przy każdym mogło usiąść po jednym z 77 uczestników, jacy zdecydowali się stanąć w szranki. Przybyłych jak z Wilna tak też z szeroko pojmowanej Wileńszczyzny, a nawet z Polski, gdzie nasze dyktando zyskało rozległy rezonans. Tylko że rodacy z Macierzy, zgodnie z regulaminem, mogli wziąć w nim udział poza konkursem.

Jak wieściło szeroko nagłaśniane w naszych mass mediach ogłoszenie, punktualnie o godzinie 9 rozpoczęła się rejestracja uczestników, wśród których nawet na pierwszy rzut oka dało się zauważyć zdecydowaną przewagę tych młodszych wiekiem rodaków. Choć, jak się okazuje, nawet cięższy balast krzyżyków na karku nie jest przeszkodą, by zasiąść do dyktanda, czego jakże wymownie dowiodły: licząca lat 88 (!) Leonilla Łastowska oraz o 7 lat od niej młodsza Jadwiga Pietkiewicz.

Bez wątpienia wielce budujący był też udział w sprawdzianie wiedzy z polszczyzny pisanej rodzinnych splotów, że wymienię małżeństwa Małgorzaty Kozicz i Roberta Błaszkiewicza czy też Anny i Witolda Janczysów; tandem matczyno-córczany Jadwiga Pietkiewicz – Jolanta Maciejewska bądź matczyno-synowy Genowefa Klonowska – Rajmund Klonowski. Złotymi zgłoskami wypada odnotować też zaciągnięcie się na listę startujących dobrze nam wszystkim znanego Jana Gabriela Mincewicza – wicemera samorządu rejonu wileńskiego i niestrudzonego kierownika Reprezentacyjnego Zespołu Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”, który swą obecnością zdecydowanie wywindował rangę imprezy.

A swoją drogą wypada przy okazji wrzucić niejeden kamyk do „ogródków” naszych szacownych notabli-Polaków: posłów, członków rządu, osób piastujących wysokie stanowiska w samorządach. Ich udział (właśnie udział sam w sobie) byłby bowiem jakże wymownym potwierdzeniem szacunku dla języka, o który od lat toczymy uciążliwą batalię, dotyczącą poprawnego zapisu godności w litewskich dowodach tożsamości bądź dwujęzycznych napisów na szyldach z nazwami ulic i miejscowości, gdzie zwarcie zamieszkujemy jako mniejszość narodowa. Cóż, może w przyszłości zechcą oni kopiować udział w ogólnopolskim dyktandzie znanych osobistości z tamtejszego świata polityki, kultury czy sportu.

Po serdecznym powitaniu zgromadzonych przez prezesa Związku Polaków na Litwie Michała Mackiewicza została rozcięta koperta, szczelnie kryjąca tekst dyktanda pt. „Nie najuczciwszy dziennikarz”, specjalnie w tym celu przygotowany przez dra Tomasza Korpysza – prodziekana Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. By go donieść do chętnych sprawdzenia się w ojczystej ortografii i interpunkcji, z Warszawy takoż specjalnie pofatygowała się przybyć doktor wzmiankowanej uczelni – Małgorzata Burta.

Kto pochylił się nad kartkami papieru, musiał się nastroić na poradzenie z przeróżnymi pułapkami, związanymi z pisownią łączną albo rozdzielną, użyciem dużych liter, podstępnym łącznikiem w wyrazach złożonych, kłopotliwymi partykułami oraz mnóstwem innych zawiłości. Tylko szczęśliwie z tym się uporawszy, można było przecież liczyć na znalezienie się w końcowym rozrachunku na podium dla najlepszych, którego stopnie w kolejności 1-3 premiowane były nagrodami odpowiednio w wysokości 5 tys., 2 tys. oraz 1 tys. litów, a lokata pierwsza ponadto – zaszczytnym tytułem Mistrza Ortografii.

Póki kierowana przez panią Małgorzatę Burtą komisja, wspomagana przez wykładowczynie: Irenę Fedorowicz i Viktorię Ušinskienė z Centrum Polonistycznego na Uniwersytecie Wileńskim oraz Barbarę Dwilewicz, Irenę Masojć, Henrykę Sokołowską i Halinę Turkiewicz z Wydziału Polonistyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym, bardzo wnikliwie sprawdzała prace dyktandowiczów, ci mogli początkowo popuścić pasa w fundowanym przez organizatorów sowitym posiłku, a po czym obejrzeć film „Bitwa Warszawska”, ukazujący bohaterstwo polskiego żołnierza w powstrzymaniu bolszewickiej nawały na Europę.

Emocje sięgnęły zenitu, gdy po kilku godzinach wytężonej pracy jury in corpore ponownie pojawiło się na sali, by ogłosić wyniki i wskazać laureatów. Dopiero teraz wyszło na jaw, kto zacz z imion i nazwisk, albowiem dotąd wszyscy występowali pod wylosowanymi podczas rejestracji numerkami. Jak pani Małgorzata Burta wszem i wobec ogłosiła, że najlepiej wypadł numer 34, nie chciałem wierzyć własnym uszom, gdyż ta liczbowa konstelacja należała właśnie do mnie! Na miejscu drugim uplasował się fizyk z wykształcenia Andrzej Czujko, a po „brąz” sięgnęły ex aequo piastująca zawód administratora absolwentka historii na Uniwersytecie Warszawskim Elżbieta Łuczyńska oraz polonistka Renata Slavinskienė.

Zabierając głos jako zwycięzca, łapałem się na myśli, że temu sukcesowi nie towarzyszyły długie godziny spędzone w otoczeniu najnowszych wydań słowników, by się bardziej w temacie „podkuć”. Przystąpiłem do dyktanda poniekąd „z marszu”. Marszu wprawdzie specyficznego, gdyż to już bez mała lat 40, pracując w zawodzie dziennikarza naszych polskojęzycznych wydań na Litwie, co dnia mocuję się z magicznym w swej istocie Słowem Polskim, zgłębiając jego nieprzebrane bogactwo.

Z nakazu regulaminu, świeżo zdobyty tytuł Mistrza Ortografii zezwoli mi na udział przez trzy kolejne edycje organizowanego przez Związek Polaków na Litwie Dyktanda Polskiego dla Dorosłych wyłącznie poza konkursem. Uczynię to oczywiście z wielką radością i w arcypokornym przeświadczeniu, że z kochaną Polszczyzną-Ojczyzną tak naprawdę wygrać nie da się nigdy...

Henryk Mażul

Fot. Anna Pieszko

Wstecz