Już po raz ósmy zespół „Stella Spei” zorganizował akcję dobroczynną

Kolędą przyzywane miłosierdzie

Głęboki ukłon dziękczynny należy się małżeństwu Ilony i Adama Jurewiczów, z którym nieodłącznie się kojarzy muzyczny zespół „Stella Spei”. I to czyniony co najmniej po dwakroć. Raz, że wpadli na jakże nietuzinkowy pomysł, by w okresie, kiedy Święta Bożego Narodzenia roztaczają rozległą perspektywę dobroci i miłosierdzia, przyzwać je podczas koncertów charytatywnych kolędą, w magiczny sposób wyzwalającą w każdym z nas chęć podzielenia się z potrzebującym bliźnim tym nawet, czego wcale nie posiadamy w nadmiarze. A dwa, że bynajmniej nie zapłonęli w tym słomianym ogniem, który choć płonie jasno, ale na krótką metę. Czego potwierdzeniem już ósma z kolei tego typu doroczna impreza, jaka w dniu 5 stycznia br., czyli w przededniu Święta Trzech Króli wzorem lat poprzednich zagościła w sali Domu Kultury Polskiej w Wilnie.

I choć z nieba tego dnia zamiast bajecznych płatków śnieżnych padał rzęsisty deszcz, widownia – ku radości organizatorów – heroicznie się wypełniła prawie po brzegi. Gromadząc tych, kto nie zważając na pogodowe kaprysy bardziej niż posłuchać kolęd przyszedł wiedziony chęcią wytworzenia wspólnoty serc, nieobojętnych na ludzką biedę, która w naszych czasach ma naprawdę niejedno smutne imię.

Zgodnie z przesłaniem rzeczonych koncertów, tym razem adresatami tej pomocy wedle „kto ile może” byli Daniel Wilkicki i Artur Gołubowski – dwóch zamieszkałych na terenie rejonu wileńskiego jakże dotkliwie dotkniętych losem czternastolatków. Daniel jest chory na wrodzoną, a postępującą z upływem czasu dystrofię mięśniową – nieuleczalną chorobę genetyczną, na domiar rzadką na tyle, że przytrafiającą się raz na 3500 przypadków. Artura natomiast trapi cały bukiet boleści: sinicza wada serca, niewydolność nerek, nefroskleroza III stopnia, zwyrodnienie stawu biodrowego. Mimo tak młodego wieku chłopak ma za sobą już kilka poważnych operacji, a kolejnej zostanie poddany niebawem.

Jeszcze przed koncertem obaj chorzy otrzymali namacalne zastrzyki pomocowe: Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zakupiła za 1600 litów Danielowi wielofunkcyjne łóżko, dzięki któremu będzie mógł sam wykonywać najprostsze czynności. Natomiast samorząd rejonu wileńskiego nabył za 1000 litów Arturowi ułatwiające poruszanie się ortopedyczne obuwie.

Zebrane podczas kolędowego koncertu zespołu „Stella Spei” pieniądze, jakie każdy chętny mógł ulokować do kartonowych „skarbonek”, mają utworzyć swoisty bank jak na ewentualne potrzeby Daniela i Artura, tak też wesprzeć innych potrzebujących w powrocie do zdrowia.

Chcąc wydłużyć czas trwania akcji, organizatorzy powołali w roku ubiegłym do życia fundację dobroczynną „Ad Bonum”. I po stokroć słusznie. Nie brakło przecież osób, jakie zgłaszały się o pomoc po koncercie. Nieraz zdobywszy się na nie lada śmiałość, gdyż z reguły nie nawykły obnosić się publicznie ze swoją biedą, a skazane na samotność łapią się z nią za bary w domowych czterech kątach.

Jak twierdzi Adam Jurewicz, już niebawem zostanie uruchomiona strona internetowa www.adbonum.lt, gdzie znajdzie się pełna informacja, komu fundacja zamierza pomóc, jak też sprawozdania z wykorzystania uzbieranych pieniędzy. Niewykluczone więc, że w przyszłości wieczory kolędowe staną się swoistą podzięką dla wszystkich, kto w ciągu całego roku zechce przeznaczyć mniejsze bądź większe kwoty pieniężne (również poprzez odpis 2 proc. od podatku dochodowego), by cokolwiek ulżyć doli-niedoli bliźnich.

Że z przysłowiowego „ziarnka do ziarnka” może się uzbierać pokaźna miarka, obecni tego dnia na sali mogli się naocznie przekonać. Gdy krążące między rzędami widowni trzy „skarbonki” wróciły z powrotem, a specjalnie powołana komisja skrzętnie policzyła ich zawartość, mogliśmy mieć naprawdę satysfakcję, że znalazło się w niej 5412 litów i 43 centy oraz 50 złotych. Kwota ta została powiększona o 830 litów, jakie uzbierano „na tacę” podczas Mszy św. w kościele pw. śś. Filipa i Jakuba, do czego zachęcał celebrujący ją ojciec Jerzy Latawiec.

Rzeczowy dar na koncercie zaoferowała natomiast spontanicznie siostra Michaela Rak – przełożona Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego w Wilnie i dyrektorka stołecznego hospicjum im. bł. księdza Michała Sopoćki. Jest nim masujący materac elektryczny dla Daniela Wilkickiego. Zabierająca głos siostra Michaela wyraziła też wdzięczność wszystkim, kto na różne sposoby wspiera działalność kierowanego przez nią hospicjum. Wyraziła życzenie, by „dobro zmieniało oblicze tej ziemi i przez granice życia przeszło do życia wiecznego”.

Niepowtarzalną w klimacie atmosferę wieczoru wytworzyła iście świąteczna oprawa sceny, a przede wszystkim kolędy i pieśni bożonarodzeniowe. Śpiewane po polsku, litewsku, rosyjsku, żydowsku, angielsku w tradycyjnej oprawie muzycznej jak też w rytmach rocka, a nawet country. W lwiej części wykonał te zespół „Stella Spei”, a ponadto prowadzony przez Ilonę Jurewicz zespół „Gaudium” oraz występująca solo Agnieszka Dobrowolska, która na domiar wystąpiła w roli konferansjerki. Każdy chętny z obecnych mógł zresztą dołączyć do śpiewania, w czym pomocne były wyświetlane na telebimie teksty wykonywanych utworów.

Jakaś niewysłowiona światłość towarzyszyła każdemu opuszczającemu po ponad półtorej godziny gościnne progi Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Kto natomiast miał ucho wyobraźni cokolwiek czulsze, usłyszał też z pewnością Chrystusowe zapewnienie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich mniejszych, Mnieście uczynili...”.

A skoro tak, wypada wypraszać u Nieba, by na ziemskim padole znalazło się możliwie najwięcej chętnych mnożenia miłosierdzia, którym następnie byliby obdzielani potrzebujący.

Henryk Mażul

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz