Gdzie Polak z Węgrem jak dwa bratanki…

Rozmowa z dyrektorem Muzeum i Archiwum Polonii Węgierskiej, dr. Konradem Sutarskim

Skąd wziął się pomysł stworzenia Muzeum i Archiwum Polonii Węgierskiej?

W 1996 roku uzgodniliśmy z władzą węgierską miejsce pod siedzibę Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej w Budapeszcie. Wybór padł na dzielnicę Kebanya, gdzie od końca XIX wieku aż do czasów I wojny światowej lokalizowała się kolonia polska.

Otrzymaliśmy najpierw budynek, znajdujący się dziś vis-à-vis naszego muzeum, który po wyremontowaniu i dostosowaniu do naszych potrzeb stał się siedzibą Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej na Węgrzech (OSMPnW). Nastąpiło to pod koniec 1997 roku.

Był Pan wówczas przewodniczącym OSMPnW…

Tak, a była to pierwsza kadencja jego władz. Już wówczas myśleliśmy o stworzeniu nowego ośrodka, który zająłby się gromadzeniem polskich pamiątek i ważnych dokumentów z życia Polonii węgierskiej. Chodziło o stworzenie filarów, na których opierać się będzie w przyszłości nasza działalność organizacyjna i umysłowa.

Muzeum stanowiło właśnie ten pierwszy filar, do którego tworzenia szybko przystąpiliśmy. To była moja inicjatywa. Do jej realizacji zaangażować się miał jednak cały samorząd. Nie wszyscy to wprawdzie rozumieli. Ludzie uważali, że trzeba stworzyć coś, co będzie dawało pieniądze na ich codzienną działalność. To mógłby być np. salon wystawowy, w którym spotykaliby się bogaci przedsiębiorcy bądź handlowcy i wystawiali swoje produkty, płacąc za wynajęcie sali. Na taki pomysł zgodzić się nie mogłem. Poparty wymaganą większością doprowadziłem do powstania muzeum.

Na szczęście, dziś jest inaczej…

Owszem, wszyscy są zadowoleni i bardzo dumni z dzieła, które uważają za swoje. Muzeum zostało więc otwarte. To było w roku 1998. Na rozruch działalności otrzymaliśmy spore pieniądze. Zaczęliśmy gromadzić eksponaty, o których istnieniu wiedzieliśmy już wcześniej.

Dostaliśmy też zgodę władz miasta na wydzierżawienie, za symbolicznego forinta, sąsiadującego z biurami OSMPnW parterowego budynku na potrzeby muzealne. Kolejny krok polegał na zdobyciu funduszy na jego remont. Udało się nam sfinalizować wszystkie prace jeszcze przed zakończeniem pierwszej kadencji OSMPnW. Pomalowano cały budynek i wybielono ściany.

Pierwsze wystawy eksponowane były w budynku na parterze…

Początkowo na parterze uruchomiliśmy tylko jedną salę wystawową i biura muzeum. Pierwsza wystawa, którą tam eksponowaliśmy, poświęcona była historii Polonii węgierskiej. Pół roku później, wiosną 1999 roku, miały miejsce kolejne wybory do OSMPnW. Wyborcy zadecydowali wówczas o zmianie władz. Przestałem więc pełnić funkcję przewodniczącego, pozostając jednak członkiem 15-osobowego samorządu.

Nowe władze muzeum nie zlikwidowały. Co prawda, przestałem mieć jakikolwiek wpływ na jego rozwój czy na to, co się w nim działo. Zaczęto tam kilka razy do roku urządzać wystawy czasowe. Zlikwidowano natomiast ekspozycję stałą. A przecież muzeum, bez stałej ekspozycji, zamienia się w salon wystawienniczy. Tak było do końca 2000 roku. OSMPnW zaczął podupadać. Prowadzono w nim złą gospodarkę. W końcu 2000 roku doszło do dymisji przewodniczącego. Nowe wybory do OSMPnW odbyły się na początku 2001 roku. Zostałem ponownie wybrany przewodniczącym i rozpoczęliśmy odbudowę samorządu.

Zmiany dotknęły też działalności muzeum…

Ponownie otworzyliśmy wystawę stałą, nie rezygnując jednak z wystaw czasowych. Doszliśmy wówczas do wniosku, że stała ekspozycja, dotycząca dziejów Polonii węgierskiej – to zbyt mało. Postanowiliśmy rozszerzyć więc tematykę wystawy stałej. Taka możliwość pojawiła się w roku 2004, kiedy miasto zgodziło się sprzedać nam budynek muzeum na własność. Odtąd, a więc już lat 10, muzeum jest całkowitą własnością OSMPnW. Kupiliśmy ten budynek za symboliczną sumę, na którą jako samorząd mogliśmy sobie pozwolić.

Zaraz po zakupie budynku wystąpiliśmy o dotację na jego rozbudowę: zarówno do państwa polskiego, jak też węgierskiego. We wniosku pisaliśmy, że chcemy podwoić kubaturę poprzez dobudowanie piętra, jak też zdecydowanie zwiększyć powierzchnię wystawienniczą oraz zaplecze z pomieszczeniami do magazynowania nowych eksponatów.

Kiedy nastąpiła rozbudowa waszego muzeum?

Miało to miejsce w latach 2005-2006. Dostaliśmy na to odpowiednie fundusze ze strony Polski i Węgier. Państwo węgierskie dało więcej niż polskie. We wrześniu 2006 roku, osiem lat po otwarciu pierwszej wystawy, w rozbudowanym muzeum udostępniliśmy zwiedzającym ekspozycję na temat tysiącletnich powiązań polsko-węgierskich.

W roku 2010 roku uzyskaliśmy kolejną – trzecią możliwość rozwoju naszego muzeum. Przyznane na to fundusze od państwa węgierskiego zrealizowaliśmy w pierwszej połowie 2011 roku. Z pieniędzy tych kupiliśmy m. in. dwie wieże informacyjne. W międzyczasie uzyskaliśmy dodatkowe pieniądze z Senatu RP na trzecią wieżę informacyjną, uzupełnienia wystawowe i katalog – pierwszy prawdziwy katalog naszego muzeum.

Co się składa na ekspozycje muzeum?

Prezentuje ono przeszłość kontaktów polsko-węgierskich w kilku działach: związki królewskie i międzypaństwowe, przyjaciele w potrzebie czyli braterstwo broni, powiązania handlowe, powiązania kulturowe, związki religijne oraz historia węgierskiej Polonii.

Nasza placówka posiada też dwie filie. Pierwsza od roku 2003 znajduje się w polskiej wsi Andrastanya w województwie Borsod-Abauj-Zemplen. Druga, począwszy od roku 2008, lokuje się w Derenku – polskiej osadzie, powstałej w roku 1717 na terenach będących dziś częścią Parku Narodowego Aggtelek. W 1938 roku regent Węgier Miklós Horthy, chcąc rozszerzyć istniejące tereny myśliwskie, zaczął stopniowo wysiedlać miejscową ludność. W 1943 roku cała wieś została zburzona, poza dawną szkołą, która miała służyć jako kwatera myśliwska. Mieszkańców Derenku przesiedlono głównie do Emőd-Istvánmajor a także do Ládbesenyő-Andrástanya oraz Emőd, Mezőnyárád, Szendrő, Tiszaszederkény, Tóharaszt i Vatta. Tak przestało istnieć najstarsze skupisko polskie na Węgrzech.

Jedyne, co zostało z miejscowości – to kapliczka zbudowana na miejscu kościoła oraz budynek szkoły, gdzie znajduje się muzeum poświęcone historii i mieszkańcom wsi Derenk. Od roku 2003 miejsce to znajduje się pod duchową opieką Polonii węgierskiej, zazwyczaj w trzecią niedzielę lipca odbywa się tu odpust polonijny.

Wiem, że kierowane przez Pana muzeum jest członkiem Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie…

Członkostwo Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie posiadamy od roku 2003. Jest to organizacja, koordynująca działalność swych instytucji członkowskich, otaczających troską dorobek i rozwój kultury polskiej oraz prezentujących całemu wolnemu światu jej bogactwo i nierozerwalność z kulturą europejską. Utworzenie Stałej Konferencji było efektem nawiązania bliższych kontaktów między trzema placówkami – odrodzonym w roku 1975 Muzeum Polskim w Rapperswilu, Towarzystwem Historyczno- Literackim i Biblioteką Polską w Paryżu oraz Instytutem Polskim im. gen. Sikorskiego w Londynie.

Znaczącą rolę w stworzeniu Stałej Konferencji odegrał Julian Godlewski, uczestnik kampanii wrześniowej, a potem walk we Francji w roku 1940 i 1944. Pozytywnie oceniając pomysł zorganizowania trwałej współpracy polskich muzeów, archiwów i bibliotek na obczyźnie i wiedząc o ich słabej kondycji materialnej, sfinansował spotkania przygotowawcze i pierwszy zjazd założycielski.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Leszek Wątróbski

Fot. autor

Wstecz