„I Polskę daj nam żywą”

Jednym z najpiękniejszych darów miłości jest obecność. W czasie tych Świąt Bożego Narodzenia chcemy być wśród tych, których kochamy. Myśl moja biegnie z tęsknotą do Gwiazdki dzieciństwa. Siano pachnie łąką pod obrusem śnieżnobiałym i latem pachną snopy zboża ustawione w kątach jadalni. Ogród jest srebrzysty od śniegu. Mój dziad Konstanty wykłada uczenie, że Wigilia pochodzi od łacińskiego słowa vigilare – co znaczy czuwać albowiem zawsze przed wielkim świętem chrześcijanie czuwali i modlili się.

„Dla ogrzania dzieciątka”

To Święty Franciszek pierwszy stworzył betlejemską noc narodzenia, gdy „wszystko stworzenie śpiewa Panu swemu”. To On jest wedle tradycji autorem najstarszej kolędy:

Dusza niech nasza śpiewa Ci jak ptaszę

I dzięki czyni, żeś nam siostry nasze

Gwiazdy zapalił, co błękitną nocą

Wkoło srebrnego księżyca migocą.

Choinka płonie i pachnie. Jeśli dotkniemy jej gałązek, otrzymamy siłę życia, odwróci się zło i przyjdzie błogosławieństwo. Ksiądz Janusz Pasierb opowiadał mi, jak odprawiał pasterkę we Włoszech. Przed kościołem płonął ogromny ogień. Zapytał o ten zwyczaj i usłyszał w odpowiedzi: – Palimy go dla ogrzania Dzieciątka. Komentował ksiądz Janusz: „Udał się Panu Bogu ten cudowny wynalazek miłości, jakim było przyjście na świat małego dziecka, którym się trzeba opiekować”.

Babunia Anna mówiła nam, że w tę Noc woda w studni zamienia się w miód, zakwitają drzewa i kwiaty, a ptaki i zwierzęta mówią ludzkim głosem. Ten wigilijny wieczór otwierał odrzwia domostw dla wszystkich przyjaciół i nieprzyjaciół. Wybaczano sobie wszystkie winy dzieląc się opłatkiem. Jesteśmy jedynym na świecie krajem, gdzie ów chleb Boży łączy ludzi w Noc Wigilijną i zawsze stoi jedno puste krzesło poświęcone pamięci tych, którzy odeszli.

Prastarym obyczajem w Polsce podczas wilii

Jest miejsce dla zamorskich i zagórskich gości.

Dla tych, co na wieczerzę bratnią nie przybyli.

Wstrzymani przez gór zwały lub mórz nawałności.

 

Gdy z nieba płatki śniegu lecą jak opłatki.

Gdy mróz na oknach białe zasadza choiny,

Niechaj każdy dom polski wspomni sercem matki

Nieobecne, spóźnione, zabłąkane syny…

 

Obejdzie się to miejsce bez potraw dwunastu,

Nie zmieniajmy półmisków przed nim ni talerzy,

Obejdzie się bez szumnych win i bez toastów,

Tylko przed pustym miejscem niech opłatek leży.

Tak pisał Stanisław Miłaszewski na wigilię Bożego Narodzenia roku 1911. Czekały go szczęśliwe wigilie w wolnej Ojczyźnie, w której sprawował funkcję senatora, zwieńczony za swe prace literackie i teatralne Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Nauk. Zginął tragicznie w ruinach powstańczej Warszawy.

Mój dziad Konstanty, fenomenalnie utalentowany muzycznie (czego niestety wnuczkom nie zostawił w spadku), zanim rozśpiewały się kolędy, zasiadał do fortepianu, by zagrać Scherzo H-moll Chopina z ową świetlistą nutą kolędy „Lulajże, Jezuniu”. Wokół fortepianu stawali chłopcy z siedleckiego obwodu Armii Krajowej „Sowa – Jesion”. I zanim zaintonują majestatyczną, przez Franciszka Karpińskiego na naszym Podlasiu napisaną kolędę „Bóg się rodzi” – przywołują srebrny dźwięk pobudki „Hej! Strzelcy wraz, nad nami Orzeł Biały…”. Babunia Anna modli się z nami „Psalmem Wigilijnym” Norwida – „Za prawo tedy do Polski obszaru – dziękujem Tobie, któryś niezmierzony”. Wigilijną nocą bohater dramatu Stanisława Wyspiańskiego „Wyzwolenie” Konrad widzi „drzewko oświetlone i ustrojone”, a „nad kolebką pochylona matka ssać daje piersi dzieciątku i kołysze się w takt nuconej półgłosem kolędy”:

Gwiazda zeszła i świeci,

Nad kolebką dziecięcą,

Nad miłością zabłysła matczyną.

Światło błysło stuleci,

Radość nocy tej święcą:

Gwiazda zeszła nad Świętą Rodziną.

W oprawach klasztornych ksiąg łacińskich z XV wieku ocalał fragment najstarszej kolędy polskiej z „Kazań Świętokrzyskich”, zaczynającej się słowy: „Zdrów bądź, królu anjelski”. Kantyczki (od łacińskiego „cantus”, co oznacza śpiew) towarzyszyły franciszkańskim misteriom Bożonarodzeniowym nazwanym w Polsce jasełkami – od staropolskiego „jasła” oznaczającego żłobek. Bezimienni autorzy kolęd z całą familiarnością traktują Boga Ojca – „Starego Tatkę” – i boskie Dzieciątko – „Maluchnego Człowieczka”. Dostojna kolęda wybiegła spod pióra Jana Kochanowskiego z Czarnolasu:

Tobie bądź chwała, Panie wszego świata,

Żeś nam doczekać dał Nowego Lata

Błogosław ziemi z Twej szczodrobliwości,

Uchowaj głodu i powietrza złego,

Daj wszystko dobre z miłosierdzia

swego!..

Ale ta kolęda nie trafiła pod strzechy w przeciwieństwie do tej, której autorstwo przypisuje się rówieśnikowi Jana Kochanowskiego – natchnionemu kaznodziei, pierwszemu rektorowi Uniwersytetu Wileńskiego, Księdzu Piotrowi Skardze, o którym tablica widniejąca ongiś na murach uczelni głosiła: „Narodu sumienie i światło wiecznie żywe, prozy polskiej piastun niezrównany, kultury na rubieżach krzewiciel wytrwały”. A kolęda ta zaczyna się frazą: „W żłobie leży, któż pobieży kolędować małemu”. I była to ukochana kolęda Adama Mickiewicza. Bo któż pierwszy docenił urodę polskich kolęd do rangi poezji narodowej je podnosząc? Z katedry Collège de France w Paryżu powiedział, w wigilijną noc urodzony Adam Mickiewicz: „Żaden inny kraj nie może pochlubić się zbiorem podobnym do tego, który posiada Polska. Uczucia wypowiedziane w pieśniach o Bożym Narodzeniu, uczucia macierzyńskie gorliwej czci Najświętszej Panny dla Boskiego Dzieciątka są tak delikatne i tak święte, że trudno by znaleźć w jakiejkolwiek innej poezji wyrażenia tak czyste, o takiej słodyczy i takiej delikatności”.

„Zachować narodowe ziarno”

Mróz był siarczysty, śnieg skrzypiał pod płozami, janczary grały kapelą srebrzystą. W dzień wigilii Bożego Narodzenia – 24 grudnia 1798 roku, pani Barbara z Majewskich i Mikołaj Rymwid Mickiewiczowie jechali na wigilię z Nowogródka do Zaosia. Pani Barbara spodziewała się dziecka. I oto w przydrożnej karczemce, w drodze na wigilię, urodziła swego drugiego syna, który miał przynieść sobie wigilijne imię – Adam. A karczemka była tak uboga, że nie było stołu, na którym można położyć niemowlątko, by je w pieluszki upowić. Ojciec Mikołaj wydobył tedy z podróżnych sepetów księgę – tom poezji Biskupa Ignacego Krasickiego z ową frazą z Hymnu Rycerskiej Szkoły Kadetów – „Święta miłości kochanej Ojczyzny”. I na tejże księdze spowito małego Mickiewicza w pieluszki. Prawdziwość tej pięknej legendy potwierdzają relacje braci. Największy poeta polski rodzi się tak jak Boże Dziecię – w ubóstwie i pierwszą jego kołysanką jest kolęda.

Szybko przeminęły nowogródzkie wigilie sielskie-anielskie. W domu, o którym najstarszy z braci Franciszek Mickiewicz mówi: „Mikołaj i Barbara Mickiewiczowie nie z bogactwa, ale z cnót słynęli, ze zgodnego małżeństwa, z miłości ku bliźnim, z litości ku biednym, ze staropolskiej gościnności”. Na ostatnie szczęśliwe Boże Narodzenie 1809 roku Adam przynosi cenzurkę ze szkoły ojców dominikanów z zachwytem – „pilność nadzwyczajna”. Były kolędy na pasterce w kościele Farnym, gdzie chrzczono całą piątkę małych Mickiewiczów. Modlitwa przed cudowną Matką Boską Nowogródzką, której ofiarowała płacząca pani Barbara niesfornego synalka Adama, gdy mając 3 latka wyleciał przez okno:

I zaraz mogłem pieszo do twych

świątyń progu

Iść za wrócone życie podziękować

Bogu…

Dom rodzinny pozostanie dla Mickiewicza do końca życia uosobieniem szczęścia. Najstarsza z jego sześciorga dzieci córka Maria zwana Misią pisze, że ojciec „nie raz posępny”, kiedy zaczynał mówić o Litwie „stawał się całkiem inny, oko błyszczało, srebrne włosy odgarniał z czoła. Cofał się do czasów swych dziecinnych, matkę wspominał, którą bardzo kochał”. Mówił: „Nigdzie na ziemi tak wesołego życia jak w litewskich wioskach i zaściankach. Tyle tam radości, miłości, szczęścia wspólnego. Może już Bóg nie da użyć tego życia, ale musimy coś zrobić, aby zachować to drogie narodowe ziarno”. Zachował je po mistrzowsku:

Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie

Święty i czysty jak pierwsze kochanie

„Adamie, nasze kochanie!”

Wczesną utratę rodziców wynagrodziła Mickiewiczowi wierna przyjaźń jego promienistych filomatów i filaretów. Przypomnijmy, że Towarzystwo Filomatów – miłośników cnoty i nauki działało tajnie na Uniwersytecie Wileńskim od roku 1817. Hucznie i wesoło obchodzono podwójne święto – imieniny założycieli: Tomasza Zana (21 grudnia – „Na świętego Toma, Gody już doma”) i Mickiewicza, czyli „Tomaszowe i Adamowe”.

Na dwudzieste urodziny-imieniny w roku 1818 powitały solenizanta misterne okrzyki Promienistych:

O ty wielki Adamie! O! Adamie wielki!

Tyś jest jak rzeka!

Nie! jak wzniosła góra!

Nie! – jak gwiazda jasna!

Nie!... Lepiej jak chmura!

Adamie, nasze kochanie!

Bo w twych wierszach

Wszystko gra, kocha się i płynie...

Niech przez twój wiersz pół Polski

na cały świat słynie!

Janko Czeczot, Franciszek Malewski, Józef Jeżowski, Tomasz Zan – to adresaci dedykacji Mickiewicza na „Balladach i romansach”: „Przyjaciołom moim, na pamiątkę szczęśliwych chwil młodości, które z nimi przeżyłem”. Dla nich pisał też swą wspaniałą „Odę do młodości” z wołaniem „Razem, młodzi przyjaciele/ w szczęściu wszystkiego są wszystkich cele”. Zaiste orla była ich młodości potęga.

Niestety – jej skrzydła zostaną złamane. Druga dedykacja poświęcona promienistym przyjaciołom, widniejąca na karcie dedykacyjnej III części „Dziadów”, zamyka ich krótkie i dramatyczne życiorysy: „Spółuczniom, Spółwięźniom, Spółwygnańcom za miłość ku Ojczyźnie prześladowanym, z tęsknoty ku Ojczyźnie zmarłym”.

Wigilię roku 1823 spędzili Promieniści już w więzieniu. Akt oskarżenia sformułowany przez Moskali przynosi im zaszczyt. Byli oskarżeni o to, iż „łączyli siły, ażeby odbudować Polskę w dawnym Jej blasku”. Z reporterską wiernością odtworzy Adam Mickiewicz więzienną wigilię filomatów w III części „Dziadów”. Ignacy Domeyko – jeden z najmłodszych uwięzionych, pisze w swym pamiętniku: „Północami – przekupiwszy szyldwachów zbieraliśmy się w celi Adama. Za oknem była zima i grożący nam wszystkim Sybir... W więzieniu panowała wiosna i nadzieja na przyszłość choć dalekiej – Polski... Cela Adama przytykała do muru kościoła Ostrobramskiego: ... Z jutrzni w noc Bożego Narodzenia dochodziła nas przy wtórowaniu dalekiego organu przytłumiona pieśń „Przybieżeli pastuszkowie” – która przenosiła nas w progi domowe, gdzie po nas matki i siostry płakały...”. W tej celi Mickiewicza, gdzie umarł Gustaw – kochanek Maryli, a narodził się Konrad – kochanek Ojczyzny, opowie przyjaciołom Janek Sobolewski scenę wywożenia na Sybir najmłodszych skazanych i powtórzą wszyscy słowa przysięgi: „Jeśli zapomnę o nich – Ty, Boże na niebie – zapomnij o mnie!”.

A potem już były tylko wigilie wygnańcze, paryskie. Przywołując je Misia pisze: „Rano szliśmy wszyscy razem ojcu winszować, składać nasze życzenia i podarki (…) Wieczorem, na stole sianem zasłanym, ukazywała się kucja, na nitce spuszczonej u sufitu, wisiała gwiazdka z opłatka i kolebka, które Ojciec sam przygotowywał i przesuwały się, z wielką nieraz trudnością pod dozorem mamy przyrządzone tradycyjne potrawy. W ostatnich latach, z wielką satysfakcją Ojca, znalazła się nawet Żydówka polska, która przychodziła ugotować szczupaka po żydowsku”. Dzielono się opłatkiem. „Dawała się nagle słyszeć za drzwiami kolęda »W żłobie leży, któż pobieży«, której Ojciec z rozrzewnieniem słuchał, półgłosem wtórując ulubionej pieśni”… To szli do Mickiewicza wierni przyjaciele – wygnańcy.

„Przyjdź, rozjaśnij dolę mą”

Przez lat 15 graliśmy na scenie Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu mój spektakl „Wigilie Polskie”, inaugurując tym wigilijnym spotkaniem Wielkich Polaków Rok Mickiewiczowski 1998. Nowa dyrektorka Teatru wyrzuciła widowisko z repertuaru w roku 2012. Mimo protestów i apeli widzów, którzy przyjeżdżali do Poznania z całej Polski… Była w spektaklu cała sekwencja poświęcona wielkopolskiej Wigilii Adama Mickiewicza. To rok 1831. Najstarszy z braci Mickiewiczów – Franciszek – odznaczony srebrnym Krzyżem Virtuti Militari za bohaterstwo w obronie Warszawy podczas Powstania Listopadowego spotyka się wigilijnym wieczorem ze swoim już bardzo sławnym bratem, który na próżno usiłował przedrzeć się do szeregów powstańczych. Zachował się kapitalny opis sylwetki Mickiewicza i Świąt Bożego Narodzenia w wielkopolskiej miejscowości Łukowo, gdzie do dziś istnieje przepiękny drewniany kościółek, w którym autor „Pana Tadeusza” przeżył ostatnią pasterkę z bratem i ostatnią w Ojczyźnie. Kapitan Szwoleżerów – Adam Turno, nieco osobliwą ortografią starego wiarusa opisuje wigilię Mickiewiczowską w Łukowie: „Tu poznałem naszego sławnego poety Miczkiewicza (!), brunet, oczy ciemno zielone, włosy czarne, nos piękny (…), często zamyślony, a rzadko wesoły, głęboko uczony: po Niemiecku, Francusku, Angielsku, Włosku, Grecku i Łacinie jak po Polsku w rozmowie bardzo mocny (…), jako tak uczony bardzo jest skromny, lubi zwyczaje narodowe aż do przesady – uważał aby w czas Wigilii Bożego Narodzenia jedzono na sianie, aby słoma w kącie stała, żeby gwiazdka na włosie wisiała. Lubi tylko potrawy narodowe, Barszcz, Kapustę, Kiełbasy, Czerninę, Kluski itd. Jest nabożny: żegna się siadając i stając od stołu, bywa na Nabożeństwach”.

Zawsze staraliśmy się, by symbolicznemu opłatkowi Wielkich Polaków na scenie poznańskiego Teatru towarzyszył konkurs „Gość Wigilijny”. Z którym z Wielkich Polaków naszej narodowej przeszłości chcielibyście jeszcze dziś podzielić się opłatkiem i dlaczego? Wśród poetów we wszystkich edycjach konkursu pierwsze miejsce zajął Mickiewicz. Wśród uzasadnień są tak wzruszające jak list pani Danuty Kobylec z Kanady: „Znajomość »Pana Tadeusza« pozwoliła mi przetrwać obóz koncentracyjny”. Anna Kasprzyk z miejscowości Sulęcinek pisze: „To z jego poezji można pić jak w Soplicowie przywiązanie do Polski”. A Marek Jarczyński, student Uniwersytetu w Poznaniu, stwierdza: „»On kochał naród, on kochał wielu, on kochał wiele« – powtarzam słowa Archanioła z »Dziadów«. Jak brak nam dziś tej miłości. Idźmy po nią do Mickiewicza”. Niezwykły list został nadesłany z miejscowości Glinik Dolny na Rzeszowszczyźnie. Pani Jadwiga Rec pisze: „Jestem starą i chorą kobietą. Bardzo kocham Ojczyznę, modlę się za nią, żeby prawo było prawem. Piszę swoimi prostymi słowami: Zapraszam Panie Adamie/ Przyjdź, rozjaśnij dolę mą/ Pięknym wierszem lub kolędą/ Rozwesel mój smutny dom/ Ja zawsze Ciebie czytałam/ Od najmłodszych moich lat/ Całe życie Cię kochałam/ Żyjesz pośród chłopskich chat”. Ach, gdybym kiedy dożył tej pociechy…

„Kuzynka”, kTórą kochamy…

Wiemy o konflikcie Słowackiego z Mickiewiczem, który podobno ocenił poezję autora „Kordiana”, że jest to piękna świątynia, ale w niej Boga nie ma. Może warto przypomnieć jak ocenił Słowacki arcydzieło Mickiewicza: „Adama nowy poemat piękny” – napisał o „Panu Tadeuszu”. „Wiele opisów miejsc – nieba – stawów – lasów, jest mistrzowską ręką skreślonych. Natura cała żyje i czuje. Gdybym szedł za pierwszym popędem serca, wsiadłbym w dyliżans i pojechał prosto do Paryża, aby ścisnąć za rękę Mickiewicza”. Ale nie pojechał.

Boże Narodzenie spędzał w Genewie nad szwajcarskim jeziorem Leman. „Dzień Bożego Narodzenia przepędziłem smutno – pisał ukochanej matce. – Byłem sam, ale nie sam, zupełnie, bo po całych dniach przepisuję na gwałt mój nowy poemat, który nazywa się Kordian. I czuję pociechę myśląc, że moja młodość nie jest zupełnie stracona dla dobra ojczyzny mojej, bo sławy nie dla mnie, lecz dla mojej Kuzynki biednej pragnę”. Zapamiętajmy ten szyfr – Kuzynka.

Juliusz patrzy na rozsrebrzone Alpy i cóż pisze? „O, gdybyście wiedzieli jak mi się nasz kraj pięknym teraz wydaje! A taka cisza koło mnie, że słyszałbym głos od Was”. Czyż to nie echo Mickiewiczowskiego sonetu, że „słyszałbym głos z Litwy”? I pisze Słowacki „Do niej kiedyś świętą zrobię pielgrzymkę! Spadł śnieg! Cieszyłem się jak dziecko, wróciły wspomnienia Świąt Bożego Narodzenia… Staje mi w oczach postać Mamy. Jak ja lubiłem niegdyś Boże Narodzenie! (…) Kleiłem z opłatków różnokolorowe słońca, kołyski – jakaś świętość i wesele napełniały moje dziecinne serce…”.

A świętą pielgrzymkę zrobił nie na Litwę, lecz do Ziemi Świętej. „Byłem w Betlejem… O dwunastej dzwon! I śpiewy różnych wiar jak ptaki zbudzone w gniazdach. O drugiej w nocy ksiądz rodak wyszedł ze mszą na intencję Kuzynki”. Kim była ta tajemnicza Kuzynka? W listach pani Salomei Słowackiej, które odnalazłam w Bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego, znalazłam wyjaśnienie. W epoce Powstania Listopadowego, gdy Rząd Narodowy wysłał Słowackiego do Anglii i Francji z listami, pani Salomea cieszy się, że wysłano go „dla poratowania zdrowia Kuzynki naszej, którą tak wszyscy kochamy”. A na liście betlejemskim syna pani Salomea dopisała przy słowie „Kuzynki” objaśnienie – „Ojczyzny”. Zaś Juliusz w notatniku podróżnym dodał: „Msza za Polskę”.

Kiedy na spektaklu „Wigilii Polskich” zapytałam młodzież, któż to taki owa zaszyfrowana „Kuzynka” – chłopiec z pierwszego rzędu rzucił mi kartkę: „Jeszcze Kuzynka nie zginęła póki my żyjemy!”.

„Nasza Panna Gwiazdka”

„Była Wigilia i piękny (wyraźnie wiosenny) czas… Sam jeden o 12 wolnym krokiem udałem się do ś-tego Szczepana (…) Cicho było – (…) czułem więcej niżeli kiedy osierociałość moją”. To pierwsza samotna wigilia dwudziestoletniego Fryderyka Chopina. Jest w Wiedniu. Już wie o wybuchu Powstania w Polsce.

„Najukochańsi Rodzice i Siostry moje!

Przeszłego roku byłem z wami… Dzisiaj sam siedzę… Sam o dwunastej udałem się do Katedry – cicho było… Czułem osierociałość moją... Śniło mi się o Was – moich kochanych…”.

Opuszczał Ojczyznę, gdy dymy zaduszne spowiły cmentarze 2 listopada 1830 roku w Dzień Zaduszny – dzień pamięci o zmarłych. Żegnał go chór Konserwatorium Muzycznego, które właśnie ukończył z adnotacją rektora: „Fryderyk Chopin – geniusz muzyczny”. Onże rektor Józef Elsner dyrygował chórem śpiewającym proroczą pieśń pożegnalną:

Choć odjeżdżasz w obce kraje,

Lecz serce Twoje – pośród nas zostaje…

I tylko to serce miało wrócić do Polski.

29 listopada w Warszawie wybuchło Powstanie. Chopin pisze dramatycznie do przyjaciół: „Przeklinam chwilę wyjazdu! Wszystkie obiady, wieczory, koncerta, tańce, których mam po uszy… Tak mi tu smętno, głucho, ponuro… Muszę się stroić, fryzować, chossować, w salonie udaję spokojnego, a wróciwszy piorunuję po fortepianie”.

Z tych piorunów zrodziła się Etiuda c-moll zwana Rewolucyjną, zrodziło się tragiczne Preludium d-moll i Scherzo h-moll… Pierwsze scherzo Chopina. Scherzo znaczy żart. Jest tu wszystko poza nim – burza, zwątpienie, żal… I ten przejmujący kontrast między przeszywającym uderzeniem dwóch akordów, a środkowym cytatem jasnym i świetlistym. Cytatem przepięknej polskiej kolędy „Lulajże, Jezuniu”.

Pisze Chopin do przyjaciół walczących na barykadach Powstania Listopadowego: „Czemuż nie mogę być z Wami? Czemuż nie mogę być doboszem? Od dnia, w którym się dowiedziałem o wypadkach 29 listopada, aż do tej chwili nie doczekałem się niczego prócz niepokojącej obawy i tęsknoty… I na próżno starają się mnie przekonać, że każdy artysta jest kosmopolitą. Jako artysta jestem jeszcze w kolebce, a jako Polak trzeci krzyżyk zacząłem…”.

Jakąż wstrząsającą wymowę ma fakt, że oryginał dziennika Chopina spalili Niemcy podczas Powstania Warszawskiego. Razem z dziennikiem Chopina płonęły oryginały wierszy Mickiewicza i listy Słowackiego do Matki. Tragiczna wspólnota.

„Dziady”, „Kordian”, Scherzo h-moll, Etiudy powstańcze i preludia Chopina to wielka wspólnota wielkiej muzyki z wielką literaturą. Były to, jak napisał Jarosław Iwaszkiewicz w swojej pięknej biografii Chopina, „współuderzenia serc wielkich synów Polski z biciem serc całego walczącego narodu. Jakże wielki jest ich wkład do tej walki, chociaż w Powstaniu nie brali udziału…”.

„Boże Narodzenie w Paryżu! Co za smutek… Noel a Paris…” – pisze Chopin. – Dziś Wigilia Bożego Narodzenia nasza Panna Gwiazdka. Tutaj tego nie znają (…) Smutna wigilia (…) Ściskam Was najserdeczniej. Nigdy się o mnie nie turbujcie. Pan Bóg na mnie łaskaw. Kocham Was”.

* * *

Wszystkim moim kochanym Rodakom z Ziemi Wileńskiej życzę Gwiazdki pięknej i szczęśliwej wśród tych, których kochacie. I powtarzam Wam słowa Stanisława Wyspiańskiego:

Bożego Narodzenia

ta noc jest dla nas święta.

Niech idą w zapomnienie

niewoli gnuśne pęta.

 

Daj nam poczucie siły

i Polskę daj nam żywą,

By słowa się spełniły

nad ziemią tą szczęśliwą.

Barbara Wachowicz

Wstecz