Na 70. rocznicę operacji „Ostra Brama”

W gorączce przygotowań

W połowie kwietnia 1944 roku w Wilnie, z inicjatywy dowództwa Okręgu AK, odbyła się konferencja z udziałem przedstawiciela Komendy Głównej AK i miejscowych czynników politycznych. Obradom przewodniczył gen. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”. Z ramienia KG AK uczestniczył major dyplomowany Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, związany z oddziałem III (operacyjnym) sztabu KG i dowództwem Okręgu Nowogródzkiego AK. Pozostałymi uczestnikami spotkania byli: ppłk Lubosław Krzeszowski „Ludwik” – szef sztabu Okręgu Wileńskiego AK oraz dr med. Jerzy Dobrzański „Irwid” – zastępca okręgowego delegata Rządu RP i osobisty doradca „Wilka”.

Na tej pamiętnej konferencji przedyskutowano m. in. plan operacji „Burza”. W związku z nią Komenda Główna AK powzięła decyzję połączenia dla wspólnych działań obydwu sąsiednich okręgów AK – Wileńskiego i Nowogródzkiego. W wyniku tego gen. Aleksander Krzyżanowski „Wilk” został gospodarzem obszaru, obejmującego terytorium o powierzchni ponad 100 tys. km kwadratowych i zamieszkanego przez przeszło 4 mln 800 tys. mieszkańców, z których ponad 2 mln 800 tys. stanowili Polacy. W skład połączonych okręgów wchodził również „zagraniczny” Podokręg Kowieński, obejmujący Litwę w granicach sprzed 1939 roku.

Operacja „Burza” miała polegać na urządzaniu zasadzek na tyłowe jednostki cofających się wojsk niemieckich, napadach na mniejsze oddziały Wehrmachtu i żandarmerii oraz dywersjach na szlakach komunikacyjnych i systemie łączności.

Na wspomnianej konferencji kwietniowej omówiono także założenia operacji „Ostra Brama”, które przedstawił major Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, podkreślając, że główny cel tego przedsięwzięcia zakłada wykorzystanie odwrotu wojsk niemieckich, osłabienie garnizonów hitlerowskich wokół miasta oraz zajęcie Wilna przed wkroczeniem tu wojsk sowieckich. Chodziło o to, by wystąpić wobec nich w roli gospodarza. „Kotwicz” był zdania, że Niemcy, zmuszeni do odwrotu wskutek zadawanych im przez Rosjan ciosów, ulegną nastrojowi paniki i stawią w Wilnie tylko słaby opór, a może nawet ustąpią bez walki. Samodzielne zdobycie przez Armię Krajową Wilna, miasta będącego centrum życia kulturalnego, gospodarczego i społecznego ziem północno-wschodnich Rzeczypospolitej, ujawniłoby w sposób dobitny jego polskość nie tylko w oczach Sowietów, ale również wobec wszystkich sprzymierzeńców.

Maciej Kalenkiewicz swą argumentacją potrafił przekonać generała „Wilka” na tyle, że zyskał w nim wręcz gorącego zwolennika akcji „Ostra Brama”. Nie załatwiało wszak to jeszcze sprawy, bowiem powodzenie walki o Wilno nie było możliwe bez udziału batalionów nowogródzkich. Należało więc jeszcze pozyskać Janusza Prawdzic-Szlaskiego „Borsuka” – komendanta Okręgu Nowogródzkiego, a to nie było rzeczą prostą, przede wszystkim ze względu na jego nieukrywaną niechęć do „Wilka”. Po pewnym czasie „Borsuk” mimo zastrzeżeń i większego przekonania, projekt samodzielnego zdobycia Wilna jednak poparł.

Ostatecznie „Ostra Brama” została zatwierdzona 12 czerwca na odprawie w Komendzie Głównej w Warszawie z udziałem dowódców okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego – Aleksandra Krzyżanowskiego i Janusza Prawdzic-Szlaskiego.

Na wstępie odprawy komendant główny AK zakomunikował swoją decyzję wprowadzenia zmian personalnych na kierowniczych stanowiskach w Okręgu Nowogródzkim. Mianowicie zdecydował, iż z dniem 26 czerwca 1944 roku obowiązki nowego komendanta w miejsce Janusza Prawdzic-Szlaskiego obejmie podpułkownik dyplomowany Adam Szydłowski „Poleszuk”, cichociemny zrzucony do kraju w marcu 1944 roku. Postanowiono także dokonać zmiany na stanowisku szefa sztabu Okręgu Nowogródzkiego: dotychczasowego szefa majora dyplomowanego Stanisława Sędziaka „Wartę” miał zastąpić kapitan dyplomowany Ludwik Fortuna „Siła”, również skoczek spadochronowy.

Po zakomunikowaniu tych personalnych decyzji odprawę poszerzono o „Poleszuka” i „Siłę” i w takim już składzie omówiono podstawowe założenia „Ostrej Bramy”. Generał „Wilk” został też poinformowany o wytycznych Komendy Głównej AK w sprawie stosunku do partyzantki sowieckiej i wkraczającej na ziemie kresowe Armii Czerwonej. Podkreślano, że wkraczające wojska sowieckie należy traktować jako armię sojuszniczą. Jeśli dowódcy sowieccy wyrażą chęć współdziałania z oddziałami AK, to można na to przystać, ale podporządkować się jedynie taktycznie. Nie należy podejmować też żadnych działań zaczepnych w stosunku do partyzantki sowieckiej. Dopuszczalna jest jedynie samoobrona w przypadku próby rozbrajania oddziałów AK.

Z Warszawy generał „Wilk” wrócił pociągiem do Wilna 19 czerwca okrężną drogą przez Królewiec. Już wcześniej, bo w początkach tego miesiąca, swą decyzją powołał sztab polowych operacji partyzanckich, którego szefem został major dyplomowany Teodor Cetys „Sław”. Zespół tego sztabu od 4 czerwca rozlokował się w odległych o 90 kilometrów od Wilna Dziewieniszkach. Jego funkcja polegała na koordynowaniu pracy sztabów poszczególnych zgrupowań AK oraz planowaniu poważniejszych operacji partyzanckich.

20 czerwca 1944 roku generał Aleksander Krzyżanowski wydał majorowi Cetysowi polecenie opracowania planu uderzenia na Wilno w formie konkretnego rozkazu. Sztab wywiązał się z zadania w stosunkowo krótkim czasie, bowiem już 25 czerwca rozkaz operacyjny nr 1 pod kryptonimem „Ostra Brama” został podpisany przez komendanta połączonych okręgów gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”.

Rozkaz ten w części pierwszej – ogólnej – był zbieżny w treści i dotyczył wszystkich zgrupowań. Część druga natomiast zawierała konkretne zadania dla poszczególnych jednostek. Zgodnie z rozkazem wileńskie i nowogródzkie oddziały AK podzielono na pięć zgrupowań taktycznych. Ich głównym zadaniem miał być koncentryczny atak na Wilno jeszcze przed nadejściem Armii Czerwonej. Jednocześnie z uderzeniem z zewnątrz do akcji powinien włączyć się konspiracyjny garnizon miejski. Rozkaz nr 1 określał m. in. pasy i kierunki natarcia zgrupowań oraz ich współdziałanie. Termin rozpoczęcia operacji „Ostra Brama” miał być podany później, w zależności od rozwoju sytuacji na froncie niemiecko-sowieckim.

Zadanie owładnięcia Wilnem było zupełnie nowe. Do tej pory obowiązywały wynikające z „Burzy” potyczki partyzanckie, do których oddziały AK były przygotowane. Zdobywanie małych miejscowości mieściło się w tych zadaniach. Zupełnie czymś innym było opanowanie dużego miasta. Zamiar grubo przerastał siły i miał szansę realizacji jedynie wtedy, gdyby Niemcy nie zamierzali Wilna bronić, myśląc tylko o szybkim odwrocie.

Tymczasem meldunki sytuacyjne, słane przez Okręgową Delegaturę Rządu do Warszawy, mówiły co innego. Niemcy w pośpiechu przekształcali Wilno w twierdzę poprzez budowę licznych bunkrów i byli gotowi bronić je do ostatka: nie tyle przed polską partyzantką, ile przed potężną armią sowiecką, wyposażoną we wszelkie środki nowoczesnej techniki wojennej.

Teraz, z perspektywy czasu, bardziej niż wyraźnie widać, że plany „Ostrej Bramy” w znacznym stopniu stały pod znakiem „ułańskiej szarży”. Nie wróżyła ona powodzenia, zważywszy, że zdobywać gród nad Wilią mieli partyzanci, nie szkoleni do walk w mieście, uzbrojeni w broń ręczną z minimalnym na domiar zapasem amunicji, dysponujący prymitywną łącznością w osobach gońców. Na dodatek, nie do końca znana była liczebność sił własnych, co w pierwszą kolej dotyczyło Okręgu Nowogródzkiego. Brakowało też rozeznania o systemie obrony i lokalizacji umocnień nieprzyjaciela ani o jego sile bojowej.

Nasuwa się wobec tego pytanie: Czy polskie dowództwo mogło wierzyć w możliwość osiągnięcia celu militarnego akcji „Ostra Brama”, to jest w zdobycie Wilna? Trudno odpowiedzieć na to twierdząco. Pewne szanse powodzenia dałoby zaskoczenie, uderzenie znienacka. Lecz czy przemieszczenie masy partyzantów, zmierzających koncentrycznie z różnych stron ku Wilnu, mogło ujść uwadze Niemców, dysponujących przecież nowoczesnymi środkami zwiadu, również lotniczego? Było to raczej wątpliwe.

Czy wobec tego, w razie niepowodzenia natarcia, możliwe było osiągnięcie założonego celu politycznego? Niewątpliwie cel polityczny byłby osiągnięty w pełni tylko wraz z sukcesem militarnym, jednak, już sam szturm na miasto, nawet nieudany, można było uznać za częściowe osiągnięcie tego celu. Świadczyłby on bowiem o polskiej woli bicia Niemców i ukazałby siłę podziemia niepodległościowego, a tym samym udokumentowałby prawo państwa polskiego do Wilna i Wileńszczyzny.

Jeszcze w sztabie polowym w Dziewieniszkach generał „Wilk” przygotował rozkaz-odezwę do żołnierzy obu okręgów. W jego redagowaniu pomagał mu oficer sztabu ppor. Lech Beynar „Nowina”, znany później pod literackim pseudonimem Paweł Jasienica. Rozkaz ten wydrukowano w drukarni polowej w dużym nakładzie z datą 25 czerwca.

W odezwie „Wilk” przypominał, że na podstawie decyzji komendanta głównego AK objął dowództwo nad Okręgiem Wileńskim i Nowogródzkim. Podkreślił powagę obecnej chwili, apelował do mieszkańców Wileńszczyzny – Polaków i Białorusinów – o zjednoczenie w walce z okupantem. Pisał w nim m. in.:

„Polityczna i militarna sytuacja w chwili obecnej jest więcej niż poważna i w najbliższej przyszłości na tych Północno-Wschodnich Ziemiach Rzeczypospolitej Polskiej będziemy przeżywać więcej niż poważne chwile dziejowe. Wzywam przeto społeczeństwo polskie i białoruskie tych ziem do skupienia wszystkich sił do ostatecznej rozgrywki. Musimy wejść do niej zjednoczeni i tym samym silni. Jest rzeczą niezaprzeczalną, że tylko z bronią w ręku i pod jednolitym dowództwem naszego rządu w Londynie, Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju, możemy zwyciężyć i dać Wolność i Niepodległość Krajowi więzionemu przez okupanta”.

Akcentując, że Polska od 1 września 1939 roku jest w stanie wojny z Niemcami oraz ich satelitami, „Wilk” podkreślił, że „dopóty nie zaprzestaniemy walki, aż ostatni żołnierz Hitlera nie opuści granic Rzeczypospolitej”. Pod adresem zaś wschodniego sąsiada zaznaczył, że Polska nie była i nie jest w stanie wojny ze Związkiem Sowieckim, natomiast „Naród polski i jego rząd w Londynie stanowczo tylko odrzuca wszelkie pretensje terytorialne rządu sowieckiego do wschodnich ziem Rzeczypospolitej”.

Żołnierzom Armii Krajowej nakazał walczyć mężnie o niepodległość Ojczyzny. Równocześnie zapowiedział, że każdy, kto będzie nastawał na życie lub mienie ludności cywilnej „jest wrogiem, który nazywa się bandytą, i winien być zniszczony”. Komendant „Wilk” zaapelował do swych żołnierzy o karność i jedność w walce z okupantem. Stwierdzał m. in.: „Żołnierze i obywatele Rzeczypospolitej! Zbliża się chwila ostatecznego rozrachunku z Niemcami i ich sprzymierzeńcami. Nasza żołnierska postawa, niezłomna wola zwycięstwa i solidarność zadecydują o losach Polski, być może na setki lat (…) Do ostatecznej rozgrywki z najeźdźcą musimy się skupić i stać w gotowości pod rozkazami naszego Naczelnego Wodza, naszego rządu w Londynie, Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju. Wszelkie wyłamywanie się z szeregu jest zbrodnią wobec narodu polskiego”.

Podczas całonocnej narady sztabu z 2 na 3 lipca określono dzień rozpoczęcia operacji „Ostra „Brama”. Natarcie wyznaczono na 7 lipca. Wczesnym rankiem 3 lipca z rozkazem bojowym i informacją o terminie dnia X do poszczególnych brygad i batalionów wyruszyli gońcy. Czas bardzo naglił, gdyż niektóre zajęte akcją „Burza” jednostki znajdowały się w odległości od 100 do nawet 150 kilometrów od Wilna.

Po południu tegoż dnia z rozkazem dla garnizonu wileńskiego, a więc od ppłk. Lubosława Krzeszowskiego „Ludwika”, wyruszył ppor. Stanisław Kiałka „Bolesław”, który dotarł szczęśliwie do Wilna i wieczorem przekazał rozkaz operacyjny Sztabu Okręgu. A tymczasem sztab ten postanowił się przenieść bliżej Wilna, w dniu 4 czerwca opuścił więc Dziewieniszki i ulokował się w Wołkorabiszkach, położonych zaledwie 25 kilometrów od grodu nad Wilią.

5 lipca do nowej siedziby sztabu z nasłuchu radiowego dotarła wiadomość, że Sowieci zajęli odległe od Wilna o ponad 60 kilometrów Smorgonie. W dniu tym wrócił też Bolesław, przynosząc od „Ludwika” wiadomość, że do Wilna przybywają nowe siły niemieckie – broń pancerna i dywizja piechoty, więc „Ludwik” sugeruje w związku z tym zaniechanie operacji „Ostra Brama”, gdyż nie ma ona szans powodzenia. Ten komunikat bardziej niż dobitnie potwierdzał poprzednie informacje o zamierzonej przez Niemców obronie grodu nad Wilią, co miało czynić 17,5 tys. żołnierzy.

W tej sytuacji „Wilk” stanął przed dramatycznym dylematem: czy idąc za sugestią „Ludwika” operację wileńską odwołać, czy też realizować ją, na nic nie zważając? W tym drugim wypadku, wobec nieoczekiwanie szybkiego marszu na zachód Armii Czerwonej, pierwotnie zakładane natarcie w nocy z 7 na 8 lipca byłoby spóźnione. By zdążyć przed bolszewikami, należało je przyśpieszyć o całą dobę. Wtedy jednak nie wszystkie oddziały przybyłyby na czas, stąd natarcie prowadzone byłoby mniejszymi siłami, przez co ryzyko porażki stawało się jeszcze bardziej prawdopodobne.

Ostatecznie zwyciężyła świadomość nadrzędności celu politycznego nad militarnym i „Wilk” podjął decyzję: Armia Krajowa będzie walczyć o Wilno. Sztab w trybie pilnym przygotował i rozesłał 5 lipca rozkaz operacyjny, który ustalał, że uderzenie ma nastąpić o dobę wcześniej, to jest o godz. 23 w nocy z 6 na 7 lipca.

Decyzja ta spowodowała chaos. Z braku nowoczesnych środków łączności rozkaz o przyśpieszeniu natarcia nie dotarł do wszystkich jednostek AK bądź dostarczono go ze znacznym opóźnieniem. Powstała dziwna sytuacja, bo nawet wyznaczony na dowódcę operacji podpułkownik dyplomowany Adam Szydłowski „Poleszuk”, przebywający gdzieś wśród partyzantów nowogródzkich, nie otrzymał informacji o przyśpieszeniu natarcia. Rozkaz o wcześniejszym uderzeniu na Wilno nie dotarł także do ppłk. „Ludwika”.

W rezultacie nie doszło, niestety, do koncentracji wszystkich jednostek połączonych okręgów na przedpolach Wilna. Co gorsza, chaos, pośpiech i improwizacja spowodowały, że oddziały znajdujące się pod miastem nie otrzymały dokładnych informacji o nieprzyjacielu i współdziałaniu z sąsiadami. Jednostkom nie wydano map i szkiców o niemieckich liniach obronnych, a przecież np. oddziały nowogródzkie nie znały miasta i jego okolic. Jak się później okaże, wszystko to sprawi, że oczyścić Wilno z okupanta niemieckiego uda się dopiero z pomocą żołnierzy z gwiazdkami na czapkach.

Opracował Jerzy Wojtkiewicz

Wstecz