Tyszkiewiczowskiej „epopei” ciąg dalszy

Na rynku księgarskim ukazała się kolejna, opatrzona tytułem „Tyszkiewiczowie rodem z Landwarowa”, trzecia już książka pióra Liliany Narkowicz z serii dziejów arystokratycznego rodu Tyszkiewiczów na Wileńszczyźnie. Pierwsze dwie – to: „Ordynacja Tyszkiewiczowska na Zatroczu” i „Tyszkiewiczowie z Waki”.

Książka o wymiarach 17 x 22,5 cm zawiera 342 strony i 106 stron zdjęć, indeks nazwisk oraz podsumowanie w językach litewskim i angielskim.

Autorka – dr historii – umiejętnie wykorzystuje swą bogatą wiedzę do opisania zdarzeń familijno-rodzinnych Tyszkiewiczów na tle dziejów historycznych Wileńszczyzny, dotkliwie doświadczonej rosyjskim zaborem i niszczycielskimi wojnami XX wieku.

Książka przemawia zacięciem historycznym autorki, które przebija się w słowie wstępnym gdzie zaznacza, że w dotychczasowych litewskich publikacjach o Landwarowie informacje są skąpe i nieobiektywne. Ta nieobiektywność i skąpość informacji oraz nie przebadane materiały archiwalne, w tym – z zasobów archiwów litewskich, uzasadniały pomysł na napisanie książki, poświęconej byłej podwileńskiej rezydencji arystokratycznej i jej właścicielom – Tyszkiewiczom.

Ujęte na stronach dzieje rodziny zaczynają się od hrabiego Józefa Tyszkiewicza, który zauroczony pięknem okolicy kupił w Landwarowie drewniany zameczek ozdobiony wieżą, wzniesiony nad zalesionym wąwozem z wartkim potokiem. Urokowi miejsca dodawała XVII-wieczna baszta z czerwonej cegły, znajdująca się w sąsiedztwie, a także drewniany piętrowy dom o charakterze dworu. Dodatkowym walorem było bliskie sąsiedztwo Waki, hrabiowskich dóbr jego matki, dziedziczonych przez starszego brata – Jana Witolda Emanuela.

Dla wizualizacji miejsca autorka przywołuje rysunki Napoleona Ordy (1807-1883) z ok. 1876 roku, oddające dokładny wygląd posiadłości, przypominającą z daleka bardziej zamek niż pałac. Dzięki nim właśnie wiadomo, jak wyglądał pierwotnie rozkład architektoniczny budowli.

Książka dobitnie podkreśla gospodarcze zdolności dwóch pokoleń właścicieli Landwarowa, gdzie utworzono fabrykę drutu i gwoździ, palarnię cegieł, młyn i obszerne murowane pomieszczenia gospodarcze, wozownię, kilka budynków stajennych. W obiektach tych zatrudniano około 140 osób.

Liliana Narkowicz, wprowadzając czytelnika do landwarowskiego pałacu, plastycznie ukazuje urządzenie jego wnętrz z mnóstwem architektonicznych szczegółów. Dowiadujemy się o zagranicznym pochodzeniu owego wyposażenia, które sprowadzono aż z pałacu Gowona pod włoskim Turynem. W wystroju wnętrz (meble, lampy, srebra dekoracyjne i kandelabry) przeważały dwie epoki – empire oraz directoire.

O intelektualnych zainteresowaniach właścicieli świadczyła bogato wyposażona biblioteka, której zbiory zawierały głównie beletrystykę, poradniki ogrodnicze oraz edycje z zakresu historii sztuki i architektury. Pomieszczenie zdobiły portrety rodzinne hrabstwa. Z książki dowiadujemy się, że edycja o zbiorach Tyszkiewiczowskich, wydana w roku 1903 w Poznaniu, odnotowała w Landwarowie dużą liczbę pięknych obrazów, zbiory starożytności, dzieła sztuki i meble.

Równie plastycznie przedstawia autorka budowle pałacowe: zarówno w postaci brył architektonicznych jak też wnętrz pałacowych, szczegółowo opisanych w kontekście arystokratycznych upodobań i magnackiego przepychu. To samo dotyczy opisu okołopałacowego otoczenia i parku autorstwa wybitnego specjalisty francuskiego, twórcy słynnych projektów parkowo-ogrodowych, architekta krajobrazu Edouardo F. André (1840-1911).

O żonie hrabiego Władysława, Marii Krystynie autorka pisze, że była miłośniczką koni, których hodowlę łączyła z pasjami sportowymi jeździectwa.

Dowiadujemy się też o społecznej wrażliwości założyciela Landwarowa hrabiego Władysława, zapamiętanego jako organizatora obozów dla okolicznych dzieci, nie wyłączając tych najuboższych. Hrabia sponsorował chorym dzieciom w swoim majątku pobyt – wczasy, kolonie, obozy, leczenie. Był twórcą Kasy Chorych, świadczącej usługi dla społeczności miasteczka, które w roku 1939 liczyło 2 tys. 534 mieszkańców.

Zasługą hrabiego Władysława było też wybudowanie w Landwarowie kościoła katolickiego, co stało się możliwe poprzez wielki osobisty wysiłek organizacyjno-finansowy oraz pokonywanie przeszkód i utrudnień, stosowanych przez rosyjską władzę zaborczą.

Zainteresowani modą, głównie panie, znajdą w książce opisy strojów i obowiązującego w tamtych czasach dobrego tonu.

Ciekawe jest ujęcie czasów emigracyjnych hrabiego Władysława, któremu władze carskie nie szczędziły szykan za działalność patriotyczną.

I wojna światowa – to kolejny rozdział losów właścicieli Landwarowa. Dość zaskakująca jest ich reakcja po wybuchu wojny. Pomimo wcześniejszego szykanowania przez władze carskie natychmiast wykazali gotowość stawania w obronie Rosji. Doświadczenie wojenne z tamtejszym Czerwonym Krzyżem zostało wykorzystane także przez odrodzone władze polskie.

Po odrodzeniu się w 1918 r. niepodległej Polski Marszałek Józef Piłsudski mianował w roku 1919 Tyszkiewicza organizatorem i kierownikiem Polskiego Czerwonego Krzyża, czym ten zajmował się aż do wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921.

Ród ten doświadczył wiele krzywd i niesprawiedliwości dziejowej. Wraz z końcem wojny polsko-bolszewickiej, mocą Traktatu Ryskiego tereny, na których znajdowała się znaczna część majętności Tyszkiewiczów, przyznano Związkowi Sowieckiemu i Litwie. Tej utraty większości majątku nigdy zresztą nie odzyskali.

Końcowy rozdział książki Liliana Narkowicz poświęca ostatniemu dziedzicowi Landwarowa – hrabiemu Stefanowi Tyszkiewiczowi – zasłużonemu konstruktorowi samochodów osobowych i twórcy polskiego samochodu marki Ralf-Stetysz (znanej później jako Stetysz), pionierowi przemysłu motoryzacyjnego w Polsce przedwojennej.

Omawiana książka ugruntowuje historyczną wiedzę o zasługach rodu Tyszkiewiczów nie tylko dla Wileńszczyzny, lecz także dla całej Rzeczypospolitej.

Tę książkę warto, a nawet trzeba przeczytać.

Włodzimierz Foltynowicz

Wstecz