XXIV Olimpiada Literatury i Języka Polskiego

Sprawdzian wiedzy i tożsamości narodowej

Trud graniczący z misją

Nie chcę pomniejszać roli innych nauczycieli przedmiotowców, aczkolwiek szkolnych polonistów darzę szacunkiem szczególnym. I kiedy o nich myślę, częstokroć przywołuję jakże znamienne strofy autorstwa Andrzeja Waligórskiego, oddające istotę ich codziennego trudu. Trudu graniczącego z misją, jeśli się uwzględni, iż:

Bo jeżeli jesteś i ja jestem,

To dlatego, że stojący na warcie

Polonista znużonym gestem

Kartki książek wertował uparcie

Za kajzera i za Hitlera,

I za cara, i za innych carów paru,

I dlatego właśnie nie umiera

Coś ważnego, co nazywa się Naród.

W sytuacji nas, Polaków na Litwie, powyższe strofy obrastają w treści szczególne. Skoro mimo tylu zawirowań dziejowych nie daliśmy się wynarodowić, zasługa nauczających nas ojczystej mowy jest nie do przecenienia. Zresztą, misja ta bynajmniej nie traci na aktualności w czasach nam współczesnych. Ba, potęguje się wręcz, jeśli się zważy, że obecne władze oświatowe Litwy w przebiegły sposób „majstrują”, by pomniejszyć rangę i wagę nauczania języka, jakim od dziada pradziada mówimy, czego jakże wymownie dowodzi skreślenie – mimo naszego sprzeciwu – z listy egzaminów koniecznych na maturze sprawdzianu wiedzy z polszczyzny.

Wielka chwała zatem tym, kto w pierwszych latach naszego narodowego odrodzenia możliwego dzięki gorbaczowowskiej „pierestrojce” wpadł na pomysł, by temu sprawdzianowi wiedzy zaczęły też służyć zainicjowane w roku 1990 Olimpiady Literatury i Języka Polskiego na Litwie, a gospodarzem tej opatrzonej numerem 1 stała się ówczesna Podbrodzka Szkoła Średnia w rejonie święciańskim. Ponieważ pomysł z mety chwycił, zyskując powszechną aprobatę, kolejne batalie naszych uczniów z polszczyzną w tle obrastały w coraz solidniejsze piórka, meldując się przemiennie w różnych rodzimych szkołach Wilna i Wileńszczyzny, by wyłonić tych naj-najlepszych. Którzy oprócz wielce prestiżowych laurów zyskiwali też prawo startu w analogicznych bataliach w Macierzy oraz byli premiowani stypendiami rządu polskiego, o ile decydowali się na studia w polskich uczelniach.

Zwyciężali i…

Nie wiem, czy istnieje oficjalna statystyka tych, co z takiej możliwości skorzystali, by po powrocie z dyplomami stanowić jakże potrzebne zastrzyki „świeżej krwi” we wcale nie pierwszej młodości szeregi naszych szkolnych polonistów albo podejmować inną pracę, gdzie nieodzowna jest dobra znajomość języka ojczystego. A tym bardziej brak z pewnością danych, dla ilu udział w owych Olimpiadach i znalezienie się w gronie laureatów przesądziły o wyborze późniejszego pokrewnego zawodu.

Odważę się jednak twierdzić, że odsetek ów, o ile początkowo piął się po linii wzrastającej, ostatnimi czasy – niestety – dołuje. W stopniu wręcz zatrważającym, gdyż polonistyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym i Uniwersytecie Wileńskim borykają się z ogromnym problemem, by znaleźć chętnych ubiegania się o przyjęcie na pierwszy rok nauki, na co zdecydowanie ujemnie rzutuje brak stypendialnego pokrycia.

Z drugiej strony natomiast, o czym przekonałem się w rozmowach z laureatami ostatnich lat, niejeden ze zgłaszających się do udziału w Olimpiadach Literatury i Języka Polskiego traktuje rywalizację w kategorii bardziej sportowej niż z głębokiego imperatywu wewnętrznego, nakazującego powiązać udany start z późniejszym zawodowym losem polonisty. Nie jest też tajemnicą, że wielu z tych, co się znaleźli na podium albo zostali wyróżnieni i otrzymali prawo do studiów w Polsce, traktują to jako doskonałą furtkę, by ze stypendium rządu polskiego zasiąść w ławie studenckiej, aczkolwiek zmieniając kierunek studiów.

Tym razem w murach Alma Mater

Widząc, co się święci, a szukając możliwości odmiany tego bądź co bądź niekorzystnego stanu rzeczy, nasze władze polonistyczne podjęły ze wszech miar słuszną decyzję o lokalizacji Olimpiad nie jak dotąd w poszczególnych szkołach, a właśnie kolejno na dwóch naszych wileńskich polonistykach, co miałoby przybliżyć ducha oraz atmosferę ewentualnej przyszłej tu nauki. W ten to sposób przed rokiem olimpijczycy sprawdzian ustny i pisemny mieli na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym, a w roku bieżącym czym bogate tym rade były im mury wileńskiej Alma Mater, pamiętające obecność tu Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Józefa Ignacego Kraszewskiego czy też Czesława Miłosza.

Tegorocznemu, odbytemu w dniach 20-22 marca 24. z kolei sprawdzianowi wiedzy z literatury i języka ojczystego towarzyszyło motto noblistki Wisławy Szymborskiej: „Jeśli radość, to z domieszką trwogi,/ jeśli rozpacz, to nigdy bez cichej nadziei…”. Z 37 tych, którzy najbardziej udanie wypadli pierwotnie w szkolnych, a po czym w rejonowych albo miejskim sprawdzianie, zyskując prawo występu w puli finałowej, ostatecznie do rywalizacji przystąpiło 35 jedenasto- i dwunastoklasistów ze szkół Wilna oraz rejonów wileńskiego, solecznickiego, trockiego i święciańskiego.

Rozcięcie przez przewodniczącą komisji sprawdzającej Teresę Dalecką szczelnie zaklejonej koperty z zawartością sześciu tematów prac pisemnych poprzedziła miła ceremonia otwarcia Olimpiady, którą swą obecnością zaszczycili m. in.: przedstawiciel Komitetu Organizacyjnego Ogólnopolskiej Olimpiady Literatury i Języka Polskiego prof. Elżbieta Janus, dziekan i prodziekan wydziału filologicznego Uniwersytetu Wileńskiego dr Antanas Smetona oraz dr Nijolė Juchnevičienė, ambasador RP na Litwie Janusz Skolimowski, kierownik wydziału konsularnego rzeczonej ambasady Stanisław Cygnarowski, dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie Małgorzata Kasner, st. specjalistka litewskiego Ministerstwa Oświaty i Nauki Onutė Čepulėnienė, dyrektor Litewskiego Centrum Nieformalnej Edukacji Uczniów Algirdas Sakevičius, kierownik Centrum Polonistycznego Uniwersytetu Wileńskiego prof. Algis Kalėda. Kolejno zabierając głos, kilku z nich w słowach serdecznych powitało siedzących przy stołach uczniów i przygotowujących ich nauczycieli, a podkreślając wagę dobrej znajomości języka ojczystego, życzyło udanego sprawdzianu.

Na piśmie oraz ustnie

Jak tradycja każe, sprawdzian ten rozpoczęto od wypracowania. Olimpijczycy otrzymali do wyboru sześć tematów: 1. A w dziewiętnastym wieku/ Skrzypiało od wiatru powstań/ Szarej epoki koło (…) (Sławomir Worotyński). Problematyka powstańcza i sposoby jej przedstawiania w literaturze polskiej XIX i XX wieku. 2. (…) czy w piękno, wierność i męstwo wciąż wierzysz/ chociaż te plony nie sycą nikogo (…)? (Aleksander Rymkiewicz). Ustosunkuj się do wątpliwości poety, odwołując się do wybranych dzieł literackich, filmowych lub malarskich oraz faktów znanych Ci z autopsji. 3. Pyłem księżycowym być na twoich stopach,/ Wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku… (Konstanty Ildefons Gałczyński). Najpiękniejsze literackie wyznania miłosne i sposoby ich kreowania w dziełach wybranych pisarzy. 4. Dokonaj interpretacji fragmentu noweli Elizy Orzeszkowej „Gloria victis”. 5. Dokonaj interpretacji wiersza Juliana Tuwima „Nie ma kraju…” 6. Dokonaj interpretacji porównawczej wierszy Adama Mickiewicza „Ja rymów nie dobieram” i Wisławy Szymborskiej „Niektórzy lubią poezję”.

Nie omylił się ten, kto przypuszczał, że w roku 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego jeden z tematów może dotyczyć literackich ech tego bohaterskiego zrywu, powtarzając twórczość Stefana Żeromskiego, Elizy Orzeszkowej czy też Marii Konopnickiej. Odrobienie poniekąd zawczasu „pracy domowej” z pewnością poskutkowało: nad tematem pierwszym pochyliło się aż jedenastu uczniów. Warto jednak odnotować, że żadna z reszty ofert nie pozostała bez echa: siedmiu uczestników sięgnęło po temat trzeci, sześciu – po szósty, pięciu – po drugi, a po trzech – po czwarty i piąty. Cieszy też bez wątpienia, iż mimo coraz bardziej pragmatycznego, oschłego, „bez serca, bez ducha” człowieka XXI wieku młodzi ludzie chcą rozważać o szeroko rozumianej ponadczasowej miłości, porównując – jak to uczynił jeden z interpretatorów – moc tego uczucia nawet do... reaktora jądrowego.

Regulamin olimpiad zakłada, że do sprawdzianu ustnego każdy z uczestników przystępuje z zawczasu naszykowanym tematem. Wprawdzie komisja sprawdzająca, utworzona tym razem przez wykładowców obu wileńskich polonistyk: dr Irenę Masojć, dr Halinę Turkiewicz, dr Barbarę Dwilewicz, dra Józefa Szostakowskiego, dr Irenę Fedorowicz, dr Kingę Geben, dra Mirosława Dawlewicza, dr Teresę Dalecką, a wspierana przez prof. Algisa Kalėdę i prof. Elżbietę Janus, zamiast wysłuchiwać tego, czego można było nawet poniekąd na pamięć się nauczyć, wolała jednak rozmowę na żywo. To, jak młody dyskutant potrafił radzić sobie z „improwizacją”, rzutowało w niemałym stopniu na wielkości oceny punktowej, która po zsumowaniu z uzyskaną w przededniu z wypracowania stanowiła łączny dorobek, decydujący o końcowej lokacie i wyłonieniu zwycięzców.

Ważni goście, atrakcyjne nagrody

By ich honorowaniu nadać oprawę szczególnie uroczystą, ceremonię zamknięcia Olimpiady zlokalizowano w auli Wileńskiej Szkoły Średniej im. Wł. Syrokomli, notabene placówki niezwykle zasłużonej w uczniowskich potyczkach z języka ojczystego, gdyż mogącej się poszczycić w historii ich trwania aż 46 reprezentantami, w których gronie nie zabrakło też laureatów. Jak na zapobiegliwych gospodarzy przystało, zgromadzonym zafundowali oni ucztę duchową w postaci jakże przejmującego w treści programu poświęconego 150. rocznicy Powstania Styczniowego, a w roli aktorów wystąpili uczestnicy miejscowego szkolnego zespołu „Wilenka”. Odnotować wypada, że przetkanemu na wskroś patriotyzmem występowi, oprócz olimpijczyków i ich opiekunów z grona nauczycielskiego, nie szczędzili też oklasków licznie zgromadzeni na sali dostojni goście.

Ta towarzysząca z Olimpiady na Olimpiadę ich obecność bardziej niż wymownie dowodzi wagi, jaką darzone są sprawdziany wiedzy z ojczystego języka. By dzielić radość i pogratulować zwycięstwa najlepszym za konieczne uznali: posłowie na Sejm RL z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Rita Tamašunienė, Michał Mackiewicz, Józef Kwiatkowski i Wanda Krawczonok (przy czym Michał Mackiewicz i Józef Kwiatkowski reprezentowali też prezesowane Związek Polaków na Litwie i Polską Macierz Szkolną na Litwie), wiceminister oświaty Edyta Tamošiūnaitė, kierownik wydziału konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, dyrektor Litewskiego Centrum Nieformalnej Edukacji Uczniów Algirdas Sakevičius, kierownictwo rejonów wileńskiego i solecznickiego, przedstawiciele administracji samorządu m. Wilna.

A radości i gratulacjom towarzyszyło sypanie niczym z rogu obfitości nagrodami. Nagrodami że hej, jeśli się zważy, iż AWPL obdarowała zdobywcę I lokaty kamerą video, a Związek Polaków na Litwie przeznaczył zwycięzcy kupon na zakup sprzętu elektronicznego wartości 1500 litów, zdobywcy lokat II otrzymali kupony po 1200 litów, trzecich – po 1000 litów, a kwartet wyróżnionych – po 500 litów. Kto znalazł się na podium, otrzymał medale ze stosownych do zdobytych miejsc kruszców i dyplomy. Przy nagradzaniu nie pominięto też nauczycieli, którzy niczym trenerzy sposobili do występu laureatów i wyróżnionych. Słowem, „co cesarskie” wręczono każdemu, kto swą postawą na to zasłużył.

„Plus w życiorysie”

Kiedy wybiła godzina dla dziennikarzy, najbardziej oblegany przez nich był tegoroczny maturzysta Wileńskiej Szkoły Średniej im. J. I. Kraszewskiego Daniel Rawiński. Nie kryjąc radości przemieszanej z pewną domieszką zaskoczenia opowiadał triumfator, jak to dla wypracowania wybrał temat drugi, w którym wypadło dowieść wiary w piękno, wierność i męstwo, a w próbie ustnej rozprawiał o twórczości Mirona Białoszewskiego oraz o perswazyjnej funkcji języka w propagandzie politycznej. Jeśli zdecydował się na udział – to w niemałym stopniu dlatego, że lubi stawiać „plusy w życiorysie”, że pociąga go dreszczyk adrenaliny, jaką wyzwala rywalizacja, a dodać wypada, że takowej (bynajmniej nie tylko w roli statysty) zasmakował nawet w ogólnolitewskim telewizyjnym konkursowym projekcie Dzieci Tysiąclecia Litwy. Za najbliższe wyzwanie uważa godny występ w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego, potem – takież złożenie matury i podjęcie studiów. Nie, bynajmniej nie polonistycznych. Pociąga go ekonomia, a na celowniku ma Szkołę Główną Handlową albo Uniwersytet w Warszawie.

Joanna Szczygłowska, nauczająca na co dzień zwycięzcę polskiego, nie szczędziła dlań superlatywów, akcentując aktywną postawę Daniela na lekcjach, ciągoty do dyskusji, umiejętność analizowania. Gdy się ma kogoś takiego w klasie, nie da się spoczywać na zawodowych laurach, trzeba doskonalić się, stale wzbogacać zasób wiedzy z literatury i nie tylko.

Za rok – jubileusz ćwierćwiecza

Poproszona o komentarz do świeżo zakończonych zmagań z polszczyzną przewodnicząca komisji sprawdzającej dr Teresa Dalecka (notabene zżynała laury w analogicznych zmaganiach w roku 1991, a potem, po ukończeniu studiów w Warszawie, podjęła się nauczania języka ojczystego naszej młodzieży szkolnej i akademickiej) zaczęła od lakonicznego: „Olimpiada jak Olimpiada”. Dodając że choć nie wylatywała czymś nadzwyczajnym nad poziomy, nie zanotowała też większych wpadek. Wygrali ci, co w rzeczy samej zaprezentowali się najlepiej, gdyż komisji obce jest stronnicze podejście do oceniania. Zresztą, by temu zapobiec, każdy z uczestników, póki rywalizuje, figuruje nie z imienia i nazwiska a pod wylosowanym numerem.

Nie dziwi ją, że w 10-osobowym gronie laureatów i wyróżnionych znalazło się aż siedmioro reprezentantów polskich szkół stołecznych. Ta tendencja górowania Wilna nad Wileńszczyzną jest nad wyraz czytelna z roku na rok, co wynika jak z wyższego poziomu nauczania, tak też z szerszej oferty możliwości na etapie przygotowawczym. Jeśli chodzi o tematy ustne, nadal w interpretacjach przeważają te wyjęte z literatury starszej, przesiąknięte patriotyzmem, zaangażowaniem społecznym czy walką narodowowyzwoleńczą. Dobrze by więc było, by poloniści zachęcali swych podopiecznych do sięgania po literaturę nowszą i najnowszą, nie stroniącą od wątków egzystencjalnych i filozoficznych.

Osobiście, zdążając na uroczystą ceremonię otwarcia Olimpiady naprawdę po raz enty (jakże znacznie bardziej niż li tylko z dziennikarskiego obowiązku i ciekawości), czyniłem to prawie w radosnych podskokach. Gdy jednak po ceremonii wręczenia nagród w rozmowach z laureatami usłyszałem, że znowu żaden z nich nie przymierza się w przyszłości skosztować zawodowego a misyjnego w naszych realiach chleba polonisty, doznałem bolesnego uczuciowego obciachu. Który spowodował, że wracałem ze światłego skądinąd w swej treści wydarzenia trochę tak, jak żołnierz polski po przegranej Kampanii Wrześniowej w wierszu Władysława Broniewskiego. Cóż, teraz pozostaje niczym kapryśną różę hodować Nadzieję (oby tylko nie Tę, co to po kądzieli postrzegana jest za głupią!), że za rok, kiedy Olimpiada Literatury i Języka Polskiego na Litwie będzie świętowała swe jubileuszowe ćwierćwiecze, nastąpi cud i wszyscy laureaci oraz wyróżnieni powiedzą chóralne a mocno zdecydowane: „Idziemy na polonistykę!”...

Henryk Mażul

Fot. autor 

Wstecz