Maryla Puttkamerowa – Muzą Adama Mickiewicza

Marianna Ewa Wereszczakówna herbu Kościesza przyszła na świat 24 grudnia 1799 r. jako trzecie z kolei dziecko Antoniego Wereszczaki, marszałka szlachty powiatu nowogródzkiego i Franciszki (z domu Ancuta), córki sędziego brzeskiego w Tuhanowiczach (dziś miejscowość na terenie Białorusi) – w majątku należącym do rodziny Wereszczaków już od końca XVII w. Ochrzczona 1 stycznia 1800 roku w kościele w Worończy. Rodzicami chrzestnymi byli: Hipolit Domeyko, rejent ziemski nowogródzki i Anna Wereszczakowa, podkomorzyna nowogródzka, a asystowali Stefan Wereszczaka (mąż Anny) i Karolina Domeykowa (żona Hipolita).

Maryla była równo rok młodsza od Adama Mickiewicza – urodzili się obydwoje tego samego dnia, w Wigilię Bożego Narodzenia (w obu wypadkach nie jest wiadome – czy to data według starego, czy nowego stylu). Tu należy przypomnieć, że romantycy przywiązywali dużą wagę do symbolicznych interpretacji podobnych zbieżności: później wspólny dzień i miesiąc urodzin miał dla Adama i Maryli stać się znakiem, że są dla siebie stworzeni, są dla siebie przeznaczeni.

Wereszczakowie byli majętną szlachtą, posiadali ponad 1000 hektarów urodzajnej ziemi, mieszkali w eleganckim dworze w Tuhanowiczach – wzorcowej siedzibie kresowego ziemiaństwa: „Dwór Tuhanowicki stał w nizinie, nad którą wznoszą się niewielkie wzgórza. Dom sam niewielki, drewniany, miał w pobliżu nieco wyżej położoną oficynę, a na wzgórku mieściła się kapliczka. Duży sad owocowy, a w nim altana z sześciu wspaniałych lip, upiększały położenie domu. Liczne zabudowania gospodarskie, mieszkania dla czeladzi i oficjalistów nadawały mu charakter siedziby szlachty zamożnej”. Miejscowe krajobrazy zachwycają i wywierają potężny wpływ na młodego poetę, zmęczonego widokami szarego Kowna, w którym od roku pracował jako nauczyciel. Gościnne Tuhanowicze są zazwyczaj pełne gości. Tomasz Zan chwali pobyt u Wereszczaków: „gruszki są, kawa jest, jabłka są, wino jest, przednie obiady są, herbata jest, konie są, Maria jest”. Ta Maria była tu bardzo na miejscu, wyeksponowana na tle tuhanowickich „pagórków leśnych” i „pól zielonych” była obiektem, który przykuwał do siebie uwagę filomatów chętnie dyskutujących o wskazaniach ich umownego termometru, mierzącego temperaturę uczucia – erotometru.

Zachowały się opisy wyglądu Maryli:

„Nie mogła ona nazywać się piękną […], ale miała wdzięk i powab […]. Kibić kształtna, wzrost średni, twarz pogodna i miła, oczy niebieskie […]. Oczytana, egzaltowana, marząca więcej niż myśląca […], nie znałem drugiej osoby, co by się tak kwalifikowała jak ona na przedmiot poetycznego kochania” – Antoni Edward Odyniec.

„Nie była piękną w znaczeniu jakie do tego wyrazu pospolicie ludzie przywiązują: niewysoka, okrągłej twarzy, dużych błękitnych oczu i światłych włosów, miała szczególniejszy urok w ustach i spojrzeniu, to ostatnie okazywało w niej żywą imaginację, pewien charakter duszy i głębokie uczucie. Jej piękność nie była w formie, ale w duchu” – wspomina cioteczny brat Maryli Ignacy Domeyko.

Jan Czeczot Marylę widział jako przeciętną pannę z dworu, jakich pełno na Litwie, dlatego nie mógł zrozumieć fascynacji przyjaciela. Choć później elegancko stwierdza, że „co tyle Adama zajęło, niepodobającym się być nie może”.

Wereszczakówna odebrała porządne wykształcenie: poza naukami klasycznymi opanowała grę na fortepianie i skrzypcach. Komponowała i wcale niezgorzej śpiewała. Posługiwała się językami francuskim i włoskim, była też obeznana w literaturze europejskiej (znała dzieła Jana Jakuba Rousseau, Chateaubrianda, Goethego, Scotta czy pieśni Bérangera). Jak wynika z listu do Tomasza Zana, słuchała też ona – kobieta (!), wykładów Lelewela na Uniwersytecie Wileńskim.

Jeżeli chodzi o charakter, to dziś powiedzielibyśmy, że była nowoczesna. Zachowywała się, jak na ówczesne stosunki dosyć odważnie i nietypowo: paliła fajeczkę, grała w szachy, odbywała dalekie, samotne konne wycieczki, a informację o nastrojach przekazywała otoczeniu przepasując suknie wstążkami o różnych kolorach; to czarną, to różową, to błękitną.

Maryla stała się Muzą Mickiewicza, choć nie była ani pierwszą, ani jedyną miłością życia poety, a i żadnej jakiejś szczególnej nadprzyrodzonej niezwykłości dojrzeć w niej nie umiemy. W końcu nie to piękne, co piękne, a co się komu podoba.

W tym czasie, gdy Mickiewicz poznał Marylę, miała już wypatrzonego kandydata do ręki i serca. Był nim bliski sąsiad – Puttkamer.

Hrabia Wawrzyniec Puttkamer herbu Bradacice (wł. Wawrzyniec Stanisław Jan hr. Puttkamer z Wersowiczów Siekierka) miał wyjątkowego pecha – przez lata uważano go za przyczynę cierpień Adama i Maryli. W 1820 roku Wawrzyniec liczył sobie 26 lat (urodził się w 1794 r.), był o 5 lat starszy od Maryli. Zdążył odznaczyć się podczas wojen napoleońskich: brał udział w wyprawie na Rosję (walczył nad Berezyną i pod Słonimem), a po klęsce Francuzów samotnie przedzierał się na zachód, aby połączyć się z oddziałami cesarza. Dzielnie walczył pod Lipskiem, kampanię zakończył w pruskiej niewoli. Skorzystał z amnestii, powrócił w rodzinne strony. Bardzo inteligentny, dużo czytał, niezwykle tolerancyjny dla innych, wyznawca nowoczesnych poglądów – przeciwnik pańszczyzny. Próbował sił w poezji, chociaż nie miał do tego szczególnego talentu. A także: „dorodny, piękny młodzieniec, z włosem blond, wijącym się w pierścienie. Matka Maryli chętnie widziała go w roli zięcia, a panna, gdy dojdzie do oświadczyn, nie odmówi. Tylko, że 15 sierpnia 1820 roku do Tuhanowicz przyjechał ten młody nauczyciel z Kowna zaproszony na wakacje letnie przez Michała Wereszczakę – brata Maryli. Mickiewicz wszedł do oficyny, w której miał otrzymać pokój i w pomieszczeniu dostrzegł… białą suknię nieznajomej dziewczyny. W późniejszej korespondencji i twórczości Mickiewicza biel – to Maryla. Wspomnienie tej białej sukni – pierwszy zwiastun najgłośniejszego romansu okresu romantyzmu. Z tych dwu tygodni, które Mickiewicz spędzi u Wereszczaków w Tuhanowiczach, najważniejsze dla niego okażą się wspólne chwile z Marylą.

Nie wiemy, kiedy sympatia między poetą a jego przyszłą Muzą przerodziła się w namiętny romans. Winą temu późniejsza sława Mickiewicza. Przyjaciele, dbając o nieskazitelną opinię Wieszcza, zacierali ślady wydarzeń mniej chlubnych w życiu poety i „ówcześniali” romans z Marylą, by się nie wydało, że był to romans poety z… mężatką. Romantyczny poeta powinien przeżywać romantyczną miłość, ale przecież nie z mężatką!

Dzisiaj badacze na podstawie istniejących świadectw wysnuwają wnioski, że romans Mickiewicza i Maryli miał swój początek dopiero po jej ślubie z hrabią Puttkamerem. Pierwszym takim świadectwem jest zdanie z listu Franciszka Malewskiego do Józefa Jeżowskiego z drugiej połowy kwietnia 1821 roku. W liście tym Malewski opowiadał Jeżowskiemu o kowieńskim romansie Mickiewicza z Karoliną Kowalską. Znalazło się tu jedno ważne zdanie: „Zdaje mi się, że Maryla utkwiła mu w sercu najmocniej, że pomimo miłości ku [Kowalskiej] tamtej się pozbyć nie może”.

Z tego też czasu pochodzi list Jana Czeczota do Onufrego Pietraszkiewicza, z którego wynika, że na początku romansu z Marylą kochał się w dwóch paniach naraz – lub tylko dwie naraz uwodził: „Z niedostatku ubóstwianej Maryli upodobał sobie […] w Kowalskiej”. Kowalska nie była mu obojętna i później – na Wielkanoc 1821 r. groził mu pojedynek o nią z szambelanem Nartowskim oraz z Józefem Kowalskim – mężem pięknej kowieńskiej Wenery (albo Kleopatry) – Karoliny. Później Kowalska powoli przegra swą pozycję w sercu poety na rzecz jego wielkiej Muzy – Maryli.

Jeżeli chodzi o Marylę, to dziewczyna wyszła za mąż, jak podaje intercyza przedślubna, z powodu: „wzajemnie przychylnych serc skłonnościów”. Ślub Maryla i Wawrzyniec zawarli 2/14 lutego 1821 r. w drewnianym kościółku w Bieniakoniach (dziś na jego miejscu wybudowany w 1900 r. murowany kościół św. Jana Chrzciciela). Maryla przyniesie w posagu Puttkamerowi „zł polskich 81 tysięcy, czyli rubli srebrnych 12 150” – wcale niedużo.

Młode małżeństwo zamieszkało w majątku hrabiego Bolcieniki – kilka godzin jazdy powozem do Wilna.

Latem 1821 r. dla podratowania wątłego zdrowia Mickiewicz otrzymuje roczny urlop z zachowaniem 2/3 dotychczasowej pensji (200 rb. srebrem rocznie). Przenosi się do Wilna. W sierpniu wyrusza w podróż – Soleczniki Wielkie – Nowogródek – Ruta. Wpada na krótko do Tuhanowicz. Przed wjazdem mija go kareta z „bielą”: „i zaraz poznałem, a raczej uczułem, że tam była M[aryla]. Nie wiem, co się ze mną działo” – pisze Adam do Czeczota. I jeszcze: „Iluż dowiedziałem się rzeczy!”. Miejscowe plotki głosiły, że małżeństwo Maryli i Wawrzyńca jest „białe”. Była to arcyważna informacja dla poety – jego uczucie może być wzajemne! Wkrótce jego szalone nadzieje znajdują potwierdzenie: nie tylko spotkali się, ale to ona zorganizowała chrzciny dziecka sąsiada Puttkamerów z nią i Adamem w roli rodziców chrzestnych! 1 sierpnia 1821 r. w Cyrynie Mickiewicz z hrabiną Puttkamerową trzymali do chrztu Franciszka Sakowicza. Czy to był romantyczny element duchowego małżeństwa? Czy chodziło o coś jeszcze: rodzice chrzestni mogą razem odwiedzać chrzestniaka, nie wzbudzając niepotrzebnych podejrzeń?

Po powrocie z podróży do Wilna w 1821 stan psychiczny poety uległ gwałtownemu pogorszeniu. Czeczot ubolewa: „Nic prawie nie robi, trudno z nim i nie można potrafić już nawet gadać; milczy, lulkę pali, chodzi wiele, zawsze zamyślony, a o niczym dobrym nie myśli, bo całą myśl opanowała Maria, słowem, zbrzydził świat i życie, ledwie że nas nie zbrzydził, żyje w świecie imaginacji […]”.

Wilno odwiedzali Puttkamerowie – Bolcieniki są blisko. Adam spotykał się z Marylą. Ukochana podarowała mu pierścień, on zamówił jej miniaturę na kości słoniowej (dziś w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie), rujnując się do reszty finansowo.

Do malarza

Malarzu czarodzieju! U ciebie pożyczę

Odkradzione od mojej Maryi oblicze,

Wiecznie je będę cisnął na sercu uprzejmie,

Z cienia jej nigdy oczu i myśli nie zdejmę,

Unosząc się nadzieją, że tych rysów władza

Do reszty spsuje rozum, który mi zawadza,

A jak czucia me nigdy o niej nie zapomną,

Tak ją oko, dłoń sercu osądzi przytomną.

Adam Mickiewicz,

Z albumu Maryli Puttkamerowej

W listopadzie 1821 r. Adam nie wytrzymał napięcia nerwowego i pojechał z Teodorem Łozińskim – sekundantem do Bolcienik, aby wyzwać Puttkamera na pojedynek. Wspomnienia Łozińskiego:

„Wziął [Adam] pistolety i ruszyliśmy do domu. Zbliżając się do bramy zamykającej dziedziniec, spotkaliśmy Puttkamera z żoną przechadzających się po gazonie. Skorośmy weszli w bramę, pani podskoczyła ku nam i chciała może uprzejmie powitać poetę, ale ten spotkał ją wzrokiem, od którego słowa zastygły na ustach, i porwawszy ją za rękę zapomniał o Puttkamerze, o mnie, o zamiarze swoim i całym bożym świecie. Trzymając się za ręce, a milcząc jak głazy i tylko wzrokiem śledząc się wzajemnie, poeta i pani Puttkamerowa poszli śpiesznie drogą wiodącą do ogrodu. Tymczasem zbliżyłem się do Puttkamera, który był wspólnym moim i Adama kolegą, i naprędce zawiadomiłem go o domniemanym zamiarze Adama. Puttkamer okazał w tej okoliczności nadzwyczaj zimną krew i zdumiewającą wyrozumiałość względem Mickiewicza, którego miłość do Maryli i wzajemna jej do poety skłonność od dawna i dobrze były mu znane. Wysłuchawszy mnie, machnął tylko ręką, […] i zaproponował mi iść także w ślad za Adamem i Marylą. Wszedłszy do ogrodu, spostrzegliśmy ich siedzących na ławeczce i trzymających się za ręce. My także, wziąwszy się pod ręce z Puttkamerem, zaczęliśmy się przechadzać, po drugiej, równolegle idącej stamtąd alei, rozmawiając o Mickiewiczu, o dziwnem usposobieniu, w jakiem od niejakiego czasu się znajdował, a ciągle mając na oku zakochanych. Po niejakiej chwili wszedł do ogrodu lokaj, dając znać, że wieczerza na stole; Puttkamer zbliżył się do żony i Adama i poprosił ich do stołu. Oboje powstali machinalnie i zawsze trzymając się za ręce, poszli do domu w milczeniu. Usiedliśmy do stołu we czworo; Mickiewicz nic nie jadł ani nie pił, a wciąż patrzył na swoją Marylę osłupiałym gorączkowym wzrokiem. Ja i Puttkamer, nie zwracając niby na nich uwagi, jedliśmy i pili w najlepsze”.

Filomaci zostali na noc w Bolcienikach, nad ranem poeta oprzytomniał i zmusił przyjaciela do natychmiastowego opuszczenia majątku. Wyjechali bez pożegnania z gospodarzami, a Mickiewicz powtarzał jak opętany: „Jaki wstyd! Takie głupstwo! Uciekajmy!”.

Miłość poety wyzwala w nim potrzebę tworzenia. Zima 1821/wiosna 1822 – to czas krystalizowania się idei i treści pierwszej książki Mickiewicza. Dużo w niej Maryli.

W międzyczasie kochankowie prowadzą ożywioną korespondencję. Za pośrednika służyła im kuzynka Adama, Tekla Stypułkowska, a po jej śmierci – Tomasz Zan. Arcypromienisty nie przekazywał oryginałów listów kochanków, ale wkomponowywał je do swojej własnej korespondencji. Był najlepiej poinformowaną osobą, a zarówno komentatorem oraz publicznością. Dziwny to trójkąt, bo swego czasu sam też wzdychał do Maryli.

Z tego okresu pochodzą nieśmiałe informacje o tym, że kochankowie rozważali wspólną ucieczkę za granicę – Drezno? Karkonosze? Tam, poza granicami Rosji, mieli zamiar rozpocząć wspólne życie. Do realizacji planów nie doszło. Oboje czują się załamani. Adam jesienią 1822 musi wrócić do obowiązków nauczyciela w Kownie. Maryla… w połowie września tegoż roku przyjęła zbyt dużą dawkę laudanum – nalewki opiumowej (popularny w tej epoce środek przeciwbólowy, ale i trucizna porzuconych kochanek), po której była potrzebna interwencja miejscowego lekarza, Jana Nowickiego. Jeżeli to była próba samobójstwa, to co było przyczyną? Depresja, niechciana albo urojona ciąża, poronienie, aborcja – wersji jest wiele, choć najprawdopodobniej próba samobójstwa miała na celu zwrócenie uwagi Adama, który – tego się bała kochanka – oddalał się od niej. W każdym razie Mickiewicz o tym tragicznym wypadku nie został poinformowany – przyjaciele bali się o jego życie i zdrowie.

W październiku 1822 r. kochankowie spotkali się w Wilnie. Adam przyjechał na dwa dni z Kowna, po drodze minął go list Zana, który radził mu wizyty unikać (Zan wiedział o próbie samobójczej kochanki, wiedział, że winą obarcza Adama i chciał, by dali sobie czas na wygojenie ran). Nie udało się – w Wilnie doszło do gwałtownej kłótni. Adam zarzucał Maryli bezduszność, ona wyrzucała mu milczenie po próbie samobójstwa, aż wreszcie zrobiła karczemną awanturę o panią Kowalską! Rozstali się w gniewie. Adam – do Kowna, Maryla – do Bolcienik. Ochłonęli, próbowali się wzajemnie przepraszać, przekazali sobie nawzajem piękne, wzruszające listy za pośrednictwem Zana. Ale pan Tomasz tym razem nie śpieszył przekazywać listów – przestraszył się próby samobójczej i uznał, że musi pomóc zakończyć nadszarpnięty romans. Usprawiedliwiał się pilnie: pocztą listy wysyłać boi się, okazje zdarzają się rzadko. Zapada milczenie. Mickiewicz swój ból i niespełnioną miłość wylewa w Dziadach. Tadeusz Boy-Żeleński zauważa: „nasz Adam, przypieczony do żywa żagwią miłości, skupił dotąd nieznane naszej rasie napięcie żądzy i bólu, aby w mistycznym przetworzeniu wyśpiewać swoje Dziady (…)”. Rzeczywiście, nikt z przedstawicieli literatury polskiej dotąd tak o miłości do kobiety nie pisał!

Kochankowie się spotkają dopiero na Wielkanoc 1823 w Wilnie. Mickiewicz daruje dla niej drugi tom swoich poezji (Grażyna, Dziady część II i IV) z dedykacją: „[…] pamiątki kochanka przyjmij z ręki brata…”. Ona odwdzięczy się mu nietypowym prezentem – daruje klacz jezdną Beauty. Do swojej stajni (Mickiewicz stajni nie ma) przyjmie ją i opieką otoczy… Karolina Kowalska.

Dziady – podsumowanie związku Adam- Maryla. Czytelnicy różnie reagują na łatwe do zidentyfikowania osoby i sytuacje. Tomasz Zan do Malewskiego: „[…] niewczesne wyjawienie się ze swoimi miłosnymi uczuciami niezbyt pochlebne i przyjemne na wielu czyni wrażenie”. Lekarz Jan Nowicki: „nieocenione Dziady! Jakże pięknie odmalował siebie [AM] w postaci pustelnika! Tylko ten może czuć całą moc tego opisu, kto tak jak my zna dobrze autora”.

Czwartą częścią Dziadów zachwycał się Puttkamer. Był ponad zazdrość. Kochał żonę i miał nadzieję, że małżeństwo mu się kiedyś wreszcie ułoży. W jednym liście Maryla napisała, że gdyby ją bił, być może go kochałaby. Ksawery Pruszyński na to zauważa, że kobiety „są rzadko bite wtedy, gdy tego chcą”. Stosunki między małżonkami układają się powolutku: A. E. Odyniec i Jan Czeczot, którzy odwiedzili w tym czasie Bolcieniki, byli mocno zdziwieni, gdy państwo Puttkamerowie „weszli trzymając się pod ręce”. Ku zdziwieniu przybyłych „imię Adama tak często i tak swobodnie i naturalnie było wspominane przez oboje, jakby Dziadów nie było na świecie”. W roku 1825 na świat przyjdzie świadectwo normalizacji stosunków małżeńskich Puttkamerów – pierwsze ich dziecko, Zofia.

Kiedy Czeczot i Odyniec stołowali się u Puttkamerów, a Mickiewicz w Kownie martwił się, jak pokierować dalej swym życiem, w Wilnie pojawił się napis na tablicy szkolnej „Vivat Konstytucja!” (był akurat 3 maja). Władza rosyjska rozdmuchuje wydarzenie. Zaczyna się śledztwo, które się przerodzi w proces filomatów i filaretów.

Adam został aresztowany w nocy z 23 na 24 X 1823. Areszt spędzał w celi klasztoru bazylianów, przekształconego przez władze rosyjskie na więzienie (po 10 latach, po Powstaniu Listopadowym, w czerwcu 1833 roku Maryla z Wawrzyńcem zostaną aresztowani za pomoc udzieloną emisariuszowi Marcelemu Szymańskiemu i uwięzieni w tym samym klasztorze; niektórzy nawet twierdzą, że bardzo możliwe, iż w tej samej celi, co wcześniej był więziony Mickiewicz).

Po licznych aresztach byłych członków tajnych organizacji studenckich w Wilnie organizuje się komitet kobiet, którego zadaniem jest opieka nad uwięzionymi. Skład komitetu (podaję za Mościckim): Antoniowa Gorecka, Guttowa, Ludwika Kostrowicka, Anna Kościałkowska, Karolina Kowalska, Maria i Zofia Malewskie, Apolonia Pągowska, Maria Puttkamerowa. Niektórzy z więźniów nigdy tak dobrze nie jedli – czasami mieli nawet wino do obiadów!

Gdy Adama uwięziono, obie damy – dawniej rywalki – stanęły na wysokości zadania: biegały do więzienia, przekazywały paczki, prały byłemu kochankowi koszule. Pewnie czasami mijały się w bramie więzienia, a może nawet przy tej okazji wymieniały się uwagami o pogodzie i Adamie.

Wiosną 1824 r. Mickiewicz został zwolniony za poręczeniem Joachima Lelewela. Zamieszkał w Wilnie przy Ratuszu u siostry Karoliny Kowalskiej. Wkrótce wyjechał do Kowna, potem na kilka tygodni nad Bałtyk, wrócił do Wilna i tu czekał na ogłoszenie ostatecznego wyroku. Otrzymał wyrok osiedlenia się w Rosji. W pierwszych dniach października Maryla z mężem przyjechała do Wilna, by się pożegnać z wywożonymi do Rosji. Wtedy kochankowie widzieli się po raz ostatni. 25X/6 XI 1824 r. Mickiewicz opuszcza Wilno. Kibitka wiezie go trasą: Kowno – Kiejdany – Szawle. 30 X/11 XI 1824 opuszcza granice dawnego WKL.

W 1830 r. Mickiewicz z Rzymu śle Maryli różaniec. Maryla pisze list-podziękowanie-pożegnanie: „Może za twoim powrotem nie znajdziesz już mnie w liczbie żyjących, wyryj wówczas krzyż na kamieniu pokrywającym mój grób, każę się pochować z różańcem, z którym nigdy się nie rozstaję. Z bogiem. Napisałam do ciebie więcej niż wypadało mi pisać”.

Maryla przeżyła Adama o 8 lat, męża – o 13.

Pani Puttkamerowa urodziła Wawrzyńcowi troje dzieci: Zofię (1825), Stanisława (1828) i Karolinę (1840). Najmłodsza córka, ale dopiero na starość, dawała do zrozumienia, że ojcem jej był Mickiewicz. Wedle słów najmłodszej córki, matka miała jeszcze jedno dziecko – dziewczynkę (córkę lub wychowanicę), jednak w tym wypadku Karolina nie wypowiadała się ani na temat ojcostwa, ani o losie tej domniemanej dziewczynki. Z innych źródeł wiadomo, że Maryla przyjęła do swego domu i opiekowała się przez jakiś czas Ewelinką – siostrzyczką Tomasza Zana. O tej dziewczynce też nic więcej nie wiadomo. Może obie dziewczynki – to ta sama osoba?

Dawna romantyczna kochanka Mickiewicza zasłynęła z czasem jako najlepsza gospodyni w okolicy (hodowała dorodne gęsi, smażyła cudowne konfitury) i prawdziwa polska matrona. Wcale niezgorzej się czuła w roli byłej nieszczęśliwej ukochanej wielkiego poety. Chociaż mówiono o niej różnie i nie zawsze pochlebnie. Po latach Stanisław Cat-Mackiewicz miał głośno żałować, że najpiękniejsza literatura miłosna polskiej epoki romantyzmu poświęcona została „gęsi z Bolcienik”. Ksawery Pruszyński zauważał ironicznie, że ukochane poetów żyją zbyt długo, a potem bezkarnie fałszują historię.

Legendy tworzone przez przyjaciół i bliskich poety, a także przez jego pierwszych monografistów, nauczyły nas wierzyć, że miłość między poetą a Marylą nigdy nie wygasła. Wedle świadectwa syna poety, Władysława Mickiewicza, w szufladzie paryskiego biurka jego ojca znajdowała się koperta z napisem „Listy z Litwy”: były w niej bileciki hrabiny, zeschły listek – „pamiątka pożegnania” oraz portret Maryli z 1821 r.

Prowincjonalna panna stała się bohaterką jednej z najpiękniejszych legend romantycznych. Zdystansowała inne kobiety mogące pretendować do roli romantycznej Muzy poety, m. in.: najpiękniejszą chyba kobietę z pocztu kochanek Mickiewicza – Karolinę Kowalską; hrabiankę Henriettę Ewę Ankwiczównę, która była szalenie do Wereszczakówny podobna, a którą Adam pokochał w Rzymie; wreszcie piękną i nieszczęśliwą żonę poety – Celinę Szymanowską.

Marylę 2 lata przed śmiercią odwiedził syn Adama – Władysław. Nie mógł uwierzyć, że to był ten „boski diabeł” (po cenzurze Czeczota „puch marny”), którego pocałunek ojciec przyrównywał do komunii świętej. Stwierdził, że: „nie mogła nigdy być ładna”.

Męża Maryla doceniła dopiero po śmierci (Wawrzyniec Puttkamer umarł w 1850 r.): „Teraz, gdy odszedł ode mnie na zawsze, widzę dopiero, jaki to był człowiek, dobry dla wszystkich jednako, dla szlachty, chłopów, Żydów. […] kiedy porównuję go [M] z moim biednym Lorencem, który umarł przede mną, abym mogła do cna wypić gorycz tego świata, nie zaznawszy prawdziwej miłości, a zrozumiawszy sieroctwo i wdowieństwo, wierz mi, on, mój mąż, który mnie tak gniewał swoją trzeźwością, godny był, abym go kochała”.

Pani na Bolcienikach zmarła 28 grudnia 1863 roku, w okresie Powstania Styczniowego. Zakończyła życie otoczona rodziną, mając 64 lat. Pochowana została 29 grudnia 1863 r. na cmentarzu przy kościele, w którym brała ślub z Puttkamerem – św. Jana Chrzciciela w Bieniakoniach.

Kraj gorzejący powstaniem 1863 r. nie zauważył odejścia wielkiej miłości Mickiewicza. Żadna z gazet nie wydrukowała najskromniejszego nawet nekrologu. Życie Muzy naszego Wieszcza zagęściło się wieloma legendami, śmierć zdarzyła się cichutko. Wszystko przemija. Zostały wiersze. Większość utworów wielkiego poety pobłyskuje bielą, powtarza echem imię Maryli, czuć w nich jej obecność. W 150. rocznicę śmierci Maryli Puttkamerowej miło mi było skreślić te parę słów o Muzie Adama Mickiewicza.

Alicja Dzisiewicz

starszy kustosz Muzeum Adama Mickiewicza przy Bibliotece UW

Wstecz