Cmentarz na Rossie doczekał się inwentaryzacji

Będąc na wileńskiej Rossie, trudno się oprzeć opatrzonej pytajnikiem refleksji, ileż osób mogło tu znaleźć wieczny spoczynek, odkąd w roku 1801 nastąpiły pierwsze pochówki? Sporządzona jeszcze za czasów sowieckich w latach 1958-1961 inwentaryzacja tego cmentarza oszacowała ową liczbę na około 13 tysięcy grobów – oznakowanych okazałymi pomnikami, z których jeszcze da się odczytać, komu zostały w dań szacunku i pamięci wzniesione, jak też skromnych, z reguły bezimiennych.

Czas jednak ma to do siebie, że posiada niszczycielską moc, co w przypadku cmentarzy, o ile z troską o nie jest się na bakier, szczególnie się uwidacznia. A ponieważ ta troska za czasów sowieckich, jeśli chodzi o Rossę, była nijaka, widok unikatowej nekropolii, gdzie tak dumnie polskość spoczywa, stawał się coraz bardziej opłakany. Czasowi w niszczycielski sukurs śpieszyli też wandale, a miało to wyraźnie zamierzony cel: pomniejszyć świetność miejsca, dowodzącego, ile serc naszych rodaków biło dla ukochanego Wilna, pomnażając jego dorobek.

Żeby dysponować danymi o obecnym stanie cmentarza na Rossie, który jest zresztą od roku 1965 zamknięty dla pochówku, konieczna ponowna jego inwentaryzacja. Wielka więc chwała, że tej niezwykle pracochłonnej czynności po dłuższych przymiarkach podjęli się tego lata wykładowy i studenci Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie we współpracy z Litewskim Uniwersytetem Edukologicznym. Realizowanym w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki z funduszy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Rzeczypospolitej Polskiej projektem kierują wykładowcy warszawskiej uczelni – dr Bartłomiej Gutowski i dr Anna Sylwia Czyż.

Prace rozpoczęto wraz z początkiem lipca br., kiedy to na Rossie stawiła się pierwsza dwudziestoosobowa grupa, którą w odstępie dwóch tygodni luzowały kolejno trzy następne. By chodząc od grobu do grobu skrzętnie wypełniać zawczasu naszykowane formularze, odnotowując tam wszystko, poczynając wyglądem, wymiarami, informacją, kto tu znalazł spoczynek, nagrobną epigrafiką. Nie mniej pieczołowicie w lustracji traktowane są też groby bezimienne, odgrzebywane nieraz z ziemi w wyniku jej erozji, na co szczególnie podatne są tak tu liczne wzniesienia. Zdarzają się też przypadki zsuwania się gruntu nawet z całymi nagrobkami, czego dowodzi zastana inna lokalizacja niż na poprzednio wykonanych mapkach i planach.

O pełnej poświęcenia postawie młodzieży jakże dobitnie dowodzi fakt, że zaczynają pracę w dni powszednie o godzinie 9, a kończą o 17 z półgodzinną przerwą na przekąskę i odpoczynek. I to nieważne, że na termometrach nawet 25-30 stopni ciepła, przez co wypada gęsto ocierać pot z czół. Już wyjeżdżając z Warszawy każdy wiedział, jakiego podejmuje się wyzwania, a motywację dodatkową stanowiła świadomość, że będą dokonywali kwerendy inwentaryzacyjnej nekropolii, stanowiącej w historii Polski i Litwy wartość szczególną. Chętnych do wyjazdu było 200. Odebrano natomiast 80 z grona najlepiej radzących we wstępnym teście praktycznym na Cmentarzu na Powązkach.

Odwiedziłem warszawski „desant” na Rossie, kiedy pogodowo Wilno smażone było niczym na patelni. Owszem, zagadywane kolejno studentki IV roku historii sztuki Agnieszka Pabian i Paulina Wiśniewska, ich młodsze koleżanki z roku II Kamila Banach i Milena Wielgus oraz Piotr Chabiera, który po świeżo ukończonych studiach szykuje się do podjęcia studiów doktoranckich na rodzimej uczelni, mogli więc mieć powody do zmęczenia, choć to pozostawało w wyraźnym cieniu entuzjazmu, jaki ich rozpierał. Po krótkich rozmowach każdy wracał do wykonywanycyh zajęć: odgrzebywania z ziemi kolejnych nagrobków, dokonywania ich pomiaru, odczytywania inskrypcji, skrzętnego wypełniania dokumentacji o każdym.

Kierujący całością prac dr Bartłomiej Gutowski i dr Anna Sylwia Czyż są dobrej myśli, że do końca sierpnia wspólnym wysiłkiem uda się dokonać pełnej kwerendy tego, co się lokalizuje na Starej Rossie. A będzie to zakończenie dopiero I etapu prac. Dalej czeka ich bowiem dokładne opracowanie zebranego materiału, stworzenie komputerowej bazy danych z uwzględnieniem dokładnego opisu i lokalizacji grobów oraz przywołania imion i nazwisk pogrzebanych. By lista tych była maksymalnie najpełniejsza, zostaną wykorzystane wszelkie dostępne archiwalne dane, wcześniej wykonane plany i mapki.

Gdy będą już to wszystko mieli, latem przyszłego roku raz jeszcze pojawią się na Rossie dla dokładnego zweryfikowania zebranego materiału, który prócz wersji internetowej znajdzie też papierowy druk. Wieńczyć projekt ma ponadto konferencja naukowa. Wierzą, że do jej przygotowania ze strony litewskiej ze zrozumieniem nie mniejszym niż do obecnej pomocy dołączą Gražina Dremaitė – przewodnicząca Państwowej Komisji Dziedzictwa Narodowego i dyrektor Fundacji Wspierania Współpracy Polsko-Litewskiej im. A. Mickiewicza, Audronė Vyšniauskienė – st. inspektor z Departamentu Dziedzictwa Kulturowego przy Ministerstwie Kultury Litwy a także Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie.

Cóż, projekt, jeśli chodzi o zakres prac, przedstawia się naprawdę imponująco, a jego pomysłodawcy bynajmniej nie targnęli się z przysłowiową motyką na słońce. Nim przystąpili do realizacji, wyraźnie zmierzyli siły na zamiary, przywołując wcześniej zdobyte doświadczenie, jako że Instytut Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego już od lat 14 prowadzi inwentaryzację polskich cmentarzy na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, co w pierwszą kolej dotyczy tych rozsianych po obecnej Ukrainie.

Prowadzący kwerendę inwentaryzacyjną na Rossie doczekali się wielu przetkanych wdzięcznością opinii: jak ze strony odwiedzających tę nekropolię wycieczek z Polski tak też wilnian, przybywających tu na groby bliskich i znajomych (do tych drugich kierowany jest zresztą apel o podzielenie się wszelką posiadaną informacją). Można być pewnym, że gorące brawa biją im takoż z Nieba ci, czyje doczesne szczątki na przestrzeni wieków zostały tu złożone, a w szczególności – zmarli, których czas pogrążył w niepamięć.

Henryk Mażul

Fot. autor

Wstecz