Matura 2013 – emocje i wyniki

Tegoroczna matura, jak żadna inna w ciągu ponad 20 lat litewskiej niepodległości, rozpalała emocje i otoczona była atmosferą nerwowości i wielkiej niewiadomej. Na mocy Ustawy o oświacie, przyjętej przez Sejm RL w marcu 2011 roku, absolwenci wszystkich szkół na Litwie – niezależnie od języka nauczania – musieli składać tego roku ujednolicony egzamin z języka litewskiego.

Przypomnieć warto, że w ciągu minionego dwudziestolecia abiturienci szkół mniejszości narodowych składali egzamin ten z tzw. państwowego języka litewskiego. I, co też warto odnotować, dość dobrze sobie radzili. Wydaje się, iż zbyt dobrze. Tak to widocznie wyglądało w oczach niektórych decydentów od spraw oświaty. Zdobywając bowiem wysokie oceny, stawali w szranki po indeksy uczelni i dostawali się na finansowane przez państwo miejsca studiów.

Najbardziej, wydaje się, taki stan rzeczy przeszkadzał apologetom szkół litewskich zakładanych na Wileńszczyźnie dla miejscowych dzieci (Polaków, Rosjan, tych z rodzin mieszanych), którzy na wszelkie sposoby starali się przekonać, że szkoły litewskie dla mniejszości narodowych są panaceum na doskonały start życiowy i tylko w nich mogą się dostatecznie dobrze nauczyć języka litewskiego. Ale, jak się okazało, parę dziesięcioleci takiej propagandy oczekiwanych wyników nie przyniosły. Szkoły polskie nie zniknęły z mapy Wileńszczyzny. Wręcz przeciwnie, dość skutecznie wzmocniły swoje pozycje (chociaż liczebnie ucierpiały z mniej i bardziej obiektywnych powodów: np. niżu demograficznego) – m. in. dzięki wsparciu Macierzy w postaci remontów, wyposażenia, dokształcania nauczycieli – średnia wstępowania na studia młodzieży ze szkół polskich była wyższa od średniej krajowej, a w Wilnie sięgała ponad 80 proc.

Wyżej wspomniana Ustawa miała „uszczęśliwić” uczniów szkół mniejszości narodowych, dając im „szansę na jednakowe opanowanie języka litewskiego”. Tylko owe zrównanie poszło taką pokrętną drogą. Zamiast tego, by stwarzać możliwości – w postaci odpowiednich programów, metodyk nauczania, podręczników, przygotowania nauczycieli-lituanistów, by te kroki skierowane na doskonalsze opanowanie języka litewskiego (który, podkreślmy, był na całkiem dobrym poziomie) mogły usprawnić – postanowiono zacząć od „końca”. Ustawowo zmuszono uczniów szkół mniejszości narodowych do składania ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego, dając im na przygotowanie się do takiego sprawdzianu dwa lata. Co to znaczy? Ano w ciągu dwóch lat uczniowie klas XI-XII musieli nadrobić materiał z języka i literatury litewskiej, który ich koledzy z litewskich szkół przerabiali w ciągu 8 lat. W godzinach lekcyjnych te luki stanowiły ponad 800 godzin!

Protesty m. in. społeczności polskiej: 60 tysięcy podpisów przeciwko założeniom Ustawy, strajki, negocjacje (w tym – z udziałem Polski) nie dały praktycznie nic. Ówczesny minister oświaty z ramienia liberałów wprowadził ulgi w ocenie prac, pozwalające popełnić dla absolwentów szkół nielitewskich więcej błędów, przy zachowaniu takiej samej oceny.

Po ubiegłorocznych wyborach sejmowych, minister koalicyjnego rządu, w którym partnerem trzech litewskich partii jest też AWPL – ulgi te rozszerzył wprowadzając m. in. możliwość pisania przez maturzystów szkół mniejszości krótszego o 100 słów wypracowania. Ponadto dla wszystkich tegorocznych absolwentów pozwolił rozszerzyć wybór autorów obowiązkowych z czterech do ośmiu.

Takie rozporządzenie ministra wywołało burzę protestów i obelg zarówno pod adresem koalicji, ministra i, oczywiście, Polaków. Wyższe uczelnie groziły wprowadzeniem wstępnego egzaminu z języka litewskiego, a przedstawiciele kilku partii (w tym były minister oświaty) zaskarżyli decyzję ministra do sądu administracyjnego.

Jednak tegoroczna matura odbyła się według kryteriów, jakie zostały zatwierdzone przez koalicyjny rząd. Odnotować należy, że była to matura też nowa dla litewskich szkół, bowiem po kilkunastu latach powrócono do idei składania egzaminu z języka i literatury w postaci wypracowania. Drugą jej nowością była zmiana systemu oceniania prac egzaminacyjnych: od oceny normatywnej (zależnej od tego, jaki poziom jest ogółu i odpowiedniego „uszeregowania” wyników) do kryterialnej, czyli opartej na z góry ustanowionych kryteriach: określoną liczbę punktów otrzymuje się za określoną wiedzę: np. z 50 pkt do zdobycia, 26 dawała doskonała znajomość gramatyki, a 24 – wyrazistość tekstu.

Najwyższy Sąd Administracyjny rozpatrywał sprawę już po złożeniu egzaminu maturalnego z języka litewskiego. Uznał on w swym orzeczeniu, że dodatkowe ulgi poczynione przez ministra oświaty i nauki naruszają zasadę równości obywateli do korzystania z jednakowych możliwości. Zaakcentował także, że państwo ma prawo wymagać od swych obywateli odpowiedniej znajomości języka państwowego, ma też stworzyć odpowiednie warunki do jego nauczania. A o te warunki, przypomnijmy, faktycznie się rozchodzi. Tylko pojmowane są one inaczej przez stronę „polską” i „litewską”. Forsowna nauka, ponadnormatywne obciążenie w żaden sposób nie mogą być uznawane za „odpowiednie”.

Atmosfera nerwowości, gorączkowe nadrabianie braków materiału nie mogły dodatnio wpłynąć na stan zarówno wiedzy jak i kondycji psychicznej maturzystów. Generalnie rzecz biorąc, tegoroczna matura z języka litewskiego wypadła dla maturzystów szkół mniejszości narodowych gorzej. Nie złożyło jej bowiem 11,17 proc. Wśród absolwentów szkół litewskich procent oblanej matury stanowi 9,81 proc. W roku 2011 matury z języka państwowego litewskiego nie zdało 8,6 proc., a w roku 2012 – zaledwie 7,69 proc. maturzystów szkół mniejszości narodowych. Warto tu zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt: wielu absolwentów składało zamiast państwowego szkolny egzamin. Spośród mocnych uczniów w zasadzie robili to ci, którzy wybierali się na studia za granicę. Wiadomo przecież, że egzamin szkolny praktycznie nie daje szans na zdobycie opłacanego przez państwo miejsca na uczelni.

Przypomnieć warto, że w Wilnie ponad 90 proc. maturzystów przystępowało w ciągu minionych lat do egzaminów państwowych; w rejonie solecznickim – około 60 proc., w trockim – około 80. Tego roku nie tylko znacznie mniejsza liczba maturzystów składała egzamin państwowy, ale też mniej uzyskano wyników w granicach 50-100 pkt. Porównajmy: jeżeli w 2011 było ich 15,4 proc., to tego roku zaledwie 4,8 proc., a w granicach 90-100 pkt wyniki są jeszcze słabsze.

Zarówno minister oświaty i nauki Dainius Pavalkis, jak i przewodnicząca komisji oceniającej prace z języka litewskiego Aldona Šventickienė starają się wmówić, że gorsze o kilka procent wyniki egzaminów są bardzo dobrym wynikiem. Pani Šventickienė nawet ubolewa, że niepotrzebne było zmniejszanie liczby słów wypracowania, bo i tak lepsi uczniowie pisali dłuższe prace. Owszem, pisali dłuższe, ale błędy liczono w granicach 400 lub dla egzaminu szkolnego, 300 wyrazów. I o tym trzeba pamiętać. Kilka procent nie jest niby tragedią, ale za każdym procentem kryją się losy młodych ludzi, kruszy się ich wiara w równość i sprawiedliwość… I nie jest to przesadne sformułowanie: wyniki z egzaminu z języka litewskiego są brane pod uwagę na wszystkich kierunkach studiów na Litwie.

Minister obiecuje, że wyniki egzaminów uczniów szkół mniejszości narodowych będą szczegółowo przeanalizowane i zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski. Kierownik resortu cieszy się, że sprawdzian wiedzy jednak został ujednolicony i zakłada, że ulgi (prawda, nie wiadomo w jakiej postaci) mają obowiązywać do roku 2019. Trzeba będzie je jakoś „pogodzić” z orzeczeniem sądu. I to ma być uczynione na jesieni.

Z kolei prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, poseł Józef Kwiatkowski uważa, że egzamin praktycznie nie może być ujednolicony. Jeżeli na formę możemy się zgodzić, to co do treści – nie. Zawsze przecież język litewski będzie tym wyuczonym, więc już zakłada dyskryminację. Ponadto uczniowie mijają się z ujednoliconymi programami, które praktycznie trudno wyrównać. Zauważmy, że w klasach I-IV uczniowie szkół litewskich mają po 7 lekcji języka. Uczniowie szkół polskich muszą najpierw poznać język ojczysty, by przystąpić do nauki, niech i powszechnie używanego, ale jednak obcego języka. Jeżeli byśmy pragnęli zniwelować tę różnicę w klasie np. V, to wzrosłoby obciążenie uczniów przechodzących akurat na system przedmiotowy. Kosztem jakich przedmiotów musiano by zwiększyć liczbę lekcji języka litewskiego?

Jakie wyjście znajdą decydenci – trudno przewidzieć. Dyrektorzy szkół polskich i gimnazjów są zaniepokojeni wynikami egzaminu z języka litewskiego. Obserwują tendencję, iż tegoroczni maturzyści w większym stopniu wybierają studia za granicą, udając się do Polski, Wielkiej Brytanii. Uważają, że matura z litewskiego wymaga bardzo poważnej pracy specjalistów.

Mówiąc o tegorocznej maturze ogólnie, należy odnotować jakościowy postęp. Absolwenci uzyskali procentowo więcej wyższych ocen. Do tego z pewnością przyczyniło się kryterialne ocenianie prac. Dwukrotnie więcej – 1,5 tys. maturzystów – uzyskało tego roku „setki” na maturze. Np. z języka litewskiego jest ich 380, z matematyki – 400, a z języka angielskiego aż tysiąc. Najgorzej wypadł egzamin z technologii informacyjnych – oblało go 17,5 proc. składających.

Tego roku padł też rekord: dotychczas nie było maturzystów, którzy by uzyskali po 5 „setek” na maturze. Tego roku jest ich czworo. Możemy być dumni jako społeczność polska na Litwie, że absolwent Gimnazjum im. Ferdynanda Ruszczyca z Rudomina Mariusz Wojtkun znalazł się wśród nich. „Setki” otrzymał z matematyki, fizyki, chemii, geografii i języka litewskiego! Mariuszowi zabrakło zaledwie 1 pkt do szóstej „setki”, bo język polski zdał na 99 pkt. Dostąpił on zaszczytu gościć u premiera, który złożył życzenia dla 96 osób – najlepszych tegorocznych absolwentów.

Maturę Anno Domini 2013 mamy już za sobą, młodzież czeka batalia o indeksy wyższych uczelni. Z kolei zarówno decydenci od oświaty, jak i politycy już dziś muszą się szykować do niełatwych negocjacji w sprawie przyszłorocznych sprawdzianów maturalnych z języka litewskiego, by niepewność, brak wiary w sprawiedliwe rozwiązania, nie podcinały skrzydeł młodzieży.

Janina Lisiewicz

Fot. Teresa Worobiej

Wstecz