Dożynkowe święto-2014 w rejonie wileńskim

Chleb mnożony do podziału

Nasz powszedni – taki chociażby bochen razowca – nie zwykł swym wyglądem imponować, a przez to rzucać się w oczy. Co więcej, wrósł w świadomość na tyle, że ucinając jego kromkę albo czując niebiański smak pod podniebieniem, nie zastanawiamy się nawet przez chwilę, jak wiele pracy trzeba włożyć, by zaistniał i okraszał codzienną strawę. A przecież gwoli prawdy: przedtem niż jest dzielony, winien koniecznie być mnożony wysiłkiem spracowanych rolniczych rąk. Którym to rękom wypada poczynić dziękczynny ukłon najniższy, po czemu dożynki – jako doroczne święto plonów – stanowią szczególnie wdzięczną, a zarazem wymowną okazję.

Owa tradycja dziękczynienia za dar chleba na dobre zadomowiła się też w rejonie wileńskim, gdyż została zapoczątkowana już w pierwszych latach państwowej niepodległości Litwy, aby odtąd na stałe pojawiać się w kalendarzu. Z jedną wszak jakże istotną poprawką, dotyczącą lokalizacji święta: o ile pierwotnie „koczowało” ono po poszczególnych gminach, czyniąc te przy okazji gospodarzami, o tyle od roku 2001 począwszy zyskało wielce symboliczny stały meldunek przy dworku w Pikieliszkach – ongisiejszej letniej rezydencji Marszałka Józefa Piłsudskiego.

27 września tego roku właśnie w kierunku Pikieliszek już z samego rana wiodły zewsząd drogi, a podążali nimi jak ci, co to na co dzień łapią się za bary z ziemią- żywicielką, powodując, by ta maksymalnie rodziła, tak też bliżsi i dalsi goście. Zresztą, każda z 23 gmin rejonu – zgodnie z dobrą tradycją – starała się w pobliżu dworku najokazalej urządzić własne stoisko. Z wykorzystaniem tego, czym ostatnio obrodziły pola, łąki, ogrody, sady, a nawet lasy, angażując naprawdę multum pomysłów.

Pięknym prologiem do bezpośredniego świętowania stał się natomiast pożniwny obrazek w wykonaniu zespołu „Zorza” z Suderwy – ośrodka gminy, pełniącej tego roku misję dożynkowego gospodarza, zwieńczony złożeniem na ręce mer rejonu Marii Rekść misternie wykonanego ze zbóż wieńca, jako znaku, że chleba w wyniku ukończonych prac ma być pod dostatkiem. Niebawem prawdę tę potwierdziły w paradzie poszczególne pozostałe gminy, a na ich dary obok wypieków z mąki złożyły się wszelakie wędliniarskie rarytasy, wyroby z nabiału, ryby, owoce, miód. Wszystko zaś pieściło oko i mimowolnie łechtało podniebienia zgromadzonych.

Znakiem wdzięczności za Boże błogosławieństwo dla rolniczego trudu stała się Msza św., której w asyście kilku duszpasterzy parafii podwileńskich jak też przybyłych z Polski przewodził ks. dziekan Rusłan Wilkiel. Wielce symbolicznie z modlitwą sprzęgły się słowa Ewangelii o tym, jak to Chrystus Pan, mnożąc w Jemu tylko widomy sposób pięć chlebów, potrafił nakarmić liczone na grube tysiące rzesze ludzi. Przecież codzienny wysiłek rolników sprowadza się właśnie do tego, by koić głód szeroko pojmowanych bliźnich, za co należy się im podzięka szczególna.

Gdy po poświęceniu przez ks. Rusłana Wilkiela wypieczonego z tegorocznych zbiorów chleba, ten mer rejonu podzieliła wśród zgromadzonych na widowni, wybiła godzina okazyjnych przemówień dostojnych gości. Głos kolejno zabierali: ambasador RP na Litwie Jarosław Czubiński, ambasador Japonii w Republice Litewskiej Kazuko Shiraishi, europoseł i prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemar Tomaszewski, posłanka na Sejm RL Rita Tamašunienė, europoseł Janusz Wojciechowski (przemawiający notabene w imieniu obecnych na widowni brata – senatora RP Grzegorza Wojciechowskiego i europosła Zbigniewa Kuźmiuka), prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Janusz Skolimowski, wiceminister rolnictwa RL Leokadia Poczykowska, mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz.

A w przemówieniach tych, niczym refren w piosence, powtarzała się dziękczynna nuta za dotychczasowy wysiłek, sprzęgnięta z życzeniami wszelkiej pomyślności na przyszłość. Rysującą się wszak nie do końca w jasnej tonacji, jeśli idzie o ceny skupu płodów rolnych albo wielkość dotacji z funduszy Unii Europejskiej. Te ostatnie wołają wręcz o sprawiedliwość, jeśli się zważy, że – jak zauważył europoseł Janusz Wojciechowski – Litwa, mająca tyleż areałów uprawnych co Dania, otrzymuje o połowę mniejsze pomocowe wsparcie z Brukseli. W tym świetle zdecydowanie korzystnie prezentują się ulgi, czynione przez władze samorządowe, polegające na zwalnianiu rolników rejonu od podatku za ziemię.

Dziękczynnym tonem wraz z najlepszymi życzeniami zostały takoż okraszone odczytane ze sceny okazyjne listy prezydent RL Dalii Grybauskaitė, przewodniczącego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longina Komołowskiego oraz polskiego europosła Jarosława Kalinowskiego. Nie da się zliczyć na domiar ciepłych słów pod adresem rolników poszczególnych gmin, skierowanych przez ich partnerów we współpracy z Polski, Białorusi, Niemiec i Ukrainy, których łączna liczba sięga pół setki, a którzy licznie stawili się na dożynkach w Pikieliszkach, biorąc zresztą udział w paradzie starostw.

Dożynki straciłyby wiele na kolorycie, jakby nie towarzyszył im z rozmachem skrojony program artystyczny. Tego roku o takowy zatroszczyły się nasze rodzime: „Zgoda”, „Zorza”, akademicki zespół Uniwersytetu Wileńskiego oraz goście – góralska kapela z Węgierskiej Górki w powiecie żywieckim, takoż przybyły z Macierzy zespół „Kosowianie” oraz chór „Czerwone Maki” ze stolicy Białorusi – Mińska pod kierownictwem Reginy Parchejczuk. Jako że stołeczny rejon jest wielonarodowościowy, na muzyczny kalejdoskop złożył się polski, litewski, rosyjski, a nawet białoruski repertuar.

Wartko toczące się śpiewaczo-taneczne popisy zostały jednak w pewnym momencie przez prowadzących całość Katrinę Czerniawską i Ramūnasa Maniuškę zastopowane. Po to, by w należny sposób oddać honory tym, kogo w roku bieżącym uznano za najlepszych wśród rolniczej braci rejonu wileńskiego. A laury najokazalsze w ich hierarchii przypadły zamieszkałym w Slepiszkach w gminie bujwidzkiej Kazimierzowi i Oldze Sosnowskim, uprawiającym zboża na powierzchni 170 hektarów. I mającym powody do satysfakcji, gdyż pszenica na ich łanie sypnęła z hektara nawet 50 cetnarami, a każdy był w skupie naprawdę mile widziany.

Jak zauważył zagadywany o rolnicze jutro głowa rodziny, nie zamierza poprzestać w gospodarowaniu na posiadanych obecnie „włościach”. Chciałby je zwiększyć nawet do 300 hektarów. Przymierzając się do tego, za 80 tys. litów nabył ostatnio jeszcze jeden nowy traktor „Biełarus” i ma prawo wierzyć, że trzej synowie: 21-letni Marek, 16-letni Eryk i kilkuletni Karol zechcą pójść w jego ślady skłaniania ojcowizny do maksymalnego plonowania.

O renomie, jaką zyskała tegoroczna dożynkowa impreza w Pikieliszkach, wymownie świadczyły tasiemcowate szpalery samochodów i autobusów, uszeregowanych na poboczach szosy, wiodącej bezpośrednio do dworku Marszałka jak też w kierunku pobliskiego Podbrzezia. Kto nimi przyjechał, został z nawiązką nagrodzony możliwością podziwiania bajecznych wystrojów „zagród” poszczególnych gmin, skosztowania na miejscu i zakupienia do domów wiejskich specjałów paluszki lizać. Na nudę nie mogła narzekać też dziatwa, gdyż zapobiegliwi organizatorzy zapewnili jej atrakcje w postaci przejażdżek na kucykach, fikuśnego przystrajania buziek farbami, różnych gier, nie mówiąc już o przeróżnych słodkich (i nie tylko!) smakołykach. Wspólny plus kształtowała natomiast możliwość spędzenia dnia na otwartym powietrzu i to w ruchu, unikając weekendowego ślęczenia przed telewizorami albo komputerami.

Za rok dożynkowe święto w rejonie wileńskim zostanie opatrzone jubileuszowym w kolejności, dwudziestym numerem porządkowym. Atrakcji na pewno nie zabraknie. Warto więc już teraz zarezerwować ostatnią sobotę września-2015 na wyjazd do Pikieliszek. Również po to, by po trosze uświadomić, jak wiele winniśmy zawdzięczać spracowanym rolniczym rękom, którym w codziennym kieracie obca jest czarodziejska różdżka.

Henryk Mażul

Fot. autor

Wstecz